sobota, 12 grudnia 2009

Zmęczenie materiału

Tak jakbym zmęczona była...
Przygotowaniami świątecznymi - pomyśli ktoś.
Ano nie. Te sobie idą spokojnie i bez histerii. W zasadzie nie mam jeszcze tylko choinki i suszu na kompot.
Sił też nie mam.
Tych fizycznych, bo umysłowo raczej bez zmian ;-)
Dlaczego?
Otóż 03.12 , czyli w ubiegły czwartek zostałam poinformowana, że w mojej bibliotece będzie zmieniana podłoga i malowane ściany (sufit rzecz jasna też).
Zarówno wymiana podłogi jak i malowanie są bardzo potrzebne, bo:
1: płytki PCV pamiętają czasy wczesnego Gomółki
2: ściany ostatnio były malowane kiedy to szkoła, w której obecnie pracuję miała zaszczyt gościć mnie w swoich podwojach jako uczennicę ;-).
Więc jak widać - cokolwiek syficzne mauzoleum!
Z jednej strony ucieszyłam się bardzo, ale z drugiej skóra mi ścierpła.
Do wyniesienia miałam 36 regałów i 5 szaf.
Co przekłada się na ok 18 tys woluminów...
Czas?
3 dni.
Czyli poniedziałek, wtorek, środa, bo w czwartek regały miały być wyniesione precz, a ekipa miała wkroczyć w piątek (czyli wczoraj).
Najpierw oklapnęłam w sobie (czwartek).
Potem wypchnęłam "to" z mojej głowy (piątek).
Następnie zaczęłam się przyzwyczajać do perspektywy totalnej rozpierduchy (sobota).
Opracowałam szczegółowy plan działania (niedziela).
W poniedziałek ruszyłam od rana do akcji i przez 5 godzin wyniosłam zawartość 9 regałów.
Sama.
Nie pytajcie mnie dlaczego, bo k...ca do tej pory mnie strzela!
Tak to wyglądało po pierwszym dniu działania:
Pozornie bez zmian, bo te puste regały stoją za tymi na pierwszym planie. Jedynie biurko po prawej jest "przemeblowane", bo zwyczajowo stoi frontem do klienta.
We wtorek miałam już dwoje pomocników
Moją osobistą Rabarbarę i jej kolegę Michała zwanego Pasztetem vel Brzydkim (przeze mnie zowion Starszy Sikawkowy ).

Czekając na ich przybycie machnęłam 2 regały i pół szafy z dokumentami.
Wespół w zespół zrobiliśmy 17 regałów (w ok 4 godziny). Czyli tempo mieliśmy całkiem przyzwoite.Pod koniec dniówki nawet moje gadatliwe dziecko zamilkło i bez słowa targało kolejne sterty.

Jak łatwo policzyć do "obróbki skrawaniem" zostało 8 regałów + 4,5 szafy.

Tak wygląda zawartość 8 regałów

To fragment czytelni z 4 regałami.


W środę stanowczo zażądałam od dyrekcji wypożyczenia mi uczniów. Dwóch. Silnych i inteligentnych.
Trudno było spełnić moje wygórowane żądania, ale jakoś się udało i z pomocą Mateusza i Kuby poszło jak z płatka.







Zostawiłam sobie do zrobienia jedynie pół szafy z dokumentami (to musiałam sama) i polazłam na fajkę. W drzwiach zderzyłam się z księgową, którą też w dzikim pośpiechu przenosili z tych samych powodów co i mnie.
-Wiesz już?
-Nie. A co?
-No tak, skąd masz wiedzieć jak i ja się dopiero co dowiedziałam. Ekipa nie przychodzi w piątek...
-A kiedy? Jutro - zapytałam głupio zadowolona, że wcześniej zaczną to i wcześniej skończą.
-Nie... We wtorek...
Zamurowało mnie. Kompletnie! To ja flaki z siebie wypruwam. Lecę jak pies z wywieszonym ozorem, żeby zdążyć na czas, a tu taka siurpryza??
To po huk ja tak się szarpałam??
-Żarty??
-Nie.
-To ja pierdolę. Nie robię. Idę do domu. I tak nie powinnam tu być! Środy mam wolne, a poza tym wczoraj też ponad wymiarowo tyrałam!
-Idź! Pewnie, że tak!
-Cześć! Do jutra! Nie wiem o której jutro się pojawię!
Pojawiłam się spóźniona. Z premedytacją. I bez wyrzutów na czymkolwiek!
Za to połamana kompletnie. W sensie, że się ruszać nie mogłam. Humor to ja miałam taki więcej wredny.
Przyszli dozorcy wynosić regały. Okutani w swetrach jak na Syberii! U mnie w szkole jak nie grzeją to jest lodówka! A jak grzeją to hohoho! Afryka dzika!
Więc działam w krótkim rękawie, bo teraz właśnie jest sezon grzewczy.
Panowie zaczęli od otwierania okien. Pizgać zaczęło jak na stepie! Więc zamknęłam okna warcząc:
-Myć się trzeba, a nie wietrzyć!
-Ale gorąco jest!
-To se swetry zdejmijcie!
Nie zdjęli. Ich sprawa. Ale okien nie otworzyli ;-)


Pojawiła się woźna.
-O rany! Jaki tu syf!
-Prawda? - powiedziałam słodziutko...
-Noooo!
-Ciekawe, kto tu sprząta?
Poszła jak zmyta i wróciła po jakimś czasie z miotłą ;-)
Nie byłam miła! O nie! Zmęczenie materiału przesłoniło mi mój ironiczny stosunek do świata.
Teraz biblioteka wygląda tak:


Czyli, nie wygląda ;-)
Te dziwne malunki na ścianach to sposób na zamaskowanie śladów po wymianie instalacji elektrycznej jakieś 4 lata temu.
Robiła to uczennica za... dopuszczający z polskiego ;-D
I tak na zakończenie: teraz u mnie w szkole jest zorganizowany konkurs pt: "Państwa świata". Polega na tym, że sale mają być przystrojone w dekoracje charakteryzujące dany kraj.
Więc ja stwierdziłam, że nie wezmę w nim udziału, bo jestem bezkonkurencyjna.
Wystarczy, że nad drzwiami biblioteki umieszczę napis "SAHARA" i wygrywam w cuglach!
Cały pokój nauczycielski przyznał mi rację i zabronił brania udziału w konkursie ;-)
No to idę wciągnąć nogi...

31 komentarzy:

  1. Rzeczywiście - syf i zgnilizna :-)I pomyśleć, że ja tam pracowałam. Pewnie już mam jakąś pylicę płuc, albo coś gorszego!
    Ale za to teraz będzie pięknie!
    Tylko ciekawe kiedy skończą ? hihihi
    Hoga.

    OdpowiedzUsuń
  2. To co ja mam powiedzieć???
    Ja przed Tobą tam już pracowałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. No podziwiam herkulesową pracę. Co to znaczy przenosić tony książek to wiem, bo tez pracuje w bibliotece, i też robiliśmy remont. A do remontu nie było fachowców, tylko ja i koleżanka, i konserwator z lewymi ręcami :(.
    Tylko nie wiem, jak ty się teraz połapiesz w księgozbiorze. Myśmy kombinowały pusty regał, na ten regał książki, potem ten regał, z którego zdjęłyśmy książki itd.

    A na bolące kości to najlepsza gorąca kąpiel i masaż :).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa ja to Ci nie zazdroszczę ;o) # razy miałam remament w bibliotece. Pierwszy raz gdy trzeba było cały księgozbiór (25 tyś.) przenieść do innego budynku bo był remont. Drugi raz jak trzeba było to wszystko przynieść spowrotem do wyremontowanej biblioteki zmniejszonej ozgrozo o 15 m ( i gdzie to upchnąć) trzeci raz jak była zmiana mebli na nówki. A teraz jak chodzę do biblioteki, żeby wprowadzać księgozbiór do katalogu komputerowego, to znowu tony książek przenoszę/. A to wszystko robię na zasadzie wolontariatu!!! Inny by powiedział, że durnowata jestem, no ale cóż!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. 36 regałów i 5 szaf przenieśc!!!Luuuudzie!Toż to orka istna!
    Jedynym pocieszeniem jest fakt,że teraz będzie czysto i świeżo!
    Ale jeszcze trzeba to wszystko ustawić z powrotem!!

    Pozdrawiam Cię i siły życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Omatko!!! Chylę czoła w uznaniu za tytaniczną pracę jaką wykonałaś;-)
    I mam nieśmiałe pytanie: czy jesteś pewna, że jeszcze żyjesz???
    Czekam na zdjęcia biblioteki po całej zawierusze.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty kochana nie wyciągaj nóg tylko koniecznie poodpoczywaj :) najlepiej coś robótkując :) Mnie kilka lat temu do skontrum przpisali zanim ja, uczulona na kurz, nie zapadłam na zapalenie gardła i wymusiłam na lekarce zaświadczenie że nie powinnam pracować w takim kurzu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Monika, ale o kolorze ścian to Ty decydujesz, tak ??!! bo jak Ci pomalują " zgadnij co artysta miał na myśli" ???

    OdpowiedzUsuń
  9. Irenko - bez problemu się połapię, bo każdemu regałowi nadałam osobny numer. I tak też są poukładane książki. Widać na niektórych fotkach kartki z numeracją.

    Kasiu - a nie możesz ich spisywać z ksiąg inwentarzowych?? Ja tak robię. Jakbym miała zapierdzielać po całej bibliotece i szukać po numerach, to chyba by mnie szlag trafił!!

    Agaa - układanie trochę mnie martwi, ale z drugiej strony już wiem, że sporo książek nie trafi ponownie na półki, tylko do archiwum X ;-)

    Florentyno - sama mam wątpliwości...

    Madziu - ja też mam uczulenie na kurz. Tyle, że nie kicham i nie boli mnie gardło - pęka mi skóra na dłoniach. Bardzo głęboko i boleśnie. Tak więc póki co robótki leżą i kwiczą :-(

    Krzysiu - wybrałam sama! Z wzornika kolorów. Bardzo łagodny i jasny beż. Sufit biały.
    Natomiast nie mam pojęcia JAKA BĘDZIE PODŁOGA ;-D
    Obym ze śmiechu się nie rozpękła!

    OdpowiedzUsuń
  10. Współczuję!
    Ale jednak potem będzie czysto i świeżo.
    Książkowy kurz jednak daje we znaki. Nie znoszę takich akcji, ale już jak muszę staram się wykonać jak najszybciej.
    O Świętach nie zaczęłam myśleć, coraz to nowe wydarzenia i dni zalatania. Ale nie będę przesadzać. Skupię się w tym roku na rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  11. no wlasnie, moja pierwsza mysl byla taka: jak oni to wszystko ustawia z powrotem? :D Ale wiadomo, da sie zorganizowac.

    Druga mysl - ile tu jest czytelniczek-bibliotekarek :)

    A trzecia - trzymam kciuki za powrot sil i za to, zeby biblioteka czytelnikom jak najlepiej sluzyla, bo mam do tych instytucji podejscie nader sentymentalne, jakby to byly miejsca nie z tego swiata :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu - mi też ta czystość i porządek przyświecają :-)

    Kasiu - nie ONI ustawią, tylko JA ;-D
    A bibliotekarek to tu faktycznie sporo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. No, kochaniutka, medal Ci się należy! :)))
    A maskowanie dziur w ścianach znam z autopsji. W swojej klasie miałam kwiatek przy kwiatku, aniołek przy aniołku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Padam do zakurzonych stóp i biję pokłony! Kiedy ten remont się skończy? W piątek po 17 i w weekend jestem do dyspozycji: uczulenia nie mam a i trening siłowo-biegowy wskazany. Gadaj kiedy, to polatam z tymi książkami. Tylko nie wiem czy oba warunki (silny i inteligentny) spełniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. czuję nogi do tej pory. mam je!

    OdpowiedzUsuń
  16. Koroneczko - medal z kartofla jak sądzę ;-D

    Aniu - z całą pewnością warunek inteligencji spełniasz, co do fizycznej strony to wątpię ;-)
    A kiedy się ten remont skończy? A nie wiem. Wszak jeszcze się nie zaczął...

    Nikonowa - to ja powtórzę co i tak wiesz - mnie nie boli tylko głowa :-D

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj Moniś ja Cię po prostu uwielbiam ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Podziwiam...ja na haslo akcja-zakasuje rekawy i dzialam sama, poki nie padne....A potem sobie pluje w brode, po co mi to bylo.
    Kocham Twoje notki!

    OdpowiedzUsuń
  19. Elu - czyli mamy tak samo :-/
    Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. No kochana, jesteś tytanem pracy. Ja tez jak robię to do padnięcia na pysk.Potem jak "mnie nie boli tylko głowa", żałuję. Tylko,że Twoje marne 50 kg parę razy wiecej wyniosło czyli jesteś siłaczką.W dodatku dowcipną.
    Chciałam zauważyć ,ze moment mnie nie było a tu taaaakiiii tłum!

    OdpowiedzUsuń
  21. No,współczuję bardzo!Tyle ton tomów przewalić,jakaś premia świąteczna Ci się należy.A tak w ogóle,to na Twoim miejscu ułatwiłabym sobie zadanie i pracę późniejszą.Walnij se iluzjonistyczny decoupage w formie regałów z książkami i tak przecież nikt ich nie czyta ;\,roboty mniej,kurzu mniej i pamiątka dla pokoleń po Tobie pozostanie :D
    Pozdrawiam! :c)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kasiu! Tylko nie siłaczka! Ona marnie skończyła ;-D

    Arkadio! Pękłam ze śmiechu! Pomysł genialny!! :-DDD

    OdpowiedzUsuń
  23. Przynajmniej wygarniesz kurze...a ten zapach po malowaniu...czujesz go? Będzie pachniało świeżością.Uwielbiam ten zapach po malowaniu. Będzie czyściutko. A układać wcale nie musisz tych knig na wyścigi.Pomalutku i sobie ułożysz. Chętnie pomogę :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pewnie, że czuję! Oczami, a właściwie nosem wyobraźni ;-D
    A książki wrócą na półki. Kiedyś. Bez pośpiechu...
    Dzięki za chęć pomocy :-*

    OdpowiedzUsuń
  25. Podziwiam i współczuję. Znam ten ból, niestety. Do piwnicy z pudłami musiałam biegać, z tym, że wejście do piwnicy skrajnie umiejscowione od biblioteki i o klucze wciąż trzeba było prosić. Z każdym pudłem cholibka, aż szlag mnie trafił i Panów konserwatorów do roboty zagoniłam, derekcja się ukrywała. 22 tysiące woluminów. Połowa nadająca się na makulaturę. I dziadostwo potem znów taszczyć. A w pokaźne dwie osoby już chodziłam. Pociechą niech Ci będzie, że masz bibliotekę jak marzenie. Istna sala gimnastyczna. Ile tam okien, ło matko! U nas jedno malutkie i ścisk taki, że między regały rakiem wchodziłam, brzuchem obijałam o półki. I czytelni do tych pór ni ma. A po akcji Wisła pani woźna, zaproponowała, co bym okno może sama umyła, z racji ja taka wysoka, ona taka niska. Małpa byłam i ordynaryjnie wymyślne upinanie firaneczek sobie umyśliłam, a wszak "uprawnień" do wchodzenia na drabiny nadal nie mam... Taki mały odwet.
    Nie zawsze da się z inwentarza w komputer wklepywać. Bywa, że niezłe kwiatki tam rosną...
    Trzymaj się dzielnie i nie daj!
    serdeczności ulcia

    OdpowiedzUsuń
  26. Ata no właśnie nie można ich spisywać z ksiąg!!! A czemuż to??? Przecież byłoby o wiele łatwiej, i mogłabym to robić w domku z księgą na kolanach... ale nie można bo ksiązki mają inne wydawnictwa- nie koniecznie takie co ma BN (bo to akurat u niej jest cały katalog), format książki się nie zgadza a tym samym ilość stron.
    I cóż ja na to poradzę????

    OdpowiedzUsuń
  27. Ula! To jak na dużo mniejszej powierzchni można upchnąć o 4 tys więcej??
    Po co pytam - przecież bibliotekarz wszystko potrafi ;-)

    Kasiu - książki "walę" z ksiąg, bo połowa i tak pójdzie (albo już poszła w diabły) na makulaturę, więc po kij im robić pełen opis?
    "Mój" program nie łączy się przez internet z BN (niestety). Taki więcej prymitywny jest (tzn w zasadzie był, bo po awarii kompa do tej pory nie został odzyskany w całości).

    OdpowiedzUsuń
  28. Dwa lata temu miałam dokładnie to samo w mojej bibliotece. Też remont z cyklinowaniem podłóg. Pozdrawiam Mariola

    OdpowiedzUsuń
  29. Witam koleżankę po fachu. Współczuję i zarazem zazdroszczę remontu. Współczuję, bo miałam dwa lata temu nieprzyjemność przenosić dwa razy całą bibliotekę z jednego budynku do drugiego, a zazdroszczę, bo moja biblioteka pewnie jeszcze przez następne dziesięciolecie nie doczeka się remontu...
    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  30. Całkiem udanie pokrzepiasz serca. Ja w swoim życiu bibliotekarki przeżyłam coś podobnego dwa razy. W 1980 przy przejęciu biblioteki po poprzedniczce i kilka lat później gdy dostaliśmy nowe pomieszczenia(czytelnia połączona z wypożyczalnią i osobna kanciapa do pracy ).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)