Niech Was nie spłoszy tytuł.
Czy jestem ekologiem?
Watpie. Do drzew się nie przykuwam. Z Greenpeac'em mi nie po drodze.
Ale... Śmiecie segreguję, chemii w ogrodzie poza granulkami do tępienia ślimorów nie używam. I zbędnych rzeczy nie wyrzucam do lasu.
No właśnie...
W niedzielę (tj 18.04) siedziałam sobie na ławce w ogrodzie.
Zadowolona z pierwszego naprawdę ciepłego dnia w tym roku, dziergałam kolejny kwadrat na pled dla Ani.
Nagle moją błogość robótkową przerwał mój brat cioteczny:
-Siostra! - huknął gromko spod furtki.
-No? - odkrzyknęłam pytająco lecąc w jego stronę.
-Zbierasz jeszcze elektronikę na roślinki?
Gwoli wyjaśnienia: raz w roku organizowany jest na Polach Mokotowskich Dzień Ziemi.
Szerzej pisałam o tym tutaj
W skrócie: za zużyty sprzęt, baterie itp można dostać krzaczki, kwiatki i zielsko do ogrodu czy na balkon.
No więc wracając do tematu zasadniczego.
Zgodnie z prawdą powiedziałam bratu, że owszem - zbieram.
-A chcesz 3 monitory?
-No pewnie!
-To bierz samochód i jedziemy do lasu. Tu zaraz na brzegu leżą. Ktoś wywalił.
Pojechaliśmy i dosłownie dwie minuty później pakowaliśmy je do samochodu.
Co miały takie bidulki znanej skądinąd firmy tam leżeć? Żal zostawić - toż to lepsze niż prawdziwek jesienią ;-)
Wracając do domu zaśmiewaliśmy się z bratem, że na stare lata zostaliśmy ekologami i zasuwamy po lesie węsząc za śmieciami ;-)
Po powrocie wyciągnęłam je z samochodu, bo jeżdżenie przez cały tydzień dzielący mnie od Dnia Ziemi z zapchanym bagażnikiem i połową tylnego siedzenia średnio mi się uśmiechało.
I wtedy zobaczyłam, że na jednym z nich jest numer inwentaryzacyjny. Jednej ze szkół podstawowych w mojej gminie.
Następnego dnia zadzwoniłam do sekretariatu szkoły siejącej monitorami po lesie.
-Dzień dobry. Moje nazwisko... Czy nie zginęły państwu ostatnio monitory? Dokładnie 3 sztuki.
-Nie. A czemu pani pyta?
-Bo wczoraj znalazłam w lesie. A na jednym jest państwa numer inwentaryzacyjny - przytoczyłam jej numerek. Pani z pozycji niedowierzająco-nieufnej przeszła w stan tłumaczenia się na wysokich rejestrach własnego głosu:
-Ale nasze monitory i sprzęt pan Sławek (jakbym wiedziała kto zacz!) wywozi do kontenera opd gminą. I tam wyrzuca. Bo gmina w soboty wystawia taki kontener na sprzęt elektryczny. A w tą sobotę nasz nowy pracownik dostał taki polecenie i miał wywieźć.
-To jakim cudem znalazłam je w lesie prawie 4 km dalej?
-Nie wiem!Ja wszystko powiem pani dyrektor! Na pewno będą konsekwencje służbowe! Ale nie wiem, czy dziś zdążę, bo pani dyrektor ma szkolenie i pewnie nie zdąży już zając się tą sprawą.
-W takim razie ja zostawię swój numer telefonu i prosiłabym o informację, jak się ta sprawa rozstrzygnęła.
-Oczywiście! Jutro do pani zadzwonię i dziękuję za informację.
Minęły dwie godziny.
-Przekazałam pani dyrektor to co od pani usłyszałam. - pani w słuchawce była już spokojna i nawet lekko naburmuszona sądząc po głosie - Pani dyrektor już rozmawiała z pracownikiem i on powiedział, że wrzucił je do kontenera. Pewnie ktoś wyjął myśląc, że mu się przydadzą i później wyrzucił.
Poczułam się tak, jakbym to ja te monitory wydłubała ze śmietnika, a po przemyśleniu sprawy zadzwoniłam do szkoły udając jelenia i z ukrytą sugestią 'zabierajcie szmelc'
-Dziwne to trochę - powiedziałam - wiem w jaki sposób wrzuca się śmieci pod gminą. Tam jest pracownik, który odbiera elektronikę i sam je wkłada do kontenera. Nikt nie może ot tak sobie przyjść, wyrzucić czy wziąć co mu się spodoba.
-Nie mamy podstaw nie wierzyć naszemu pracownikowi.
Się lekutko zagotowałam:
-Oczywiście! W takim razie ja dziś po pracy podjadę do naszej komendy i zapytam jak to jest z dozorem kontenera pod gminą. Myślę, że policja zainteresuje się faktem znalezienia przeze mnie szkolnych monitorów w lesie. Dziękuję. Do widzenia.
I bach! Rozłączyłam się, nie czekając na reakcję pani po drugiej stronie, bo bałam się, że w końcu jakaś głupia pyskówka z tego wyjdzie.
Pomyślałam sobie, że ciekawymi prawami rządzi się ta szkoła, że tak sobie hop-siup wywalają sprzęt do śmieci! Bez protokołów, potwierdzeń... Przecież nikt tego z własnej kieszeni nie kupuje, tylko z pieniędzy gminnych, unijnych czy innych. Dziwne to jakieś dla mnie.
Myszy, klawiatury owszem - ich się nie ewidencjonuje. Ale monitory, komputery, serwery, drukarki itp to sprzęt podlegający inwentaryzacji.
Ale cóż - nie mój cyrk - nie moje małpy...
Sądziłam, że to koniec zainteresowania szkoły cudem odnalezionego niechcianego sprzętu.
Ale gdzie tam!
Minęły kolejne dwie godziny i znowu dzwoni telefon.
-Dzień dobry. Nazywam się... Jestem dyrektorem szkoły numer... Pani dzwoniła do nas w sprawie monitorów?
Potwierdziłam myśląc sobie, że nie lada zaszczyt mnie kopsnął w zadek, skoro sama jaśnie najwyższa (i do tego nieobecna w szkole) zaszczyca mnie swoim telefonem.
-Czy może mi pani powiedzieć gdzie je pani znalazła?
Mogłam. Nie widziałam przeciwwskazań.
-Przywiozłam je do domu, nie wiedząc do kogo należą. Poza tym nie ukrywam, że zabrałam je z lasu dlatego, że po pierwsze to raczej nie miejsce na wywalanie zużytego sprzętu, a po drugie jak pani wie w niedzielę jest dzień Ziemi i ja się tam wybieram. Przy okazji mogłabym je tam wywieźć i dostać krzaki do ogrodu. Ale skoro jest państwa numer, to wolałam się upewnić, że monitory nie zostały skradzione. Bo nie chciałam być posądzona o kradzież czy paserstwo.
-Ja pani bardzo dziękuję! Naprawdę jestem pani ogromnie wdzięczna! Pracownik powiedział, że zostawił je pod gminą, bo kontenera w tę sobotę nie było. I być może ktoś je zabrał, a potem wyrzucił.
-Szczerze w to wątpię. Komu by się chciało targać trzy wielkie monitory 4km w głąb lasu! Ale to nieważne. Dobrze, że się właściciel odnalazł.
-Pani coś wspominała o pójściu na policję?
-Tak.
-No bo ja dziś się umówiłam z naszym komendantem w celu zgłoszenia tego, że ktoś zabrał te monitory spod gminy i wyrzucił do lasu.
-No to świetnie! To w takim razie czekam na informację, co dalej.
-To może ja przyślę do pani kogoś po te monitory, żeby pani nie przeszkadzały?
W tym momencie zobaczyłam jak krzaczki ramię w ramię z kwiatkami odlatują w niebyt...
-Wie pani co? Może wstrzymajmy się z tym do czasu podjęcia decyzji przez policję. One mi nie przeszkadzają. Mogą sobie stać. I tak miały tam tkwić do niedzieli.
-Ale to nie problem dla pani?
-A skąd!
-To ja jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie i zajęcie się tą sprawą! I jutro do pani zadzwonię i powiem co dalej.
-W takim razie czekam na telefon.
Zadzwoniła następnego dnia.
-Wie pani co? Dostałam reprymendę na policji. Za to, że wyrzucamy tak sobie sprzęt bez żadnego pokwitowania... I powiedzieli, żebym pani bardzo podziękowała, że pani nie rozdmuchała tej sprawy. Bo mogłoby być nieciekawie... Mam je zabrać od pani, spisać protokół, a osoba odbierająca sprzęt ma ten fakt pokwitować.
Hyyy! No proszę! Mogłam se zostać dmuchawą... Względnie zmienić zawód na dziennikarza śledczego A tu guzik! Nie wyczułam pisma nosem :-/
Pani dyrektor jeszcze długo i w różnych słowach mi dziękowała. Aż się zaczęłam obawiać, że będzie chciała mi zrobić akademię "ku czci" za pomocą dziatwy szkolnej.
Na szczęście jakoś się ogarnęła i umówiłyśmy się na odbiór monitorów.
Przyjechali. Zabrali. Zostawili bombonierkę "Merci" (skąd wiedzieli, że ja jestem słodyczożercą?? ;-))).
Tylko wiecie co?
Szkoda mi tych kwiatków ;-)
Ale co tam!
Dziecko zdobyło dla mamy 3 kg baterii! A tata dorzucił starą drukarkę, bo kosiarkę do dziś mu wypominam, że tak rozrzutnie wywalił ją do tego słynnego gminnego kontenera.
Poza tym - cały rok zbierania za mną. I nie tylko za mną, bo parę osób też się do tego przykładało. Mam tego wszystkiego sporo. Obym się w samochód zmieściła ;-DD
A skoro już tak ekologicznie lecę, to zostańmy w tym duchu do końca.
Żółwie uszyłam. Ekologiczne. Dlaczego?
A bo to nie są tylko maskotki-przytulanki. One służą do gry w kółko i krzyżyk. Tak więc mam hasełko reklamowe: używając moich żółwi chronisz polską przyrodę, bo oszczędzasz papier. Pomyśl ile drzew ocaleje! Kupuj moje żółwie!
Pomysł zaczerpnęłam z książki "Szyjemy zabawki i przytulanki"
Cudnie. Nasza polska rzeczywistość. Dobrze, że Cię policja nie zatrzymała za paserstwo czy inny zabór rzeczy cudzych czy jeszcze inne przewinienie. Żólwie cudne. Pozdrawim lilka.m.b
OdpowiedzUsuńhihi, kryminałem mi tu zapachniało, niesamowita opowieść,a żółwiki cudne i pomysł fantastyczny, powiedz z mi proszę czy kółka i krzyżyki leżą tak sobie czy są jakoś przyczepione? :D pozdrawiam ekolożkę
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim wspaniały pomysł tych co rozdają krzaczki za sprzęt - bo na pewno jest to wielka mobilizacja do zbierania a nie zanieczyszczania środowiska.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda że nie zostałas dmuchawką/dmuchawcową/ albo rozdmuchującą :) ciekawe jakbyś wyglądała hihi (przepraszam za moją ciekawość)
A zółwie są zarombiste i super edukacyjne - dodaj do hasła jeszcze trening szarych komórek które są jakże cenne w zrozumieniu tej calej ekologii :)
Bardzo ciekawa historia. Kiedyś zwracałam uwagę
OdpowiedzUsuńosobom śmiecącym na ulicy, np. rzucającym papierki po cukierkach. Z różnym skutkiem. Teraz ich informuję: coś pani zgubiła. Wiedzą o co chodzi i najczęściej to podnoszą.
Żółwie są fajne, uśmiechnięte, na pewno ktoś je przygarnie.
Pozdrawiam, Teresa
http://zabawa-z-wloczka.bloog.pl/
Kobito, dobrze, że naprawdę Cię nie zgarnęli za kradzież! :>
OdpowiedzUsuńA żółwie bomba! To teraz czekam na szachy żółwiowe. Refleks będzie się zgadzał. ;)
Fajna przygoda. U nas nawet raz w roku nie zbierają i mam w piwnicy ze cztery komputery i jakieś drukarki i czort wie co jeszcze.
OdpowiedzUsuńTo znaczy mogę oddać do sklepu, tam przyjmują......... jak zapłacę :). Jakby dawali za to krzaki to pewnie bym nie oddała żadnej szkole :). Znalezione nie kradzione :).
A żółwie śliczne.
Super żółwie!
OdpowiedzUsuńKobieto, Ty to masz przygody :)
OdpowiedzUsuńfajna akcja ze sprzętem, u mnie też by się taka przydała, bo małż informatyk i wala mi się ten złom wszędzie
żółwie zarąbiste, koniecznie je opatentuj
pozdrawiam
Żółwie rewelacja:) Aktywność społeczna godna akademii ku czci. Z ekologicznym "Czuwaj!" przesyłam pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńOj przydało by się takich krzaczków :0)
OdpowiedzUsuńAle u mnie ani akcji, ani sprzetu na wymianę ;0)
A żółwiki świetne.
Pościk niemalże kryminalny Ci wyszedł.
OdpowiedzUsuńNo i ja nie wiem czy przypadkiem sprawy nie rozdmuchałaś (hihi)
A żółwiki świetne!
Pozdrowionka
:)
OdpowiedzUsuńCiebie czyta się tak dobrze jak Chmielewską:)
A żółwie ekstra!
Gdzieś o takiej zamianie elektroniczno-kwiatkowej już słyszałam.
OdpowiedzUsuńŻółwie ekstra!!!
Ja mysle, ze jednak zarobilas na miano chociaz dmuchawca:))) Piekna akcja i zolwie takoz;)
OdpowiedzUsuńAta, a może Chmielewska to twoja ciotka, stryjenka, babcia lub inny ziomal?:)))
OdpowiedzUsuń(żeby nie było o Joannie mówię:)
Świetna akcja.Ale roślinek szkoda:(
Te kopiec łysy zostanie???:)
Żółwie zgapiam - na świetlicy zrobię z dzieciami społecznymi:))
Pozdrowienia:)))
Żółwiki kapitalne!
OdpowiedzUsuńA taka sprawa aż się prosi o rozdmuchanie.
Takie historie to tylko Tobie się mogą przytrafić.Nikomu innemu!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł z tymi wymiankami na krzaczki.Opłaca sie zbierać te baterie,monitory i inne stare,niepotrzebne cuda!
Żółwie przesłodkie!!
Pozdrawiam
dopiero dziś zaglądam do Ciebie a tu taka kryminalna opowieść....
OdpowiedzUsuńA maskotko-przytulanko-edukacyjki świetne
No więc tak: gdyby policja mnie zagarnęła, to miałabym kolejną opowieść z cyklu "policyjnie" lub nawet "więziennie" ;-)
OdpowiedzUsuńDzień Ziemi odbywa się nie tylko w Warszawie.
http://www.dzienziemi.org.pl/2010/index.php
Po lewej stronie jest wykaz miast biorących udział w akcji. I tam też można zamienić baterie na krzaki.
Madziu - niezły pomysł z tym dodatkiem do hasełka ;-)
Irenko - a jak miałbym w razie czego udowodnić, że nie gwizdnęłam tych monitorów?
Koroneczko - nie będzie żółwich szachów. To zbyt skomplikowana gra jak na moje szare komóreczki ;-)
Stardust - dmuchawiec brzmi dumnie! ;-DDD
Iwonko - kurhan obsiałam powojem. Pokrewieństwa między Chmielewską a mną nie ma ;-)
A żółwie zgapiaj do woli!
I dziękuję Wam za komentarze i za odwiedzanie mnie :-))
No i zapomniałam odpowiedzieć na pytanie
OdpowiedzUsuńby-giraffe - kółka i krzyżyki są tak jak żółwie wycięte z polaru. I leżą tak sobie ;-)
To może chociaż warcaby? ;)
OdpowiedzUsuńżółwie bardzo fajne:)Tylko ata mnie też szkoda tych krzaczków;)co by mogły byc za te telewizory:)
OdpowiedzUsuńswoją drogą szkoda że u mnie takich akcji nie ma że daja krzaczki za stare sprzęty, u nas się dzwoni pod jakis tam numer i przyjeżdżają panowie którzy zabierają wszelkie elektryczne starocie i człowiek się cieszy że nie musi ich nigdzie na wysypisko targac. Co do wszelkich śmieci w lesie to rzecz to straszna ale prawdziwa, wiem bo mieszkam w miejscu gdzie bardzo dużo jest lasów i wiem jak jest. Blisko moich teściów jest tak zwane dawne czołgowisko, a dla mnie dziś wrzosowisko, gdzie pięknie się wrzosy rozrosły a wokół przy lesie co chwila nowe śmiecie wywiezione, ludzie wstydu nie mają
Boszszsz! Toż ten żółw musiałby być wielkości żółwia morskiego, a nie błotnego ;-D
OdpowiedzUsuńZa telewizory też dają - więcej krzaczków ;-)
OdpowiedzUsuńMam jeden telewizor w zanadrzu - jak się zmieści do samochodu, to zabiorę i zostawię ;-)
W moim pobliskim lesie można znaleźć wszystko. Nawet spalone samochody :-/
A las jest rozmiarów słusznych... Mazowiecki Park Krajobrazowy do małych nie należy.
A ja nigdy nie wiem, co z takim sprzętem zrobić. Będę wysyłała do Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńA żółwie super!
Nie ma sprawy! Przygarnę ;-)
OdpowiedzUsuńZaglądając do Ciebie można liczyć na dobrą lekturę!!!
OdpowiedzUsuńŻółwiki są przecudowne.
Pozdrawiam
Żółwie świetne! A historię pochłonęłam jednym tchem :) no dobrze, że Cię o kradzież nie posądzili, bo już się takiego końca obawiałam :)
OdpowiedzUsuńAta, ależ Ty marudna jesteś? A co? Nie potrafisz uszyć żółwia błotnego? ;>
OdpowiedzUsuńNo tak prawie złodziej z ciebie;-))) usmiałam się! a żółwiki cudo!
OdpowiedzUsuńDyrektor się wykpił :) monitorki pewno prosto od Ciebie zaś do lasu pojechały :)
OdpowiedzUsuńkrzaczków tylko szkoda
na mojej "prowincji" raz w roku (może dwa) jest "akcja wystawka" - ot wynoszę na drogę sprzęta i ZUK je zbiera
Żółwie kapitalne - fakt - czemu nie błotne?
Pozdrawiam
Kochane moje! Moje żółwie są BŁOTNE! Morskie są dużo większe ;-)
OdpowiedzUsuńLaurko - no kurna nie potrafię inaczej :-DD
Tak mam jakoś w standardzie ;-)
Anetakamo - raczej nie ;-) Dyrektorka za dużą reprymendę od policji dostała, żeby znowu głupio ryzykować.
szkoda,że u mnie nie ma takiej akcji sprzętowo-krzakowej!! mnie też nosi jak widzę co ludzie do lasu wywożą...super ten post...
OdpowiedzUsuńAto, znów zaskoczyłaś! Chyba do końca świata te szkolne zawieruchy by tam leżały. Podziwiam za zaangażowanie. Suber baba jesteś!
OdpowiedzUsuńA żółwie kapitalne!
Szkoda , że u mnie nie ma takiej akcji , za śmieci elektroniczne powywalane w lesie niedaleko mojego domu, pewnie nie jeden ogródek można by zakrzaczkować :(
OdpowiedzUsuńŻółwie rewelacyjne!!!
Pozdrawiam.
Dziennikarz śledczy to za mało - jesteś po prostu potomkiem Sherlocka Holmesa na polskiej ziemi :) I mnie ponosi gdy widzę wory wyrzuconych śmieci pod każdym krzaczkiem i nasuwa mi się pytanie - czy ci ludzie mają sumienie? Gdzie policja? Z worków wystają różności, pewnie przeszukane przez zbieraczy a efekt - sama sobie wyobraź. A żółwiki - rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńWitaj,Ato:-)
OdpowiedzUsuńCiesze sie ogromnie,ze do mnie zajrzalas...i jak widzisz-vice-versa:-)
Zolwiki masz przepiekne i swietnie piszesz.
Na pewno bedziemy w kontakcie.
Pozdrawiam baaardzo serdecznie-psiankaDK
Niezła historia. Ja bym ich nie oddała. Tych monitorów. Niech maja kłopoty. Denerwuje mnie takie gnojarstwo. Gdy idę do lasu, na plażę i widzę syf-złoszczę się.Zawsze po sobie sprzątam...
OdpowiedzUsuńPopatrz, popatrz...co to się wyprawia na tym świecie!
OdpowiedzUsuńAta i za to Cię lubię, co ja mówię..za to Cię Uwielbiam!!!!
Całusy :)
Niezła historia!A żółwiki urocze :))
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny! :-))
OdpowiedzUsuńbardzo pomysłowe żołwiki!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny pomysł!!! rzeczywiście oszczedza papier :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńProponuję wsystek zuzyty sprzęt komputerowy wysłać ACIE, będzie miała puszczę za oddany sprzęt.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, pani dyrektor chyba ściemniała, że kontaktowała się z Policją. Jestem grzybiarzem i wku...a mam jak w lesie widzę więcej plastiku i innych pierdół niż ściółki leśnej. Społeczeństwo trza wychowywać ale i też dać możliwość zeskładowania takich rzeczy. Mieszkałem przez dwa lata w Denmarku i tam jest proste rozwiązanie, miasto utrzymuje wysypisko,gdzie fizyczni czyli my możemy dostarczyć codziennie posegregowane śmieci od mebli, poprzez komputery, trawę, szkło akumulatory itp.) Jest tam czysto i schludnie. Fakt, temu łosiowi z tej szkoły i tak by było za daleko.
Jak rzekłaś wyróżnień nie przyjmujesz, jak nie to nie, ale Kapituła (w mej osobie) wirtualny medal ekologiczny Tobie przyznaje
Read more: Moje różne różności: Ekologicznie jakby... http://hobbyata.blogspot.com/2010/04/ekologicznie-jakby.html#ixzz2COaO2m8V
Under Creative Commons License: Attribution
Daleko nam niestety, do krajów (U)cywilizowanych...
UsuńNie wiem, czy dyrekcja ściemniała, czy nie. Ale ja miałam naprawdę zamiar pojechać na policję, bo tak jak i Ty, dostaję piany, kiedy szwendając się po lesie, widzę masę śmieci. Nie podpisanych, a tu miałam wyraźny autograf winowajcy ;-)