Tak, tak! Szukam rtęci w termometrze zewnętrznym. Od paru dni ktoś mi ją cyklicznie kradnie...
tak po trochu, ale skutecznie.
Kilka dni temu było jej do -10, potem -17, -20. A dziś rano -25!!
Szanowny złodzieju! Bądź łaskaw oddać całość słupka. Tak do +35. Możemy negocjować. Ja ci oddam zaspy, lód, zmarznięte nogi, popękane od mrozu palce u dłoni, a ty tylko zwróć mi rtęć! Bardzo się do niej przywiązałam i okrutnie mi jej brakuje :-((
Poranne wstawanie i wychodzenie bez mała bezpośrednio spod przytulnej kołderki w tak odarty z ciepła świat jest co najmniej niemiłe :-/.
Pocieszam się tym, że już za tydzień zaczynają się ferie.
Czyli koniec pierwszego semestru.
Moja panna Anna przeżywała w związku z tymże końcem nie lada stres.
Otóż moje maleństwo jest szalenie ambitne i postanowiło zdobyć odznakę wzorowego ucznia. Pani wychowawczyni postawiła poprzeczkę raczej wysoko.
Warunków było sporo, a między innymi "niezapominanie", czyli taki wzorzec ucznia musi zawsze mieć odrobione lekcje, niezbędne przybory w piórniku i w plecaku.
Aniusia mimo młodzieńczego wieku cierpi na sklerozę. Często zapomina a to o nożyczkach, a to o linijce...
(Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież mogę ją sprawdzać - mogę, ale po co? Ja nie startuję do zdobycia odznaki wzorowej mamy ;-))
O odrabianiu lekcji panna Smerfetka jakoś pamięta.
Ale...
Jakieś dwa tygodnie temu odebrałam moją ośmiolatkę ze szkoły i widzę, że coś jest nie halo...
-Jak było na kółku literackim?
-Na kółku fajnie, ale w klasie na polskim dostałam jedyyyyynkęęęęę... - i łzy jak groch zabłysły w błękitnych oczętach.
-Ty? Ło matulu! A za co??
-Za brak pracy domowej!
-Przecież wczoraj 2 godziny pisałaś to wypracowanie!
-Tak! Ale ZAPOMNIAŁAM zeszytu!
No tak...
Zamiast współczuć biednej dziecinie, względnie pokazowo pokrzyczeć zaczęłam się śmiać:
-Wiesz co? Ta jedynka będzie dość zabawnie wyglądać na tle tych wszystkich piątek i szóstek. A dla ciebie to dobra nauczka - ile razy powtarzam żebyś od razu pakowała swoje rzeczy po odrobieniu lekcji?
-No wiem... - powiedział skruszony żuczek.
Stracha miała ogromnego, czy ta bolesna i głupia wpadka nie zaważy na otrzymaniu wymarzonej odznaki.
Niepewność rozwiała jej prawie tydzień później Asia.
Otóż dziecię me starsze poszło delegowane przeze mnie na zebranie semestralne do małej.
Ja nie mogłam, bo się rehabilituję popołudniami.
A poza tym młoda miała również plan zrobienia pewnej mamuśce rozpier... tego... znaczy Sajgonu. Ale o tym kiedy indziej.
Rabarbara opowiedziała mi później jak oznajmiła młodszej siostrze zasadniczy punkt zebrania:
-Poszłam do niej na górę i mówię:
no mała! szykuj kuper! będę lała! A ona się śmieje:
a za co? hihihi.
Za nic! Daj łapę! Gratuluję wzorowej uczennicy! Mam odznakę?? Ale przecież dostałam jedynkę!.
Masz, masz! Oprócz ciebie jeszcze dwie osoby.
Dziecko mi świeci jak żarówka ;-) W czwartek uroczyste wręczanie odznak :-)
Tak więc z lekkim sercem i duszą Ania balowała w piątek w charakterze krakowianki
W tym roku temat balu brzmiał: "polskie stroje ludowe".
I co zobaczyłam jak wlazłam na salę gimnastyczną w celu pstryknięcia paru fotek?
Wianki, wianki!
Wymiatają krakowianki!
A panowie to górale
I opanowali całą salę!
Pomyślałam sobie:
-Biedne dzieci! Do szkoły w mundurkach i na balu też w pewnym sensie w umundurowaniu...
Tak w związku z pierwszą jedynką Ani przypomniało mi się, jak to ja dostałam pierwszą niedostateczną ocenę. Dwóję, bo wtedy jedynek nie było.
W piątej klasie "wchodził" nowy przedmiot, a mianowicie język rosyjski. Początkowe lekcje polegały głównie na słuchaniu i mówieniu z pamięci.
Oczywiście również na ocenę.
Tak więc pewnego dnia padło na mnie i zostałam wezwana do odpowiedzi.
Dostałam przed nos książkę, a w niej obrazek przedstawiający dzieci w klasie.
Zestresowana byłam straszliwie.
Z duszą na ramieniu wzięłam książkę i zaczęłam mówić.
Opisałam wszystko. Łącznie z kolorem zasłon i podłogi.
Zastanawiała mnie tylko kompletna cisza w klasie. Taka martwa. Gdyby np. przeleciał motyl, to byłoby słychać huk jaki robi skrzydłami.
W końcu wena twórca mi się skończyła odłożyłam knigę i spojrzałam na nauczycielkę...
Ta przypominała zorzę polarną - mieniła się wszystkimi kolorami...
-Żarty sobie ze mnie robisz??? - zasyczała - Po rosyjsku miało być, a nie po NIEMIECKU!! Siadaj! Dwója!
Tjaaaa... Najwyższemu dziękujemy za Wieżę Babel ;-)
A teraz czas na robótkowe nowe nowości.
Tydzień temu uszyłam sobie malutką kosmetyczkę. Materiał z recyklingu, że tak powiem. Tzn dostałam od Sis stare dżinsy do pocięcia. Więc pocięłam...
Aś się zachwycił i zażyczył sobie taką samą, tylko większą. No to dziś jej uszyłam :-)
Tutek jest tu - podała go Wiola na forum szyciowym. Szyje się naprawdę ekspresowo. Pół godziny z zegarkiem w ręku :-)
Również dziś uszyłam Ani nową podkładkę
Po raz pierwszy odważyłam się i zrobiłam aplikacje odwrotną. I wyszła!! Oczywiście nie jestem takim samorodnym geniuszem. Korzystałam z kursu, który zrobiła Grażynka na swoim blogu.
I również dziś dziergnęłam sobie nowe kolczyki frywolne.
To ja może opiszę co jest na fotce ;-)
Otóż kolczyki są srebrne, w środku każdego jest przezroczysty koralik, a średnica kółek wynosi 3 cm.
Tak mi przyszło teraz do głowy - to zrobiłam dziś, tamto dziś, siamto też... Chyba mam płodny dzień ;-D
A na zakończenie o rybkach, które są nieustającą radością dla mojego taty.
Otóż ostatnio kupił im... jabłko! Hihihi! Tak tak!
Parę dni temu widziałam, jak jedna z dziewczyn położyła się w nim jak w łóżeczku :-D
Tak się zastanawiam, czy może by nie uszyć im pościeli?? ;-D
Mrozu też już mam dość!
OdpowiedzUsuńŚwietne kosmetyczki, dzięki za link do tutka.
Psinka na podkładce urocza, a frywolitki podziwiam, jak zwykle zresztą :)
Gratuluję wzorowej uczennicy!
Gratuluję zdolnej córci :)
OdpowiedzUsuńA tak nawiasem mówiąc myślałam,że wzorowego na koniec roku szkolnego się dostaje.
A co do jedynki, no cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz ;)
Wytworki bardzo sympatyczne :)
Przy okazji, jak się sprawuje maszyna ?
Bo przymierzam się do zmiany mojej staruszki na nowszy model ale Łuczników jak mrówków,kompletnie nie wiem na co zwrócić uwagę przy wyborze.
Krakowianka wymiata :)
Czy w termometrach zewnętrznych to na pewno jest rtęć? ;)
OdpowiedzUsuńA dziecię ślicznie w wianku wygląda! I oby tylko takie mundurki przyszło jej nosić!
Wytworki również podziwiam.
Wytwórczynię pozdrawiam gorąco, gorąco, gorąco! :D
No piknie!! gratulacje młodej dzielnej i ambitnej uczennicy - niech tylko teraz dużo odpocznie.
OdpowiedzUsuńa co złodziei rtęci to jakiś ogólnopolski gang chyba wrrrr
Krakowianeczka na medal! Gratulacje dla córci i mamy:) A swoją drogą to tę pracowitość wyssała z maminym mlekiem z pewnością:)Ryby też u Ciebie mają milutko, pozdrawiam ciepło w ten straszliwy mróz;)))
OdpowiedzUsuńDzięki za Twe opowieści, lubię je czytać.
OdpowiedzUsuńAni gratuluję!
Jakbyś ten słupek odzyskiwała, to weź też trochę dla mnie. Mnie plus 10 wystarczy :-)
Gratulacje dla córci!
OdpowiedzUsuńObśmiałam się jak zwykle czytając Twoje opowieści. Dawniej mówiło się masz lekkie pióro, a dziś co... masz lekką klawiaturę;)
Za tutka na kosmetyczkę dziękuję, gdyby mnie ktoś jeszcze oświecił jak do niej zrobić podszewkę była by rewelacja.
Gdy tego (lub tych) od rtęci dorwiesz natutaj mu ode mnie też. Za ciepełkiem tęskno.
Pozdrawiam cieplutko.
Gratuluję zdolnej i ambitnej córci:-)
OdpowiedzUsuńA przy okazji mam nieśmiałe pytanie: ile godzin ma Twój dzień?
Na tę ilość prac, które wykonałaś ja potrzebowała bym ok. tygodnia:-(
Jak Ty to robisz???
Cieplutkie pozdrowienia z mroźnego Wrocławia.
gratuluję mojej imienniczce odznaki, tylko niech się może już tak nie denerwuje bo dostanie wrzodów ;)
OdpowiedzUsuńa za dorobek na polu robótkowym przyznaję odznakę wzorowego rękodzielnika :D
Jak zwykle wprost pochłonęłam Twojego posta!
OdpowiedzUsuńCórcia zdolna a z tą jedynką to po prostu pech!Ale gratuluję i jej, i Tobie!A strój krakowianki powalający!
Uśmiałam sie z historyjki jak załatwiłaś panią od rosyjskiego!
Śliczne kolczyki!
Pozdrawiam
Gratulacje dla wzorowej uczennicy i jej mamusi!
OdpowiedzUsuńZimy tez mam serdecznie dosyć.
Kolczyków zazdraszczam.
Pozdrawiam serdecznie
Gratuluję wzorowego dziecka, moje takie nie są ;).
OdpowiedzUsuńKrakowianka piękna, wytworki rąk własnych bardzo udane, a gang rtęciowy na Dolnym Śląsku też grasuje niestety :(
Pozdrawiam spod koca.
no post po prostu rewelka! hehe ale się uśmiałam jak czytałam o tej rtęci, a i o pierwszej jedynce córci! :) hehehe Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta i ogląda :) Dzięki za komentarz u mnie! :))) Pozdrawiam ciepło i Ciebie i Twoje dziewczynki! aaaa no i odznaczenia GRATULUJĘ!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam, że przychodzicie tu do mnie i zostawiacie po sobie miłe ślady w postaci komentarzy :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam, że przychodzicie tu do mnie i zostawiacie po sobie miłe ślady w postaci komentarzy :-)
OdpowiedzUsuńStesknilam sie za Twoimi notkami-bija takim optymizmem, ze mi sie geba smieje..Zrobilo sie sie ckliwie widzac krakowianke...A i robotki przepiekne. Chyle czola. Rehabilituj sie kochana i uwazaj na siebie.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńPowinnam być na Ciebie zła ;-), bo przez Twoje genialne pióro i cudeńka jestem kompletnie niewyspana :-)
Pozwolę sobie być tu częstym gościem.
Wspaniały blog.
Pozdrawiam
Gratuluję tak zdolnej i ambitnej córci i pewnie się nie mylę,że po mamusi taka zdolna.
OdpowiedzUsuńU mnie zima już odpuszcza i życzę tego samego Tobie.
Elu - dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńLemonmom - dziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej :-)
Grażko - dziękuję za miłe słowa. Zima niestety trzyma mocno. Dziś było -28 :-/
Haha rozbawiła mnie ta wiadomość o rtęci:) Ale powiem Ci, że ten złodziej grasuje też u mnie! To już chyba jakaś zorganizowana grupa przestępcza!
OdpowiedzUsuńGratulacje dla córki:)
jaka śliczna krakowianka, zapraszam do mnie po wyróznienie :)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam - Krakowianka przepiękna! A frywolitek sama muszę się kiedyś nauczyć.. tak bardzo mi się podobają! .... i bardzo dziękuję za uznanie moich Anielic :) miło mi niezmiernie!
OdpowiedzUsuńPowtarzam sie: uśmiałam sie.Masz lekkie pióro.O pierdołach piszesz tak fajnie.U mnie jest też zimno....brrr.Nogi mi zamarzaja.
OdpowiedzUsuńMyślę, że rtęć jest magazynowana na przyszłe upały wiosenno-letnie. I tego będę się trzymać jedną ręką. Bo drugą trzymam się kaloryfera;/
OdpowiedzUsuńAgaB -popieram...
OdpowiedzUsuńKrakowianka sliczna i jaka ambitna!! Gratuluje takiej corci. Robotki cudne i podziwiam, ze Ci sie chce, ale moze w Twoim wieku mnie sie tez chcialo? kto to pamieta? Rtec to widze calej Polsce robi tym razem strasznie nie smiesznego psikusa;/
OdpowiedzUsuńWitaj Ata :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś i dziękuję za ciepły wpis. Mam nadzieję, że lepiej się poznamy.
Pozdrawiam
Zapraszam po wyróżnienie, chociaż Ty zapewne masz już wszystkie, ale zapraszam serdecznie, może jednak tego nie masz?:)))
OdpowiedzUsuńAta, Twoja rusycystka nie miała klasy, nic a nic, a może zazdrosna była, że ty znasz inostrannyje jazyki, a ona nie. Pamiętam w szkole pomaturalnej miałam kolegę, który prawie całą podstawówkę i szkołę średnią przebywał w USA, więc języka naszego wschodniego sąsiada(a mieszkał o rzut beretem od granicy) nie znał zupełnie. W tej szkole oprócz przedmiotów zawodowych był oczywiście i jęz.rosyjski ( polskiego już nie było, bo przecież po maturze byliśmy). Młoda pani od tegoż przedmiotu miała jednak na tyle klasy, żeby mu zaliczyć, kiedy wszystkie ćwiczenia wykonał po angielsku, a nawet szczerze przyznała, że jej angielski nie jest na tyle dobry, żeby dokładnie sprawdzić.
OdpowiedzUsuńW liceum natomiast nasz ukochany pan od angielskiego też nam zaliczał, jeśli ćwiczenie zostało wykonane poprawnie w jakimkolwiek innym języku - poza ojczystym i rosyjskim :))) a był w stanie to sprawdzić, bo znał ich trochę.
Krakowianka- Ania przypomniała mi moje początki w szkole, wtedy taki strój był bardzo popularny w całej Polsce, miało go wiele moich koleżanek, tylko nie ja :(((
Kochana, zajrzyj do mnie na chwilkę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam raz jeszcze za miłe komentarze!
OdpowiedzUsuńZłodziej rtęci chyba pojmany, bo temp oscyluje ostatnio w granicach -3.
Moniko! - Zajrzałam i oniemiałam ze zdziwienia i ze szczęścia!
Dziękuję!!
Droga Ato, kliknelam sobie na Ciebie i juz Cie mam na liscie! Swoja droga to nie mam pojecia jak Ty sie uchowalas i tu kajam sie przed Laura. A co do twojego bloga to sie zastanawiam czy czasem nadmiar talentow Cie nie boli?? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:)))))
zapraszam po wyróżnienia
OdpowiedzUsuńPimposhko - cieszę się, że mogę Cię gościć w moich progach!
OdpowiedzUsuńA boli mnie jedynie deficyt... CZASU!! :-DD Ale to raczej standard w śród nas - robótkarek ;-)
Mazionta - bardzo Ci dziękuję :-)
Teraz ja Wam coś wyznam, jestem ćpunem, miałem 2010 zostawić na później, ale się nie dało. Z drugiej strony jestem zadowolony, bo zrobiłem sobie ścieżkę ze stycznia i mogłem ja wciągnąć lewą dziurką od nosa. Przy okazji zobaczyłem, że pstrąg żyje. Tak na marginesie rosyjskiego, mój kumpel z liceum Maciej S., który uczęszczał do humanistycznej klasy (francuski, łacina no i drugi natenczas ojczysty czyli rosyjski) chwalił się, że z ruska zna dwa słowa (będzie fonetycznie), zdrastwujtie i dowidienia. Nie dał sobie przetłumaczyć, że niestety opanował tylko jedno słowo, a drugie powinno brzmieć до свидания i z tą wiedzą dotarł do matury i ją zdał, ale oczywiście z francuskiego.
OdpowiedzUsuńUhhhuuu! Zamkną mnie za pisanie bloga! I wpiszą na listę środków odurzająco-ogłupiających! :-D
OdpowiedzUsuńMoja znajomość rosyjskiego też nie była olśniewająca. Ba! Była raczej szczątkowa...
No i konsekwentnie na maturze, zamiast francuskiego (też do humany chodziłam), zdawałam rosyjski :-D
Nie wiem,co mi odwaliło,ale zdałam jakimś cudem!
Tylko ile mnie to nerwów kosztowało... Brrr!