sobota, 5 stycznia 2019

Nie warto marzyć...

Tak, tak.
Tytuł nie odbiega od rzeczywistości.

Czasem ośmielam się mieć marzenia.
Jedne do spełnienia, inne takie sobie...

Cofnijmy się w czasie o lat niewiele, bo dokładnie dwa.

Pensja mi przyszła na konto.
Niebotycznie wielka pensja! Jakby razy kilka!

Najpierw się ucieszyłam, a potem puknęłam w rozczochraną, że ktoś się kropnął w DBFO (Dzielnicowe Biuro Finansów Oświaty) i po ogarnięciu błędu, przez klika miesięcy będę zasuwać bez apanaży. Trochę smutno...

Ale postanowiłam zastosować strusią metodę, licząc na to , że to piasek ,a nie beton i poczekałam do odbioru tzw. "paska".
Pasek mi powiedział, że to nie pomyłka, tylko nagroda jubileuszowa!

No i znowu - najpierw się ucieszyłam, a potem wpadłam w czarną dziurę rozpaczy pod tytułem: 'Boże! Jak ja już stara doopa jestem!'

Szybko się jednak ogarnęłam, otarłam łzy ze starej, pomarszczonej wiekiem twarzy i zaczęłam myśleć co by tu SOBIE zapodać na pocieszenie, nim się kasa zwyczajnie na zwykłe życie po szwach rozejdzie...

Rower!
Tak, tak!
Kocham jazdę na rowerze. Miałam rower, ale parę lat wcześniej oddałam, bo... nie wolno mi jeździć na rowerze. To znaczy mogę, ale jedynie na takim debilnym, stacjonarnym. Z najlżejszym oporem.
Czyli pedałuję jak głupia, jadę kilometry przed się, a krajobraz ciągle ten sam. Bezsens absolutny!

Doszłam do wniosku, że rower normalny z przerzutkami to będzie prawie to samo co stacjonarny.

Poprzeczkę postawiłam rzeczonemu zakupowi w miarę wysoko:
- ma mieć przerzutki
- ma być lekki
- ma mieć duże koła
- ma mieć  koszyczek na kierownicy, żeby Lucek mógł ze mną jeździć
- ma mieć hamulec w pedałach (w sensie torpedo)
- ma mieć bagażnik
- ma być niebieski względnie miętowy :-D

Udało mi się! Trafiłam na takowy! Kupiłam. Jedynie koszyk na kierownicy musiałam wymienić na odpowiedni do transportowania kota.

Cacy i super?
No nie do końca... Jak chcę nim jechać, to muszę najpierw napompować koła, bo jak się po czasie okazało, wentyle od nowości nie działają (nie podlega gwarancji!).
Pompka podróżuje ze mną na wszelki wypadek jakby wentyl w drodze puścił) w koszyku, pod miękką kołderką Lucka.

Po zakupie roweru kasę jubileuszową ciągle jeszcze miałam.

Trafiła mi się jak ślepej kurze ziarno wymarzona maszyna do szycia.
Pełnosprawna, z gwarancją, nieużywana, w przyzwoitym sklepie z maszynami, za jedną trzecią ceny.
Nie miałam się nad czym zastanawiać.
Kupiłam.
Mam.
Spełniłam swoje drugie wielkie marzenie.

Marzenie szyło przez  pół roku. Potem odmówiło współpracy i powędrowało do naprawców.
Wróciło po miesiącu.
Po naprawie szyłam bardzo mało, bo się zrobiło nagle ciepło i żal było siedzieć w domu przy maszynie.
Do szycia wróciłam wraz z opadem liści i chłodami, czyli w połowie listopada.
Na początku grudnia marzenie (czyli maszyna) zdechła.
Tak samo zdechła, jak poprzednio.
Ambitnie próbowałam ją zreanimować własnemi ręcami kombinując z igłami, nićmi, ustawieniami.
Nic to nie dało.
Poddałam się.
Absolutna kapitulacja...
Maszyna jest znowu spakowana i czeka na kuriera.

Nie warto marzyć.

23 komentarze:

  1. E tam, warto Kochana, warto ;-) Nie smędzi tu. Rower zawsze można dopompować, a maszyna wróci cudnie działająca :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - ile można pompować nadzieję? Jestem już zmęczona...

      Usuń
  2. Nie mow tak ,jestes szczesciara,ja to chyba nagrody jubileuszowej nie otrzymam,ciesz sie z tego co masz KOCHANA,pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ata, to chyba przez pogodę taki nastrój.Wyjrzy słoneczko i rower będzie sprawny i maszyna, czego życzę z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ala - dzięuję. Słońce kocham, ale ono niewiele może zdziałać :/

      Usuń
  4. A moze przy drugiej awarii da sie zwrocic i otrzymac pieniazki z powrotem?
    Teraz jest tak, ze przy kupnie trzeba sie modlic do jakiegos swietego, zeby sprzet dzialal :(
    A moze to juz ostatnia awaria i maszyna bedzie szyla latami??? Tez ci tego zycze :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu - chyba dopiero po trzeciej awarii. Na pewno nie odpuszczę, bo jestem typem złego i zawziętego wojownika! Jak będzue trzeba, to do rzecznika praw konsumenta uderzę :-D

      Usuń
  5. E tam nie warto... jasne że warto. Sprzedaj maszynę na olx... i rower też.. kup nowe! Warto! Po co się tak denerwować. Po prostu coś poszło nie tak i trzeba losowi zrobić na przekór :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sprzedam. Nie umiałabym sprzedać bubli. Będę walczyć do krwi ostatniej!

      Usuń
  6. Jeśli coś jest za 1/3 ceny to znaczy, że jest do bani i dlatego nowiutki sprzęt jest przeceniany. Po prostu producent dobrze wie, że jest usterka, która się powtarza, ale nadal produkuje , tylko cenę obniża by tylko towar zszedł ze stanu. Tak jest z wieloma produktami. Ja tak raz kupiłam wymarzone buty- na grubej, mięciutkiej podeszwie, leciutkie jak piórko no i okazja, pół ceny mniej. Po 3 miesiącach trafiły do śmietnika- podeszwa była dwuwarstwowa, pusta w środku, stąd lekkość buta. Niestety w jednym się zapadła pod piętą i buty do wywalenia. Gdy składałam reklamację dowiedziałam się, że zapewne bardziej obciążałam tę pietę.Koniec tematu;)
    Już nie kupuję tych przecenionych artykułów.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - outlet nie zawsze oznacza bubla. Wyprzedaże są na porządku dziennym. Zwłaszcza z adnotacją: "pełnosprawne, bez wad".

      Usuń
  7. Zanim się obejrzysz, dostaniesz kolejną nagrodę jubileuszową! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula - tym się pocieszam :-D W połowie drogi do kolejnej jubileuszówki już jestem :-D

      Usuń
  8. Przykro mi, że Ci przykro i smutno. Tym bardziej, że czytam Twoje posty od dawna i pamiętam, jak się tą maszyną cieszyłaś i dalsze jej perypetie (chyba chodzi o tę samą, co w postach?).
    Jednak myślę, że nie tędy droga- marzenia należy jak najbardziej mieć, realizować je i cieszyć się z ich spełniania. Rzeczy które kupujemy w ramach realizacji marzeń tak samo się psują, jak te inne. Ja nawet nie ujmowałabym tego w ramach pecha, bo nie wiemy, czy inny rower i inna maszyna nie popsułyby się szybciej, lub miały znacznie poważniejsze felery i były do natychmiastowej wymiany, naprawy, oddania.
    Jedno jest wkurzające- zmiana planów w przypadku awarii maszyny i czas oczekiwania na naprawioną, a w przypadku roweru- wyjmowanie pompki spod kota i pompowanie w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
    ATA- działasz na tylu płaszczyznach, zawsze na jakiejś będzie miejsce na marzenia i ich realizowanie:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co - jestem zła. Wściekła. Jak bullterier! Nie spocznę, póki swojego nie wywalczę! Choćbym miała do sądów iść! HOWG!

      Usuń
  9. Warto marzyc. I spelniac marzenia. Oby to juz ostatni foch twojej maszyny był

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresko - no nie wiem... Na szczęście póki co, o niczym nie marzę. Więc mam szansę na względną normalność ;-)

      Usuń
  10. Według mnie po prostu złośliwość przedmiotów martwych. Marzeń proszę w to nie mieszać ;)Marzenia są potrzebne :)
    Co do maszyn, jak się moja popsuła i okazało się,że wysyłka do serwisu jest nie warta świeczki(po gwarancji ) to znalazłam pana "naprawiacza" w najbliższej okolicy. Naprawił i jak na razie szyje bez problemu dobrych kilka lat,choć zaczyna klekotać. Natomiast w sprawie roweru, radzę wymienić wentyle na , wentyle Schradera i wtedy w razie koniecznosci na każdej stacji dopompować można kompresorem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięta - to może będę marzyć ostrożniej ;)
      A za cynk o wentylach dziękuję. Wymienię :-)

      Usuń
  11. Zawsze warto marzyć, a jak się ma kasę na spełnianie, to czegóż więcej chcieć. Kupiłaś rower, a z jubileuszówki niewiele ubyło, to może zamiast tracić nerwy na naprawę maszyny, tę sobie odpuścić , a kupić inną? Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych nagród, bo ja po 10 latach pracy w bibliotekarstwie, takiej jubileuszówki nie dostałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona - po 10 latach jubileuszówki się nie dostaje ;) Na to trzeba sporo więcej lat przepracować.

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)