Działo się to w ubiegły czwartek.
Ranek, skoro świt.
Dziecko młodsze spełza na dół na śniadanie i zadaje matce zaspanej konkretne pytanie:
- Słuchaj - czy nie spotkałaś się gdzieś przypadkiem z moimi okularami?
Yyyyy. A ja wiem?? Ostatnio wczoraj, na jej nosie, ale luzem - raczej nie.
- Nooo nie. A co?
- A bo ich nigdzie nie ma.
- Gdzie je zdjęłaś?
- Wieczorem. Jak szłam się myć. Czyściłam je, włożyłam do etui, a teraz nie ma!
- Żydzi na kijach wynieśli? - Zapytałam zgryżliwie.
- Możliwe.
- Zjesz, to pójdziesz szukać.
Zjadła i poszła. I wsiąkła.
Czas sobie płynie.
Nie wiem, czy zauważyłyście, ale rano, tuż przed wyjściem, gna na łeb naszyję...
Anny nie ma.
Więc polazłam na górę, co by połączyć siły śledcze.
Okularów nie ma!
- Ania! Wieczorem myłaś głowę. Przypomnij sobie, co było. Tak po kolei.
- No poszłam do łazienki, położyłam je na szafce, ty mnie czesałaś, a potem CHYBA je zabrałam...
Zeznania, jak widać, cokolwiek się zaczęły różnić na przestrzeni 10 minut...
Okularów dalej nie ma!
Ani za łóżkiem, ani pod biurkiem, ani pod szafkami.
Zaginęły w akcji!
A właściwie w drodze z łazienki do pokoju via przedpokój i korytarz!
JAK DO DIABŁA, MOŻNA ZGUBIĆ OKULARY, KTÓRE SIĘ NOSI CIĄGLE????
Nie rozumiem!
A do tego W DOMU!!
Tym bardziej NIE ROZUMIEM!!
Zgrzytając zębami i całkiem nie hamując głosu i słowotoku, powlokłam młodą młodszą do przedsionka, celem wywiezienia do szkoły.
Bez okularów.
Anna się buntowała:
- Nie pójdę! Bez okularów! To bez sensu! Nic nie będę widziała!
Młoda starsza poradziła litościwie:
- Usiądź w pierwszej ławce!
- Ja zawsze siedzę w pierwszej!
- To usiądź pod samą tablicą! - Joanna jak zwykle ma lekarstwo na wszystko
Dalszej konwersacji nie słuchałam, bo pognałam po samochód, a pannice zostały w przedsionku.
Młoda
młodsza dalej zbuntowana i zapuchnięta od płaczu wsiadła do samochodu i
z cicha chlipała nad swym ciężkim, ślepym losem...
- Anka! A mózgu nie zgubiłaś? A nie, faktycznie - to ja posiałam... - Chuda popadła w lekkie zamyślenie.
- Jak można zgubić okulary?? No jak?? Mam dwie pary! I nie gubię! Czasem w robótkowych z rozpędu w samochód wsiądę, ale NIE GUBIĘ!!! O czym ty myślisz?? Czy ty w ogóle myślisz??? - To ja dawałam popis elokwencji.
- Nie wiem - Wysiąkała dziecina.
Poszła do szkoły w nastroju niekoniecznie wiosennym. Do tego słabowidząca.
Żal mi jej było, ale do licha! Ma prawie 12 lat, więc niech jakoś się ogarnie i PAMIĘTA, gdzie i co kładzie!
Wróciłam do domu.
Mężu był w on czas na urlopie i zadał mi radosne pytanie:
- I jak? Hilary znalazł okulary?
- A gdzie tam! Ślepa pojechała! Idę szukać.
Poszłam.
Znalazłam. Wylegiwały się w łóżku. Na kołdrze, pod kocem.
Zapakowałam je w etui, zniosłam na dół i pokazałam mężowi:
- Paczaj, co mam!
- O!! Znalazły się?
- Mną się znalazły :-D Zaraz jej zawiozę.
- Ani się waż!
- Cooo??
- A pewnie! Niech się nauczy!
No w sumie... Ale z drugiej strony...
Sześć lekcji plus kółko przyrodnicze. W sumie siedem godzin bez oczu...
- Ej, no! Weź! - Rzuciłam pojednawczo w stronę męża.
- NIE!!
Łypnęłam na plan lekcji
- Ej, no! Weź! Matma, dwa polaki... Zamęczy się skleroza...
Chwila ciszy:
- Dooobra! Jedź! :-D
Dostała swoje patrzałki jeszcze na pierwszej lekcji.
A po południu:
Asia, wróciwszy wcześnie z uczelni, zapała żądzą pojechania wraz ze mną po młodszą.
Ot tak - się stęskniła za siostrzyczką ;-)
Anna wsiada do samochodu rozpromieniona:
- Wiesz? Dostałam dziś trzy piątki!
- Łaaa! Ale super! A z czego?
- Z polaka, matmy i z historii.
Chuda się odzywa:
- Dobrze, że ci mama okulary przywiozła, bo byś nie widziała jakie stopnie ci stawiają :-P
Anna nie zareagowała.
- A z przyrody to mogłam mieć szóstkę, ale mały błąd zrobiłam i pół punktu mi zabrakło.
- Nooo! Ania! Pół punktu! Jak ty to zobaczyłaś??? Aaaaa! Zapomniałam! Mama okulary ci znalazła! - Chuda w swoim żywiole!
- No właśnie! Gdzie je znalazłaś? Młoda przejawiła zainteresowanie własnymi, cudem odzyskanymi brylkami.
- Spały sobie w twoim łóżku, pod kocem, na kołdrze. Ciekawe, jak one z etui tam prysnęły... Pewnie je źle czyściłaś i uciekły...
- Aaaaa! Bo ja wieczorem czytałam i je zdjęłam. I położyłam na kocu. Iiiiiiii... eeeeeeeee....
-
Właśnie! Iiiiiieeeee! Tata był przeciwny, żebym ci je zawiozła. Ja w
sumie też. Ale ulitowaliśmy się nad ślepą sklerozą. Ale kara musi być.
Od dziś będziesz się nazywać HILARIA SKLEROZJA!
Aniusia nie jest zbyt zadowolona z nowych imion ;-)
Trudno! Konsekwencje muszą być! O! :-DD
:)))))))))zeby karać dziecko,ze takie oczytane:)))))bidulka:))
OdpowiedzUsuńQra - nie za oczytanie, tylko za sklerozę młodocianą :-D
UsuńMiałam wyłączyć już komputer, bo rano wnuki nie pozwolą mi pospać :):):)
OdpowiedzUsuńNiech się Anna uczy wcześnie, na starość, jak znalazł. Na mnie się już Święty Antoni chyba obraził, tak nadużywam jego sił nieziemskich.
Ileż ja rzeczy ciągle szukam, aż strach się bać - podpisać się trzeba będzie niedługo.
Tereniu - to jest pomysł!Może przypomnę Ani o św. Antonim. Będzie go nadużywać, ale nerwów matce oszczędzi ;-)
UsuńHej! Ale gubienie okularów to norma jest :) Przynajmniej u mnie była. I wiecznie, albo pod kocem, albo na półce obok łóżka były.
OdpowiedzUsuńElenko - ale ona je nosi w sumie cały czas! Tylko do czytania czasem zdejmuje :-D
UsuńNo właśnie karać za czytanie? I to bez latarki? No wiesz - wstydź się matka!
OdpowiedzUsuńBeatko - nie za czytanie! Za bałaganiarstwo! A przy latarce czytać nie musi - ma rodzinę skażoną czytelnictwem, więc wyrozumiałą w kwestii długiego czytania ;-DDD
Usuńoj tam oj tam...
OdpowiedzUsuńteż mi się przytrafia ich szukać...
Kasiu - Ania ciągle czegoś szuka! Ostatnio posiała kamizelkę szkolną. Przepadła bezpowrotnie w czeluściach domu...
UsuńHi, hi, hi! Ja po prostu MUSZĘ pilnować okularów, bo bez nich (mam astygmatyzm) ani rusz ! Ale mam w domu takiego jednego Hilariusza Sklerozjusza:):):)
OdpowiedzUsuńNinka.
Ninko - też mam astygmatyzm i pewnie dlatego okularów pilnuję jak oka w głowie ;-D A małolata jak zwykle trzyma głowę w chmurach!! Ją pewnie też kiedyś posieje :-D
UsuńWiesz co? Mąż miał rację, ale ja Ciebie rozumiem. Szkoła w takich warunkach jest beznadziejna, a nauczyciele, zanim połapią, są bezwzględni. Mówię Ci to ja, stary belfer.
OdpowiedzUsuńNazwa jest prześliczna. Brzmi bardzo egzotycznie. jak nazwa pięknego motyla:)))) Tylko jej nie mów, że to jest takie fajne, bo przywyknie i każe się tak nazywać, a wtedy Wy będziecie mieć kłopot:)
Jaskółko - pewnie, że mężu miał rację! I też, jako była belferówa to wiem. Ale... kurczę! Sama jestem ślepa bez szkieł, więc mi się empatia włączyła. Na dramatyczne smsy typu "nie mam piórnika, podręcznika, zapomniałam fletu" reaguję spokojnie: "zgłoś nieprzygotowanie..." ;-)
UsuńMoja Wika zaparłaby się w drzwiach i z domu nie wyszła bez okularów. Szkoda tych naszych dziewczyn, że tak muszą od małego w okularach pomykać. W przypadku Wiki geny po tatusiu okazały się bezwzględne ;)
OdpowiedzUsuńKlaudia - Anka też się zaparła, ale Chuda silniejsza i młodą wypchnęła :-D
UsuńU nas geny się połączyły, niestety. I obie są skazane na okulary. Z tym, że Chuda nie musi ich nosić ciagle.
Oj tam, oj tam, każdemu się może zdarzyć!!! Ale imiona fajne! Tez sobie muszę takie nadać :))) Pozdrawiam !!!
OdpowiedzUsuńDanusiu - a proszę bardzo! Skoro masz taką potrzebę i wytłumaczenie, to czemu nie ;-D
UsuńBardzo miło się czytało:) jak opowieść prawie, będę zaglądać, może często nawet.
OdpowiedzUsuńA okulary? to na okrągło gubię ;)
pozdrawiam
Agatownik - miło mi i zapraszam częściej :-)
UsuńBidna Anulka, świenta Matka. Hilaria niestety siedzi po kątach u każdego okularnika. Mi tam ciężko znaleźć okulary bez okularów na nosie. Zawsze wtedy pytam swojego Nieślubnego: widziałeś gdzieś moje okulary? I On Dobry Człowiek szuka ich dla mnie. Cmoki dla Nieślubnego i dobrej Matki co się ulitowała nad dziecięciem ślepym.
OdpowiedzUsuńAniu - bo ślepy ślepego ZAWSZE zrozumie, nawet jak nie rozumie ;-D
UsuńBiedna Ania. W szkole, bez okularów??? Ja - belfer - też noszę i bez okularów jakoś dziwnie te wszystkie twarzyczki jednakowe, a śladów zrozumienia dla przedmiotów przeze mnie wykładanych w ogóle już wtedy nie widzę. A Tobie - chwała za cierpliwość i empatię :) Swoją drogą - święty Antoni - patron zapominalskich bałaganiarzy ma u mnie pełne ręce roboty. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMajeczka
Majeczko - empatię mam rozbuchaną dzięki obu moim córzydłom ;-)A Antoni u mnie na pełnym etacie zasuwa :-D
UsuńOj ci ojcowie, zawsze tacy surowi na wierzchu, a w środku już widzę co się tam działo, wulkan. Ślubny nie kazał Tobie jechać, bo sam chciał okularecki córuni zawieźć. Pokrzyżowałaś mu plany :) Ja swojemu Kacprowi też bym woził codziennie okulary do szkoły tylko aby mi piątki znosił do domu jak Twoja Ania. Niestety, przypuszczam, że wolałby aby mu słoneczne lustrzanki przywoził. A dlaczego?, a dlatego aby nauczyciele go nie zauważyli jak za każdym razem na ich pytania nieśmiało opuszcza wzrok.
OdpowiedzUsuńKrzysiu - zapewniam Cię, że mężu wcale by nie pojechał - znam go od ponad 25 lat!
UsuńA Kacpra się nie czepiaj - ze szkoły nudą wieje - zapomniał wół...? ;-)
Ato - zapewniam Cię - NIE ZNASZ GO ;)
UsuńNikt nie zna co "łojciec cuje" do córek
Krzysiu - łoj znam łojca córek własnych! On jest ssstraszliwie konsekwentny i nieustępliwy!
UsuńAta biedne dziecię, a Ty tutaj jakieś dziwne rzeczy piszesz :-D U mnie co kilka godzin szukanie okularów :-) starsze dziecię jeszcze pilnuje , ale młodsze już nie koniecznie :-/ na pytanie gdzie masz okulary ??? odpowiada : nie wiem !!!! przez to szukanie okularów młodego sama swoje gdzieś posiałam :-D i już nawet nie mam siły szukać :-D
OdpowiedzUsuńz ostatniej chwili :-D znalazłam własne :-D dobrze, że bez nich też widzę :-)
Usuń:-D Asiu - widać, że okulary są najbardziej uciekającą częścią wystroju zewnętrznego (prawie) każdego człowieka :-D
UsuńAch, Ty okrutna matko! :))) I powiedz tak z ręką na sercu, czy aby na pewno nie przyganiał kocioł garnkowi, hę?
OdpowiedzUsuńZaraz, a gdzie są moje.....:)))))
Uściski:)
Kaprysiu - z ręką na sercu! Ba! Ręcami się tłukąc po wklęsłych jedynkach - okulary to jedyna rzecz, której NIGDY nie szukam! Zawsze wiem, gdzie je mam :-D
UsuńJa tak pilnuję ślepaczków małża, bo zasypia w nich a potem rozciera ciałkiem na inny wymiar. Za drogo to wynosi.
OdpowiedzUsuńKankanko - młoda miała poważne zagrożenie finansowe - jak się nie znajdą - kupuje sobie nowe, za własną kasę! Ależ się bał mały sknerus :D
Usuń