Ci, którzy mieli okazję/pecha (niepotrzebne skreślić) poznać mnie osobiście wiedzą, że postury to ja jestem "niekoniecznej".
Wzrost podaję wliczając kapelusz.
A jak ktoś mnie pyta nierozważnie o wagę mą, to odpowiadam tajemniczo:
-A Mickiewicza znasz? - kto zna, to wie ;-)
Tak więc wyglądam raczej mikro. Ot takie rozczochrane, pyskate, małe nic.
Ale za to siłę to ja mam, że hohoho!
Pamiętacie piosenkę Zespołu Kaczki z nowej paczki pt "Luśka"?
Tam jest taki fragmencik idealnie o mnie: Luśka, Luśka, ach Luśka,
ty miałaś imadło w paluszkach
Oto przykłady:
Otwierałam kiedyś drzwi. Kluczem. Wygięłam go w łuk, bo słabo wychodził z zamka ;-)
Wyprostowałam go za pomocą imadła.
Dawno temu ogród mieliśmy podzielony płotkiem na dwie części - uprawną i wypoczynkową.
Płotek miał pełnić funkcję ochronną przed inwazją naszych psów, ale okazał się małym niewypałem. Jeden pies się podkopywał, a drugi śmigał od niechcenia górą...
Płotek uzbrojony był w furtkę. Żeliwną, zrobioną rękami mojego taty z uczciwych kątowników.
Zawiasy miała solidne.
I co?
Ano nic takiego. Człowiek demolka szedł pielić. Otworzył furtkę i się zdziwił - rzeczona została mu w rękach...
Ukręciłam zawiasy. Ot tak. Od niechcenia...
O takich drobiazgach jak otwieranie słoików bez użycia narzędzi nie będę wspominać, bo nie ma o czym.
Igły do frywolitek gnę, jakby były z plasteliny. Na sumieniu mam już kilka połamanych, a jedną częściowo nadgryzioną.
W tym tygodniu chyba jednak troszku przegięłam.
Zdewastowałam własny samochód. Przy wysiadaniu.
Bynajmniej - nie urwałam drzwi, nie wgniotłam maski, nie potłukłam reflektorów.
Wysiadając trafiłam lewą nogą na lód, prawą miałam już w powietrzu i chwilę potem cała frunęłam.
Niestety umiejętności lewitacji nie posiadłam i pofrunęłam w tył jak jaskółka na wstecznym.
Chroniąc głowę względnie kręgosłup przed bolesnym spotkaniem z dźwignią zmiany biegów usiłowałam się złapać CZEGOKOLWIEK!
Ale NICKOLWIEK złapać się nie dało, bo umykało mi spod rąk!
I tak szybując w dół przywaliłam z całym impetem kantem dłoni (jak rasowy karateka) w kratkę wentylacyjną.
Efekt?
Na zdjęciu niżej:
Opowiedziałam Rabarbarze, co mi się przytrafiło i stwierdziłam:
-Dobrze, że ręki sobie nie złamałam!
-No! Bo co byś ludziom mówiła jakby cię pytali: 'gdzie złamałaś?' 'w samochodzie!' - no obciach by był! Ale z drugiej strony - kto cię zna, to się nie zdziwi ;-D
Z powodu odniesionej lekkiej kontuzji dłoni mej prawej, w tym tygodniu niespecjalnie polansowałam się robótkowo
Przed demolką skończyłam szyć torbo- siatkę, o której pisałam w poprzednim poście
Na zdjęciu nie widać, ale ma podszewkę :-)
A w ramach rozćwiczania łapska stworzyłam drugie takie coś (też z podszewką!)
Jakby na pocieszenie przyszła do mnie paczka... Z cudowną zawartością!! Od Ivalii
Oj się będzie szyło!! ;-))) Szablony już czekają!!
A oprócz tego w paczce było również takie śliczne serduszko :-))
Jako tło wykorzystałam jedną ze "szmatek" z tej paczki cudów od Ivalii :-))
No a na zakończenie pokażę Wam drzewo genealogiczne, które robimy z Anią jako jej pracę nieobowiązkową.
Okroiłam rodzinę do niezbędnego minimum, bo jakbym się wkręciła w całość, to drzewo przypominałoby potężny baobab i zajmowałoby powierzchnię zdecydowanie większą niż moja biblioteka ;-)
Torbiszcza świetna , ale Twoja opowieść mnie powaliła- dawką humoru:)
OdpowiedzUsuń:-) Owszem, potwierdzam, historia ciekawa, a torby (obie) śliczne:-)
OdpowiedzUsuńPS. Dobrze, że się Air bagsy nie załączyły:):):)
Pozdrawiam, bo chyba tu pierwszy raz coć piszę, choć czytam od dłuższego czasu:)
:o))))))))) pamiętam Luśkę! Atuś no trudno mi uwierzyć, ale skoro zdjęcia pokazujesz... kojelny dowód, jak bardzo posługujemy się stereotypowym myślelem (drobny nie ma siły), a ja po sobie wiem jak duży czasem jest nie gramotny i jak bardzo kompatybilny z grawitacją przedmiotów, na których się:
OdpowiedzUsuńa) siedzi
b) leży
c) obie funkcje na raz
raz tylko była tego zaleta, ktoś do mnie stratował "z łapami" i tak leciał w moim kierunku z impetem, a im bliżej był tym impet słabł :) wymamrotał tylko Czarownica i dał dyla :) inna sprawa, że miał szczęście, bo bym oddała :)))))
Prawdziwy ,,człowiek demolka ,,z Ciebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
...ale otwierania słoików to Tobie zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie "człowiek demolka " !!! A torby wyszły boskie !!! Uwielbiam takie, w tej z pierwszego zdjęcia się zakochałam !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
He, he..ja mam podobnie:))też tak jak Luśka, bo to chyba tak jest, wiesz żylaści mają więcej siły:)))Niestety ma to masę zalet, ale i dużo wad. Przy remoncie mój mąż zrzucał cegły z dachu , a ja je łapałam, ale jak zaczął zrzucać pustaki i krzyczał Ptysiu łap...to szlag mnie trafił...w ogóle nie traktuje mnie jak kobiety , tylko jak chłopo-robotnika:( Torba urocza, a do robienia drzewa przymierzam się od lat, może jakby w szkole kazali, to w końcu bym zrobiła:)Muzyczkę sobie włączyłam:))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam słonecznie
Dobre:))) Ta jaskółka n wstecznym mnie powaliła:))))
OdpowiedzUsuńA mówią że ja taka niegramotna i potykam się nawet jak nic do potknięcia nie uświadczysz:)
Silna też byłam, dopóki kilka lat wstecz idiotycznej kosteczki w nadgarstku nie złamałam i się imadełko popsuło:((
A Luśkę uwielbiam:)) Klimaciki obozowo - żeglarskie, ech...
Pozdro serdeczne a jak wydobrzeje rąsia działaj co masz działać ze szmatek.
Strongwomenko ;),urocze te Twoje torbo-siateczki :)
OdpowiedzUsuńŁapki masz silne ale i zdolne,a nawet bardzo zdolne :D
Pozdrawiam,Klaudia
Ludkasz - to dobrze, bo śmiech to zdrowie ;-)
OdpowiedzUsuńLadybird - cieszę się, że się odezwałaś (mam nadzieję, że nie po raz ostatni :-))
Poduchy to się odpalają jak przodem się w coś przywali, a ja tłukłam samochód od środka :-D
Aniu - uśmiałam się wyobrażając sobie minę tego od nieudanego napadu ;-DDD
Aagaa - te przykłady to tylko czubek góry lodowej ;-)
Penelopo - jak coś to służę pomocą ;-)
Kasandro - bardzo Ci dziękuję :-))
Elizo! Nie daj się! A próbowałaś odrzucać mu te pustaki odkrzykując "Misiu! Za ciężkie!" ;-DD
Ivalio - cieszę się, że nie tylko na mnie przedmioty napadają ;-) W gromadzie raźniej ;-D
Klaudia - dzięki! Ale obie dobrze wiemy, że Twoje łapki mają nieograniczony talent! I cały czas żałuję, że nie pokazujesz swojej twórczości szerszemu gronu :-**
Strongwomenka z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńTorby śliczne, już czekam na cuda z nowych materiałów.
Ja wiem, że nie wypada śmiać się z cudzego nieszczęścia, ale się uśmiałam. :D
OdpowiedzUsuńPodanie
OdpowiedzUsuńW związku z planowanym remontem mieszkania zwracam się z uprzejma prośbą o wspomożenie mnie nadludzkimi siłami. Prośbę swą motywuję tym, że rzeczone mieszkanie nie było remontowane od 1964 roku i istnieją obawy, iż w ścianach owych znajdują się stalowe elementy (podejrzenie o czołg), gdyż nic innego nie trzymałoby zaprawy składającej się z 90ciu procentach z piachu i 10ciu z rozkradzionego w czasach komunizmu cementu.
Licząc na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby, z poważaniem
Monika
Torby świetne :-)I dobrze, że cała historia tak "tylko" się skończyła. Pozdrawiam cieplutko :-)
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, znów się uśmiałam po pachy:)))Uwielbiam czytać Twoje opowiadania,drobna ,romantyczna kobietka z siłą ruskiego czołgu:)).Torby wspaniałe(ja chyba nigdy nie nauczę się wszywać podszewki).Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńZulka - już coś dziś uszyłam, ale pokazywać będę przy następnym wpisie ;-)
OdpowiedzUsuńAniu - jakie tam nieszczęście! Po prostu - wpaść w poślizg W SAMOCHODZIE(!!) to tylko ja potrafię!
Moniko - służę chętnie jako filar podporowy ;-)
Niczym Kaśka Kariatyda ;-DD
Fredko - witaj! Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i zapraszam częściej :-)
Nauczysz się wszywać - to jest łatwe wbrew pozorom.
Jak możesz tak nie uważać na ręce?! A czym będziesz te wszystkie śliczności produkować jak sobie poważniej uszkodzisz?!Torby bardzo fajne. Wszywanie podszewki przekracza moje zdolności manualne, zawsze zrobię to krzywo;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKaprysiu - spoko! Złego diabli nie biorą ;-D
OdpowiedzUsuńA co do podszewek - nie zrażaj się! Może rób je kapeczkę mniejsze niż materiał zewnętrzny.
Piękne torby zakupowe poczyniłaś:)Ciepło pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńja cieeeeee ja chcę Cię poznać!!! osobiście w dodatku :) super woman z nieziemnsą siłą ... tak Cie wyobrazilam w takim stroju jak superman niebieski kobinezon czerwone majtki i peleryna z koronki ... ahhhh to kiedy sie spotykamy :)
OdpowiedzUsuńPenino - dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńMadziu!! O matulu!! Siedzę porażona Twoją wizją mnie :-DD
Obawiam się, że bezpośrednia konfrontacja mocno by Cię rozczarowała ;-)
Musze Ci się do czegoś przyznać... Otóż ja... nie noszę... PELERYNY :-PP
Oj Ata, Ciebie na moment spuścić z oka...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowieści.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego dawno tutaj nie byłam.
Chyba zmylił mnie nowy wystrój:)
Śliczny
Kobiet, chciałbym Cię kiedyś poznać.Przy Tobie nie sposób się nudzić.Może nie jesteś Demolka tylko Pechowiec jak w tym filmie "Pechowiec"?
OdpowiedzUsuńSłuchaj, ja mam w domu wnękę na babcię, ale bardzo chętnie Ciebie tam wprowadzę, bo "ni ma" mi kto słoików otwierać :D
OdpowiedzUsuńKasiu - pechowcem raczej chyba nie jestem (jeszcze ;-))
OdpowiedzUsuńAga - wnęka na babcię? Brzmi nieźle :-DD Wchodzę w to/nią ;-DD
Wykręcam klucze w zamkach. Słoiki też otwieram, bo akurat jakiś dopasowany mam do zakrętek układ kości dłoni. W szale wyniosłam wersalkę z jednego do drugiego pokoju bez wyciągania pościeli, aby ją wnieść potem trzeba było wyro rozłożyć. Maleńkie kulomiotki jesteśmy.
OdpowiedzUsuńI dobrze nam z tym, no nie?? ;-DD
OdpowiedzUsuńNo nie, powaliłaś mnie na kolana Swoja opowieścią! Piszesz prześwietnie! Uśmiałam się do łez :-) Fajnie, ze znalazłam Twój blog.
OdpowiedzUsuńkoronka
Koronko - dziękuję! Staram się ;-)
OdpowiedzUsuń