No trochę mnie tu nie było... Październik chyli się ku upadkowi, a tu se wisi wpis o Fredku z początku sierpnia.
Wstyd jak moherowy beret!
Mus zebrać do kupy i się i własne dokonania z ostatnich milczących blogowo miesięcy.
No to jadziem!
Początek będzie od końca. Szydełkowo do tego. Ot tak, bo kto biednemu zabroni żyć na bogato :-D
Wyprzedziłam coca colę :D Mam dwa Rudolfy świąteczne. Na specjalne zamówienie i życzenie obu moich starych córek:
Ciut od góry:
I od góry bardziej:
Są spore: ok. 35 cm wzrostu miękkiego ciałka do przytulania :-)
Wzór dla chętnych jest tu
Lamy vel alpaki vel lampaki. Zdania są podzielone.
Jak zwał, tak zwał. Jedno jest pewne - są mięciutkie i do kochania :-D
Wzór od Orlicacraft dostępny również i pod tym adresem
Aktualnie robię taki komplecik na zamówienie. Ciut inne kolorki będą.
Jeden z wielu miśków z resztek włóczki:
Wzór jest tu za darmo
Poza zabawkami, dziergam cierpliwie UPIERDLIWIE NUDNĄ chustę Virus. Wzór jest łatwy, prosty i wizualnie uroczy. Ale jakoś nie mam do niego weny...
I tak mi wisi na szydle od lutego. Baaardzo niecyklicznie coś przybywa. Bóg raczy wiedzieć, kiedy to cholerstwo skończę ;-/
Może szybciej, niż tego szyciowego ufoka:
Top uszyłam niejako publicznie ponad półtora roku temu, a dopiero wczoraj wykończyłam.
Czas najwyższy, bo jutro wędruje w ramach prezentu dla pewnej miłej pani :-)
Dobra! Wracamy do szydła!
Kot obrażony, czyli jeden z prezentów dla przesympatycznej znajomej z okazji jej urodzin:
A to drugi dla tej samej pani :-)
Jak łatwo się domyśleć, kociara jako i ja :-D
I szyjąca! Mistrzyni maszyny, patchworków i pikowania. Więc pomyślałam, że taka paniusia podręczna do przechowywania pierdołek szyciowych może jej się przydać :-)
Paradoksalnie niczego jubilatce nie uszyłam, bo... BO NIE! :-D Ona za dobra w te klocki, żebym się odważyła startować z uszytkami w jej kierunku :-)
Nawiasem mówiąc, beznadziejne kolorystycznie to zdjęcie. Lala ma twarz w kolorze NATURALNYM, a nie trupio sinym :-/
Szyciowo teraz będzie.
Koty lubię, jakby ktoś nie wiedział. Mam dwa, ale że to jakby mało, to dohaftowałam se maszyną kolejnego:
Do kompletu z tym leniwcem odbywającym sesję typu solarium pod lampką, dużo wcześniej haftniętym (też maszyną) kota demolanta:
Dobra... Szycia ciąg dalszy...
Miałam resztki szmatek po szyciu narzuty. Pozszywałam je:
A potem posiekałam i znowu zszyłam. I mam torbo-siatę:
Pakowna jest i wytrzymała. Lansowałam się z nią na Helu i dalej lans w pracy trwa :-D
Jakby ktoś chciał sobie uszyć, to tutek jest tu
A na zakończenie wpisu dla cierpliwych poduchy
Do ich opisu posłużę się własnym wpisem na fanpejdżu:
"Poduchy uszyte z pozostałości po koszmarnym bieżniku sprzed dwóch lat. Mniej oczopląsne, niż wspomniane okrycie stołu"
Ufffffff!
Jestem na bieżąco! CHYBA! :-D
Oby tak było, bo pewnie już wielu czytelników odeszło z blogu w niebyt, w poczuciu absolutnego zaniedbania.
Informuję, tych pozostałych i wiernych, że aktualnie finiszuję z pikowaniem zarąbistego panelu Klimta. Więcej szczegółów za trochę :-)
Już dziś zapraszam :-)
No to ja od początku. Rudolfy super, faktycznie szybka jesteś ;)
OdpowiedzUsuńNo a potem z dziergadełek to te koty w ramce są świetne :) Choć ja nie kociara to takiego chętnie btym przygarła.
Co do kotów Simona ... to ja chyba nawet o nim książkę posiadam :)
Beata - dziękować! Szydełka, jak już wiele razy pisałam, nie lubię. Bez wzajemności 😁
UsuńJa do przeglądu moich prac ręcznych wcale nie doszłam po odkurzeniu bloga:)Widzę, że szydełkowanie wciągnęło Cię na dobre, słodziaki tworzysz. Ale najbardziej zainteresowały mnie prace haftowane maszyną. Pewien pomysł plącze mi się po głowie od dawna, ale nie wiem na razie jak zmusić maszynę aby nie szyła tylko w przód i w tył. Życzę nam obu wytrwałości w regularnym blogowaniu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńIwonko - pikowanie z wolnej ręki. Wyłączasz dolny transport, odpowiednia stopka i jedziesz!
UsuńMuszę kiedyś spróbować :)
UsuńKoniecznie :-) To fajna zabawa :-)
UsuńFajne roznosci! Ja nie mam na razie za bardzo co pokazywac.
OdpowiedzUsuńZ jakiej wloczki robi sie te lampaki i renki?
Basiu to Himalaya Dolphin Baby :-)
UsuńA ja wczoraj wieczorem byłam na Twoim "garkotłuku" bo potrzebowałam przepisu na nadziewane muszle. Nabyłam fajne, ogromne muszle wielkości przeciętnego jajka i szukałam dobrego przepisu. No i się zastanawiałam dlaczego Cię na blogu nie ma.
OdpowiedzUsuńKochana, śmigasz tym szydełkiem wybornie, zapewne dlatego, że go nie lubisz;)))
Bardzo mi się ta podręczna podoba, może coś takiego ściągnę i też na prezent zrobię takiej, która szyje.
No popatrz, poduchy z bieżnika wyszły całkiem , całkiem. Pamiętam ten bieżnik. Wiesz ,on miał tę zaletę, że byle plamy to na nim się nie widziało.Ja sobie jak ta głupia zrobiłam biały, haftowany we fiołki i leży schowany i czeka na obszycie koronką, ale mi nie pilno, bo przecież już po pierwszym razie się zaplami. Mam nadzieję, że teraz już częściej będziesz coś pokazywać i bywać na blogu;)
Miłego;)
Aniu - bieżnik leży u taty i jakoś się tam wgryzł w krajobraz. Może dlatego, że meble ciemne, a bieżnik je rozjaśnia. I masz rację - plamoodporny :D Nic na nim nie widać :-D
UsuńSzydełkowe zwierzaki przepiękne, ale najbardziej spodobały mi się: chusta(z koloru i wzoru) i torba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko - bardzo dziękuję :-) Torbę bardzo lubię, a na chustę patrzeć nie mogę, chociaż ładna i wzór sympatyczny. Po prostu nużące jest to dzierganie. Zwierzaki robi się bez porównania szybciej i przyjemniej :-)
UsuńTe szydełkowe zabawki są cudne! Jak takie widzę, to żałuję, że z szydełkiem mi totalnie nie po drodze. 'Wstyd jak moherowy beret' - rozwaliłaś mnie!!! :))
OdpowiedzUsuńPimposhko - spróbuj podziergać szydełkiem, bo może okazać się jak u mnie, że ja nie lubię, a ono mnie owszem :-)
UsuńRozwinęłaś nam się Moniczko szydełkowo:) Zazdroszczę weny, która jak widać Cię nie opuszcza, Znajdujesz na wszystko czas. Wszystkie prace fantastyczne:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMarzenko - czasem sama się dziwię, skąd mam czas :-D A tak szczerze mówiąc, to te moje różne różności powstają w tzw. międzyczasie :-) Ale bywa i tak że przez tydzień-dwa nie mam czasu, albo siły na dzierganie.
UsuńW lamach się zakochałam. Przecudne:)
OdpowiedzUsuńKiedy Ty to wszystko robisz? Nawet, jak to są trzy miesiące, to pracy wykonałaś ogrom. Same patchworki to przecież długie zszywanie i wykończanie.
Jaskółko - lamy są przecudne :-) Widziałam je również w innych kolorach i też były cudne!
UsuńA o tym kiedy robię, pisałam w komentarzu wyżej: w międzyczasie tak zwanym ;-)
Urocze zwierzaki. Chusta jest bardzo ładna.
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego nie masz do niej weny :)
Haniu bo ona jest nuuudna... Z każdym rzędem tej nudy jest więcej i więcej 😁
UsuńWszystkie ochy i achy zachwytu napisane wyżej. Więc ja dorzucam jeszcze trochę-super organizacja pracy i różnorodność form.
OdpowiedzUsuńIwa - bardzo dziękuję :-)
Usuń