sobota, 16 kwietnia 2016

Historia pewnej wystawy...

Zapewne pamiętacie akcję NfD.
Jeśli nie, to zapraszam do czytania w celu odświeżenia pamięci :-)

Narzuta dla Danusi żyje i ma się doskonale.

Ba! Ona robi, proszę Was, karierę zagraniczną!

Wzbudza zachwyt, zainteresowanie i niekłamany podziw u osób, które ją oglądają.

Skąd to wiem?

Od Danusi.

Nie przedłużając, oddaję głos właścicielce tajnej, a właściwie już od dawna odtajnionej narzuty:

Znów kilka słów o NfD, czyli Historia pewnej wystawy
Na początku stycznia 2016 miałam nieoczekiwaną, ale bardzo miłą wizytę dwóch koleżanek z mojej pierwszej w życiu grupy patchworkowej - Köllertaler Quilterinnen, czyli Quilterki z Doliny Potoku Köller w Saarlandzie (dawne Zagłębie Sary) niedaleko Saarbrücken.

Grupa istnieje od 1999 roku i ja byłam do niej zaproszona chyba już na trzecie spotkanie przez moją ówczesną instruktorkę. 
Przez ponad 5 lat brałam w życiu tej grupy dość czynny udział: spotykałyśmy się raz na miesiąc - 8 do 15 szyjących patchwork pań w różnym wieku i o różnych umiejętnościach - w domu parafialnym kościoła ewangelickiego w okolicznej wsi Heusweiler. Organizowałyśmy wspólne wyjazdy na imprezy patchworkowe - wystawy, targi, festiwale - w okolicy, ale także np. do Luksemburga (150 km) czy do Alzacji (205 km). 
Organizowałyśmy też wystawy naszej grupy, co dwa lata - gdzie się dało, ale najczęściej w dużej sali naszego domu parafialnego. W 2003 roku miałyśmy wystawę grupową w ramach dorocznych Dni Patchworku Niemieckiej Gildii Patchworku, a dwa lata później wzięłyśmy udział w ogromnej wystawie wielu grup saarlandzkich w byłej kaplicy pałacowej w Saarbrücken (później sala teatralna i wystawowa), zorganizowanej z okazji "20 wystaw na 20-lecie Gildii". 
Potem prowadziłam własną grupę, ale to już jest inna historia...

Dziś grupa Köllertaler Quilterinnen liczy 8-10 osób, nadal spotyka się w tym samym domu parafialnym, i nadal, co dwa lata, organizuje wystawę "ostatnich prac", ale teraz w pięknym wnętrzu starego domu bauera (nasza wiejska chata jest całkiem inna), w którym kiedyś mieszkał okrutny zegarmistrz, a dziś jest Muzeum Zegarów. Do wzięcia udziału w takiej właśnie wystawie zaprosiły mnie wyżej wspomniane koleżanki. U mnie w domu... 

Ale przedtem zobaczyły na ścianie "NfD" i zamarły z zachwytu!

Żeby się za dużo nie rozwodzić na temat organizacji tej wystawy powiem tylko, że oprócz moich znanych z Krakowa Interpretacji (nie miałam nic nowego ciekawego, ale Saarland jeszcze tych mini patchworków nie widział) zaoferowałam się "jak zwykle" zrobić jednolite etykiety eksponatów, z nagłówkiem grupy. 
I wziąć udział w budowie wystawy, jej prowadzeniu - rozmowy z gośćmi - i oczywiście w likwidacji wystawy i "zatarciu śladów". 
A kilka dni później...

To grupa zadecydowała, żeby mnie zapytać - po opowieściach koleżanek - czy mogłabym pokazać NfD na tej wystawie!!! I o niej opowiadać zainteresowanym. 
Pewnie, że mogłam!!! Bardzo chętnie!!! 
Przecież NfD już była pokazana w Internecie w konkursie blogów. I miała być pokazana na Kongresie Kobiet.

 Stąd wiedziałam, że mam na to wasze - moje kochane polskie artystki - pozwolenie.

 Więc przygotowałam - oprócz "jednolitej" etykiety z nagłówkiem "Polski Patchwork" (były takie dwie, druga na moich Interpretacjach) - także dwujęzyczną tabelę odzwierciedlającą położenie bloków: z tytułami i nazwiskami autorek. Tak, aby zwiedzający mogli sobie sami poczytać, o co chodzi...

Ale nie chcieli czytać! Przez cały dzień trwania wystawy gadałam - 7 godzin! Z dwoma przerwami na kawę i pyszne ciasta własnej roboty, ale żadnej filiżanki nie dopiłam do końca, ponieważ ciągle nowi goście chcieli usłyszeć historię tej narzuty. 

I to nie tylko sąsiedzi czy mieszkańcy okolicznych wsi (Niedziela Palmowa zapraszała do rodzinnych wycieczek) - także wiele quilterek z całego Saarlandu i Palatynatu (sąsiedni land) oraz z zagranicznej miedzy - quilterki z Francji i Luksemburga - przyjechało, aby obejrzeć najnowsze prace jednej z najstarszych grup, dawno niewidziane koleżanki i całkiem nowy narybek!

NfD zaćmiła trochę, także sposobem pokazania, inne eksponaty - kilka wspaniałych, dużych patchworków (niektóre pikowane ręcznie), wiele pięknych mniejszych prac, śliczne drobiazgi na stole z upominkami do kupienia i... odnowione na wesoło fotel i leżak. 

Nikt nie miał jednak o to pretensji - wręcz przeciwnie, członkinie grupy prosiły mnie o przekazanie wam wszystkich ochów i achów, oraz o przekazanie zaproszenia do pokazania innych polskich prac na następnej wystawie za dwa lata!!! Ponieważ chciałyby nawiązać kontakt z jakąś grupą polskich quilterek i ewentualnie pokazać im swoje prace.

Szczerze poruszona, zobowiązałam się poszukać takich kontaktów i mam nadzieję, że ta relacja z wystawy pomoże mi je znaleźć. Zainteresowanych proszę o kontakt mailowy na adres danka@kruszewska.de.

A teraz zobaczcie same, jak pięknie prezentuje sie wasza / nasza "Narzuta für Danka" na ścianie Muzeum Zegarów Uhrmachershaus w Püttlingen.




To teraz zdjęcia, o których wspomniała Danka.

Na początek Einladung, czyli zaproszenie:

Traudl Weyand - Müller                        Erika Steimer

Patchworkausstellung
am Sonntag, dem 20.3.2016
von 11.00 bis 18.00 Uhr
in
 „Uhrmachers Haus“  in Köllerbach
Engelfanger Str. 3

Sonntags um 17.00 Uhr wird unser Gemeinschaftsquilt verlost.

Der Erlös wird für einen caritativen Zweck gespendet.


Lose erhalten Sie während der Ausstellung und vorab bei allen Köllertaler Quilterinnen
In Zusammenarbeit mit dem Kulturbüro der Stadt Püttlingen     

Zwróćcie uwagę na ten quilt z zaproszenia. Będzie jeszcze o nim mowa.


To właśnie w tym budynku (Muzeum Zegarów) odbyła się wspomniana wyżej wystawa:

Baner  rzecz jasna jest uszyty. No bo jakby mogło być inaczej ;-)
Pikowany na longarmie przez Brigit Schuller - zdobywczynię wielu nagród w amerykańskich konkursach. A prywatnie, to sąsiadka Danusi :-)


NfD zawisła w sali głównej, na poczesnym miejscu i do tego z kilku punktowym oświetleniem.

Obok niej wisi quilt, który był główną nagrodą w tomboli (o tym będzie niżej)

NfD miała oczywiście etykietę umieszczoną dokładnie na wysokości oczu zwiedzających:

Jak widać, na potrzeby wystawy nasza gra słów NfD (nur fur Danka), została zastąpiona bezpieczną nazwą Decke. "Oglądacze" mogliby nie do końca zrozumieć intencję naszej nazwy...
Chociaż w sumie narzuta dla Danki i nur fur Danka mają idetyczny skrót ;-)

Teraz widoki ogólne:








I ciąg dalszy:


Odrobina detali:


Wspominałam wyżej o tomboli.
Otóż w trakcie wystaw, o których pisała Danusia, można stać się posiadaczem narzuty specjalnie uszytej na cele loterii. Wystarczy kupić los i czekać na uśmiech od losu ;-)
Narzuta została uszyta z tkanin Kaffe Fassetta ufundowanych przez zaprzyjaźniony sklep patchworkowy po poprzedniej wystawie:

W tym roku dochód ze sprzedaży przeznaczony był na dofinansowanie tamtejszej szkoły specjalnej.
I uwaga! Padł rekord! Dziewczyny uzyskały ze sprzedaży losów ponad 1000 euro!
NfD miała w tym swój udział, ponieważ z miesiąca na miesiąc jest co raz sławniejsza i co raz więcej osób o niej słyszy i każdy ma ochotę ją zobaczyć na żywo.

Oczywiście były również drobniejsze i jakże urocze fanty do wygrania:


A tak wyglądało losowanie i sala po wystawie:

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że dziewczyny same, temi ręcami najpierw zdejmowały zegary, żeby mieć miejsce na wieszanie prac ( w tym pomógł jakiś zabłąkany mąż jednej z organizatorek), a potem również same sprzątały (bez wspomnianego męża)!
Musiały idealnie rozplanować gdzie i co ma wisieć, ponieważ nie wolno im było wbić ani jednego gwoździa ponad to, co zastały w ścianach. Ot  zabytek - swoje prawa ma...


To tyle, co miałam napisać o dalszych losach NfD. Jak widać w dalszym ciągu wzbudza emocje, zachwyca i robi potężne wrażenie na oglądających.
Fajnie jest wiedzieć, że to co wspólnie stworzyłyśmy, ma się dobrze i żyje sobie co raz bardziej światowym życiem :-)
Co by nie mówić - jest swoistym ewenementem i sądzę, że to nie będzie ostatni tekst na temat NfD :-)


Ps:
Przy opisywaniu zdjęć opierałam się na tekstach z  maili od Danusi.

27 komentarzy:

  1. cudnie! muszę dorwać się do komputera i większych zdjęć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo Ho - rwij się więc skutecznie, bo warto popaczać na fotki. Mało ich, ale sama esencja :-)

      Usuń
  2. Dzięki za ten wpis z dobrymi wieściami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna wystawa! Aż miło patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojjj... jak fajnie to wszystko zorganizowane! Świetna sprawa z tym naszym-nienaszym NfD! Dziękuję za te dobre wieści Dance i Tobie Ata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolcia - bardzo proszę :-) Cała przyjemność po mojej stronie :-)

      Usuń
  5. Boszsz - jakie to sympatyczne i miłe <3. A swoją drogą fajnie tak się tam kobietki organizują i w jakich pięknych wnętrzach.Może i my, w Polsce, zaczniemy robić częściej lokalne (regionalne)wystawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhatko - nie może, tylko na pewno :-) Wystarczy tylko rozejrzeć się dookoła siebie, a miejsce i chętne osoby same się znajdą :-)

      Usuń
  6. Rzeczywiście piękna jest ta Wasza NfD, oglądałam i czytałam historię jej powstania.Moje gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna historia, narzuta okazuje się zupełnie niespodziewanie być naszą ambasadorką prawie najlepszą - i to prawda że szemrana reklama jest jedną ze skuteczniejszych.
    Pozdrowienia dla Danki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - chyba szeptana, nie szemrana reklama :-D

      Usuń
  8. Cudowna sprawa! Jak miło! Spóźniłam sie na rożne wystawy, ale niewielka cześć mnie może uczestniczyć w tej. Dziękuje Ania Ploch, ze mnie zachęciłaś do szycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga - nie przegap tych, co właśnie się szykują! Dwie w maju, jak coś :-)

      Usuń
  9. Jakie mile komentarze - dziękuję wam, dziewczyny nieustająco za NfD i za te 7 godzin gadania na temat. Nawet o Bitwie pod Grunwaldem opowiadałam - dzięki Jolci obrazkowi z Placem Grunwaldzkim! I Berlin Jolci z przełomem Saary Basi oraz polskie krajobrazy i smaczki jakoś połączyły dwa narody nie tylko nitkami! Zdjęć mam więcej - głównie z budowy, bo potem nie miałam kiedy pstrykać. Serdecznie pozdrawia was bardzo szczesliwa Danka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialam napisac, ze pyszny tort dla grupy z marcepanowym obrazkiem quiltu do losowania był prezentem z zaprzyjaźnionej cukierni - dla nas, ale i dla dzieci upośledzonych.

      Usuń
    2. Danusiu - dziękuję przede wszystkim za Twój pomysł, żeby zrobić wpis na blogu :-) Za szczegółowe maile ze zdjęciami, za zaangażowanie :-) Za pokazanie nam, jak to gdzie indziej wygląda, jak można działać tak po prostu - bez fanfar i bez zadęcia. Że prawdą jest powiedzenie: chcieć to móc! Dodajesz nam skrzydeł :-))

      Usuń
  10. Ta narzuta jest poprostu piękna i nic dziwnego, ze wzbudziła takie za9nteresowanie. Obawiam się tylko, że będzie mało wykorzystywana jako narzuta w domu a będzie wciąż niebywale pięknym eksponatem wystawowym. I też fajnie!!!
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Anabell, ona jest ogromna, troszkę sztywna i dość ciężka. Więc się pod nią spać nie da, a jako dekoracja wnętrza lepiej się sprawdza na ścianie niż na łóżku. I ja taka ścianę (nad schodami) mam!!! Jest pięknie...

      Usuń
    2. Aniu - Danusia w zasadzie już odpowiedziała na Twój komentarz. Dodam tylko, że nie wszystkie narzuty nadają się na łóżko, czy do przykrywania zmarzniętego człowieka. Są takie, które po prostu MUSZĄ wisieć na ścianie, bo nie widać ich w całości. DO takich właśnie należy NfD.

      Usuń
  11. Ojej jak fajnie :) cieszę się z wystawy, z radości Danki i z Twojej relacji. Danusia ma rację, że do spania niekoniecznie ale na ścianę jak znalazł:) fajnie, że ta praca pisze dalszą swoją historię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiboko - nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy Danka do mnie napisała z prośbą o napisanie postu na blogu :-))
      Fajnie jest wiedzieć, że nasza wspólna praca żyje sobie swoim własnym życiem :-)

      Usuń
  12. Jaka fajna wystawa! I jak to cudnie,że narzuta uszyta przez dziewczyny jest taką wspaniałą ambasadorką polskich quilterek ! Dzięki Danka !Mnie wydaje się bardzo wartościowym i godnym zainteresowania chęć nawiązania kontaktów ze strony niemieckich quilterek. Powinnyśmy to wykorzystać , bo same wiecie jakie rozwijające są takie kontakty, nie mówiąc o możliwości pokazania naszych prac poza granicami, niekoniecznie od razu na wielkich wystawach . Pozdrowienia , aktualnie z Niemiec własnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maniu - na pewno to wykorzystamy, bo grzechem niewybaczalnym byłoby odrzucenie chęci współpracy z quilterkami z innych krajów.

      Usuń
    2. Maniu, a gdzie aktualnie jesteś? Napisz może na priv (konto googla). W mojej okolicy szykuje się jeszcze inna codwuletnia wystawa - zawsze w kościele ewangelickim. Grupa jest nieco większa, prace jak zwykle różnorodne i bardzo ciekawe, tez są kramiki z dobrami i kawa/ciasta albo parowki (czasem zupa). A może się spotkamy w Karlsruhe na NADELWELT???

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)