Pierwszy dzień wakacji.
Wymarzony, wyczekany. Odliczałam do niego od kilku ładnych tygodni.
Zaczęłam odliczanie w najgorętszym okresie szkolnym. Czyli pierdylion sprawozdań, podsumowań, obliczeń i ostatecznych rozliczeń bezwzględnie potrzebnych i wymaganych przepisami.
Wyłanianie laureatów w konkursach całorocznych. Szykowanie spersonalizowanych nagród dla dzieci za osiągnięcia różnorakie. O radach pedagogicznych już nie wspominam.
Jako i o przyziemnym szykowaniu i sprzątaniu biblioteki na czas wakacyjny.
Potem tylko zakończenie roku (u mnie w szkole 4 razy - dużo dzieci, to i sporo zakończeń).
Jeszcze tylko baaardzo nieoficjalne pożegnanie roku szkolnego 2014/2015 na imprezie zamkniętej dla osób z zewnątrz i już.
Można ogłosić wszem i wobec, że nareszcie są WAKACJE!!!
Obudziłam się wczoraj rano po 10 godzinach (tak, tak - dziesięciu) nieprzerwanego snu, z przemiłą świadomością, że w końcu nigdzie się nie spieszę, nic nie muszę, wszytko mogę!
Czas jest tylko do mojej dyspozycji. I to, co z nim zrobię, to tylko moja sprawa i mojej pomysłowości.
Niespiesznie zwlokłam się z barłogu, równie niespiesznie zjadłam śniadanie i...
I lipa!
Co tu robić?
Brak pomysłów. Wywlokłam się na dwór, na ławkę.
Siadłam kompletnie skapcaniała i zaczynam kombinować:
- Może zrobię to? Eeee... A może tamto! Eeee... O! Albo to! Eeee... Bez sensu.... Poczytam! Eeeee...
NUUUUDAAAA!
Mąż mi się nawinął pod rękę. szmatę miał i nożyce.
- Co robisz?
- Pomidory będę podwiązywał.
- O! To ja też! - w końcu dostrzegłam jakieś światełko w otchłani nudy.
Po 30 minutach było po zawodach...
Klapnęłam na ławkę. No to co by tu porobić?
NUUUDAAA!
- Jesssu! Jak ja się strasznie nudzę! - Pożaliłam się młodej młodszej.
- NARESZCIE! - powiedziała warkoczowa.
- Co nareszcie? Co nareszcie??? Tak nic nie robić? Oszaleć można! Nie umiem się nudzić! Mnie to boli!
- Niech boli. ODPOCZNIJ W KOŃCU!
- Odpoczywam przy pracy.
- To dziś odpoczywaj nudząc się.
- NIE UMIEM!!!
- Oj tam, oj tam! Naucz się.
Zamknęłam się w sobie. Znikąd ratunku, znikąd zrozumienia...
NUUUUDAAAA!!!
No ale coś przecież trzeba robić! Samo siedzenie i nic nierobienie jest dobijające i męczące.
Ale co tu robić?
- Może zrobię to? Eeee... A może tamto! Eeee... O! Albo to! Eeee... Bez sensu.... Poczytam! Eeeee...
I tak właśnie zmitrężyłam i straciłam bezpowrotnie pierwszy dzień wakacji.
Dzień drugi, czyli dzisiejszy zaczęłam od pobudki. Tym razem spałam nieco krócej - dziewięć godzin ciurkiem.
Wstałam jakby bardziej ogarnięta.
Wyniosłam leżaczek na ogrodowe łono, rozciągnęłam zwłoki z niekłamaną przyjemnością i wzięłam się za szycie ręczne.
Stęskniłam się za heksagonami. One za mną też :-D
Trochę ich poprzyszywałam do papierków, a potem zapragnęłam zobaczyć, jak to to wychodzi.
Nieźle. Docelowo ma być 1200. Jest 200. Ale już jest całkiem, całkiem. I nawet mi się taka pstrokacizna podoba.
Ponieważ skończyły mi się póki co materiałki na narzutę heksagonową, wzięłam się za...
No tak dla odmiany - za szycie ręczne :-D
W planach mam uszycie piłki 3D ze wzoru tego ło tu
Dziś powstały tylko dwa kwiatki, ale przecież wakacje dopiero się zaczęły:
Potem, jak już przeorane do kości igłą palce odmówiły mi współpracy, przeczytałam książkę. Od deski do deski.
No dobra! Chuda była. Tylko 110 stron, więc nie ma czym się chwalić.
Następnie rozłożyłam się w pozie niedbale zadumanej na ławce, gapiąc się bezmyślnie acz z zadowoleniem na panoszącą się wokół zieleń...
Mężu przechodząc obok z lisim uśmieszkiem zapytał leniwą żonę:
- Co jutro będziesz robić?
- Jutro? NIC! - odpowiedziała żona z błogim uśmieszkiem na twarzy nieskalanej myślą głębszą.
- Hehehehe! Już to widzę! - Powiedział mąż.
No pewnie, że nic! Przecież mam WAKACJE! NARESZCIE! :-D
niedziela, 28 czerwca 2015
sobota, 13 czerwca 2015
Milczenie jest... narzutą. Silence is ... a quilt.
Jak zapewne wiecie, od pewnego czasu spotykamy się na comiesięcznych mityngach paczłorkowych.
Nie inaczej było również i w maju.
Mimo, że samozwańczo podjęłam się roli skryby spotkaniowego, nic o tym naszym ostatnim zlocie nie napisałam.
Wcale nie dlatego, że skleroza mnie zeżarła, czy inne niechciejstwo opanowało.
Co to to nie!
Powód był zgoła inny.
As you probably know, for some time we’ve been meeting monthly with patchwork in mind. It was no different in May. Although, I imperiously undertook the role of our meetings scribe, I didn’t breathe a word about our last gathering. It's not because sclerosis devoured me or any other laziness stroke. Far from that! The reason was quite different.
Otóż złożyłam śluby milczenia.
Ich złamanie groziło mi urwaniem nóg, rąk, oskalpowaniem, amputacją języka, a na koniec zostałabym usmażona na wolnym ogniu. Najlepiej piekielnym.
Inne uczestniczki spisku, a było nas sporo, również obejmował ten sam zakaz.
I również pary z paszczy nie puszczały. A jeśli nawet którejś z dziewczyn wymknął się jakiś "opar pary", to był on delikatny i dla postronnego obserwatora nic nie znaczył.
Well, I submitted a vow of silence. For breaking it I was threatened with tearing off my arms and legs, scalping, cutting off my tongue and frying over a slow fire at the end. Hell fire preferably. Other participants of the plot, and there were quite a few, were also covered with the same „anathema”. They also kept their lips zipped. And even if somebody let the slightest whisper out, it was vague and undecipherable for the outside observers.
Skąd ta jednomyślna i solidarna zmowa milczenia trzydziestu pięciu (35!) kobiet?
Jakie zdarzenie spowodowało taką szaloną dyskrecję?
Cofnijmy się trochę w czasie...
Na fejsbuku mamy grupę paczłorkujących Polek.
Członków, a właściwie członkiń liczy sporo.
Jedne osoby są bardziej aktywne inne mniej.
Jedne dopiero raczkują, inne doskonalą się w trudnej sztuce zszywania kawałków szmatek w sensowną całość.
I to nie tylko od strony praktycznej, ale również teoretycznej. Patchwork jest ich pasją, miłością niekłamaną i czują się w tym temacie jak rybka Nemo w oceanicznych toniach.
Takich dziewczyn jest we wspomnianej grupie patchworkowej sporo.
Ale dziś skupię się tylko na jednej z nich.
Danusia.
Danka była dobrą duszą naszej grupy.
Zawsze znała odpowiedź na najdziwniejsze nawet pytania w temacie patchworkowym, wynajdowała dla nas różne ciekawostki
Dzieliła się wszelkimi informacjami i znalezionymi w czeluściach sieci wiadomościami.
Nikomu nie odmawiała pomocy.
Zawsze można było na nią liczyć.
Dwa lata temu, dzięki jej staraniom kilka dziewczyn z Polski miało możliwość pokazania swoich prac na wystawie "Polski patchwork - tradycyjny, współczesny, nowoczesny" podczas trwania Textil-Art Berlin 2013. To było ogromne wyróżnienie i możliwość zaistnienia na międzynarodowej arenie.
Szczegółowo pisała o tym Ania o tu
Zasługi Danusi dla nas, paczłorkarek, można mnożyć w nieskończoność.
Dość powiedzieć, że to dusza człowiek z sercem na dłoni.
Niestety, nasza fejsbukowa sielanka z Danką w roli głównej trwała tylko do końca stycznia tego roku.
Na skutek zawirowań podłego losu, Danusia podjęła decyzję o usunięciu swojego konta na FB.
Oj brak nam Danusi, bardzo brak!
Nie raz, nie dwa wspominałyśmy o niej tęsknie.
I tak oto z tej tęsknoty, na kwietniowym spotkaniu warszawianek paczłorkujących została przegłosowana uchwała, która przeszła przez kobiecy sejm jednogłośnie i bez przepychanek partyjnych: "Szyjemy narzutę dla Danki!"
Niech politycy z prawa, z lewa i ze środka uczą się od nas jednomyślności w podejmowaniu decyzji.
I tempa w ich wdrażaniu w życie.
Pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia była Jolcia , która w lutym rzuciła taki pomysł.Wprawdzie fizycznie nieobecna na spotkaniu, ale jej duch unosił się nad nami i sączył w nas (ten duch) ustami Ani wizję wspólnego szycia.
Roboczy temat narzuty: domki.
Każda z nas miała uszyć jeden kwadrat.
Musiałyśmy mieć ze sobą stały kontakt i dlatego na FB powstała tajna grupa o wdzięcznej nazwie Narzuta für Danka.
W skrócie NfD.
Podczas obrad, z gronem powiększonym do 35 osób z całej Polski zainteresowanych wspólnym szyciem, temat nieco ewaluował i zamiast domków każda z nas miała uszyć kwadrat z czymś charakterystycznym dla swojego miejsca zamieszkania.
Czyli pełna dowolność i inicjatywa w rękach każdej z nas.
To znaczy nie był to taki nieposkromiony hurraoptymizm!
Pewne zasady musiały zostać określone - choćby tak z pozoru banalne jak wielkość kwadratu, czy grubość ociepliny użytej do pikowania.
Natomiast już bez żadnych odgórnych zaleceń i ograniczeń każda z nas wszywała w kwadrat dobre myśli i choćby kawałeczek serca. Dla Danusi.
Kwadraty szyłyśmy indywidualnie.
I tak prezentują się po kolei:
Here they come
Mazury/ Lake District Masuria- Jo Ho
Polskie wybrzeże od Gdańska do Świnoujścia / Polish coastline from Świnoujście to Gdańsk - Marzena
Domek / Cottage - Terenia:
Plac Grunwaldzki w Szczecinie / Grunwald Square in Szczecin- Jolcia
Blok, w którym mieszkam nocą / The block of flats I live in, nightime - Jo Ho
Krajobraz z kwiatami / Landscape with Flowers - Ania:
Domek z drzewkiem / House with a Tree - Ula:
Park / Park- Ania
Zamek / Castle - Renata:
Łoś, który przychodzi pod dom / Moose, which comes to the house - Ania:
Dmuchawce / Dandelions - Marzena:
Kamienne krzaki / Stone Bushes - Marzena:
Ratusz w Zamościu / City Hall in Zamość - Joanna:
Niechaj narodowie... / Let the nations... - Marzena:
Domek z tarasem i ogródkiem / Cottage with terrace and garden - Hania:
Krajobraz z okolic Saalbrucken / The Landscape from Saalbrucken - Basia:
Chatka Baby-Jagi / Baba Yaga hut - Kasia:
Brama / Gate - Basia:
Ogród / Garden - Bożena:
Podróżniczka Danka / Danka the Traveller - Katarzyna:
Wiejska chata z makami i chabrami przy płocie / Country cottage with poppies and cornflowers at the fence - Wiesia:
Don Kichot i Sancho Pansa / Don Quixote and Sancho Panza- Beata (Galeria Koral Art)
Mury toruńskiej starówki z ceramicznymi rzeźbami lokalnych artystów / The walls of the Old Town in Toruń and ceramic sculptures by local artists - Marzena:
Ser Koryciński Swojski z Podlasia / Homemade cheese from Korycin in Podlasie - Ula:
Krajobraz, łąka / Landscape, meadow - Ania:
Lasek brzozowy / Birch grove - Grażyna:
Bloki o zachodzie słońca / Blocks of flats at sunset - Ania:
Maja na łące koło Danki domu / Maja
the dog on the meadow near Danka’s house - Ania
Chata z palmami / Huts with palm trees - Joanna:
Warszawa, Zamek Królewski / Royal
Castle in Warsaw - Lenka:
A wielkie zszywanie i dopasowywanie nastąpiło 28 maja na spotkaniu u Ani.
Stitching and matching the pieces took place on May 28th at a meeting at Ania’s
Zbiorowe myślenie pt: jakby to, kurna ładnie spasować...
Collective brain storm, heck, how to match those pieces...
Szycie maszynowe grupowe:
Machine sewing in groups...
Szycie ręczne indywidualne...
Individual hand stitching...
Prasowanie...
Ironing...
Nie obeszło się oczywiście bez fotki grupowej - obie pod tytułem: "Latające Anie dwie"
Group photo – „Two Flying Annes”
Ciąg dalszy zszywania i PIKOWANIA (!) narzuty odbył się zdecydowanie w bardziej kameralnym gronie: Ania, Wiesia i przyjaciółka Ani - pani Marzena:
Sewing and quilting (!) continued in a smaller group: Ania, Wiesia and a friend of Ania - Mrs. Marzena
Udało się! Skończone!
We made it! Finished!
Tak narzuta prezentuje się w naturalnym środowisku:
This is how it looks in the natural environment:
Teraz tylko pakowanie i wysyłka do miejsca docelowego.
Now just packing and shipping to its destination.
I aż do dziś - ani mru mru! :-DDD
And until today not a whisper!
Tak więc jak widać w tekście powyżej - milczenie nie jest złotem.
As you could notice in the above text – silence is not gold.
Milczenie jest narzutą!
Silence is a quilt!
Tłumaczenie na angielski: Lenka.
English translation: Lenka.
Nie inaczej było również i w maju.
Mimo, że samozwańczo podjęłam się roli skryby spotkaniowego, nic o tym naszym ostatnim zlocie nie napisałam.
Wcale nie dlatego, że skleroza mnie zeżarła, czy inne niechciejstwo opanowało.
Co to to nie!
Powód był zgoła inny.
As you probably know, for some time we’ve been meeting monthly with patchwork in mind. It was no different in May. Although, I imperiously undertook the role of our meetings scribe, I didn’t breathe a word about our last gathering. It's not because sclerosis devoured me or any other laziness stroke. Far from that! The reason was quite different.
Otóż złożyłam śluby milczenia.
Ich złamanie groziło mi urwaniem nóg, rąk, oskalpowaniem, amputacją języka, a na koniec zostałabym usmażona na wolnym ogniu. Najlepiej piekielnym.
Inne uczestniczki spisku, a było nas sporo, również obejmował ten sam zakaz.
I również pary z paszczy nie puszczały. A jeśli nawet którejś z dziewczyn wymknął się jakiś "opar pary", to był on delikatny i dla postronnego obserwatora nic nie znaczył.
Well, I submitted a vow of silence. For breaking it I was threatened with tearing off my arms and legs, scalping, cutting off my tongue and frying over a slow fire at the end. Hell fire preferably. Other participants of the plot, and there were quite a few, were also covered with the same „anathema”. They also kept their lips zipped. And even if somebody let the slightest whisper out, it was vague and undecipherable for the outside observers.
Skąd ta jednomyślna i solidarna zmowa milczenia trzydziestu pięciu (35!) kobiet?
Jakie zdarzenie spowodowało taką szaloną dyskrecję?
Cofnijmy się trochę w czasie...
Na fejsbuku mamy grupę paczłorkujących Polek.
Członków, a właściwie członkiń liczy sporo.
Jedne osoby są bardziej aktywne inne mniej.
Jedne dopiero raczkują, inne doskonalą się w trudnej sztuce zszywania kawałków szmatek w sensowną całość.
Why this unanimity and solidarity conspiracy of silence of thirty-five
(35!) women? What caused such a frantic discretion? Let's get back in time ... There
is a group of Polish women quilters on facebook and it actually has a lot of
members. Some people are more active than others. Some are rookies, others constantly
improve their skills in the difficult art of sewing scraps into a meaningful entirety.
Są też osoby, które patchwork mają w małym palcu.I to nie tylko od strony praktycznej, ale również teoretycznej. Patchwork jest ich pasją, miłością niekłamaną i czują się w tym temacie jak rybka Nemo w oceanicznych toniach.
Takich dziewczyn jest we wspomnianej grupie patchworkowej sporo.
Ale dziś skupię się tylko na jednej z nich.
There are
also persons who got patchwork at the fingertips. Not only practicaly but also
theoreticaly.
Patchwork is their passion and unfeigned love
and they feel in this sphere like Nemo fish in the ocean depths. Such girls are
in that group quite a few. But today I will focus on just one of them. Danka była dobrą duszą naszej grupy.
Zawsze znała odpowiedź na najdziwniejsze nawet pytania w temacie patchworkowym, wynajdowała dla nas różne ciekawostki
Dzieliła się wszelkimi informacjami i znalezionymi w czeluściach sieci wiadomościami.
Nikomu nie odmawiała pomocy.
Zawsze można było na nią liczyć.
Dwa lata temu, dzięki jej staraniom kilka dziewczyn z Polski miało możliwość pokazania swoich prac na wystawie "Polski patchwork - tradycyjny, współczesny, nowoczesny" podczas trwania Textil-Art Berlin 2013. To było ogromne wyróżnienie i możliwość zaistnienia na międzynarodowej arenie.
Szczegółowo pisała o tym Ania o tu
Danusia.
Danka had
always been a good soul of our group. She knew the answer to the strangest
questions in the subject and picked up for us tasty tidbits. She shared all the information and news
found in the depths of network. Never refused her help. We could always count
on her. Two years ago, thanks to her efforts, a few girls from Poland had
the opportunity to show their works at the exhibition "Polish patchwork -
traditional, contemporary, modern" during the Textil-Art Berlin 2013. It
was a great honor and opportunity to come onto the international arena.
Ania wrote about it in details here
Ania wrote about it in details here
Zasługi Danusi dla nas, paczłorkarek, można mnożyć w nieskończoność.
Dość powiedzieć, że to dusza człowiek z sercem na dłoni.
Niestety, nasza fejsbukowa sielanka z Danką w roli głównej trwała tylko do końca stycznia tego roku.
Na skutek zawirowań podłego losu, Danusia podjęła decyzję o usunięciu swojego konta na FB.
Oj brak nam Danusi, bardzo brak!
Nie raz, nie dwa wspominałyśmy o niej tęsknie.
I tak oto z tej tęsknoty, na kwietniowym spotkaniu warszawianek paczłorkujących została przegłosowana uchwała, która przeszła przez kobiecy sejm jednogłośnie i bez przepychanek partyjnych: "Szyjemy narzutę dla Danki!"
Niech politycy z prawa, z lewa i ze środka uczą się od nas jednomyślności w podejmowaniu decyzji.
I tempa w ich wdrażaniu w życie.
Danusia’s merits
for us, quilters, can be multiplied indefinitely. Enough to say that she wore
her heart on her sleeve for us. Unfortunately, our facebook idyll with Danka in
the leading role lasted only until the end of January this year. As a result of
the wretched fate turmoil, Danusia had decided to close her account on FB. Oi,
we miss Danusia very much! Not once, not twice we recollected her wistfully.
And as a result of this desire, at the April meeting of quilting varsovians a resolution
was voted and accepted by the women parliament unanimously and without parties wrangling:
"We will sew a quilt for Danka! " Let the politicians of the
right, the left and from the center take an example of our unanimity in
decision-making. And the pace of their
implementation.
Roboczy temat narzuty: domki.
Każda z nas miała uszyć jeden kwadrat.
Musiałyśmy mieć ze sobą stały kontakt i dlatego na FB powstała tajna grupa o wdzięcznej nazwie Narzuta für Danka.
W skrócie NfD.
The rain
maker of this project was Jolcia , who in February came with the idea.
And although she was not physically present at the meeting, but her spirit
hovered over us and seeped into our ears through Ania’s mouth, a vision of the
common sewing. The working theme for the quilt was: cottages. Each of us had to
sew one square. We had to stay in constant contact with one another and aptly a
secret group named A Quilt für Danka was formed on FB. In short NFD.
Czyli pełna dowolność i inicjatywa w rękach każdej z nas.
To znaczy nie był to taki nieposkromiony hurraoptymizm!
Pewne zasady musiały zostać określone - choćby tak z pozoru banalne jak wielkość kwadratu, czy grubość ociepliny użytej do pikowania.
Natomiast już bez żadnych odgórnych zaleceń i ograniczeń każda z nas wszywała w kwadrat dobre myśli i choćby kawałeczek serca. Dla Danusi.
Kwadraty szyłyśmy indywidualnie.
During the assembly,
which grew already to 35 people from all over Poland interested in a common
sewing, the theme evolved a bit and instead of cottages, we agreed that
everyone will sew a block with something characteristic from one’s place of
residence. Full freedom and initiative stayed the hands of each and everyone. I
didn’t, however, mean a total untamable freedom! Some rules had to be
determined - even something as seemingly trivial as the size of the block or
the thickness of wadding used. However, without any guidelines or restrictions,
everyone stitched into own block a bunch of good thoughts and a piece of heart.
For Danusia.
Blocks were
sewn individually.
Here they come
Mazury/ Lake District Masuria- Jo Ho
Kapcie domowe, warszawskie, rozmiar 38/Warsaw slippers, size 38 - Ula
Słonecznik/ Sunflower - Lenka
Polskie wybrzeże od Gdańska do Świnoujścia / Polish coastline from Świnoujście to Gdańsk - Marzena
Domek / Cottage - Terenia:
Plac Grunwaldzki w Szczecinie / Grunwald Square in Szczecin- Jolcia
Blok, w którym mieszkam nocą / The block of flats I live in, nightime - Jo Ho
Krajobraz z kwiatami / Landscape with Flowers - Ania:
Domek z drzewkiem / House with a Tree - Ula:
Park / Park- Ania
Zamek / Castle - Renata:
Łoś, który przychodzi pod dom / Moose, which comes to the house - Ania:
Domy na Ursynowie/ Blocks
of flats in Ursynów - Tereska:
Dmuchawce / Dandelions - Marzena:
Kamienne krzaki / Stone Bushes - Marzena:
Ratusz w Zamościu / City Hall in Zamość - Joanna:
Niechaj narodowie... / Let the nations... - Marzena:
Domek z tarasem i ogródkiem / Cottage with terrace and garden - Hania:
Krajobraz z okolic Saalbrucken / The Landscape from Saalbrucken - Basia:
Chatka Baby-Jagi / Baba Yaga hut - Kasia:
Brama / Gate - Basia:
Ogród / Garden - Bożena:
Podróżniczka Danka / Danka the Traveller - Katarzyna:
Wiejska chata z makami i chabrami przy płocie / Country cottage with poppies and cornflowers at the fence - Wiesia:
Don Kichot i Sancho Pansa / Don Quixote and Sancho Panza- Beata (Galeria Koral Art)
Mury toruńskiej starówki z ceramicznymi rzeźbami lokalnych artystów / The walls of the Old Town in Toruń and ceramic sculptures by local artists - Marzena:
Ser Koryciński Swojski z Podlasia / Homemade cheese from Korycin in Podlasie - Ula:
Krajobraz, łąka / Landscape, meadow - Ania:
Żubr / Bison - Grażyna:
Lasek brzozowy / Birch grove - Grażyna:
Bloki o zachodzie słońca / Blocks of flats at sunset - Ania:
Chata z palmami / Huts with palm trees - Joanna:
Kamieniczki na Starym Mieście / The
tenement houses in the Old Town - Renata:
Domy na Ursynowie, Warszawa / Houses
in Ursynów, Warsaw - Terenia:
Pierwszy polski samochód osobowy "Warszawa" / First Polish passenger car
„Warszawa” - Beata:
Pole z wierzbami / Field
of Willows - Ania:
Lniany Żyrardów / Żyradów
of Linen - Anna:
Kawa włoska wypita na Podlasiu w kubku skandynawskim / Italian coffee drank from the
Scandinavian mug in Podlasie - Ula:
Dżdżownice na podlaskim chodniku / Earthworms on the sidewalk, Podlasie Ula:
Śledzik, ogórek kiszony, do tego seta i woda sodowa / Herring,
pickled cucumber, schnapps and soda water - Ania:
Barbakan w Warszawie / Barbican
in Warsaw - Jolanta:
Mlecze na Podlasiu / Dandelions
in Podlasie - Ula:
Maszyna model "Narzuta fur Danka 2015" wielofunkcyjna i
wieloosobowa / The sewing machine model "Quilt fur Danka 2015" multi-purpose
and multi-player - Ania:
A wielkie zszywanie i dopasowywanie nastąpiło 28 maja na spotkaniu u Ani.
Stitching and matching the pieces took place on May 28th at a meeting at Ania’s
Zbiorowe myślenie pt: jakby to, kurna ładnie spasować...
Collective brain storm, heck, how to match those pieces...
Szycie maszynowe grupowe:
Machine sewing in groups...
Szycie ręczne indywidualne...
Individual hand stitching...
I w podgrupach:
and
in subgroups...
Prasowanie...
Ironing...
Nie obeszło się oczywiście bez fotki grupowej - obie pod tytułem: "Latające Anie dwie"
Group photo – „Two Flying Annes”
Ciąg dalszy zszywania i PIKOWANIA (!) narzuty odbył się zdecydowanie w bardziej kameralnym gronie: Ania, Wiesia i przyjaciółka Ani - pani Marzena:
Sewing and quilting (!) continued in a smaller group: Ania, Wiesia and a friend of Ania - Mrs. Marzena
Udało się! Skończone!
We made it! Finished!
(Zdjęcie autorstwa sąsiada Ani - zawodowego fotografa)
Photo
taken by the professional photographer (Ania’s neighbour)
Ściąga, kto co szył jest wyżej ;-)
List
of the quilteres is above ;-)
This is how it looks in the natural environment:
A tak na wypadła przymiarka na łóżku:
Bed
trial:
Teraz tylko pakowanie i wysyłka do miejsca docelowego.
Now just packing and shipping to its destination.
I aż do dziś - ani mru mru! :-DDD
And until today not a whisper!
Tak więc jak widać w tekście powyżej - milczenie nie jest złotem.
As you could notice in the above text – silence is not gold.
Milczenie jest narzutą!
Silence is a quilt!
Tłumaczenie na angielski: Lenka.
English translation: Lenka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)