wtorek, 26 października 2010

Kolorowo

W przeciwieństwie do poprzedniego, niekulturalnego postu, dziś będzie okropnie zdjęciowo.
Tak więc ostrzegam lojalnie - dziś mało czytania, raczej więcej oglądania.
Od czego zacząć?
No to może błyskotliwie ;-)
Jesień jest, jakby ktoś nie zauważył.
Nie lubię tej pory roku, bo ponieważ za nią stoi już dysząc niezdrowym, morowym powietrzem zima.
Ale nie mogę nie dostrzec uroków tej aktualnie nam panującej.
Kolory ma zapierające dech w piersi. Zapach też jest niepowtarzalny. \Inny rano, kiedy jeszcze z lekka zaspane wychodzimy z Anią z domu.
Inny po południu, inny wieczorem...
Ale tak naprawdę zapach jesieni można poczuć w lesie.
W minioną sobotę wywlokłam dziecko młodsze na spacer do lasu. Tzn konkretnie za furtkę ;-)
Musiałam użyć lekkiego podstępu, bo Ania na hasło "spacer" reaguje alergicznym okrzykiem "NIE!!"
Tak więc oznajmiłam:
-Idziemy do lasu. Bierzemy aparaty!
No! Jak Aniusia usłyszała "aparat" to w sekundę stała przed drzwiami w blokach startowych ;-)
Mały paparazzi lubi focić:

A jest co:


Same powiedzcie - czyż nie mieszkam w pięknej okolicy??
I kto by pomyślał, że to "stolyca" ;-)



Ania trzaskała fotki z takim zapałem, aż się jej akumulatorki wyładowały. Ale mała fachura miała przy sobie komplecik zapasowy ;-)


Na zdjęciu poniżej tyci fragmencik kurtki Aniusiowej, która to kurtka została przez nas sponiewierana w trakcie spaceru...

A czemuż??
A temuż, że nam na drodze wyrosły gąski
I co?? Miałyśmy je tak zostawić?? Mowy nie ma!
A nie byłyśmy przygotowane na grzybobranie.
Więc mamusia niewiele myśląc odpięła dziecku kaptur od kurtki i już miałyśmy pojemnik na grzybki ;-)
Wiele ich nie było, ale... ;-)

Oj fajnie było... Cieplutko, słonecznie i tak... jesiennie :-)))

A teraz czas na zaległości!
Się trochę zebrało!
A więc w kolejności chronologicznej:
Poznajecie??

Tak!! Jestem przeszczęśliwą posiadaczką serduszka od Jolinki!!
Dostałam! I ciągle nie mogę w to uwierzyć!
A oprócz niego fajne drobiazgi przydasiowe, prześliczne materiałki i słynne jolinkowe guziczki!!
Jolu! Jeszcze raz przeogromnie Ci dziękuję!!

Kolejna przesyłka przyszła do mnie od Agaty

Jakiś czas temu, dośc dla mnie niespodziewanie wygrałam u niej poszewkę na poduchę! No i mam!!
Ha!
Agatko - jest super! Bardzo Ci dziękuję :-)) Jestem pełna podziwu dla osób szyjących patchworki. Mnie to przerasta :-))

No i wczorajsza przesyłka. Od Janeczki.
Za co? Ano napisałam u niej na blogu komentarz z nr 1000 :-DD
Zupełnie nie o tym nie wiedziałam i to było niesamowite zaskoczenie!
W przesyłce oprócz dzwoneczka i bombki były też ciacha z muesli, ale... Się zjadły, nim doczekały sesji zdjęciowej. Ale przepis jest u Janeczki na blogu, więc możecie zobaczyć jakie pychoty dostałam!
Janeczko, dobry Duszku! Serdeczne i stokrotne dzięki!

Wiecie co?
Jestem szczęściarą i już! :-DDD

No a teraz czas na mnie.

Znaczy na moje "wytfory"
Najpierw coś, co nade mną wisiało jako ten miecz Damoklesa, czyli słowniki z zabawy RR.
Rzutem na taśmę WYROBIŁAM SIĘ w terminie! Czas był do końca października.
Tak więc mogę zarozumiale napisać, że skończyłam przed czasem ;-)
I zbliżenie na pierwszy obrazek


Drugi z RR-ów, czyli staniki, się ma wyhafcić do końca listopada. Się wyhafci, bo nie widzę inaczej! ;-)
Domki w czwaretk wysyłam do Anety

A teraz dynie-breloczki
Są malutkie - jak to breloczki. Uszyłam je z polaru.
Inspirację podsunęła mi osobista Rabarbara.
Rzuciła mi fotką z pytaniem, czy któraś z moich koleżanek nie mogłaby tego zrobić na ten przykład na szydełku.
Więc zawracałam głowę Ewie...
W końcu się ogarnęłam, puknęłam w czerep i... uszyłam :-D
Zyskały aprobatę ;-)

A teraz na zakończenie to co mnie teraz wciągnęło, pochłonęło i zajmuje mnie bezkonkurencyjnie (oprócz dziergania na drutach - ale o tym inną razą ;-))

Naszyjniki. Jak to określił mój małż:
-Hurt na detal ;-)


1:




2:




3: (srebrny - na zdjęciu kiepsko widać połysk nici)




4:




5:




6:




7:





8:


Jeśli którejś z Was, dziewczyny spodobał się naszyjnik i chciałybyście go mieć - zapraszam na maila - cena nie jest wygórowana.
A długość mogę dostosować do indywidualnych potrzeb :-)


Właśnie do mnie dotarło, że nie sfociłam jeszcze dwóch.
Trudno!

piątek, 22 października 2010

Niekulturalnie

A więc będzie niekulturalnie.
Czyli jak zniechęcić dziecko własne do opery ;-)

Wczoraj byłam na comiesięcznym zebraniu w szkole u mej młodszej córci.
Było jak zwykle. Podpisywanie sprawdzianów (się oczywiście będę chwalić - same piątki z plusem!!), sprawy finansowe (a jakże - szkoła wszak publiczna, bezpłatna!).
A na koniec jeden z rodziców ogłosił, że udało mu się załatwić bilety dla dzieci na operę do Teatru Wielkiego pt: "Czarodziejski flet."
Cudem niejako załatwił, bo najbliższe terminy były na luty. Jakaś wycieczka zrezygnowała i się dziura w operze zrobiła...
Przedstawienie ma być 03.11. O godzinie 18:00.
To jest środa. Następnego dnia Ania maszeruje do szkoły na 8:00. Ja też.
Ja to pikuś. Pan Pikuś.
Ale mała lubi spać.
Ja już nie mówię, ile czasu będę jechać w tamtą stronę... Na zad też to zabierze trochę czasu.
Więc wg moich wyliczen Ania poszła by spać ok godziny 22:00.
Niby nie jest to późno. I jednorazowy wyskok. Ale ja znam swoje dziecko i wiem, że bez traktora, kombajnu i wuwuzeli nie ściągnę jej rano z łóżka!
A poza tym - nie sądzę, żeby dziewięciolatka była w odpowiednim wieku na odbiór dość jednak trudnej opery Mozarta.
Mam doświadczenie z Rabarbarą, która do tej pory twierdzi, że "Dziadek do orzechów" to nudna OPERA!! (sic!) Na nic się zdają moje tłumaczenia, że to do cholery jest balet! Jej jest wszystko jedno w tej kwestii i niezmiennie twierdzi, ze było nudno i że gadali coś bez sensu!
Na mój protest, że nic nie gadali, upiera się, ze owszem!
-Chyba pani Ewa ci mówiła 'Aśka! Nie gadaj!'
-Możliwe...
Tak więc jadąc do domu kombinowałam jak koń pod górę, co by tu zrobić, żeby Anię zniechęcić do tej eskapady. Nie chcę zniechęcić jej do muzyki poważnej. A obawiam się, że takim pchaniem jej na siłę w objęcia Wielkiej Muzy osiągnę skutek odwrotny od zamierzonego jak w przypadku Asi.
Rozmyślając intensywnie zajechałam do domu i poszłam do pokoju Ani.
Otwieram ja biedna drzwi i cóż me uszy słyszą??
Dziecina se odtwarzacz włączyła... I na cały pokój leci... CHOPIN proszę Was!
Tjaaa...
I jak tu melomankę zniechęcić??
No to zaczęłam tłumaczyć, że to trudne w odbiorze, że długie, że to nie teatr, że głównie śpiewają. Itp, itd...
Aś pokrzykiwała ze swojego pokoju dokładając jeszcze bardzo "logiczne" argumenty:
-Nie idź! Opera jest głupia! Tylko wyją!! I nic nie zrozumiesz - tak wyją!!
Ani to nie przekonywało.
Więc starsza sis się wzięła i wykorzystała wujka google.
-Młoda! - ryknęła w stronę małej - cho no tu na chwilę.
Młoda vel mała poleciała jak na skrzydłach do zwyczajowo zakazanej dla niej strefy pokoju strszej siostry.
Ja też, bo już czułam co Aś wykombinował, ratując matkę z opresji.
Ale to co wykombinowała, normalnie mną glebnęło!
Ania zasiadła z nabożnością na brzeżku tapczanu swojego Guru i wpatrzyła się w monitor, na którym to dość pulchna pani wydając z siebie dziwne dźwięki wygrażała pani wystraszonej, acz szczupłej.
To oczywiście był fragment "Czarodziejskiego fletu". A jakże!
Ania siedziała, patrzyła i mina jej się wydłużała....
-No tak... Faktycznie! Nic nie rozumiem...
-Widzisz! - starsza sis promieniowała - i tak będzie cały czas!
-To ja chyba nie chcę jednak iść!

Cel osiągnięty?

Oczywiście!

Skoro się dziecku niewinnemu strzeliło po uszach wersją germańską!!

I tak oto wyszła moja słoma z butów - dziecka nie chcę odchamić! Proszę o łagodny wymiar kary.
Dla mnie.
I Rabarbary tyż! ;-D

czwartek, 14 października 2010

Koniec pocieszajki

Myślałam, że się nie uda zdać dziś relacji z losowania.
Powód - banalny - net odmówił współpracy na dwa dni :-/
Tak więc nie zwlekając przystępujemy do losowania.
W zabawie wzięło udział ponad 100 osób!
W związku z tym postanowiłam zwiększyć pulę nagród o jeszcze jedną :-)

Uprawnionych do losowania było 105 osób.
Kilka osób nie spełniło wymagań zabawy, tak więc nie mogłam wziąć ich pod uwagę w losowaniu.

A teraz najważniejszy moment wieczoru:
Jako ta njastarsza z rodu pierwsza wtryniłam łapsko do miski z losami.

Nagroda główna, czyli kotek, duża zakładka i podkładka pod kubek wędrują do....



Kolejną szczęściarę wylosowała zgrabna ręka mojej starszej córki

A jest nią...
Makneto - do Ciebie powędruje żółty kotek w kwiatki i mała zakładka :-)

No i jako się rzekło, czas na trzecią nagrodę. Tu w misce zanurzyła się łapka Ani:

A wylosowaną osobą jest:

Dziewczyny! Gratuluję!
I czekam na Wasze adresy do 17.10, do godziny 18:00.
Jeśli do tego czasu nie dostanę Waszych danych do wysyłki, przeprowadzę kolejne losowanie.

Pozostałym uczestniczkom bardzo dziękuję za tak liczną chęć wylosowania mojego rękodzieła :-)
Jest mi niezmiernie miło, że takie drobiazgi cieszyły się AŻ takim powodzeniem :-))
Obiecuję, że niedługo będzie kolejna zabawa. Na moich zasadach, rzecz jasna ;-)
Ale szczegóły za... No za troszkę :-D

A teraz mała zajawka tego, co mnie ostatnio pochłania.
I jeszcze coś. Ale o tym inną razą ;-)

poniedziałek, 11 października 2010

Dwa kursy dla Was

Obiecałam na spotkaniu w Białymstoku, że pokażę jak się posługiwać urządzeniem o nazwie Yo-yo maker.
Trochę mi się zeszło, ale jest!
Najpierw jednak zacznę od innego urządzonka.


Pom-pom maker heart shape


To kolejny "Mieciowy" zakup ;-)
Jak większość tych z jego poręki - fajny :-)

Składa się z dwóch, a właściwie czterech, ruchomych części

Ot - jak go określiła Sylwia :TRANSFORMERS ;-)

Te ruchome części służą do nawijania włóczki.
Na obu zdjęciach powyżej pomponikowiec stoi na własnych stopkach.

Zwróćcie uwagę na "pazurki" na brzegach i na rowek między nimi. O nich i o stopkach będzie w dalszej części kursu.

A więc zaczynamy!

Wszystkie zdjęcia powiększają się do dużych rozmiarów po kliknięciu na nie!

Rozkładamy obie części Transformersa i zaczynamy nawijanie



Robimy to dokładnie i starannie. Uważając, żeby włóczka znalazła się w rowkach między "pazurkami".

I jeszcze jeden dość istotny detal:
Na boku obu złożonych ze sobą części są takie wystające wypustki.
Te wyżej to haczyki, a niżej można nazwać "prowadnicami" . Jaką pełnią rolę też będzie później.
Póki co, istotne dla nas jest, żeby ich nie zasłonić włóczką w trakcie nawijania.
One muszą być odsłonięte!


No i siedzimy sobie jako ten świstak i nawijamy włóczkę cierpliwie aż do końca pierwszej połówki i odcinamy nitkę:

Tak to wygląda z boku, od strony tych wspomnianych haczyków i "prowadnic"

Analogicznie do części pierwszej, nawijamy drugą część pomponikowca i ponownie odcinamy nitkę.


Kiedy już mamy nawiniętą odpowiednią ilość włóczki, przygotowujemy sobie mocną nić o długości ok 30 cm. Może to być ta sama włóczka, z której robiony był pomponik, ale proponuję najpierw zrobić próbę jej wytrzymałości na zerwanie, bo przykro się robi, jak pod koniec roboty nitka pryska w rękach jak słomka ;-)
Przygotowany kawałek nici przekładamy przez stopki pomponikowca

Prowadzimy ją przez prowadnice i haczyki z obu stron

Na górze urządzenia zawiązujemy podwójny węzełek (po powiększeniu fotki będzie dokładnie widać jak on ma wyglądać)

A następnie ściągamy nitkę, wprowadzając ją w środek urządzenia:


Końcówki nitek zaczepiamy o wspomniane wcześniej haczyki:
Robimy to oczywiście z obu stron:


A teraz przystępujemy do cięcia. Potrzebne sa do tego nożyczki z ostrym czubkiem. Wkładamy je w "rynienkę" i tniemy...:

Przecinamy dokładnie wszystkie nitki w rynience.

Robimy to po obu stronach pomponikowca, czyli w sumie w 4 rynienkach :-)


Teraz pora na podcięcie niteczek znajdujących się wokół białego kółka. Należy je delikatnie podciąć pod kątem 45 stopni

Oczywiście robimy to z obu stron Transformersa ;-)


A teraz chwila prawdy dla naszej nici znajdującej się w środku urządzenia!
Zdejmujemy ją z haczyków, końcówki bierzemy w ręce i ściągamy bardzo silnie, tak, żeby ten włochacz zaczął się chować w środku pomponikowca:

W brew pozorom nie potrzeba do tego siły zapaśnika ;-)
Z powodzeniem robi to również moja Ania:
Jak widać na zdjęciu powyżej Ania nie przecięła dokładnie niteczek w rynience, ale zaraz to skorygowała ;-)

Po ściągnięciu nitki, jak już pisałam, pomponik musi się schować w środku Transformersa:

A tak to wygląda z boku:

Teraz można rozłączyć obie części pomponikowca i wyjąć z niego nasz produkt finalny, czyli pomponik w kształcie serduszka :-)

Podczas gdy ja robiłam kursik dla Was , Ania siedziała obok mnie jak myszka i bacznie się przyglądała. A następnie przystąpiła do pracy nad własnym pomponikiem :-)
Jedno ze zdjęć w trakcie pracy wytężonej mojego dziecka już było wyżej, to teraz czas na zaprezentowanie jej dzieła.

Muszę stwierdzić rozpierana dumą matczyną, że Ani pomponik jest dużo ładniejszy i zgrabniejszy niż mój!
Oto zbliżenie na łapce autorki :-)


Do czego może to to służyć?
Np jako ozdoba do czapki, do szalejących w tym roku po blogach mitenek, zamiast frędzli przy szalach itp, itd.
Wyobraźnia ma pole do popisu.
Podobnie jak i przy wymyślaniu zastosowań produktów wykonanych za pomocą kolejnego urządzenia.


Yo-yo Maker


Ten sprytny przydaś pozwala na precyzyjne wykonanie przymarszczonych kółeczek.
Na zdjęciu prezentuję dwa rozmiary, ale do kursu użyłam tego mniejszego :-)

Yo-yo maker składa się z dwóch części:


Większa - do niej wkładamy kawałek materiału (prawą stroną do dołu) ma jak widać dziurki - przez nie będziemy fastrygować


I mniejsza część, którą wkładamy do środka kółka większego

Te nacięcia na obwodzie są kompatybilne z rowkami kółka większego



Zwróćcie proszę uwagę na takie jakby kuleczki na obwodzie większego kółeczka i na kreski na tym mniejszym:

Pełnią one bardzo istotną funkcję. Otóż ich precyzyjne złożenie zapewni nam idealne szycie.
I wówczas rowki będą współpracować z nacięciami :-)
Jak złożyć je dokładnie, kiedy między kółkami jest materiał będzie kawałeczek niżej ;-)

Teraz bierzemy kawałek materiału, wkładamy go w większe kółko prawą stroną do dołu.
Wkładamy, ale nie zaciskamy jeszcze mniejszego kółeczka.
Teraz czas na dokładne "styknięcie" kresek z kuleczkami na obwodzie ;-)
Metoda najprostsza jaka mi przyszła do głowy, czyli sprawdzamy pod światło ;-D
Jak widać - stykło ;-)

I teraz już można docisnąć kółeczko mniejsze.


Brzegi materiału obcinamy dookoła na szerokość 3-5 mm

A teraz przystępujemy do szycia.

Igłę z nitką wbijamy np. po lewej stronie "kuleczki" i konsekwentnie szyjemy w lewą stronę!
Jeśli wbijemy igłę po prawej stronie kuleczki - szyjemy w prawo!

Po drugiej stronie igłę wbijamy w drugą część rowka



I dalej szyjemy po obwodzie kółeczka.



Po przeszyciu po całym obwodzie, ponownie wbijamy igłę w miejsce, w którym zaczęliśmy w celu wzmocnienia ściegu.



Tak to wygląda po zakończeniu szycia, czy jak kto woli fastrygowania ;-)


Teraz wyjmujemy materiał z kółeczek (nitki nie obcinamy!!)


Teraz zaczynamy przymarszczenie kółeczka wzdłuż obwodu:

Lekko spłaszczamy:

Wykańczamy dowolnie i gotowe!
Mamy spineczki dla Aneczki :-)



Zastosowań kwiatków jest masa!
Mogą być użyte jako aplikacja. Pokazała to Jolinka u siebie na blogu:
TU i TU
Ja też już pokazywałam na blogu zastosowanie yo-yo makera



Pomysłów mam jeszcze "trochę" - tylko gorzej z czasem ;-)

I jak? Przydadzą się te kursy??
Bo w przygotowaniu mam kurs Hana-Ami Flower Loom.