Szkoła patchworku.
To nówka sztuka, ale za to rozwojowa!
Warto o niej pamiętać, czy też zapisać ją w ulubionych, bo o ile znam autorki (Anię i Marzenę), to się tam będzie działo, że hoho!
Osobiście przestudiowałam stronę wnikliwie.
Jako pilną uczennicę, zainteresowało mnie zwłaszcza "Kalendarium".
I z lekko się zdeprymowałam, bo w czerwcu przewidziane są zajęcia z takiego czegoś, co się nazywa Paper Piecing.
Skąd moja konfuzja?
No bo wyskoczyłam przed orkiestrę...
PP znalazłam zupełnie przypadkowo.
Owszem - spotykałam patchworki szyte tą techniką na wielu blogach, ale nie wgłębiałam się w temat.
Ot - wzdychałam sobie z cicha i twierdziłam z całą stanowczością, że TO NIE DLA MNIE!!
Ehe! Taaa...
Jak już wspomniałam, znalazłam PP w necie i o dziwo nie zaczęłam wzdychać, tylko zagłębiłam się w temat.
I stwierdziłam:
- To dla mnie! Kupuję ten pomysł!
Kupiłam.
Uszyłam sobie na początek dwie prościutkie wprawki i i próbki.
Nie sfociłam, bo nie ma się czym chwalić.
A poza tym - są tylko uszyte, ale nie skończone ;-D
Ponieważ ta zabawa szalenie mi się spodobała, pogrążyłam się w otchłaniach netu bardziej wnikliwie i znalazłam sobie wzór (free!) na takie coś, co się nazywa "cup of coffe"

Jak widać, uszył się ten "kapof" ;-)
Hmmm...
Skoro mam już pierwszy "kap", to może by uszyć mu kolegę?
Uszyłam.

Apetyt rośnie w miarę szycia/picia ;-)
I tak oto powstał następny, trzeci, zbiornik na płyny gorące:

A potem czwarty:
Prawie komplet.
Tylko co z tym zrobić??
Podkładek nie używam, kolejna poduszka z kubka/filiżanki też mi się jakoś nie uśmiechała.
Położyłam te "kapyof" obok siebie...
Iiiii...
I se bieżnik uszyłam.

Na ławę.
Rozmiar całkiem, całkiem: 84 cm x 38 cm.
Jest puchaty, mięciutki i cieplutki.Niekoniecznie jak bieżnik, tylko jak... ;-)
Potraktowałam go jako preludium do czegoś PRAWDZIWEGO ;-D
Tylko to PRAWDZIWE musi poczekać, bo ogród swoje nieugięte prawa ma i jak się człowiek chce nim cieszyć, to plany i pierdoły musi odłożyć na plac dalszy.
Ot co!
wow, to widzę, ze tylko ja nie trenuje przed następnym kursem, koniecznie muszę nadrobić czas. Bardzo zdolną uczennicą jesteś ;)
OdpowiedzUsuńSekutnico - a Ty to niby ta niezdolna?? Dobra, dobra! Nie ściemniaj ;-D
UsuńPięknie zagrałaś te "kapofy" przed orkiestrą!
OdpowiedzUsuńA z tym ogrodem to masz rację... czeka człowiek na tą wiosnę, a gdy już w końcu przyjdzie, to jeszcze bardziej nie wie w co te swoje jedynie dwie ręce najpierw włożyć.
Pozdrawiam serdecznie:)
Iwonko - dziękuję bardzo! :-) Ale za to jak już się człowiek urobi po dwie pachy od tych rąk, to może zasiąść w pięknym ogrodzie i się napawać :-D
UsuńNo, rewelacja, jak na pierwsze prace metodą PP!!!! Podziwiam:)
OdpowiedzUsuńJoanno - pochwała od Ciebie to najprzedniejszy miód na moje niepewne serce :-))
UsuńDziękuję!!
No brawo, droga pani, brawo:) Czy mam rozumieć, że te cup'y to część kapy jest??? Pozdrawiam mocno!!
OdpowiedzUsuńdeZeal - nie :-D "kapy" nie są częścią kapy :-D To samodzielny, mniejszy byt, czyli tzw bieżnik :-D
UsuńNo, no...filiżanki świetne. Teraz narzuta w talerzyki i dzbanuszki:))))Masz talent ogromny:)))
OdpowiedzUsuńJaskółko - :-D Narzuta pewnie będzie, ale w innych niż kuchenne, klimatach :-D
UsuńTo pozostaje tylko czekac na wieksze urobki ;) jak tak "wychodzisz przed szereg" to strach sie bac co bedzie za chwile ;) zaraz bedziesz trzaskac kapy na loza 240x240 i przykryjesz mini cala rodzine i okolice ;) swietnie wyszlo ; pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdwa razy mi wrzuciło, więc usunęłam, ale nie zmienia to faktu, że podziwiam ogromnie ;)
UsuńAshritt - nooooo taki jest plan... :-D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnooo zaniemówiłam....
OdpowiedzUsuńKasiu - oj tam! Do ideału jeszcze przede mną daleka droga :-)
UsuńPiękne filiżanki i jeszcze piękniejszy bieżnik.
OdpowiedzUsuńJa osobiści nie radzę sobie z PP, ale na Szyjemy po godzinach jest temat, w których znajdziesz mnóstwo takich "free" :)
Ja z resztą z tych nieszyjących, tylko prujących na spotkaniach np. kołderkowych lub spiskowych:):):)
Bo bez prucia się nie liczy - Jolcia Ci to powie.
Tereniu - prułam! I przy tym bieżniku też :-D A we wzory na PP na szyjemy pogodzinach wsiąkłam na ponad godzinę, a i tak obejrzałam tylko z grubsza :-D
UsuńBez prucia się nie liczy! Powiedziała Jolcia... hahaahaaa... :)))
UsuńNo, no rozwijasz się kobieto. Te kapyofy i inne paczworki to nie dla mnie - chociaż jak wiesz uwielbiam takie kapy... po prostu uwielbiam.
OdpowiedzUsuńCzekam na twoją!!!
Ataboh - ja też je uwielbiam i dlatego tak pilnie się uczę ;-)
UsuńA... no nie załapałam że tylko mła na zajęciach szyłam koguta-helikopter więc liźnięcie PP mam za sobą. "Kapy" świetne i wykorzystanie jak najbardziej właściwe.
OdpowiedzUsuńŻeby bieżnik nie był taki puchaty dałabym mu albo cieniutką ocieplinę albo gęsto przepikowała (pobzykała ofcors) albo jeszcze podkleiła cały wierzch flizeliną i koniec usztywniania - tylko szycie. Hm? No ale to takie tam moje luźne uwagi.
Może szalik z niego zrobić ;)
Ania - gdybym miała normalną maszynę, a nie Zośkę z fochami,to pobzykałabym z gigantyczną rozkoszą ;-)
UsuńNa szalik za kuse to to - raczej wątła narzutka na cherlawe plecki :-D
Widać, że bawi Cię szycie tych patchworków, bo świetnie Ci to wychodzi :)). Czekam więc na kolejne :).
OdpowiedzUsuńTeż w najbliższym czasie zamierzam wyciągnąć moją maszynę do szycia i trochę poszyć, ale raczej "odzieżowo". Jakoś tak przez zimę skurczyła mi się wiosenno-letnia garderoba ;(.
Frasiu - nie tylko bawi, ale i wciąga jak chodzenie po bagnie ;-)
UsuńCzekam na Twoje nowe ciuszki, bo szyjesz jak Leon Zawodowiec! :-)
Wpadłaś w to szycie widzę "rękami po uszy".Podoba mi się to co robisz,ale mi do maszyny bardzo daleko, co najmniej tyle ile do najbliższego sklepu :)Pozdrawiam serdecznie i działaj w ogródku!
OdpowiedzUsuńDanusiu - jakbyś spróbowała, to też byś wsiąkła! Ogrodu nie zaniedbuję! Jak bym mogła! :-D
UsuńPiękny, wprost cudowny ten bieżnik, czy jak go tam wykorzystujesz (na ławie do siedzenia? ;) )
OdpowiedzUsuńViolka - jakbyś przy tym była! :-D Rozłożyłam go na ławce ogrodowej, ale ciut za mały :-D
UsuńA mnie niezmiennie irytuje brak na stronach adresu swojego przybytku, tak, żeby przeciętny użytkownik mógł znaleźć.... od razu w dziale kontakt. A i co zauważyłam zazwyczaj dotyczy to oczywiście Warszawy. Ja rozumiem stolica i w ogóle, ale bądźcie milsi dla tych spoza tych rejonów... nie każdy się orientuje w topografii tego miasta ;)
OdpowiedzUsuńA tak bliżej posta - szkoda, że nie słyszałam o podobnych szkoleniach w moich okolicach.
Aneta - takowy będzie na dniach, bo szkoła będzie miała zupełnie nową siedzibę, więc spokojnie! A poza tym - na kursy przyjeżdżają dziewczyny spoza Wawy- Płock, Lublin... :-)
UsuńAneta, a ja w kontakcie mapkę wkleiłam, żeby łatwiej było zorientować się, gdzie są zajęcia. Ale muszę to zorganizować jakoś inaczej. Pewnie zlikwiduję formularz "kontakt" i dam zwykłą informację. Dzięki za podpowiedź.
UsuńA tu znajdziesz informacje o różnych kursach w Polsce - bliżej Ciebie są w Krakowie http://patchwork.bernina.pl/kurs-szycia-patchwork-quilting.htm. Pozdrawiam serdecznie
Aniu - dziękuję za dodatkowe wsparcie w temacie miejsc kursowych :-)
UsuńNo, pięknie, no:) Ja i tak w życiu czegoś takiego, równo nie uszyję, to i się nawet nie biorę. Ale pokibicuję Ci zdolna kobieto:)
OdpowiedzUsuńUściski:)
Kaprysiu - za to wyżywasz się (i to jak!!) w innych technikach kompletnie dla mnie nie dostępnych :-))
UsuńGratuluję - filiżanki super. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńJolu - dziękuję bardzo :-) Mam nadzieję, że znowu się spotkamy na kolejnych kursach :-)
UsuńTo nie moja bajka! Lubię sobie popatrzeć, ale nie szyć, tym bardziej że szyję ręcznie. Zdolniacha z Ciebie! Co będzie, kiedy będziesz miała dobrą maszynę?
OdpowiedzUsuńNinka.
Ninko - szycie ręczne? Szacun! Mnie by się nie chciało! :-))
Usuńhahhahahah...i znów się ubawiłam czytając co napisałaś...super zrobiłaś ten bieżnik...
OdpowiedzUsuńKasiu - dziękuję :-))
UsuńJeszcze kilka takich bieżników i zawsze możesz sobie zrobić kapę lub pled na trawkę :-) Uroczy.
OdpowiedzUsuńSylwka - kilka bieżników nie jest równoważnych z jednym pledem - tego się nie da zszyć w jedną, funkcjonalną całość ;-D
UsuńMonika, śliczne te kubasy. Jesteś zdolniacha jak nie wiem. A jak tak dalej pójdzie to i Zośka może zacznie równiutko stukać i słuchać Cię :)
OdpowiedzUsuńAniu - dziękuję bardzo! Zośka chyba się mnie boi, bo jakoś daje radę i się nie narowi za bardzo ;-)
UsuńOj, Kobieto czego nie tkniesz w złoto zamieniasz, aż strach pomyśleć co jeszcze nowego wynajdziesz, bo Twoje Miecie są tak bardzo zaraźliwe... :)))
OdpowiedzUsuńIwonko - zraziłam Cię?? Naprawdę?? :-DD Bierz się za patchwork! To sama przyjemność :-)
UsuńPrzy Twoich zdolnościach śmigniesz jak huragan!
No... Ata! Mówiłam, że tu byłam i widziałam! Ty to masz zdolności! Podziwiam, podziwiam :)
OdpowiedzUsuńJolcia - o matulu! Takie słowa, od takiej mistrzyni to dla mnie najprzedniejsza ambrozja! Dziękuję bardzo!! :-)))
UsuńPiękna szmaciana porcelana !!!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że kiedyś dawno temu, kiedy napatoczyłam się na kuchenne wzory patchworkowe, zamarzyłam o takich i nie wyrosłam z tych marzeń, więc Ci zazdroszczę ich posiadania :)
Krzysiu - dziękuję bardzo :-) A marzenia jeszcze przeciez możesz wprowadzić w czyn - jak nie dziś, to za tydzień :-))
UsuńMam tą filiżankę jako część składową na "drzwiczkach" pod zlewozmywakiem. Świetnie Ci idzie z paczłorami!!!!!!
OdpowiedzUsuńKankanko - Twoje pochwała to dla mnie normalnie order na biuście!
UsuńDzięki!! :-))