piątek, 25 marca 2011

Rozmowy na szczycie (stołu)...

Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek sądził, że w moim domu panuje niczym nie zmącona sielanka, to się mylił.

BułkĘ przez bibułkĘ też nie trzymiemy ;-)


A przy kuchennym stole naszym nie toczą się rozmowy prowadzone ściszonymi i uduchowionymi głosami na tematy poetycko-romantyczne...
Przykład?
A prosiem bardzo!
Wczoraj to było.
Obiad zjadłyśmy z Anią ciut wcześniej niż Aś zwinęła do domu.
Ania siedziała przy stole i czytała sobie spokojniutko.
Aś dostała obiadek i zaczęła jeść. Ale dość nerwowo zerkała na młodszą siostrę...
-Ty! A ty lekcji to nie masz??
-Mam.
-To idź odrabiać!
-Jedną kartę pracy mam. Łatwa jest. Zdążę! - czyta niewzruszenie dalej...
-Taaa! Jasne!! A potem będziesz siedzieć do późnej nocy!!
-Nie będę - nie przerywając czytania...
Wkroczyłam w tym momencie ja:
-Heheheh! Ania! Asia ma chęć poczytać i tak cię goni.
-Teraz JA czytam!
I w tym momencie dziecko moje zdecydowanie starsze od młodszego wydarło jej gazetę sprzed nosa z okrzykiem:
-Cholera!! "Newsweek" nie jest dla dzieci!!
-Zostaw ją!! "Detektyw" i "Śledztwo" nie jest dla niej! "Newsweeka" może! - tym razem ja się wydarłam.
I mała też nie pozostała dłużna:
-Aśka!!! Zostaw!! O homeopatii czytam!! Aha! Mamo! Mam prośbę. Czy możesz mi zacząć kupować "Focusa"?
-???????
-No bo to ciekawa gazeta jest.
-A skąd wiesz???
-Bo w mówili w "Galileo". W niej jest dużo ciekawostek i wiadomości z różnych dziedzin życia. A ja przecież muszę pogłębiać swoją wiedzę, prawda?
-Yyyyyhhhh.... noooo... A wiesz? Tak myślałam sobie, żeby zamiast "Kumpla" zacząć ci kupować "Victora Juniora". Co ty na to?
-A dobrze! Bo "Kumpel" to taki dziecinny bardzo jest i już mnie nuży...

Asia nieznacznie odsunęła się od swej młodszej siostry zarówno talerzem jak i swoją osobą...

Uśmiechnęłam się promiennie i zapytałam moją starszyznę:
-Asiu! A tobie mam też jakąś gazetkę kupić?
-Taaa. "Kaczora Donalda"!!
-No ja nie wiem czy nie za trudna ona dla ciebie. Może raczej jakaś kolorowanka?? Aniu masz jakąś?
-No! Jedną. Podarta jest, ale dla Asi się nada!

Aha!
Gwoli przypomnienia.
Ania ma 9 lat.
Asia 20....

wtorek, 22 marca 2011

Oto ja!

Cześć! To ja.
Fryderyk.

Pamiętacie mnie jeszcze?
Pewnie nie, bo pani starsza wiecznie siedzi przy kompie i mnie nie dopuszcza! Zazdrosna taka o Wasze względy, bo wie, że jak ja się pokażę to wszystkie jej robótki to pan Pikuś przy mnie!

Dobrze, że jest pani średnia zwana Asiem! Bo to jej zawdzięczam niekończącą się sesję zdjęciową, której fragment dziś Wam pokażę.

Ta kobieta, której się wydaje, że jest moją właścicielką pisała o mnie w kilku postach
Ale jak zorientowała się, że cieszę się większym uznaniem niż te jej dziwaki, to zamilkła na mój temat udając, że nie istnieję!
Tylko czasem wymknie jej się coś wrednego typu "kocie turbo ADHD"!!
To potwarz!
Oczernia mnie ta zła kobieta!
Normalny jestem!
Ja jej tylko pomagam!
Koraliki trzeba przecież posprzątać! A że ruchliwe są jak cholera, to nie moja wina, że muszę je ganiać po całym domu! Zupełnie nie rozumiem, czemu pani pohukuje na mnie w stylu:
-Fryderyk! Ja ci ogon z d..y wyrwę!!
Za moją dobroć! Za chęć pomocy!

A jak pomagam rozplątać kordonki, czy inne nici zwinięte bez sensu w jakieś kłębki czy inne motki to też jestem niedoceniony!
Ba! Powiem więcej - jestem wręcz prześladowany i wyzywany od bezmózgich kretynów, głupoli i wrednych sierściuchów!
A mycie za przeproszeniem sedesów?? No co tej kobiecie przeszkadza, że muszę sam osobiście sprawdzić, czy ona dokładnie tą szczotą bakterie pogoniła??

Wannę i umywalki też sprawdzam! Chociaż z wanną specjalnie się nie kochamy...
Przyznam Wam się, że miałem dość niemiłą przygodę...
Pani starsza myła włosy pani najmłodszej.

Te wspaniałe warkocze, tak cudowne do memłania w paszczy są imponujące swoją długością... Nie muszę się specjalnie wysilać, żeby sięgnąć do nich łapami. I nie wiem czemu pani najmłodsza reaguje na to wrzaskami! Czy to moja wina, że muszę się przynajmniej jedną łapą wczepić w tył spódnicy, żeby drugą sięgnąć do tych kusząco majtających się postronków ?? No przecież one są dla mnie!!

Wróćmy jednak do wanny.
Otóż pani starsza susząc sierść pani najmłodszej otwiera drzwi od łazienki, bo jak twierdzi "szlag ją trafi od tej sauny!"
No to żeby skrócić sobie czas oczekiwania na wyjście obu kobiet z tej łaźni biegam sobie w tę i na zad. No i raz się rozpędziłem. Trochę za bardzo...
Żeby nie przerobić sobie swojej pięknej twarzy na paszczę pekińczyka, musiałem wykonać wyskok w górę.
I wylądowałem w wannie...
Pełnej wody i białego czegoś. To było straszne!
Wyskoczyłem z paniką w oczach, a to białe, puszyste i straszliwie woniejące oblepiło mi twarz i wąsy. O tylnej części mojego ciała nie wspomnę!
Pomknąłem przed siebie ile fabryka dała. Część białego zgubiłem po drodze, a resztę strząsnąłem na korytarzu i na schodach...
Zupełnie nie wiem, czemu obie kobiety (i ta stara i ta mała) popłakały się ze śmiechu!!
Chyba się obrażę

I w daleki pójdę świat,
bom nie baba, jeno chwat!


Albo ucieknę sobie na drzewo! O! I tam mnie żadna z bab nie dopadnie!


Fajne widoki..





Ale... Czy ktoś wie, jak się stąd schodzi???
Ratunku??
Ratunku???
No mówię do Was!! Niech mnie ktoś zdejmie!!



Na ziemi jednak jest bezpieczniej, chociaż kłująco w moje delikatne i jakże szlachetne stopy!




Podróże małe i duże brudzące są!
Higiena to podstawa!





Po spacerze dobrze jest wrzucić coś na ruszt:



Obok moich misek mieszka taki dziwny kot...
Niby podobny do mnie, a jakby inny...
Ogona prawie nie ma, ale nadrabia uszami.
Tylko jakiś mało rozrywkowy jest i ciagle tkwi w tym swoim dziwnym domku.
Mimo, że go zachęcam, nie wyłazi na zewnątrz.
Nauczyłem się otwierać mu klatkę, ale ta zła stara kobieta odwróciła ją drzwiami do ściany!
Jakby nie wiedziała, że ja ją i tak od niej odsunę i uwolnię kumpla!
Niech no tylko pójdzie do pracy! Dam sobie radę!
Coś tam mówiła o kłódce, ale może zapomni ;-)

Aha!
I jeszcze coś!
W oknach wiszą takie jakieś dziwne, białe szmaty.
No ideał huśtawki!

I co ciekawe starsza nie pokrzykuje na mnie twierdząc, że najwyższa pora pomyśleć o ich wymianie.


Tak ogólnie to nie jest mi źle.


Tylko czemu pani starsza przerwała mizianie mojego brzuszka i rąbnęła mi fleszem od telefonu po oczach??
Tak koniecznie musiała uszczęśliwiać znajomych moim portretem??


Dobrze, że pani średnia jest wieloczynnościowa i potrafi jednocześnie focić i zająć się najważniejszą personą w domu


I poleżeć sobie razem lubimy obok siebie:



Ta najstarsza twierdzi, że potrafię wywrócić dom do góry nogami.
Dziwna jest...
Przecież to tak fajnie popatrzeć na to samo z innej perspektywy:



No to chyba na dziś już wystarczy, bo trochę śpiący już jestem



Na razie! Papapapa!


CICHO BYĆ!
ŚPIĘ!

Koniec i początek

Aukcja u Maryny dobiegła końca.
Prawie wszystkie przedmioty wystawione na aukcji znalazły swoich nabywców.

Tą drogą pragnę podziękować wszystkim tym, którym nie był obojętny los człowieka dotkniętego ogromnym nieszczęściem.
Wszystkim tym, którzy nie przeszli obok obojętnie.

Przede wszystkim zaś dziękuję Marynie za sprawne przeprowadzenie całej akcji.

Dziękuję również Magodzie, od której to wszystko się zaczęło.

Tak jak pisałam - aukcja u Maryny jest zakończona, ale jest już kolejna.

Tym razem do licytacji przepięknych przedmiotów zaprasza Bietas


Zapraszam w jej imieniu.

niedziela, 20 marca 2011

Poprzynudzam

Będę przynudzać. Zdjęciami i chwalipięctwem.
Osoby nieżyczliwe autorce bloga proszone są o pominięcie tego wpisu. Dla obopólnego zadowolenia i bezpieczeństwa ;-)

Zacznę od świeżego jako trawka na wiosnę naszyjnika.
Se wzięłam i dziergnęłam, bo nie wiedziałam co jutro do arbeitu mam na się założyć:


Jakiś czas temu zrobiłam dwa inne kręcioły i jakoś mi się nie nawinęły pod rękę, żeby je pokazać.

Już ich nie mam ;-)

Podobnie jak i kolejny słowniczek z cyklu "domki"To zdjęcie to spora zaległość z mojej strony w pokazywaniu RR, bo do Anety poleciał dokładnie 01.03...

A to kolejna zaległość. Az mi głupio... Bo dostałam ją (broszkę) z okazji Dnia Kobiet.
Od kogo?
No jak to??
Od naszej kochanej i niezawodnej Frasi!
Broszka, a właściwie brocha-róża jest prześliczna! I duża! Specjalnie zrobiłam fotkę na dłoni własnej, żebyście miały pojęcie jaka jest w realu.
Frasiu! Dziękuję Ci bardzo, bardzo! To najpiękniejszy i najtrwalszy kwiat, jaki dostałam :-))
Jesteś po prostu CZARODZIEJKĄ!!! :-))) Szkoda, że nie widziałaś, jaki banan rozkwitł na moim obliczu ;-))

A skoro już jesteśmy przy tzw realnych rozmiarach, to teraz kolejna fotka jajec. No wiem, że przynudzam, ale co ja poradzę na to, że jaja szybciej wychodzą niż się rodzą??
To fotka grupowa.
Często-gęsto spotykam się z taką reakcją na widok jaj:
-O ja cię!! Jakie one są WIELKIE!!
No to dla uzmysłowienia jakie one są, zrobiłam im fotkę z pudełkiem zapałek ;-)
Spore, no nie? ;-)

A teraz fotki indywidualne:

Wbrew pozorom one nie są takie same.
Nie ma dwóch identycznych jaj :-)

Dalej!
Jakiś czas temu pewna miła pani zamówiła u mnie różowego króliczka.
Tuż przed moim zdewastowaniem sobie paluchów.
Z trudem wystukałam maila, że póki co to nici z zamówienia, bo sprzęt do rękodzielnictwa sobie zjarałam.
Okazało się jednak, że nie ma pośpiechu i że ogólnie spoko!
Tak więc jak już paluchy zaczęły względną wspólpracę ze swoją lekkomyślną właścicielką uszyłam królisia.


Mam nadzieję, że nowej właścicielce przypadnie do gustu jak już do niej dokica ;-)

No i na koniec się będę lansować, że normalnie strach się bać!
Otóż dostałam czas jakiś temu miłego maila zapraszającego mnie do wystawiania swoich prac w sklepie internetowym.
Nie pierwsza to była oferta tego typu i zapewne nie ostatnia...
Ale pierwsza z której skorzystałam.
Dlaczego akurat ta?
A nie wiem :-DDD
Może dlatego, że się wzięłam na odwagę? Bo do tej pory uważałam (i dalej tak sądzę), że moje prace są takie zwykłe i ogólnie nie porywające, że nie miało sensu zapełniać nimi galerii internetowych.
Ale...
No cóż...
Tylko krowa nie zmienia poglądów!
Tak więc zapraszam:-)
Póki co jest mało moich produktów, bo... no bo jakoś nie mam niczego pod ręką - wychodzą z domu same - nie pytając mnie o pozwolenie;-)
Banerek po lewej stronie bloga ( i ten poniżej) przeniesie Was do mojego sklepiku.
Naszyjnik z pierwszej fotki też tam jest ;-)
Ktoś wytrzymał do końca??

środa, 16 marca 2011

O-Ferma

Oferma czyli ja, uskuteczniała dziś ciąg dalszy procesu ozdabiania jaj, jakże boleśnie przerwany prawie tydzień temu ;-)
Udało mi się nie okaleczyć, domu nie spalić, nie zrobić spięcia. Czyli ogólnie nudą wieje...
A więc, żeby okrasić jakoś tę monotonię przechodzę do prezentacji fotek moich poczynań.
Sprzed tygodnia i z dnia dzisiejszego.
Tak to wyglądało przed samookaleczeniem, czyli w ubiegły czwartek:

Ot taka jajeczna ferma ofermy ;-D

Później było gorąco i nie miałam ochoty na robienie zarówno jajec jak i fotek.

Dziś stosując przepisy BHP (kleiłam pokornie i grzecznie w rękawiczkach) wykończyłam kilka jajec i prezentuję je przed wymarszem z domu.
Na pierwszy ogień (nomen omen) jajo Kiler :-D

I kolejne:



I zusammen do kupy:
Szkoda, że nie mam talentu własnego dziecka starszego do robienia zdjęć :-/
No trudno!
MUSICIE uwierzyć mi na słowo, że one są całkiem, całkiem ;-)

wtorek, 15 marca 2011

Przypominajka

Tak na szybko przypominam o Akcji-aukcji na blogu u Maryny.
O jej celu pisałam tutaj

Aukcja kończy się 21.03

Tak jak obiecałam również i ja dorzuciłam drobiazg od siebie.
Jest to jedna z miseczek serwetkowych utwardzonych paverpolem prezentowanych w poprzednim poście.

Poza tym dziewczyny przeznaczyły na aukcje bardzo piękne rzeczy!
Jest w czym wybierać.

Tak więc raz jeszcze zachęcam Was do wzięcia udziału w licytacji.

sobota, 12 marca 2011

Paverpol chłodzi i wciąga!

Na wstępie chcę Wam bardzo serdecznie podziękować za słowa otuchy, współczucia i rady, jak postępować ze sponiewieranymi paluchami.
Stosuję zasypkę "Dermatol" poleconą przez panią w aptece. Działa! Palec zaczyna wyglądać ;-)
O bąble na pozostałych palcach dbam ;-).

Jak pisałam w poprzednim poście, na pocieszenie i dla ochłody cokolwiek "rozgrzanych" rąk bawiłam się paverpolem.
Wspólnie z Anią.
Nie ukrywam, że jestem zadowolona :-)
Bez zbędnych barokowych opisów przystępuję do prezentacji naszej wczorajszej produkcji.

Zamiast mnie, niech przemówią zdjęcia autorstwa mojej starszej i niesamowicie uzdolnionej Joanny.

Na początek moja ulubienica, czyli owalna miseczka w kolorze ecru
I od góry:




Druga nazwana przeze mnie dzięki wywiniętym brzegom "tulipankiem"



I młodsza siostra "tulipanka" - ta już bez wywijania ;-)





Miska-koszyczek o całkiem słusznych rozmiarach





I kolejna, równie duża i ażurowa



Ale to nie wszystko...

Jak wspomniałam, razem ze mną działa Ania...
Siedziała sobie cichutko jak myszka z całkiem solidnym kawałkiem jedwabiu i pudłem koralików...
I oto co stworzyła:

Przepiękna zawieszka! Wielkośc naturalna - 3/4 mojej dłoni!
Jest super! Jak ją zobaczyłam, szczęka mi glebnęła i zęby do tej pory zbieram spod stołu ;-)

Żeby nie czuć się gorszą, też zrobiłam! A co!
I też z jedwabiu tyle, że ja oprawiłam w niego szkło :-)

No cóż... Popadam w lekkie samozadowolenie ;-)
I idę zrobić jeszcze jedną miseczkę :-)