środa, 8 kwietnia 2009

Duch - opowieść druga

Na początku pragnę zaznaczyć, ze jestem przy zdrowych zmysłach - głosów nie słyszę, krzyży nie widzę

To było w pracy. Przyszła do mnie koleżanka po słowniki do łaciny. Dałam jej co chciała i stałyśmy sobie gadając o dupie Maryni (za przeproszeniem).
W pewnym momencie USŁYSZAŁYŚMY OBIE, że coś spada z mojego biurka i toczy się pod nogi koleżanki. Więc schyliłyśmy się odruchowo, żeby to COŚ podnieść. Tyle, że nie było czego podnosić... Na podłodze nic nie było.
-Słuchaj! Wydawało mi się że coś upadło. - powiedziała Kasia (koleżanka znaczy)
-No...
-Ale nic nie ma!!
-Widzę... Nie przejmuj się! To pewnie mój duch.
-COOOO????
-Oj spoko! Mam zaprzyjaźnionego ducha.
-RANY BOSKIE!! Ja się boję duchów! - zakrzyknęła koleżanka i tyle ją widziałam :))
Po słowniki przysłała uczniów, bo w panice zwiała bez potrzebnych pomocy naukowych...

Kilka tygodni później zdarzyła mi się kolejna dziwna historia... Ale do rzeczy.

Na początku maja była u mnie pani, od której kupuję książki do biblioteki. Często tez kupuję sobie prywatnie. Tym razem zapytałam ją o Encyklopedyczny Atlas Zwierząt (nawiasem mówiąc - super sprawa dla dzieci), ale nie miała i obiecała się dowiedzieć.

Teraz pozornie nie na temat.
Dzień po wizycie u mnie p.Doroty wracałam do domu z matury w innej szkole. Komórkę miałam na półce w samochodzie. I nagle zaczęła sobie grać... Nie tak jak normalnie, ale jakąś własną melodią. Wzięłam ją zdumiona w rękę i w tym momencie wyświetlacz zgasł, a komórka zamilkła.

Tydzień po pierwszej wizycie ponownie zawitała do mnie pani Dorota.
-Niestety, nie ma już tej książki. Szef jeździł i szukał, ale nakład już wyczerpany. A tak pani zależało.
-E! Bez przesady :)
-No jak to? Przecież następnego dnia smsa mi pani przysłała
-JA???
-No tak - wyjęła komórkę i pokazała mi: "Pani Dorotko, czy pamięta Pani o Encyklopedycznym Atlasie Zwierząt? Monika"

Numer nadawcy - mój...

Doszłam do szybkiego wniosku, że ktoś zwariował. Wlazłam w swoje billingi (Bogu niech będą dzięki za internet :)) :)) ) i... Nie ma śladu, że pisałam smsa do Doroty.

Aha! Czy muszę dodawać, że Dorota dostała tego smsa widmo w tym samym mniej więcej czasie, w którym moja komórka zagrała sobie własną muzyczkę ?

2 komentarze:

  1. Cześć! Z powyższego tekstu wnoszę, że możemy być koleżankami po fachu-bibliotekarkami.Tyle tylko, ze ja działalność zawodowa zakończyłam w 1989, niestety. Działalność Twojego ducha, bardzo interesująca. Moja matka, za życia straszyła swoich bratanków, że będzie ich nawiedzała po śmierci(nie utrzymujemy z kuzynami kontaktu, więc nie wiem czy spełniła groźbę ). Mnie się nie ukazuje, ale czasami mi się śni i wtedy myślę, że w ten sposób okazuje swoją obecność. Serdecznie uśmiechając się, przechodzę do dalszych postów.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)