niedziela, 28 października 2018

Podsumowanie

Nooooo...
No trochę mnie tu nie było... Październik chyli się ku upadkowi, a tu se wisi  wpis o Fredku z początku sierpnia.
Wstyd jak moherowy beret!

Mus zebrać do kupy i się i własne dokonania z ostatnich milczących blogowo miesięcy.
No to jadziem!
Początek będzie od końca. Szydełkowo do tego. Ot tak, bo kto biednemu zabroni żyć na bogato :-D

Wyprzedziłam coca colę :D Mam dwa Rudolfy świąteczne. Na specjalne zamówienie i życzenie obu moich starych córek:

Ciut od góry:
I od góry bardziej:
Są spore: ok. 35 cm wzrostu miękkiego ciałka do przytulania :-)
Wzór dla chętnych jest tu


Lamy vel alpaki vel lampaki. Zdania są podzielone.

Jak zwał, tak zwał. Jedno jest pewne - są mięciutkie i do kochania :-D
Wzór od Orlicacraft dostępny  również i pod tym adresem
Aktualnie robię taki komplecik na zamówienie. Ciut inne kolorki będą.

Jeden z wielu miśków z resztek włóczki:
Wzór jest tu za darmo
Poza zabawkami, dziergam cierpliwie UPIERDLIWIE NUDNĄ chustę Virus. Wzór jest łatwy, prosty i wizualnie uroczy. Ale jakoś nie mam do niego weny...
I tak mi wisi na szydle od lutego. Baaardzo niecyklicznie coś przybywa. Bóg raczy wiedzieć, kiedy to cholerstwo skończę ;-/
Może szybciej, niż tego szyciowego ufoka:

Top uszyłam niejako publicznie ponad półtora roku temu, a dopiero wczoraj wykończyłam.
Czas najwyższy, bo jutro wędruje w ramach prezentu dla pewnej miłej pani :-)

Dobra! Wracamy do szydła!
Kot obrażony, czyli jeden z prezentów dla przesympatycznej znajomej z okazji jej urodzin:

A to drugi dla tej samej pani :-)

Jak łatwo się domyśleć, kociara jako i ja :-D
I szyjąca! Mistrzyni maszyny, patchworków i pikowania. Więc pomyślałam, że taka paniusia podręczna do przechowywania pierdołek szyciowych może jej się przydać :-)

Paradoksalnie niczego jubilatce nie uszyłam, bo... BO NIE! :-D Ona za dobra w te klocki, żebym się odważyła startować z uszytkami w jej kierunku :-)
Nawiasem mówiąc, beznadziejne kolorystycznie to zdjęcie. Lala ma twarz w kolorze NATURALNYM, a nie trupio sinym :-/

Szyciowo teraz będzie.
Koty lubię, jakby ktoś nie wiedział. Mam dwa, ale że to jakby mało, to dohaftowałam se maszyną kolejnego:



Do kompletu z tym leniwcem odbywającym sesję typu solarium pod lampką, dużo wcześniej haftniętym (też maszyną) kota demolanta:


Koty Simona są dostępne grafiką za free w necie. Żeby nie było, że kradnę i naruszam takie tam jakieś prawa...

Dobra... Szycia ciąg dalszy...
Miałam resztki szmatek po szyciu narzuty. Pozszywałam je:

A potem posiekałam i znowu zszyłam. I mam torbo-siatę:

Pakowna jest i wytrzymała. Lansowałam się z nią na Helu i dalej lans w pracy trwa :-D
Jakby ktoś chciał sobie uszyć, to tutek jest tu

A na zakończenie wpisu dla cierpliwych poduchy
Do ich opisu posłużę się własnym wpisem na fanpejdżu:
"Poduchy uszyte z pozostałości po koszmarnym bieżniku sprzed dwóch lat. Mniej oczopląsne, niż wspomniane okrycie stołu"
Ufffffff!
Jestem na bieżąco! CHYBA! :-D
Oby tak było, bo pewnie już wielu czytelników odeszło z blogu w niebyt, w poczuciu absolutnego zaniedbania.
Informuję, tych pozostałych i wiernych, że aktualnie finiszuję z pikowaniem zarąbistego panelu Klimta. Więcej szczegółów za trochę :-)
Już dziś zapraszam :-)