Jestem misiem Marzycielem
Szydełkiem mnie powołała na ten łez padół.
Ona szydełka nie cierpi. Tak twierdzi. Ta Ata taka jedna. Niby mamusia moja...
Siedzę sobie w ciepłych promieniach słońca i zastanawiam się z czego ta niechęć tej Aty do szydła wynika.
Bo przecież dzięki temu nielubianemu szydełkowaniu żyję i jestem.
Co w niej za przekorna natura tkwi, w tej Acie?
Czyż szydełko nie jest takie oczywiste i przewidywalne? Bezproblemowe nawet, rzekłbym. Przecież to czysta przyjemność ugrzęznąć w miękkim, głębokim fotelu z włóczką u boku, szydełkiem w garści i opędzając się od okupujących kolana i resztę ciała kotów, powoływać do życia kolejne urocze stworki typu Amigurumi. Pokój zalany zachodzącym, ciepłym blaskiem zachodzącego słońca... Zapach ciasta rosnącego na śniadaniowe, codzienne, domowe bułeczki drożdżowe otulający cały dom od parteru po strych...
Ciepłe dźwięki domu - u jednej córki muzyka lekko pogrywająca z głośników, u drugiej... Ekhem... Raczej u drugiej cisza, bo tkwi z nosem w podręcznikach, albo się dokształca gdzieś tam w świecie.
Telewizor irytująco-świecąco-grający, ale też ma swój klimat. Taki własny, oswojony. Dający poczucie bezpieczeństwa i jakiejś tam pozornej niezmienności przyzwyczajeń.
No po prostu prywatny raj na ziemi.
A ta Ata paskudna stęka, że szydełko to nie to samo co maszyna do szycia.
Nie rozumiem... Muszę chyba pogadać jeszcze z kimś, kto będzie w stanie wyjaśnić mi czemu ta Ata taka jest jakaś taka...
Tylko kogo by tu nagabnąć?
Po kotach typu Fryderyk i Lucjan nie mogę się spodziewać zrozumienia, bo one wolą, jak Ata siedzi na fotelu, a nie miota się między maszyną, matą do cięcia a deską do prasowania.
Kiedy tak siedziałem, myślałem i marzyłem na ściętym pniu po jabłoni, usłyszałem nagle:
- Ej! Ty! Marzyciel!
- Ktoś, coś do mnie?!
- Taaa...
- Kto? Gdzie i kim jesteś?
- Głuchy to może nie jesteś, ale ślepy to na bank! To ja! Owca łagodna jak baranek
- Ups! Sorry! Wybacz mi! Ale skoro już słyszałaś moje wynurzenia, to może rozwiejesz moje wątpliwości i odpowiesz na pytanie: czemu Ata nie lubi szydełka?
- A co ja jasnowidz jestem? Nie lubi i już. Się cieszę, że jej w oko wpadłam i jestem. Tak po prostu. Bezrefleksyjnie. Jest fajnie. Widzę, słyszę, czuję. Jestem mięciutka, przytulaśna i urocza. Co mnie tam obchodzą jakieś wyższe pseudofilozoficzne przemyślenia błękitnego miśka.
- Ale ty tak serio?! Nie obchodzi cię skąd i dlaczego się wzięłaś?
- Ty! Błękitny! Ty to masz coś nie teges pod kopułką... Jest włóczka? Jest! Jest schemat? Jest. Jest chęć i skrawek czasu? Jest! No to i my jesteśmy! Po huk dorabiać do tego jakąś teorię? Weź ty się ogarnij może, co?!
- Miła nie jesteś, chociaż łagodnie wyglądasz...
- No i? Jakoś mi nie głupio. Żyję, jestem i już! Wypad gościu! Szukaj jeleni w innej części ogrodu.
Poszukałem.
Pod krokusami siedział sobie dopiero co wykluty kurczaczek
-Hej młody! Może ty wiesz, czemu Ata nie lubi szydełka?
- Pipipiiiii...
- Ale że co? Że nie wiesz?
- Piiiiiiiiii!!!
- Hmmmm... Wypowiedzi typu "piiiii" to po prostu brzydkie słowa... No to se siedź pod krokusami i się ciesz, że Ata i jej oko na ciebie padły i żyjesz, jako i ja!
- Piiiiii!!!
- A spadaj! Utuczą cię, urośniesz i zeżrą cię z rusztu, durny drobiu! - Tak sobie niemiło pomyślałem...
- Hallo!!! Czy jest tu ktoś, kto jest w stanie odpowiedzieć mi, dlaczego Ata nie lubi szydełka?! Czy są tu jakieś istoty poza mną?! Ogród wielki jest! Hallllllooooo!!!
- BANANA!!! BANANA!!! BANANA!!!!
- Dżizas! Kto to?!
- Minion mini! Mini mini! BANANA!!!
Strawersowałem ogród i znalazłem w kopie siana takiego dziwoląga:
- Ty! A ty kto?!
- Minonek mni. BANANA! BANANA!
- Kocham cię! Kocham Atę! Kocham wszystkich! Kocham świat!
- Fajnie. A dlaczego kochasz Atę?
- BANANA! BANANA! BANANA!
Taaaa... Niewielkie wymagania ma ten Bananaman...
- Haaaaaloooo!!! Ratunkuuu!!! Czy jestem tu tylko z kurczakiem używającym słów brzydkich i cokolwiek ograniczonym do poziomu bananów Minionem?!
- - Uhuhuhuuuu! Czemu ktoś tak się wydziera w środku dnia i spać nie daje?! Przyzwoite sowy o tej porze nei udzielają odpowiedzi na durne pytania, tylko odsypiają nockę!
- Hihihihihi! Aaaalee głupiiii!!! Ty! Niebieski! Popaczaj uważnie!
- Gdzie!
-Przebiśniegi widzisz?
- No!
- No to ja tam jestem. Gęś jasnowidząca, czytająca w gwiazdach.
- O! Widzę cię! I co tam widzisz w tych gwiazdach?!
- Widzę ciemność... Ciemną ciemność... Taką najczarniejszą z ciemnych...
- No to ci dopiero jasnowidząca!
- Ciiiicho bądź, profanie! Widzę... I słyszę...
- Co słyszysz?!
- Takie cichutkie puk-puk-puk. A może i nawet pyk-pyk-pyk... Albo takie ci-ci-ci-ci-ci...
- Eeeeee?! Co ty ćpiesz?!
- MILCZ!!! Nie zagłuszaj! To dla mnie obcy dźwięk! Muszę się skupić!
- Te! Laska w kwiatkach! Nie skupiaj się zbyt mocno, bo ci zaszkodzi! - Usłyszeliśmy ze środka trawnika.
- Kto?! Co?! - Spłoszyła się gęsina.
- MIANOWNIK! Hehehehe! - Usłyszeliśmy oboje.
- Jaki mianownik? Odmianę znam. - Odparłem dzielnie, aczkolwiek z lekkim zaniepokojeniem...
- Kto? KOT! A w sumie to liczba mnoga KOTY!
- O! Koty!
- Taki przypadek. Siódmy "wołacz".
- No wiem.
- A wiesz też, panie misiu mądraliński, że Ata maszynę odzyskała po ponad miesiącu? I że pierwszym uszytkiem było torbiszcze z kotami? Z podszewką?
- No! I z kieszeniami! Po obu stronach. Tylko na zdjęciach są nieujęte. A trobiszon jest konkretny. Chuda córka, starsza Aty, w całości mogłaby się zapakować. No... PRAWIE!!!
- Prawie robi różnicę... - Zaszemrałem sloganem.
- A całkiem dokładnie prawdziwe poduchy z klimacie około wielkanocnym to już nie prawie! - Zadziamało coś kłótliwie z trawnika:
- Ale kto! Co?
- Ale my! Nie co! Króliki dwa! Poduszkowce! Panelowe pikowańce. Jeden jakby ślimaczymi fidrygałami ozdobion, a drugi na szybciora i leniucha lotem nawalonej pczoły:
- I jak się to ma do mojego pytania o niechęć Aty do szydła?
- Ależ ty durny jesteś! Ona kocha maszynę. Bez wzajemności. Szydło kocha ją, Bez wzajemności. A jak sam wiesz - przeciwieństwa się przyciągają. Taka karma.
Nic nie rozumiem... Kocha maszynę, a ona jej nie. Szydełko ją ubóstwia, a ona wręcz przeciwnie. Kobiety są dziwne.
Muszę chyba jeszcze o tym pomyśleć...
Za piękne zdjęcia dziękuję mojej starszej córce Joannie :)
Informacje dla chętnych:
Wzór na misia Marzyciela(ok 10 cm wzrostu) do kupienia tu
Wzór na gęś jasnowidzącą tu (pliki)
Wzór na przeklinającego kurczaka tu
Wzór na owcę bezrefleksyjną tu
Minionek-głupolek jest tu (pliki)
Sowa zaspana tu
Panel na torbę z kotami tu
Panel na poduszki kupiony dawno temu tu
Jak na osobę, która nie cierpi szydełka to trochę tego nadziergałaś :)
OdpowiedzUsuńSię naczekałam na maszynę ;-)
Usuńhihih ależ opowieść :D P.S. Udane te Twoje udziergi :P
OdpowiedzUsuńAnia - dziękuję :-) Czasem mam wrażenie, że lepsze te moje udziergi, niż uszytki pseudo patchworkowe.
UsuńChciałaby tak nie lubić szydełka. Te dziergane stworki bardzo mi się podobają, ale u mnie brak miłości do szydła wzajemna. Fajne stworki z tego oczekiwania powstały :)
OdpowiedzUsuńIwonko - hoduję w sobie tę niechęć, bo obawiam się, że jak polubię, to zacznę robić knoty. Ot tak - z przekory :-D
UsuńŚwietna opowieść i bardzo fajne stworki wyczarowałaś, są przeurocze:-) Szyciowe prace to prawdziwe cuda, szczególnie podobają mi się te poduchy z królisiami:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:-)
Karolina - bardzo dziękuję za miłe słowa :-)
UsuńSzydełkowe zwierzaczki piękne i nie widać po nich awersji do szydełka. Bardzo mnie cieszy odzyskanie maszyny, bo to zapowiada, że będzie dużo więcej niż urocze poduchy w zające i przepastna pełna wdzięku torba. Wesołego Alleluja.
OdpowiedzUsuńIwonko - póki co, maszyna stoi i porasta kurzem. Jakoś podświadomie boję się do niej usiąść, bo się może znowu cholerstwo popsuć i mnie zestresować ;-)
UsuńMyślę, że ktoś tak "uzależniony" od maszyny, bardziej się stresuje nie używając jej, niż wtedy, gdyby się zepsuła. Poza tym pamiętaj przysłowie "piorun nie trafia dwa razy w to samo miejsce". Pozdrawiam w świąteczna niedzielę.
UsuńO! Masz rację z tym piorunem! Przekonałaś mnie! Dzięki! :-*
UsuńOh, your bear is so cool! I'm glad to see such a good result. Good luck!
OdpowiedzUsuńCrochetorium - I’m very happy with your approval but it’s owing to your pattern :-)
UsuńSię uśmiałam:)))))
OdpowiedzUsuńA to się cieszę :-)))
UsuńZ zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.
OdpowiedzUsuńMarta - zapraszam :-)
Usuńcóż za eksplozja twórczości :) nie pozostaje mi nic jak tylko zazdrościć zdolności oraz tempa powstawania prac...
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńHey very nice blog!
OdpowiedzUsuńKobieto wielu talentów, czytając Twojego bloga nie idzie sie nudzić.
OdpowiedzUsuńTia, Ty to się lecz nienawidzicielko szydełka ;-) Torba cudo, poduszkowców zazdraszczam :-)
OdpowiedzUsuńJak to nie lubisz szydełka? Jak się czegoś nie lubi to się tego nie tyka, bo nic się nie udaje(mnie na pewno) Natomiast tobie czego sie nie tkniesz,to wszystko wychodzi super! Szydełkowe stworzenia są śliczne, a torba w koty jest mega czadowa,dlatego że w koty oczywiście;) O mały włos bym o zajęczych poduszkach zapomniała.Idealne do przytulania się.I wszystko opisane tak, że czekolada wcale nie potrzbna by humor poprawić,wystarczy do ciebie zajrzeć i poczytać :) Pozdrawiam serdecznie i życzę częstrzych taki postów :)
OdpowiedzUsuńMy family always say that I am killing my time here at web, but I know I am getting familiarity all the time by
OdpowiedzUsuńreading such good posts.