sobota, 5 lipca 2014

Lucek


Foto by Anna (nie Joanna!)
Lucek.
Takie małe syjamskie nic. Znalezione, nie kradzione.
Uratowane i wychowane.
O przebojach z tym ancymonem pisałam dość często, a podsumowanie było kilka tygodni temu

Od tego czasu trochę się zmieniło...

Lucuś miał dziwne chwile zapomnienia i dość cyklicznie znajdowałam kocinę w stanie zaślinienia i niestety zasikania...
Dobre w tym było tylko to, że te "przygody" zdarzały mu się tylko w jednym miejscu. Na mojej kanapie robótkowej, przykrytej narzutą.
Jak to Chuda stwierdziła:
- Dzięki Luckowi mamy najczyściejszą narzutę na świecie.

Taaaa...
Żarty żartami, ale te zasikania i zaplucia zaczęły się powtarzać coraz częściej. I okropne miauczenie po fakcie. Takie mrożące krew  żyłach.  Zaczęłam mieć pewne podejrzenia, ale je odsuwałam i nie dopuszczałam do siebie.

Aż pewnego dnia zobaczyłam czym te mokre przygody są poprzedzone.

Lucuś drzemał obok mnie na krześle. W pewnym momencie wstał i tak jakby chciał się przeciągnąć.
Tak to wyglądało początkowo...
Ale dalsza faza niestety nie była już typowa dla kociego zachowania.
Głowa Lucka zaczęła żyć własnym nieposkromionym życiem - coś wbrew jego woli przyciągnęło ją do aż do grzbietu. Jednocześnie ta kocia bida zaczęła trzepać łepetyną na prawo i lewo. W oczach przerażenie.
Chciał od tego uciec, cofając się na krześle. Zanim się poderwałam na ratunek (działo się to okropnie szybko), Lucek spadł z krzesła na podłogę, po drodze uderzając się w głowę o kant stołu.
Padłam razem z nim pod stół i w sumie było już po - spieniona ślina wokół pyszczka i całe jej wstęgi do podłogi. Rozpacz w kocich oczach "RATUJ MNIE!" i ten straszny głos, który z siebie wydał...
Złapałam to biedactwo zaplute, przytuliłam do siebie i poczułam jak strasznie jest rozdygotany i jak okropnie mocno bije mu serducho. Jakby chciało uciec z tej owłosionej klaty z piersiami.

Już nie miałam wątpliwości.
To padaczka pourazowa.

U kotów rzadko występuje samoistnie. Najczęściej jest następstwem jakiejś innej, bezobjawowej choroby, którą można stwierdzić dopiero po badaniach krwi.
Lub po urazie... Wtedy jest samoistna.

Tak więc Luc oddał honorowo, acz baaaardzo niechętnie dwie próbówki swojej posoki (i tu runął mit o jego hrabiowskich korzeniach - krew była gęsta i purpurowa - zero błękitu! :-D ).
Wieczorem wyniki potwierdziły - kot jest zdrowy jak górnik przodkowy.

Tak więc Lucjusz ma padaczkę samoistną - pourazową.

Gdyby był psem, leczenie byłoby łatwiejsze - zastrzyk w dupsko raz w miesiącu i luzik.
Z kotem nie ma lekko - dwa razy dziennie Luminal. Restrykcyjnie, do końca kociego życia. Jedno pomięcie dawki równa się atakom i to takim powtarzalnym co kilka-kilkanaście minut. A w efekcie zgon, bo serducho nie wytrzyma.
Od tygodnia Lucek jest na prochach. Ataki już się nie powtórzyły.
Czy Luminal go spowolnił? Uśpił cokolwiek?
A gdzie tam! Szaleje jak szalał, biega po ogrodzie jak młode źrebiątko, cieszy się życiem, słońcem i swobodą. Poluje na muchy, leje się z Fredziem, pasie się na trawie jak koza, pomaga nam w pracach ogrodowych.
No i żyje :)
Ba! Luminal zżera ani mrugnie! Bo pańcia ma patent ;) I podanie kotu tabletki nie kończy się jak w tym dowcipie:
JAK PODAĆ KOTU TABLETKĘ 

1. Weź kota na ręce, otocz go lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowlę. Umieść palec wskazujący i kciuk prawej ręki po obu stronach pyszczka i naciśnij, lekko trzymając tabletkę w pozostałych palcach prawej ręki. Gdy kot otworzy pysk, wpuść tabletkę, pozwól mu zamknąć pysk i przełknąć.

2. Podnieś tabletki z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu. Ponownie otocz kota lewym ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz. 

3. Wyciągnij kota z sypialni i wyrzuć rozmemłaną tabletkę. 

4. Wyjmij nową tabletkę z opakowania. Otocz kota lewym ramieniem, jednocześnie trzymając lewą ręką wierzgające tylne łapy. Rozewrzyj pysk kota i palcem wskazującym prawej ręki wepchnij tabletkę tak głęboko, jak się da. Przytrzymaj kotu zamknięty pysk i policz do dziesięciu. 

5. Wyciągnij tabletkę z akwarium, a kota z garderoby. Zawołaj do pomocy żonę. 

6. Przyduś kota do podłogi, klinując go kolanami, a jednocześnie trzymając wierzgające przednie i tylne łapy. Nie zwracaj uwagi na niskie, warczące odgłosy, wydawane w tym czasie przez kota. Niech żona przytrzyma jego głowę, jednocześnie wpychając mu drewnianą linijkę między zęby. Następnie wsuń tabletkę między rozwarte żeby i intensywnie pogłaszcz kota po gardle, co skłoni go do przełknięcia. 

7. Rozpakuj następną tabletkę. Ściągnij kota z karniszy. Zanotuj sobie, żeby kupić nowe firanki. Pozbieraj kawałki porcelany z potłuczonej wazy, możesz je sobie posklejać później. 

8. Owiń kota w ręcznik kąpielowy, a następnie niech żona położy się na kocie tak, aby spod jej pachy wystawała tylko jego głowa. Umieść tabletkę w środku plastikowej rurki do napojów. Przy pomocy ołówka otwórz kotu pysk i wcisnąwszy rurkę między rozwarte zęby, mocno wydmuchnij tabletkę do środka. 

9. Sprawdź na opakowaniu, czy tabletki nie są szkodliwe dla ludzi. Wypij jedną butelkę piwa, żeby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach. Zabandażuj żonie ramię, a następnie przy pomocy wody z mydłem usuń plamy krwi z dywanu.

10. Przynieś kota z altanki sąsiada. Rozpakuj następną tabletkę. Przygotuj następną butelkę piwa. Umieść kota w drzwiczkach kredensu tak, żeby przez szczelinę wystawała mu tylko głowa. Rozewrzyj mu pysk łyżeczką od herbaty i za pomocą gumki recepturki strzel tabletką między rozwarte zęby. 

11. Przynieś śrubokręt i przykręć wyrwane zawiasy z drzwiczek. Wypij piwo. Wydobądź butelkę wódki. Nalej do kieliszka, wypij. Przyłóż zimny kompres policzka i sprawdź, kiedy ostatnio byłeś szczepiony na tężec. Przemyj policzek wódką w celu zdezynfekowania rany i wypij kolejny kieliszek, aby ukoić ból. Podartą koszulę możesz już wyrzucić.

12. Zadzwoń po straż pożarną, żeby ściągnęli tego pieprzonego kota z drzewa. Przeproś sąsiada, który wjechał samochodem w płot, usiłując ominąć kota przebiegającego przez ulicę. Wyjmij z opakowania kolejną tabletkę. 

13. Skrępuj drania za pomocą sznurka od bielizny, związując razem przednie i tylne łapy, a następnie przywiąż go do nogi od stołu. Weź grube, skórzane rękawice ogrodnicze. Wciśnij kotu tabletkę, popychając dużym kawałkiem polędwicy. Przytrzymaj głowę kota pionowo i wlej mu dwie szklanki wody wprost do gardła, żeby spłukać tabletkę. 

14. Wypij pozostałą wódkę - możesz wprost z butelki. Pozwól żonie zawieźć się na pogotowie. Siedź spokojnie, żeby doktor mógł zszyć ci ramię i wyjąć resztki tabletki z oka. Po drodze do domu wstąp do sklepu meblowego i kup nowy stół. 

15. Sprawdź, czy w pobliskim sklepie zoologicznym nie mają chomików. 

JAK PODAĆ TABLETKĘ PSU

1. Zawiń tabletkę w plasterek szynki i zawołaj psa.

25 komentarzy:

  1. Dobrze, że diagnoza trafna i kotu (przy okazji sobie!) można pomóc :) Ot... luminalem chociażby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolcia! No wiesz! Nie będę kotu Luminalu wyżerać! :-D :-D

      Usuń
  2. Dobrze,że chociaż ten Luminal pomaga. O ile pamiętam bywają też czopki z tegoż Luminalu. Jak mu się znudzi łykanie zawsze jeszcze można będzie "czopkować" kota.
    Mojemu psu należało wpierw tabletkę wymadzgać masłem i dopiero wtedy włożyć w kawałek surowego mięsa.
    Pomiziaj biedaka - on ma jednak szczęście, że trafił na Ciebie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - są czopki. Ale jakoś bardziej poręcznie jest mi karmić Lucka prochami doustnie, niż mu je serwować od dupy strony ;)
      Tym bardziej, że nie protestuje - dzięki mojej wrednej przebiegłości ;)

      Usuń
  3. hi hi, troche przypomina mi wyjmowanie kleszcza /mimo obrozy/ naszemu koteckowi
    zdrówka kociowi zycze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - kleszcze w tym roku sa wyjątkowo zjadliwe - zima była lekka.
      MOje kocambry zostały wypacykowane zaczepiście drogim i krótko działającym, genialnym środkiem - guzik co daje. podobnie jak i obroże.Ale na szczęście, bez problemów dają sobie je wyjmowiać - bez histerii i protestów.

      Usuń
    2. No sposób na kota znalazłaś. Jeżeli żre tabletki to jest to twój sukces.
      Ja Ifunię (psa) nauczyłam tak, że sama przychodzi po tabletkę. Wołam: "codź dam tableteczkę" - psica przybiega, pozwala sobie rozewrzeć paszczę i wepchać w gardło tabletkę zawiniętą w szynkę, a potem dostaje nagrodę w postaci kolejnego plasterka. I o ten drugi plasterek chodzi.
      Tabletki podanej normalnie - zawiniętej w wędlinę nie zje . Pożre wędlinę, tabletkę wypluje.

      Usuń
    3. Antonina - cwane te nasze zwierzaki, oj cwane :-D Potrafią nas całkiem zgrabnie wytresować. Lucek tabletkę dostaje w formie zmiażdżonej na pył i nie wyczuwa jej smaku w jedzonku :-)

      Usuń
  4. Moja Kicia również przyjmowała tabletki - dziwie to brzmi. By pomóc przy przełykaniu, należy 'pogmerać' kota pod bródką w okolicy gardła - działa! i tabletka ląduje tam gdzie ma swoje przeznaczenie... niekoniecznie na podłodze ;) Pozdrawiam i życzę duuużo pomysłowości i cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mbabko - Lucek ma tabletkę przemycaną w jedzeniu. Zgnieciona na pył, wymieszana z saszetką z tzw. "górnej półki" i kocio wsysa, aż miło :-)

      Usuń
  5. Czy Pańcia po prostu wkłada Luckowi rękę do paszczy aż po łokieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oslun - pańcia za bardzo przyzwyczajona jest do swoich kończyn górnych, żeby ryzykować ich utratę :-D

      Usuń
  6. O matko Ata!!! Ty to umiesz budować napięcie! Już myślałam, że po kocie...a potem "wyłam "ze śmiechu jak podać kotu pigułkę!! Całe szczęście,że oboje macie się dobrze:)!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - gdzie tam po kocie! To dzielny twardziel jest ;-)

      Usuń
  7. Popłakałam się ze smiechu czytając "Jak podać kotu tabletkę":))) Chociaż jak podawaliśmy naszemu to wcale nam do śmiechu nie było, podrapani do łokci... no jedynie córka miała wtedy ubaw;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazyniu - mnie ten opis też rozbawia do łez, ale jak muszę kotu dac tabletkę, to mam go na uwadze i już nie jest tak śmieszny ;-D

      Usuń
  8. Bidny Lucek, dobrze że ma taką panią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gazyniu - a pani się cieszy, że ma takiego kota :-))

      Usuń
  9. No, z Luckiem, to Ty się nie nudzisz - jak za długo spokojnie, to wynajduje kolejną "atrakcję"... Może następna będzie mniej obciążająca Wasze serducha i nie związana z kocimi dramatycznymi przeżyciami. Osobiście uważam, że na takie atrakcje limit już się wyczerpał, a teraz tylko przyjemne zostały do zaliczenia :) Powiedz Lucjuszowi, żeby trzymał swoje demony na wodzy - w końcu imię zobowiązuje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - masz rację! Pogadam z gadziną - może to coś da :-D

      Usuń
  10. Biedactwo maleńkie! Ale dobrze przynajmniej, że jest na to lekarstwo!

    OdpowiedzUsuń
  11. Przerabiałam oba poradniki punkt po punkcie, nie ma słowa przesady :).
    Bardzo się cieszę, że Lucyferiusz może być sobą, to bardzo dobre wieści! Ten kocur jest wyjątkowy! Hmmm, czy ja się robię monotematyczna? Poprzednio też tak pisałam, tylko o innych członkach Twojej rodzinki! Czyli dobraliście się idealnie :).
    Mizianki, uściski i czochranki dla dwu i czworonogów.
    Kasia ze skwarnego Olsztyna ufffff.

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny Lucuś! A Wy z nim. Dobrze, że prochy dziłają. Padaczka jest straszna.
    Uściski dla Was wszystkich z ftrami na czele :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepis na podanie tabletki kotu doprowadził mnie do łez. Mam trzy koty...rozumiesz??
    :)
    Dodaj jeszcze 16 punkt w instrukcji: zapakuj kota (-y) i jedź z nim (-i) do weterynarza...bo tak to się często kończy. wrrrrrr....

    A Lucusiowi niech będzie lepiej....
    Mam psa, któremu od jego 6 miesiąca życia , przez już półtora roku, podajemy co 8 godzin tabletkę (i nie wolno się spóźnić)...i tez do jego psiego końca. Ech, zwierzaki....

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwsze zdania tak mnie zmroziły, że musiałam! musiałam przewinąć szybko do końca, żeby dowiedzieć się co z Lucusiem. Twardy z niego facet, Bogu dzięki!!!
    Ale instrukcją podania kotu tabletki, to mnie rozbroiłaś. Kilka tych punktów tyczy się również moich kotów - podanie im tabletek to dla mnie horror! Nierzadko tak jak radzi Spes - pakuję koty i jadę do weterynarza, niech on się męczy!
    Przypomniała mi się "Instrukcja obsługi kota" napisana przez mojego szwagra dla kolegi, który miał zająć się jego kotem, na czas urlopu. Mieliśmy ubaw za każdym razem, gdy to czytaliśmy:)))
    Serdecznie pozdrawiam i kizianki dla Lucusia i Fryderyczka:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)