Polecam obejrzenie przed dalszą lekturą, żeby zrozumieć mój koszmarny błąd...
Jest krótki, jak coś.
Zapałałam dziką chęcią uszycia takiego czegoś. Bo to proste, łatwe i szybkie.
Tylko Jelly Rolls'a nie miałam.
Ale to pikuś! Przecież są Ładne Tkaniny
No i Ania , którą molestowałam w kwestii kolorystyki. Wytrzymała dziewczyna! Żyje do dziś :-D
Kolory musiały być konkretne, bo nie miałam szyć sztuka dla sztuki, tylko dla konkretnej osoby, z określoną kolorystyką sypialni.
Wybór padł na taką roleczkę. Nooo w sumie to na dwie, bo bałam się, że jedna może nie wystarczyć.
Nie od razu po zakupie przystąpiłam do szycia.
O nie!
Najpierw musiałam się nacieszyć tym co mam.
Macałam roleczki, wąchałam i głaskałam z miną niekoniecznie inteligentną...
Nie mogłam uwierzyć, że je po prostu MAM!
No ale ile można się rozpływać nad szmatkami.
Przystąpiłam do szycia.
Brałam jak leciało z rolki i zszywałam zgodnie z zaleceniem pokazanym w filmiku. A potem ciachałam. I szło zgrabnie do czasu, aż rozłożyłam to, co uszyłam na brązowym tle, w celu zwizualizowania sobie całości. Doszłam do wniosku, że jest nieźle, ale mogłoby być lepiej. W sensie, że więcej powinno być. I zamiast od razu przystąpić do dalszego szycia, odłożyłam robotę na czas późniejszy. Bo miałam inne mocno absorbujące zajęcia i obowiązki. Piętnaście kwadratów czekało na doszycie kolejnych pięciu jakieś dwa-trzy tygodnie.
W końcu jakoś czas lekko wyhamował i mogłam pozszywać kolejne pasy.
Pozszywałam. A jakże.
I pocięłam. I złożyłam je do kupy w konwencji wertykalno-horyzontalnej.
Coś mi się na tym etapie nie zgadzało... Jakoś te kwadraty pod prostokąt mi podchodziły... Zgrzytało mi i uwierało, ale dzielnie parłam do przodu.
Potem pocięłam po przekątnych...
I umarłam!
Po czasie dotarło do mnie, że jak cięłam to co pozszywałam z 4 pasków JR, to machnęłam się dokładnie o centymetr! I do tego dokładnie w KAŻDYM kawałku! Czyli zamiast pociąć z długości tyle, co miała szerokość, jakimś cudem zgubiłam centymetr!
Więc nie miało to prawa się zejść idealnie.
Wprawdzie każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem.
Bolesna ta prawda, znana od lat z geometrii, dotarła do mnie po czasie.
Szlag mnie trafił! I to tak absolutny szlag, że nawet nie pomyślałam, żeby jednak nie poddawać się i uszyć raz jeszcze kolejne, tym razem udane i dopasowane do pierwszych wielkością, kwadraty.
Teraz wyjaśnię dlaczego nie mogłam zwyczajnie podocinać tych gotowych do mniejszego wymiaru.
Otóż - gdybym chlasnęła nożem po całości, to niestety skutecznie zlikwidowałabym narożniki. Kwadraty powstałe z szycia pasów byłyby koślawe i nierówno by się wszyły w obramowanie.
Potem przepikowałam i powstała taka oto narzutka:
Dobre dusze radziły mi na warszawskim spotkaniu patchworkarek, żebym jeszcze "piknęła" ręcznie supełkami na skrzyżowaniach. Spróbowałam. I zdecydowanie nie podobało mi się. Tak więc jest taka jaka jest.
Najważniejsze, że spodobała się mojej Sis. Bo to jest jej prezent ode mnie na urodziny.
Obiecałam jej, że za rok dostanie ładniejszą ;-)
A teraz ogłaszam przerwę w patchworkowaniu. Tak do drugiej połowy listopada. Wiosna, lato i wczesna jesień nie są łaskawe dla robótek ręcznych. Zwłaszcza dla siedzenia przy maszynie do szycia. Ogród swoje prawa ma i ja się im podporządkowuję. Coś tam może dłubnę z doskoku, ale raczej bez szaleństw.
Odpoczniecie od mnie ;-)
maszynę do ogrodu weź!
OdpowiedzUsuńona będzie tęsknić!
nic nie zrozumiałam z opisu cięcia
zacna narzuta!
Obejrzyj film, to zrozumiesz :-D A wyjaśniając łopatologicznie: zszyte pasy miały szerokość 23 cm. Więc i z długości też je powinnam ciąć 23. A ja dziabnęłam 22cm! Więc co wyszło? Prostokąty jak się masz Wiktor!
UsuńMasz szyć. Mnie Twoje szycie dopinguje. Szyj :-)
OdpowiedzUsuńLilka - no masz ci los! A szycie szycie ręczne może być? Bo bieganie z Jaszyną pod pachą do ogrodu niewątpliwie wyrobi mi bicepsy i do reszty zdemoluje mi kręgosłup ;-)
UsuńOstatecznie, ale tylko ostatecznie. Jak nie pada....
UsuńHmm. Niezależnie od tego jak miał wyglądać ten projekt, efekt końcowy bardzo mi się podoba i nie dziwię się siostrze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatchTworki - w sumie to plan pierwotny nie odbiega od finalnego wykonania. Tak właśnie miał wyglądać, tyle że miał być trochę większy :-)
UsuńJak się nie będziesz chwalić, że coś jest nie tak, t NIKT nie zauwazy :) Hmmm, też mam rolki czekające na pomysł i może to jest właśnie ten, dzieki.
OdpowiedzUsuńSekutnico - o błędach w tym gotowcu nic nie pisałam, bo prawie ich nie ma (że tak zarozumiale stwierdzę). Jedyny błąd to ten ze złym cięciem materiału i koniecznością zmniejszenia narzuty :-)
UsuńEfekt extra :). Ty wiesz, że jest nie tak i to Cię razi, ale dla nas jest ok :).
OdpowiedzUsuńUhatko - dziękuję! :-))
UsuńI Ty też wiesz, że nasze osobiste potknięcia najbardziej nas kują w oczy ;-)
Narzuta bardzo mi się podoba, uwielbiam takie połączenia różnych wzorów i kolorów - zwłaszcza kolorowych groszków :) Jest wspaniała :)
OdpowiedzUsuńKarolino - dziękuję pięknie! Takie połączenie to dla mnie nowość. Zwykle jestem bardzo zachowawcza. W tym projekcie zaufałam projektantowi tkanin i opłaciło się :-D
UsuńNarzuta jest fajna i tylko Ty wiesz, co tam się pokićkało. Gdybyś nie opisała, zobaczyłybyśmy narzutę OK i nie byłoby problemu. Czasem niewiedza ( dla laików) jest lepsza od wiedzy- zwłaszcza w technicznych aspektach szycia patchworków:)
OdpowiedzUsuńJa i tak niezmiennie Cię podziwiam, że masz cierpliwość w szyciu patchworkowych cudeniek i że się w tym nie gubisz na maksa ( bo to co tu napisałaś, to drobny incydent w całości)
Jaskółko - w narzucie błędu nie ma. Te "złe" kwadraty leżą i czekają na mój wolny czas i przypływ weny twórczej. Bo oczywiście pomysł na ich wykorzystanie już mam :-D
UsuńNo widzisz, to tylko potwierdza moje słowa. "Lejki" niczego nie dostrzegą:)
UsuńJaskółko - wiem, wiem :-) Ale miałam potrzebę wytłumaczenia się ;-)
UsuńA mnie się to co wyszło, bardziej podoba niż to, co miało wyjść. Siostrze można tylko pozazdrościć :-)
OdpowiedzUsuńMonho - dziękuję bardzo :-))
UsuńNowa narzuta jest super, choć gdybyś pokazała i tę, która miała być pierwsza - dla mnie, jako laika(choć dawno, dawno temu uszyłam sobie narzutę i poszewki patchworkowe) też by się podobała! Chciałabym mieć takową :))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam - a skoro przerzucasz się na prace ogrodowe, to od czasu do czasu pochwal się i ogrodem i biegającymi po nim Fredziem i Lucusiem:))
Małgosiu - nie obiecuję, że będę się chwalić ogrodem - on taki raczej dziko-nieokiełznany jest ;-) A co do Fredzia i Lucka - faktycznie, jakoś ich zaniedbałam i czas będzie nadrobić :-)
UsuńNie wierzę, że do listopada...! No qrczę, wytrzymasz bez szycia do listopada!?
OdpowiedzUsuńNo i chciałabym jakieś zbliżenie na taki bloczek :) Bo wiesz... nie te lata, wzrok już nie ten... ;) No pokaż z bliska, pilsss... :)
Jolcia - bez szycia maszynowego pewnie jakoś wytrzymam. Ale od ręcznego się nie odżegnuję ;-)
UsuńCo do zbliżeń - będzie ciężko. Narzuta już u Sis, a ja jakoś nie pomyślałam :-( Przejrzę zdjęcia sprzed pikowania i może coś sensownego i niezamazanego znajdę dla Ciebie. Mimo, że wyczuwam podstęp :-P
Ja i podstęp! Nooo... Ata, czego się doszukujesz?
UsuńEfekt końcowy znakomity. Dobrze, że dwa Jelly Rolls'y zakupiłaś. Wychodzi na to, że będzie druga kołdra. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJola - będzie druga :-D W sumie już "prawie"jest :D Przecież musiałam wykorzystać to, co mi zostało ;-)
Usuńo wow! to jest MEGA!:D
OdpowiedzUsuńo wow! to jest naprawdę mega!
OdpowiedzUsuńDla mnie wszelkie patchworki tudzież quilt'y(nie wiem czym sie toto różni) zawsze są śliczne, poniewaz sama ich uszyć nie umiem.Choć z filmiku nie wydaje się, żeby było bardzo trudno,może jakby poćwiczyć...
OdpowiedzUsuńwow
OdpowiedzUsuń