Pozostając w temacie żony wrednej i psującej co się da i pod rękę się nawinie, dzisiejszy wpis nie będzie odbiegał od poprzedniego.
Samochód mam. Mój własny, od zejścia z taśmy produkcyjnej la temu dziesięć, po dzień dzisiejszy.
Znamy się z błękitną "szczałą" z mega zrywnym silnikiem trzycylindrowym 1,2 jak łyse kobyły.
Ba!
Nawet się kochamy!
Kobieta niebieska jest mi znana od podszewki i wiem (mniej więcej) jak jej coś doskwiera i uwiera i mus jechać do naprawcy.
Drobiazgi drobne usuwam temi ręcami.
Czyli: umiem zatankować jak jest głodna (nawet na stacji bezobsługowej), umiem dolać płynu do chłodnicy, lub do zbiorniczka z płynem hamulcowym (kobieta miała narowy i pluła nim bez opamiętania, a potem piszczała, że ma mało i nie będzie hamować), płyn do spryskiwaczy to standard.
Wymiany oleju pilnuję jak niepodległości.
Takoż i przeglądów wszelakich.
Zmiana dziurawej gumy też nie jest mi obca, ani straszna.
Jak coś się na tablicy rozdzielczej zaświeci i zawyje - sprawdzam w książce obsługi i działam - sama, albo mechanikami.
Jednej tylko rzeczy nie umiałam do dziś dnia...
Prostej, acz bezwzględnie koniecznej.
Otóż nie umiałam wymienić żarówek w reflektorach.
Moja kobieta niebieska jest wyjątkowo żarówkożerna!
W cyklicznych odstępach melduję małżonowi:
- Ślepa jestem samochodem na jedno oko! Weź mi wymień.
Zwykle trwa to około od jednego do trzech dni.
Teraz jednak mężu poszedł na całość i ślepa w 50% jeździłam prawie dwa tygodnie.
Napomknęłam nieśmiało po kilku dniach, że się samo nie wymieniło i dalej nie świeci, ale usłyszałam:
- Trzeba cię nauczyć, żebyś sama umiała!
Się zbuntowałam i rzekłam, że mowy nie ma! Że i tak umiem dużo więcej niż przeciętna białogłowa, więc nie mam zamiaru naumieć się nowego czegoś! Że wcale nie chcę, żeby ostatnie męskie zasieki i okowy legły w gruzach! Niech się mąż ma czym wykazać przed blondynką i w ogóle...
Ten stan trwał do dziś...
Czyli: samochodzik ślepy, a ja dalej nie umiata w wymianie żarówek w oczkach mojej szczały...
No i się zbuntowałam!
- Weź mi pokaż, jak się to robi, bo się nie rwiesz, a ja mam schizę jeżdżąc niepełnosprytnym autkiem!
Męzu pokazał jak się zdejmuje osłonę, a potem powiedział:
- To teraz to naciśnij i ciągnij.
Nacisnęłam i ciągnęłam...
Bez efektu.
- Mocniej! - Nakazał treser.
Mocniej, to mocniej!
Nacisnęłam, pociągnęłam i... UPS!
- A to tak ma wyglądać? - Zapytałam męża podsuwając mu pod nos kawałki czarnego plastiku na dłoni mej kobiecej.
- Coś ty zrobiła??? Rany boskie!! Połamałaś obudowę żarówki!!
- Aaaaa... To chyba źle? To się hurtem nie wymienia? - Zapytałam nieco speszona.
- NIE!!! Idź sobie! Sam to zrobię! O ile się da! Kuźwa! Chyba kable będą do wymiany!! Cały reflektor nie będzie działał!!!!!
Pfffff! Gówno, za przeproszeniem, faceci-projektanci pod maskę pakują, a potem inny samiec się wścieka, jak słaba kobietka chce sama sobie zrobić dobrze (pod męskim nadzorem!) i jakiś badziew w paluszkach jej kobiecych się rozłazi!
I jeszcze pretensje jakieś, że siły ma za dużo, że nie umie, że się nie zna i że żarówki złośliwie przepala...
Wiecie dlaczego pan Bóg stworzył kobietę??
Bo prototyp człowieka Mu nie wyszedł!
O!
FOCH!!!
No nieźle... psuć już umiesz ;)))
OdpowiedzUsuńAtaboh - no nie tylko! Naprawiać też umiem!
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawie opisalas to wydarzenie, masz duzy talent nie tylko do psucia ale do pisania,moze bedziesz taka wspolczesna Jane Austen,i opiszesz swe przygody jako bialoglowa, pozdrawiam cieplol, ania
Annamaria - Jane Austen? Oj nie :-DDD
Usuń... sam sobie winien... trener sie znalazł...było zmienić samodzielnie a nie żonkę angażować ! A niech ma za swoje ... też FOCHA ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMbabko - w sumie to pewnie chciał dobrze... Ale znowu w życiu mu nie wyszło :-DDD
UsuńUwielbiam Twoje posty, myślę że mamy podobne poczucie humoru :))) Myślę, że teraz przez długi czas będziesz miała na czas wymienione żarówki :))) Co do stworzenia kobiety to przecież wiadomo, że prototypy zawsze są pełne wad :))) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZosiu - też mam nadzieję, że temat żarówek i ich wymiany mam z czaszki :-D
Usuńha ha prototyp !!! dobre !!! idealne !!! wreszcie ktoś się odważył powiedzieć prawdę na forum !!!
OdpowiedzUsuńKasandro - toż ja tę prawdę oczywistą głoszę odważnie od lat gdzie tylko mogę :-D
Usuńnooooo! to sie mi podoba :) mój szanowny mąż też chce żebym to ja wszystko i sama robiła ostatnio to wrzeszczał że nie wiem co to jest szpryc czy szpryca pod tynk, a skąd niby mam wiedzieć jak nie uświadomił, stwierdzam krótko prototyp musi być w domu! Chociaż od czasu do czasu fajnie jest być biedną kobitką, a co! :) Pozdrawiam ta co to nie ma bloga znaczy Aśka
OdpowiedzUsuńAsiu - też o tej szprycy nie mam pojęcia! Zapewne tak, jak nasi mężowie o różnicy między oczkami prawymi a lewymi ;-)
Usuńprawe oczka sa po prawej stronie a lewe po lewej
UsuńW dotychczas posiadanych własnych bryczkach umiałam zmieniać żarówki, ale we wspólnej, ostatniej bryczce nie potrafię. Teoretycznie wiem jak to zrobić, ale praktycznie to jak na razie nie miałam okazji - wysiadła tylko 1 żarówka od oświetlenia tablicy i mi ją wymienili w stacji obsługi, klnąc niczym szewcy - tak cwanie mocowana.A tę bryczkę mamy już 6 lat i jeszcze żadna żarówka w reflektorze nie padła.
OdpowiedzUsuńAta, przepisałaś się już komórką do fioletu?
Miłego, ;)
Aniu - 6 lat bez wymiany żarówki?? To chyba w ogóle nie jeździcie, a jak już, to z wyłączonymi światłami :-D
UsuńBarwę zmieniam pod koniec następnego miesiąca ;-)
To już drugi "koreańczyk" (ten na H ) w naszej karierze.Tamtym ślubny b. dużo jezdził i tylko raz wymieniał przed sprzedażą jakąś żarówkę, a jezdził nim z siedem lat, w tym sporo na długich trasach. Mnie się umowa kończy w Walentynki i też się urwę od pomarańczowych, choć jestem tam od samego początku, chyba już 10 lat.
UsuńMiłego, ;)
Aniu - no kurczaki! Pozazdrościć!
UsuńA z pomarańczowymi też mam związek dziesięcioletni. Przyszedł czas na rozwód! Z orzekaniem o winie ;-)
A od kiedy to Królowa ma kalać swoje rączęta zmianą przepalonej żarówki.???....Królowo wybacz biednemu poddanemu nie wiedział co czyni..........
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mania
Maniu - królowa chwilę wcześniej skończyła rąbać kolejną porcję drewna, więc te rączęta jakoś się mojemu mężowi zapewne z pracami więcej męskimi skojarzyły;-D
UsuńAle wybaczam mu w swej wspaniałomyślności ;-)
Po pierwsze, kobiecy samochód nie ma cylindrów, ma kapelusze, po drugie - słaba płeć - uśmiałby się ktoś, "Mężu pokazał jak się zdejmuje osłonę, a potem powiedział:
OdpowiedzUsuń- To teraz to naciśnij i ciągnij." - Boże!!!!!, dobrze, że we wczesnym małżeństwie czegoś nie stracił.
Na marginesie, w swojej bryczce nie jestem w stanie zmienić żarówki, zabierałem się do tego kilka razy - bezskutecznie. Pojechałem z tym do servisu to zobaczyłem, że ręka mechanika pomiędzy stanem łokciowym i nadgarstkiem jest w stanie zgiąć się jeszcze w dwóch miejscach pod kątem 90°.
Gdyby nie "prototyp" to by Was na świecie nie było. Wiesz dlaczego faceci wybierają na żony niższe kobietki? My zawsze wybieramy mniejsze zło.
:-)) Powiedział, co wiedział....:-)) Dać wam w łapki druciki albo szydełko i takoż bezradni jesteście!!! ..a kobita to sztuka twarda. Raz popsuwszy innym razom wie jak podejść, żeby nie urwać, pogłaskać -może samo wyskoczy..
UsuńAta! Czoła chylę za umiejstwo samochodowe!!!.
Krzysztof - a Twój samochód ma zapewne bereciki? ;-P
UsuńBoże!!!!!, dobrze, że we wczesnym małżeństwie czegoś nie stracił. ja tylko robiłam o co prosił! I tak źle i tak niedobrze! Prototypy niedorobione jakieś!
Aśka - następną razą faktycznie będę miziać i grzecznie dopieszczać. Ciekawe co to da :-DD
UsuńTaaaaaa moherowe......
UsuńA że moherowe to oczywista oczywistość :-PP
UsuńNa końcu to najprawdziwsza prawda!! Jestem w szoku ile potrafisz zrobić przy samochodzie! Ja potrafię tylko nalać paliwa do zbiornika i kręcić kierownicą! Reszta to czarna magia!! Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńDanusiu - bo ja to taki Radek-sobieradek jestem ;-)
UsuńCzyli inaczej mówiąc- córeczka tatusia przez niego uczona dziwnych rzeczy ;-)
Skromnisiu Ty moja, jeszcze biegi przerzucasz. Użycie hamulca, gazu i sprzęgła też nie jest Tobie łopce
UsuńA Ty zapewne siedzisz obok i mówisz, kiedy z czego ma korzystać? Hę?? :-P
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRany, mam nadzieję, że udało się naprawić i możesz jeździć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAudrey - jeździ,j eździ! I Świeci jak należy ;-D
UsuńCoraz bardzie Cię lubię:):): Za to, że sama obsługujesz i naprawiasz:):) A obudową się nie martw- Pan Mąż pobuczy, powarczy i załatwi. Żadna filozofia. Obudowę całą się wymienia i podpina tylko kable ( pod warunkiem, że on wie, który w które "gniazdo" się wpina) :):):)
OdpowiedzUsuńTeż sama obsługuję i wszystko gra:) Ale odkąd jest Jaskół to coraz więcej mu "podsuwam". Teraz "podsunęłam' mu mycie mojego auteczka w myjni samoobsługowej. No przecież ja niska jestem i nie będę dachu auta myła stojąc na krzsełku. Łyknął bez mrugnięcia okiem.
Trzeba podpowiedzieć Twemu Jaskóle, aby zakupił Tobie cabriolet - dachu nie ma, to sobie poradzisz :)
UsuńJaskółko - przeszło mu jakoś naprawił bez wymiany obudowy ;-)
UsuńSamochód sama sobie myję, bo lubię. A na dach mam sposób: otwieram drzwi, włażę na próg i dach mój! :-D
Krzysiu - a może żonie swej Danucie, zakup samochód z autopilotem :-PPP
UsuńLudzie (chłopy) ratujcie, bo mnie zadziobią. Wsadź kij w mrowisko.....
OdpowiedzUsuńKrzysiu - znikąd ratunku, znikąd pomocy! :P
UsuńRozjuszyłeś spokojne kobiety! :-P
Cha, cha, cha! Mój Tata propagował tak zwaną politechnizację, tzn uważał, ze kobieta powinna umieć różne rzeczy uznawane za męskie. Tym sposobem umiałam np. wymienić gniazdko, naprawić żelazko, o takich drobiazgach jak wbijanie gwoździ nie wspominając. Tylko w druga stronę to jakoś nie działało; kiedy trzeba było choćby pozmywać naczynia, Tata mówił: "A od czego ja mam córki?" Całe szczęście teraz są jednak trochę inne czasy:):):):):)
OdpowiedzUsuńNinka - Twój tata jak i mój - kobieta musi być samowystarczalna :-D A co do zmywania - są zmywarki (wymyślone właśnie przez tatusiów ;-) )
Usuńa ja w mojej Antoninie (fabiance) nawet nie próbuję chcieć wiedzieć, jak zmienia się żarówkę ... w poprzednim aucie też to olewałam, świadomie. Jechałam do pana mechanika i w parę minut kosztem 20 zł miałam wymienione obie. Bo u mnie tak było że "szły" obie prawie jednocześnie (w odstępie może tygodnia). teraz też tak postępuję i całkiem mi z tym dobrze :)
OdpowiedzUsuńBarbara - moja błękitna "szczała" to też panna Fabia :-D łatwo się zmienia! Dziś musiałam przetestować swoje nowo nabyte umiejętności na drugim reflektorze :-D
UsuńHihi, całość jak zawsze czytało się super, ale puenta mnie powaliła totalnie ! :D
OdpowiedzUsuńKasia - puenta to sama prawda i tylko prawda :-D
UsuńAta, ja nie umiem tych wszystkich rzeczy samochodowych , które Ty robisz ( oprócz tankowania oczywiście ) za to jestem jedynym w rodzinie wymieniaczem żarówek. Szkoda, że daleko mieszkam bo byśmy mogły jakąś współpracę naprawczą nawiązać ;)
OdpowiedzUsuńRybka - no faktycznie! Mogłybyśmy założyć jakiś taki zakład samopomocy kobiecej, czy coś... ;-)
UsuńWpis cudny. Juz wiem jak mojego slubnego zmobilizowac do pewnych prac ;-)Buziaczki
OdpowiedzUsuńMajeczka
Majeczko - zdemolować, zdemolować ;-)))
Usuńhehe :) zdarza się ;)
OdpowiedzUsuńKamil - mnie to jakoś szczególnie często się zdarza... ;-)
UsuńWpis poezja!!! A wiesz czemu te wszystkie plagi spadają na kobiety?
OdpowiedzUsuńBo Pan Bóg jest mężczyzną :).
Buziaki dla Was, Kasia.
Kasiu - no tego nie znałam!! :-DDD Kupuję! :-DDD
UsuńEeee...to Ty Ata masz do wymiany żarówki tylko jednego ludzia. A w moim trzeba rozebrać pół samochodu i do tego mąż coś tam odgięte trzyma a ja swoją chudą łapkę muszę we wnętrza wsadzić aby tą spaloną żarówę wywlec i wsadzić nową. Koszmar, sama bym żarówy nie wymieniła za Chiny Ludowe :)))
OdpowiedzUsuńJa myślę, że konstruktor, który wymyślił takie montowanie żarówek był po niezłej imprezie i do końca nie był świadom tego co robi.Zresztą to był pewnie taki zlot facetów od tych żarówek, są takie auta, przy których się samemu nie da żarówki wymienić...masakra jakaś!
OdpowiedzUsuńMiałam straszne problem z netem i z lenistwem :( muszę doczytać co tam u Twojch kociastych słychać. Pozdrawiam serdecznie :)