Tak. To bardzo subiektywny przewodnik po Warszawie...
Nie będę Was ciągała po miejscach ogólnie znanych z pocztówek reprodukcji itp.
Być może będzie jeszcze kiedyś ciąg dalszy.
Póki co - wczorajszy mały wypadzik Ani i mój.
Obiecałam Ani zwiedzanie ciekawostek warszawskich zwyczajowo omijanych przez wycieczki (szkolne na ten przykład).
Nasza marszruta miała zacząć się od Centrum Nauki Kopernik.
Z góry zaznaczyłam, że jak będzie kolejka do kasy, to niech nie liczy na mój zapał w staniu w ogonie dłuższym niż najkoszmarniejszy sen...
Dziecko obiecało, że się napierać nie będzie...
YHY!!!
A juści!!
Kiedy dojechałyśmy na miejsce, zobaczyłam, że kolejka do kas przerosła nawet moje najgorsze przewidywania - ok 400 osób!!
-Mała! Nie ma bata! Ja tam nie będę stała!!
-TAK!!! OBIECAŁAŚ MI!! I CO??
-COO??? Mówiłam, że w kolejce stać nie będę!! Mnie to nie rajcuje!! Ostrzegałam!!
Smarkata się nabzdyczyła, odęła i postanowiła zalać się łzami.
NIE CIERPIĘ TEGO!!! Wychodzę z siebie i staję obok!!
Tym razem złapałam warkoczową za łapę, posadziłam stanowczo na ławce, zapaliłam fajkę, co by się uspokoić w okolicach nosa i zawarczałam:
-Siedzisz tu i podejmujesz decyzję! Albo lecimy wyznaczoną i umówiona trasą, bo od początku WIEDZIAŁAŚ, że możemy tam nie wejść, albo wracamy do domu! Wybór należy do ciebie!
-Ja chcę tam iść! Do środka!!! - i ryk na całe Powiśle.
- CZY TY DZIECKO MASZ COŚ Z OCZAMI?? I Z USZAMI?? Nie widzisz, co się tam dzieje?? Czy nie rozumiesz, że mnie nie podnieca stanie 5 godzin w tym upale w kolejce, żeby wejść tam na dwie godziny??? BYŁAŚ TAM JUŻ PRZECIEŻ!!!
-BYŁAM!! ALE TYLKO NA JEDNYM PIĘTRZEEEEE!!!!
-Jeszcze będzie nie jedna wycieczka ze szkoły! Zobaczysz! Łatwiej jest załatwić bilety grupowe niż indywidualnie się tam wcisnąć!! Idziemy wywoływać burzę, czy wracamy do domu? Jak wolisz?
Dziecko pomyślało chwilę i rzekło naburmuszonym tonem:
-Mogę iść, ale to jest głupie! Co to za przyjemność z wywoływania głupiej burzy czy wiatru...
Zmilczałam...
Poszłyśmy do "Szeptaczy".
Minuta nie minęła, a Ania szalała między dźwiękami:
-MAMO!!! BURZA!!! Prawdziwa!!! O a tu morze!! Fale o brzeg uderzają!
-Ania - chodź do mnie! Mam sztorm! Lepsza jestem!
-Dawaj!! Teraz ja!!!
Humorek zdecydowanie się poprawił i dziecko przebolało, że znowu nie polata na dywanie (tak, tak! - latała w CNK)
A jak wyglądają "Szeptacze" nocą?
Pięknie! I tajemniczo.
Czyż muszę dodawać, że to zdjęcie robiła Joanna (parę godzin później).
W zasadzie to ona nas natchnęła do opisywanej przeze mnie wycieczki ;-)
Porzuciwszy "Szeptacze" poszłyśmy sobie brzegiem Wisły odpocząć - na leżaczek
Fajny, no nie?
Tylko trudno go zdobyć ;-)
I tu pytanie, które zadałam na FB:
"Gdzie jest Ania?"
No jest, jest!
Wypoczywa ;-)
Vis a vis leżaczka stało sobie urządzenie do... słuchania Wisły :-D
Oczywiście obie wklejałyśmy tam uszy (Ania dodatkowo wydzierała się przez tę mega tubę ;-))
Ja słyszałam wiatr.
Ania twierdziła, że szum wody.
Nieważne co, ale słychać było i to całkiem wyraźnie.
I kojąco...
W tle zdjęcia z "tubą" widać most Świętokrzyski. Do tej pory Ania podziwiała go jakby "ze środka" czyli jadąc nim. A teraz zobaczyła go w pełnej krasie (dziennej).
-Ale fajny!! I jaki duży!!
Fajny...
Zwłaszcza nocą...
Na podziwianie takich widoków nocą, Ania jest jeszcze ciut za młoda, ale ma na szczęście starszą sis i może się zachwycać widokami by Joanna, czyli Warsaw by night ;-)
Kolejnym punktem programu był ogród na dachu BUW (Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego)
Idąc w tamtym kierunku, zahaczyłyśmy jeszcze o wystawę przedwojennych zdjęć plaż warszawskich na barce zacumowanej przy nabrzeżu.
Nawiasem mówiąc - zażyłyśmy tym Joannę, bo TAM akurat nie była (nadrobi niewątpliwie).
-Mamo! Hihihi! Ale one mają gacie!!
-To takie kostiumy.
-A kto w takich chodzi?? :-DDD
-Teraz nikt. Patrz gapo na daty. To zdjęcia z lat dwudziestych i trzydziestych :-)
-AAA!
Dziecko kontemplowało jakiś czas po cichu...
-Mamo. Wiesz co? Ale tu się kiedyś działo!!
-Ano się działo... Teraz może się to odradza tylko, że mało jest chętnych do pluskania się w tej burej zupie...
Na koniec były zdjęcia PLANOWANEJ budowy portu czernikowskiego.
-ŁAAAA! Ale fajnie będzie!! Zobacz!
-No! Będzie... Kiedyś...
Kiedyś zapewne..
No nic!
Doszłyśmy do wspomnianego BUW'u.
No i dawaj na dach!
Schody, schody, schody, schody!
Jak w Casino de Paris.
Nie mogą schody wyjść nigdy z mody.
Najtrwalsza to z wszystkich mód...
Kiedy już dowlokłam się za moim niestrudzonym dzieckiem na górę, miałam wrażenie, że zdobyłam co najmniej Mont Blanc!!
Stanęłam na górze i ziajałam jak smok wawelski po zeżarciu owcy z nadzieniem siarkowym.
A dziecko?
A dziecko amoku dostało!
-Ale super!! Mamo!!! Jaka piękna pergola!! Jak tu romantycznie! Zdjęcie mi tu zrób.
Zrobiłam.
Cokolwiek zamazane, bo jeszcze "dechu" nie odzyskałam ;-)
Ale jest! Romantyczne, że hohoho! Zwłaszcza po powiększeniu ;-)
No i tyle widziałam panią Anię...
Pomknęła jak huragan przed się.
-Ania! - ryknęłam na ostatnim wydechu
-Co?
-Gdzie ty jesteś?? Poczekaj!
-Oj czekam! No tu jestem! No chodź!!
Z oczami na wierzchu dolazłam do dzieciny i zobaczyłam dwa krzesełka. Ukryte lekko w zaroślach - ot taka mała samotnia dla zakochanych...
Względnie dla sponiewieranych matek ;-)
-Patrz! Jakie fajne siedzonko. Takie ROMANTYCZNE. Usiądziemy na moment? Wody bym się napiła...
-Dobra, ale tylko na chwilę!
Chwila faktycznie była chwilunią...
Dziecko parło na taras widokowy, który to pokazałam jej od dołu...
Cokolwiek spasowała na ażurowych schodkach... A wejście na taras...
-Mamo... Daj mi rękę...
Myślicie, że ja byłam odważna i taka ogólnie hop do przodu?
Nic z tych rzeczy!
Wprawdzie oddech mi wrócił na swoje miejsce w międzyczasie, ale znowu go zatkało, bo ja mam lęk wysokości...
Tarasik równie ażurowy jako i schodki...
A pod stopami...
Brrrr! DUUUUŻO METRÓW W DÓŁ!!!
Ale co było robić?
Wszak dziecko się bało, to mama grała chojraka...
-No co? Czego się boisz? Spoko! Piękny widok! Tylko nie patrz w dół! Przed się!!
Dziecina dała się nawet sfocić, bez trzymania za rękę, ale panikę lekką widać w oczętach ;-)
Nawet nie musiałam długo namawiać na opuszczenie tego ażurowego balkonika - sama pomknęła w dół, a ja jeszcze pstryknęłam fotkę z bardzo ogólnym widokiem na ogrody.
Później zaliczyłyśmy jeszcze mini galerię staroci.
Przed wejściem włożyłam Ani w głowę złotą myśl:
-OGLĄDAMY OCZAMI! NIE RĘKAMI!! Powtórz!
-Oczami, nie rękami - powiedziało zgnębione dziecko...
Ciężko było... Sama się hamowałam ;-))
Te porcelanki, srebra... Echhh!!
Ania dała radę.
Wdychając ten charakterystyczny zapaszek powiedziała z rozmarzeniem:
-Ależ tu pięknie pachnie! Takimi starociami!!
Pani z Galerii zapytała:
-Podoba ci się ten zapach?
-BARDZO!!!
Ale niestety było też małe rozczarowanie.
Dwa zwiedzone antykwariaty nie przyniosły oczekiwanych przez nią łupów.
A mianowicie jakichkolwiek książek Włodzimierza Steyer'a i bardzo konkretnej Antoniego Seroki "Trzydzieści dwa dni obrony Helu"
Ot takie niewinne zainteresowania romantycznej dziesięciolatki z zacięciem na naukowca... ;-)
Na pocieszenie już w domu były lody. I Ania całkiem zadowolona z życia i wycieczki zrobiła mi... perfumy. Jaśminowe :-))
Ajajaj, jaka szkoda,że mnie nie zabrałyście. Nie mogę sie wybrac do CNK, do tego nie mam pod ręką dziecka w charakterze alibi,żebym sie mogła sama tam pobawić i pozachwycać, aj:)Fantastyczna wycieczka, jak dla mnie, na cały dzień, ach..No, i trzeba było przyjechać na lody do ciotki kapryśnicy:) Na przyszłość zalecam:)
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka! Rzeczywiście, nie wiedziałam że sę w Warszawie takie miejsca! Dobrze wiedzieć na przyszłośc :))) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńNo ja wymiękam...przy takich upałach to ja leżąc na kanapie pocę się jak przysłowiowa świnia, a co dopiero jakbym tak miała latać jak Wy. Utopiłabym się we własnym "sosie".
OdpowiedzUsuńAle zazdraszczam takiej wycieczki, bo piękne miejsca odwiedziłyście.
No i te perfumy....padam...
Te twoje zachwyty zaczynaja byc juz niestrawne.Dzieciak ma 10 lat i wszystko moze sie jeszcze zmienic,a ty pleciesz jak nawiedzona.
OdpowiedzUsuńPoza tym "rajcuje" i "nie podnieca", to chyba niezbyt stosowne zwroty dla genialnej 10-latki?
"Warszawe noca" niedlugo bedzie mozna podziwiac o godzinie np.18-ej,wiec nie mysle,ze to jakas skandaliczna pora.
ja tez nie wiedzialam o takich cudnych miejscach w stolicy,ale na ten balkon to za zadna ch..e bym nie wlazla ;raz wlazlam na podobny taras widokowy w Sant Petrespurgu...do dzis nie pamietam jak to sie stalo ze siedzialam na schodach przed tym soborem...chcialam tylko paczke z zarciem od czasu do czasu ...tam na gorze jeszcze...nie wchodze do dzis powyzej trzeciego szczebla drabiny a kiedys nawet po drzewach lazilam...
OdpowiedzUsuńBaaardzo fajna wycieczka - tym bardziej, że po zwiedzeniu tylu miejsc nogi mnie wcale nie bolą, a i upał o tej porze mniej dokuczliwy ;))). Muszę przyznać, że ta Twoja Warszawa podoba mi się zdecydowanie bardziej od tej, którą widziałam w czasie delegacji ;). Ogród na dachu jest cudny, a leżaczek rozbroił mnie zupełnie :). Czekam na koleją wycieczkę :).
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zaskoczyłaś z tymi kolejkami do CNK ,myślałam ,że nie jest tak zle ,wybieram sie w łikend ;) i zdaje się ,że muszę się przygotować na dłuższe stanie ,
OdpowiedzUsuńWycieczkę miałyście bardzo udaną ,piękne zdjęcia i ciekawie opisana :)
Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBo Warszawa nie jest taka zła jak się na pierwszy rzut oka wydaje :D
OdpowiedzUsuńAta, gdzie są te Szeptacze? Zabrałabym młodego :)
p.s Sorry, usunęłam komentarz bo mi się błąd trafił (tu ten wstydzący się :D )
Wycieczka fajna, opis jak zwykle u Ciebie co najmniej tak samo fajny... a anonimowy mnie nie razi.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do swoich odczuć.
Ja tam czytać Cię nie przestanę, a takie komentarze tylko wywołują u mnie uśmiech :)
Kaprysiu - dziecko to tam chyba niepotrzebne, bo z tego co wiem, dorośli zamieniają się tam w dzieci, a dzieci w dorosłych ;-)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem będą pamiętać o zaproszeniu na lody :-))
Iwonko - ja to wiem dzięki Chudej. Ona się szwenda po Warszawie i odkrywa takie ciekawostki :-)
Kiniu - na szczęście wiał lekki wiaterek i dało się wytrzymać. Zwłaszcza na dachu BUW'u ;-)
Anonimie - już pisałam raz, powtórzę jednak ponownie (bardziej dosadnie) - wynocha z mojego bloga. Nie podoba ci się to nie czytaj. Twoje kolejne komentarze będę kasować.
Mamuśka - :-DDD Zeszłaś sama, czy ściągali Cię na linach? ;-DD
Frasiu - no to się cieszę, że dzięki nam zobaczyłaś inny kawałek Warszawy :-)
Pewnie jeszcze kiedyś się wybierzemy na łazęgę i nie omieszkam o tym napisać.
Elu - w łikendy to tam podobno jest jeszcze gorzej. Ale może się uda! Mnie się naprawdę nie chciało stać w tym tłumie!!
Laura - takie słowa z ust Krakusa to niebywała pochwała ;-DD
Nie. Nie myślałam o tym. Sporo osób wpisuje się anonimowo np. pod moimi kursami. Po prostu będę kasować kolejne wypociny pewnej zazdrosnej o wszystko paniusi ;-)
Yen - szeptacze są na rogu Tamki i Wybrzeża Kościuszkowskiego. Obok mostu Świętokrzyskiego. To jest teren Centrum Nauki Kopernik.
Woalko - dziękuję! Pewnie, że każdy ma prawo do wyrażania własnej opinii. Nie neguję tego prawa. Tylko jeśli opinia jest taka sobie, to już brak odwagi na podpisanie się np. mailem, imieniem, inicjałami. Poza tym jeśli AŻ tak drażnię swoim pisaniem te panią, to po co tu przychodzi i psuje sobie nerwy?
Ja wzruszam ramionami w myśl zasady: pies szczeka, karawana jedzie dalej...
i Szeptacze i tubę chcę zobaczyć!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDo CNK też mam ochotę pojechać......
Moni, fajno , ze Twoja młoda taka zaangażowana:)))
fajna wycieczka - my na razie znamy kilka szpitali w stolicy, miejsca typowo turystyczne i Muzeum Powstania Warszawskiego
OdpowiedzUsuńszeptacze odwiedzimy ino namiary potrzebuję
do CNK też się zamierzamy wybrać,ale to w roku szkolnym - może wtedy nie będą takie kolejki no i upału :)
buziaki
Ja też chcę na taką ciekawą wycieczkę do stolicy, tylko jak upał będzie mniejszy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na candy:)
Aż mnie zaciekawiłaś tą wycieczką, bo do tej pory Warszawa mgliście kojarzyła mi się z korkami, brakiem miejsc parkingowych, tłumami ludzi, blokowiskami i dworcem, na którym idzie się zgubić na śmierć. Musze opierniczyć co poniektórych, co ciągnąc mnie po Warszawie takich cudeniek nie pokazali a tylko jakieś centra handlowe.... phi
OdpowiedzUsuńMonia - to dawaj jak najszybciej do stolycy! Bo to tylko na lato (leżak i tuba).
OdpowiedzUsuńKasiu - tak jak pisałam Yen - róg Tamki i Wybrzeża Kościuszkowskiego. Niedaleko wjazdu na most Świętokrzyski po lewej stronie Wisły.
Iwonko - idę do Cię! Bo na pewno coś super przygotowałaś!!
Mi - CH... Boszsz!! Jak ja tego nie lubię!! Na samą myśl, nogi odmawiają mi posłuszeństwa :-///
Opiernicz kogo trza!! I sama ich powlecz tam gdzie trza ;-D
Słodkie negocjacje z dziecięciem, nie ma co ;)
OdpowiedzUsuńAle widzę, że warto było :)
Moni....no czekam na info od Emmy/Granatowej .....ponoć kończy Haeda i mamy go oblewać we wrześniu:)))
OdpowiedzUsuńNo pięknie sobie poczynałyście - chyba i ja muszę ruszyć w taki oblot, tylko poczekam, jak Szymon będzie mógł na własnych nogach wdrapać się na dachy BUW ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa wycieczka :)
OdpowiedzUsuńPrzydałoby się takie Centrum w kilku innych miastach Polski. Wtedy to wasze nie byłoby takie oblężone :)
Pozdrawiam :)
Pozwiedzałam z Wami z przyjemnością... no bo z "warkoczanką" miło :)
OdpowiedzUsuńLeżak wspaniały! Zastanawiam się tylko czy to Ania taka maleńka czy ten leżak taaaki wieeelki ;)
Pozdrawiam :)
jej jak fajnie :) Na dachu biblioteki i ja byłam w tym roku - urokliwie nie powiem :) a do Kopernika i okolic też się kiedyś wybiorę jak już cała Polska odstoi tam w kolejkach :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia nocne - boskie :)
Tutaj http://www.kiermasz.pl/M%C3%B3jkiermasz/AuctionView/tabid/85/AuctionID/200588767/CategoryID/1326/language/pl-PL/Default.aspx sprzedawali książkę i nie sprzedali. Może jakoś da się skontaktować ze sprzedającym.
OdpowiedzUsuńMagda - słodkie czy nie, ale skuteczne ;-)
OdpowiedzUsuńSylwia - Szymek jest tak dzielnym facetem, że za rok to Ty, a nie ja będziesz za dzieckiem po dachu ganiała :-DD
Klaudia - masz rację. Pod Centrum parkowały autokary i samochody z całej Polski.
Jolcia - Ania jest mała. A leżak jest wielki ;-D
Madziula - też czekam, aż te tłumy się znudzą. NO chyba, że może zorganizujemy wyjście/wejście grupowo-blogowe ;-)).Podobno łatwiej bilety załatwić.
Gosiu - bardzo Ci dziękuję, ale już znalazłam na Allegro :-))
Dzien dobry,
OdpowiedzUsuńJestem autorka "Szeptaczy". Bardzo sie ciesze, ze moja instalacja sprawia radosc dzieciom, jak i doroslym.
To zdjecie noca bardzo mi sie podoba. Czy moglabym je wrzucic na moj blog : wela-art.blogspot.com/
Oczywiscie z Pani foto copyright i linkiem na Pani strone ?
Z pozdrowieniami Elzbieta Wierzbicka "Wela"
Czy widziałaś ten komentarz powyżej? Stajecie się sławne. Nie dziwię się, gdyż zdjątko prawdziwie profesjonalne. Wysłałaś?
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałem, że jest cóś takiego jak te szeptacze w W-wie. To jeszcze bardziej zdopingowało mnie do tego, aby rowerowo tam dotrzeć. Taki leżaczek powinnyście targać co roku na Hel, no przynajmniej Ty, za pokutę..... za tych ludziów, którzy co roku przez Cię wyzionęli ducha.... ze śmiechu czytając Twojego bloga.
O matko... Nie widziałam! :-D
OdpowiedzUsuńNie miałam powiadomienia :-D
No trudno! Widać sława mi nie pisana :-D
Po za tym to nocne,to Joanny. Więc nic dziwnego że full profeska ;-)
Aha! Za zgony osób postronnych odpowiedzialności nie przyjmuję! Każdy wchodzi tu na własne ryzyko ;-)
OdpowiedzUsuń