Obiecałam jakiś czas temu, że będę pokazywać zaległe zaległości.
Więc trza słowa dotrzymać. Przynajmniej częściowo.
Dlaczego nie po całości, będzie niżej ;-)\
Coś jakoś tak pod koniec sierpnia, jak tornado, tworzyłam różne takie tam pierdołki na prezenty.
Dla miłych mojemu sercu osób.
Spieszyłam się i głowiłam, co też może ucieszyć w sumie "nie pomacane" przeze mnie w realu osoby.
Na czuja, powstały biżutki różnego autoramentu i w różnych technikach.
Czując
niedosyt własnych poczynań, zasiadłam do maszyny do szycia i uszył się
królik w dziewczyńskich różowościach. Kiecka, fartuszek, golfik - no
wicie, rozumicie - te klimaty ;-D
Ale ciągle jakoś brakowało mi tej kropki nad "i"...
Pod sufitem coś mnie uwierało i zgrzytało... Coś okropnie znanego, lubianego, ale trudnego do zdefiniowania.
Tak
jak piękny sen, który chce się zatrzymać w swojej pamięci na zawsze,
ale on umyka. Nie poddaje się naszym wysiłkom zatrzymania go w
wyśnionej przez nas rzeczywistości...
Silisz się, a on ucieka, pryska, jak bańka mydlana pod naciskiem namolnego wzroku.
Nie poddaje się pamięci.
Nie reaguje na dotyk. Jak rtęć!
A ja jednak złapałam żywe srebro!
Przez przypadek.
Szukałam czegoś w zapomnianej i omijanej szerokim łukiem szufladzie z hardangerem.
Otworzyłam ją i...
I w ręce SAM mi wszedł zielony Unifil i zakrzyknął dramatycznym głosem:
- CZY MNIE JESZCE PAMIĘTASZ???
- No pewnie!!
- DOWÓD NA TO MI DAJ!
- Dam! Z nieba mi spadłeś, chłopie!
- WRACAJ Z UŚMIECHEM SWYM, CHOĆBYM KOCHAŁ INNĄ JUŻ...
-
A kochaj te inne! Nie jestem zazdrosna. Jesteś, a właściwie to, co z
ciebie zrobię, będzie moją wisienką na torcie :-))) Tego nikt mi nie
odbierze!
Właśnie tak! To było to!!
Zasiadłam z rozmachem i z kordonkami.
I w trzy popołudnia powstały takie ło dwa aniołki:
Zielony: kolor nadziei...
Nadziei na takie tam ogólne prawa życia.
Aniołki miały swoje imiona (nie przytoczę) - po prostu - mama i córka.
Czy się spodobały?
Hmmm...
No cóż...
Ani rzeczone anioły, ani wcześniej wymienione pierdołki biżuteryjno-szyciowe nie miały szansy się o tym przekonać.
Zadziałał pewien "czynnik ludzki" i do przekazania "prezencików" zwyczajnie nie doszło.
Bywa. Taki lajf.
Przygotowane przeze mnie prezenciki rozeszły się jakoś po ludziach i podobają się.
Anioły mają nowy dom i imiona. Inne, niż te, które ja im na swoim prowizorycznym hafciarskim tle nadałam...
Dobrze, że zdążyłam złapać za aparat i sfocić przynajmniej anioły-stróże, bo nie wiem, czy znowu wrócę do hardagera....
Czasem trzeba się słuchać lekarzy...
A oczu nie przeszczepiają, no nie? ;-D
Troszkę się napracowałaś przy tych aniołach, ładnie wyszło i cóż,..... że zielone!
OdpowiedzUsuńNuta - zielony - kolor nadziei!
UsuńMam w domu, (nie do oddania za żadne pieniądze) trzy: różowego i dwa białe. Aha! Jeszcze u taty też jest zielony - na jego wyraźne życzenie - bardzo duży. Podobno mają jakąś taką pozytywną energię...
Niezależnie od koloru :-)
PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńIwonko - dziękuję :-))
UsuńOczu???
OdpowiedzUsuńnoszsz w modę misia - co z oczyma?
Prawdę pisz!
Dorotko - prawdę? Jaką?
UsuńSamą prawdę, tylko prawdę, czy gówno prawdę (zgodnie z definicją prawdy)? ;-D
anioły cudne i jak dla mnie to mogłyby być fioletowe w czerwone kropki i tak padłabym z zachwytu :)
OdpowiedzUsuńIrenko - :-DDD dzięki! Chyba takich kanw nie produkują :-DD
UsuńPowaliłaś mnie tymi aniołkami! Są piękne, a poza tym mistrzowsko wykonane. W życiu bym tak równiutko nie zrobiła!Przeszczepiają rogówki, ale nie wiem czy to urządziło by Cię. Oszczędzaj oczy, proszę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu - hardangera nie da się inaczej zrobić :-) Każdy błąd wychodzi wcześniej czy później i dość boleśnie....
UsuńCudne są!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka przesyłam:)
Iwonko - dziękuję Ci bardzo :-*
UsuńBardzo hmmm... wiosennie radosne te Anioly:) Zdolna z Cie baba! O!
OdpowiedzUsuńdeZeal - oj zdolna - do wszystkiego ;-)
UsuńPrzepiękne są te anioły! Bardzo mi się podobają, nawet w tym delikatnym, zielonym kolorze :). Hardangerem nigdy nie haftowałam i pewnie już się nie nauczę, bo ze względu na coraz gorszy wzrok prawie zupełnie zrezygnowałam z haftowania :(.
OdpowiedzUsuńFrasiu - hardanger jest bardzo łatwy, tylko bardzo wymagający. Przede wszystkim żąda zdrowych oczu... Więc to jedne z moich ostatnich prac tą techniką. Ale przecież jest tyle innych rękodzielnych możliwości, więc jedna w tę, czy w tamtą stronę nie czyni mi różnicy :-))
UsuńZielone anioły nadziei- śliczne. Ten rodzaj haftu jest misterny, wymaga wielkiej dokładności i rzeczywiście oczy wysiadają. Wolę krzyżyki :)
OdpowiedzUsuńJaskółko - krzyżyki są porównywalne z hardangerem - równie łatwe, co nieprzyjazne dla wzroku :-)
UsuńPięknie Ci wyszły te anioły i kolorek bardzo ciekawy. Nie dość, że zieleń to kolor nadziei to zawsze kojarzy mi się z wiosną. Ech trzeba jeszcze na nią troszkę poczekać.
OdpowiedzUsuńMałgoś - jeszcze tylko jakieś 5 miesięcy i znowu wiosna :-)
UsuńCudowne są Atuś! Ostatnio nabyłam "wiedzę" na temat i mam zamiar się zabrać w khem, kem.. wolnej chwili ;) za wyszywanie. Ino wypadałoby wcześniej nabyć odpowiedznio spleciony materiał.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Asiu - dziękuję :) Życzę Ci znalezienia tej "wolnej chwili" :-)
UsuńAle cudne , delikatne aniołki - trzymaj się tej wersji - białe są nudne :) ewa
OdpowiedzUsuńEwo - nudne może nie, ale takie normalne
Usuń;-)
Moniś - zielone anioły najpiękniejsze! Na znak, że zaraz wiosna będzie.
OdpowiedzUsuńDbaj o ócz blask, dbaj!
Aniu - dzięki!! Tęskni się za świeżą zielenią, oj tęskni :-))
UsuńAtuś a podzielisz się schemacikami na aniołki???? Bo ja szukam i szukam :(
OdpowiedzUsuńKasiu - szukam w czeluściach pentaków i dysków!
UsuńŚwietne. Wieki temu zrobiłam bidę jednego i tak samotnie stoi - może pora na koleżeństwo ;-)
OdpowiedzUsuńSylwka - nie wiem, czy to dobry pomysł - on już zapewne przyzwyczaił się do swojej przytulnej samotności ;-D
UsuńZielone anioły, no proszę. Jedni się dziwią, a ja nie. Dlaczego? Jestem jednym z tych co rozróżnia 16 kolorów :) i czarny anioł też by mnie nie zdziwił.
OdpowiedzUsuńZielony - kolor nadziei. Z tego też założenia wyszłam, haftując je dla konkretnych osób. Bo nadzieja, jak słusznie sądziłam, była im potrzebna ;-)
Usuń