Chwalić się będę. Ale dopiero w dalszej części tego wpisu.
Na wstępie nawiążę do poprzedniego postu.
Tak wiele serdecznych i ciepłych słów za jednym zamachem wyraźnie wzruszyło mojego rodziciela.
Czytał je z wyraźną przyjemnością.
I za moim pośrednictwem bardzo Wam dziękuje.
Ja również przyłączam się do niego.
Kochane jesteście wszystkie jak jeden mąż i jedna żona!
A ja urodziny taty w całości przespałam.
Dlaczego?
Bo we wtorek dość późnym wieczorem, tak koło 23:00 wpadła do mnie taka jedna znajoma.
Wybitnie niemiła! Zasiedziała się do 4:00!!
Nijak nie mogłam się jej pozbyć.
"Zabawiała" mnie bardzo intensywnie i upierdliwie. Miała w głębokim poważaniu, że mam jej dość, że chcę pójść do łóżka. Nic do niej nie docierało. Najwyraźniej w świecie dobrze jej było w moim towarzystwie.
Jak wreszcie polazła w cholerę, to padłam jak świerszcz za kominem i zasnęłam snem kamiennym.
Ocknęłam się z trudem ok 7:00.
Wyprawiłam Anię do szkoły (dziadkiem wyprawiłam, bo ja nadawałam się zupełnie do niczego), potem na moment popełzłam do kompa, żeby wysłać post urodzinowy (na szczęście napisałam go dzień wcześniej!) i poszłam dalej spać...
Zwłoki podźwignęłam z upadku jedynie koło 18:00, kiedy to z resztą rodziny poszliśmy złożyć tacie życzenia i wręczyć prezent.
Oni sobie zostali zajadając tort i popijając szampana, a ja...
No co?
No spać poszłam!
Czy wspomniałam jak się nazywa ta bezczelna pańcia?
Nie?
No to zaraz drukowanymi literami napiszę.
I guzik mnie obchodzi ustawa o ochronie danych osobowych!
Muszę Was przed nią ostrzec, choćby miała mnie później po sądach szargać.
Otóż to wredne babsko wabi się:
GRYPA ŻOŁĄDKOWA!!!
Myślicie, że se poszła?
No prawie. Na trochę.
W piątek wróciła i usiłowała zawrzeć bliższą znajomość z Joanną.
Aś ją olała i się nie dała, bo 3 tygodnie temu już się pokumały i młoda nie miała zamiaru odświeżać tej znajomości. Skończyło się na gorączce, katarze, kaszlu i bólu gardła.
W związku z tym, widząc, że z Asią nic nie wskóra menda szczerbata uczepiła się mojej młodszej panienki.
Ta jej wczoraj trochę uległa i jeszcze do dzisiejszego południa jeździła z nią do pięknej stolicy Łotwy nad rzeką Dźwiną (Ryga dla zdezorientowanych ;-)).
Na szczęście dziś właśnie w okolicach południa obie dziewczyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły zdrowieć!
Tak więc jest szansa, że pani GŻ poszła sobie od nas na dłużej ;-)
A teraz chwalipięta ze mnie wylezie - osoby wrażliwsze proszone są o odejście od monitorów ;-)
Ponieważ zdrowienie jest miłe, postanowiłam uczcić ten fakt wykończając w niedzielę kolejne dwa króliczki, które grzecznie i cichutko czekały, aż ich stworzycielka się weźmie do kupy pozbiera.
Szybko dogadały się ze starszą siostrą:
A dziś zrobiły sobie fotkę rodzinną z braćmi mniejszymi:
Ponieważ wczoraj w domu miałam dwie śpiące padliny, nie chciałam hałasować im maszyną do szycia.
Więc postanowiłam sprawdzić, czy jeszcze umiem trzymać szydełko. Po siedemnastu latach rozbratu z zakrzywionym drutem miałam co do tego mieszane uczucia.
Ale ponieważ jakiś czas temu Elisse na swoim blogu pokazała jak zrobić takie fajne kwadraty z resztek włóczki.
No to sobie zrobiłam takie cztery na próbę.
Oto moje Granny Squares - proszę nie śmiać się zbyt głośno
Czy będa następne? Pewnie tak, bo fajnie nam się współpracuje z szydełkiem.
Dziś rankiem skoro świt z braku lepszego zajęcia (kobitki jeszcze spały snem sprawiedliwych) upiekłam cynamonki
Życzy ktoś sobie przepis?
No to zapraszam na mojego drugiego bloga, który dziś postanowiłam upublicznić.
Garkotłuk będzie zbiorem wypróbowanych przeze mnie przepisów.
Zresztą wszystko jest wyjaśnione w pierwszym jego poście.
Jeszcze jest tam mało przepisów, ale stopniowo będzie się pojawiać więcej.
No i szata graficzna taka raczej uboga - nawet nie mam banerka. Ale spokojnie - wszystko będzie ;-)
Ale to nie koniec chwalenia się.
A więc, jak już dziewczyny mi zaczęły wracać do świata ludzi żywych, to się złapałam za maszynę i rach-ciach uszyłam takie ło igielniczki
A tak wyglądają w środku
No tom się nachwaliła, że hohoho! W poczuciu dobrze spełnionego samochwalstwa kończę tego przydługiego posta.
no pięknie. To żeś dopiero przy okazji GŻ z tym blogiem kulinarnym wylazła?? Wiesz, że ja nie szperata i nie kumata. Mła trzeba jak krowie na granicy, pod nos podetkać. Bloga zapisałam, cynamonki w niedzielę będę piekła.
OdpowiedzUsuńAga - bo mnie ta radość ze zdrowienia rozperła i się dziś upubliczniłam. Wcześniej sobie tkwił w necie ukryty przed światem ;-)
OdpowiedzUsuńŚliczne te króliczki, a igielniki przypominają mi igielnik mojej babci, tylko tamte były z kartonika, fajne :)
OdpowiedzUsuńa to zołza ta GŻ!
OdpowiedzUsuńdobrze, że już poszła :)
stado królicze niemożliwie cudne... też mam zamiar szyć króliki, ino nie wiem czy dam radę na tę Wielkanoc... hihihi...
...no i wreszcie będę miała zaprzyjaźniony blog z przepisami, co to sprawdzone i dla ludzi :)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo i jak ona mogła ta GŻ tak się zasiedzieć u ciebie...nie wychowana jest i tyle))
OdpowiedzUsuńKrólicza rodzinka wspaniała,a igielniki...och marzenie...pozdrawiam
Naprawdę nie wiem, co Ty chcesz od szydełkowych. Fajnie wyszły! Ale muszę powiedzieć, żeś mnie nastraszyła nieco, bo myślałam, że tacy ludzie jak ta panna GŻ to rzeczywiście istnieją.. i upierdliwie zabawiają do późna.. a w ogóle, to współczuję takiej znajomości..
OdpowiedzUsuńAtuś,do Twojego garkotłuka bedę zagladac.Lubię czasami coś nowego upichcić!
OdpowiedzUsuńJa tam nie lubię tej Twojej znajomej GŻ.Jak przyjdzie jeszcze raz,to pogoń ją porządnie!
Ładniusie króliczki i igielniki!!
Pozdrawiam
Ależ ci się króliki rozmnożyły!!! MASAKRA!!! Co jeden to ładniejszy! A igielniki jakie smakowite!!!
OdpowiedzUsuńA cynamonki jakie mniamuśne!!!! Czemu z tym kulinarnym tak późno,się pytam, co??????????????????????
Czy ta GŻ nie wspomniała, że i u mnie była i syna mi bałamuciła całą sobotę z przerwą w niedzielę i dobiła go w poniedziałek?
OdpowiedzUsuńChamka jedna jeszcze dziś wróciła i małżona co sobie urlop na dzis wziął, (żeby szafki dalej strugać) powaliła na łoże na cały dzień!
Mnie omija jak na razie, nigdy z nią nie miałam do czynienia, ale gdzieś się zamelinowała pewnie.
Zajęce masz przecudne!!!!!!! Igielniki śliczne!!!!!
Na gary pójdę, chociaż poczytam......
Kochana znam tę podłą osobę, też u nas gościła.
OdpowiedzUsuńFatalnie wspominam jej odwiedziny
Króliczki co jeden to ładniejszy -piękna królicza rodzina. Gratuluję nowego bloga z przyjemnością będę tam zaglądała. A igielnik fantastyczny jeśli to nie kłopot i nie tajemnica możesz napisać jak takie cudo zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Po pierwsze życzę zdrowia i na drugi raz Tej pani drzwi nie otwieramy ;)(Chociaż zołza potrafi wejść przez byle szparkę ;))
OdpowiedzUsuńPo drugie królisie śliczne, a cała rodzinka robi wrażenie!
Po trzecie igielniczki fantastyczne i uprasza się o tutorialek dla początkującej szyjącej :)
Po czwarte kwadraty szydełkowe są bardzo ładne,
Po piąte kuchnia odwiedzona i cynamonki smakowicie wyglądające jutro będą robione.
Po szóste uff to chyba najdłuższy mój komentarz
Pozdrawiam
Ciekawe do kogo teraz poszła ta Zołza...
OdpowiedzUsuńA królicza rodzina przecudna :-) Wcześniej jeden króliczek stał i czekał na otwarcie drzwi ale teraz jak jest ich więcej to może spróbują taranem? ;-)
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy dałam się nabrać, od dawna wiem, że Ciebie czyta się inaczej a dziś za wcześnie wstałam czy co? Co ja o tej babie pomyślałam to .... :)))
OdpowiedzUsuńIgielniki - super !!! a króliki w golfach rozwaliły mnie zupełnie, w senesie pozytywnym ;)
He, he..od rana mi dobry humor zapewniłaś:)Kluliki obłędne, blog kulinarny to dobry pomysł..z chęcią skorzystam, tylko koniecznie dodaj tam wyszukiwarkę, bo w takiej ilości przepisów, trudno będzie później coś znaleźć. A kwadraty...cieszę się,że kursik się przydał i jak widać przystępny był, bo kwadraty pikne:) A wiesz co?, ja robie teraz chyba z identycznych kolorów jak te Twoje:)Będziemy mieć podobne pledziki:)))
OdpowiedzUsuńbuziaki
Jak na osobę powaloną grypą żołądkową, to masz fantastyczne dokonania! Ja bym tyle w pełni sił nie zrobiła;)
OdpowiedzUsuńU mnie też dwa pledy niemowlęce z Granny Squares rozgrzebane, tylko, ze ja, głupia, robię je z jednego kawałka, więc teraz mam jakieś 2 metry w obwodzie do obrabiania:P
Oj zmyliłaś mnie;pomyślałam co za babsko do 4 rano toć domu swojego nie ma albo do drzwi trafić nie umie ...
OdpowiedzUsuńPani GŻ?! znam ją dobrze często lubi przychodzić
z wiosennym ciepełkiem paskuda jedna.
Rodzinka króliczków wspaniała,szydełkiem władasz jak wirtuoz(to jak jazda na rowerze tego się nie zapomina)a cynamonki prezentują się znakomicie na pewno upiekę.
Mnie też wpuściłaś w maliny z tą panią GŻ ;))))
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej dostałaś "pałera" jak sobie poszła... powiększenie rodziny króliczej, igielniki, jeszcze szydełkiem sobie pośmigałaś... jakby było mało to nowego bloga se założyłaś!!! Czy Ty masz jakiś motorek w pewnej części ciała;P
Przepisy sprawdzone zawsze mile widziane więc dodaje do swojej listy:)
Atuś, tę GŻ toż chyba do mnie wysłałaś ... dwa dni temu całą noc przesiedziałam na wyścigi z moim Panem w łazience. Tylko że On już kończył a ja dopiero się rozkręcałam. Dopiero dziś zaczynam wracać do życia, ale powera to nie mam żadnego.... przede mną smętny sucharek i herbata. I myślę że dziś to nic się nie zmieni. Łączę się w bólu i kładę do wyrka.
OdpowiedzUsuńKoronko, do mnie przyszła, do mnie przylazła ta wredna Zołza. Mam nadzieję że u mnie zdechła menda i już nikogo nie weźmie w swe blade objęcia ...
OdpowiedzUsuńNo proszę a Ty znów same śliczności tworzysz :) Rewelacyjnie wykorzystałaś tkaninki w jabłuszka i orzechy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za miłe komentarze. Dziś rano GŻ zaatakowała neostradę i dopiero teraz udało mi się połączyć ze światem.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się niektóre z Was wprowadzić w błąd ;-DD
Chociaż nie sądziłam, że dokonam tej trudnej sztuki :-))
Co do Garkotłuka: faktycznie - zapomniałam o spisie treści! Jakoś głupio pomyślałam, że się automatycznie same zrobią ;-DD
Się zrobiły przed chwilą, ale moimi ręcami.
Przymierzałam się do tego bloga już od dawna, ale cały czas spychałam to na inny czas.
No i w końcu nastał ten "inny".
Cieszę się już 10 osób jest "w obserwatorium" :-))
Co do robótek i ew. tutka szyciowego. Nie obiecuję, ale może się uda.
Pat - dwa metry po obwodzie... Padłam z wrażenia i ze śmiechu! Ale przynajmniej zszywanie Ci odpadnie :-DD
Elisse - jak znam życie, to Ty pierwsza skończysz swój pledzik :-)
No i na koniec życzę Wam (i sobie), żeby pani GŻ omijała nasz szerokim łukiem!!
Nie lubimy jej i już!
Moniko, pani GŻ, to nawet do drzwi nie dopuszczajmy, paskuda to taka, że jak się przyczepi to za.... nic nie chce puścić, i wtedy faktycznie pozostaje wyjazd do stolicy Łotwy...
OdpowiedzUsuńRodzinka królicza, superowa, te golfiaste rewelka, tylko czy te maluchy jakoś tak nie czują się przyduszone????
Do garkotłuka będę chadzać, ale poprosze o takie przepisy co to szybko i smacznie...
Jeny, ja chcę te cynamonki, ja chcę cyyyynaaaaaaamonki! ;-) Muszą być pyszne :-)
OdpowiedzUsuńKróliki nieziemsko sympatyczne i pełne uroku. A jaką gromadkę stworzyłaś :-) Całkiem spora.
Ja króciutko, jestem zachwycona całością, więc pędzę dalej poczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluje bloga
www.domklary.pl
Królisie Super - normalka:)))
OdpowiedzUsuńCynamonki- zdjęciowo pycha, pewnie jutro zrobię.
Igielniki - świetne, jakiś czas temu wykrój sobie przygotowałam i... schowałam:> Cóż...
Na pledzik zrobiłam sobie kwadraty cztery lata temu - miał być dla Janka, nie był, bo nadal jest w kwadratach:>
A choroby współczuję - wybrała sobie termin cholera wredna:>
A na bloga żarciowego zaraz wchodzę:)
Pozdrawiam:)
No to jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za to, że mnie czytacie i że zostawiacie po sobie ślad :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o szydełkowanie, to moja Ania poprosiła mnie o wydziergani jej takiego pledziku. I robię - metodą Pat :-))
Króliki rządzą! :D
OdpowiedzUsuńSobie czytam" jedna znajoma" o tak durnej porze przychodzi, hmmm,dziwne ale różne ludy bywają...
OdpowiedzUsuńJak już do sedna doszłam to:aaaaa o to chodzi, ty ją na przyszłość już nie wpuszczaj za drzwi(gdyby się tak dało)
Króle świetne. Materiał w różyczki, mniam ,śliczny
Chwailpiętko, masz się czym chwalić, więc się chwal :-)
OdpowiedzUsuńI zdrowia, zdrowia, zdrowia.... Tobie i wszystkim wokół :-)
No to nie zazdraszczam wizyty pani GŻ... Sama ją kiedyś spotkałam - w podróży pociągiem! Koszmarne przeżycie! Nie polecam i od tamtej pory omijam szerooookim łukiem.
OdpowiedzUsuńKrólice pikne, kwadraciki jak malowane, przy igielnikach szczęka mi opadła, a przez cynamonki się zaśliniłam... ;-)
Ja pierdzielę aleś Ty kreatywna. Tyle tu tego...kiedy masz czas na to wszystko? Ja ostatnio zapominam się wysikać....a u Ciebie cuda. Króliczki kochane.Sama bym uszyła gdybym umiała....Wszystko co robisz jest piękne. A grypka...cóż....kiedyś przechodziłam ją intensywnie...leciało wszystkimi otworami.Dziś już mnie nie łapie, ale odpukać
OdpowiedzUsuńMasz święte prawo się chwalić, kawał dobrej roboty odwaliłaś. Królicza rodzina jak się patrzy! Idę zajrzeć do "gara". Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńświetne rzeczy poczyniłaś, ale Twoja opowieść jak zwykle bardzo wciągająca;)
OdpowiedzUsuńWidziałam, czytałam, odwiedzałam zaraz po publikacji tego posta, ale byłam w stanie tylko wycierać nos i oczy.
OdpowiedzUsuńGratuluję Garkotłuka - a jak przyjemnie zobaczyć siebie w roli kulinarnych inspiracji , super.
Elu - pewnie, że jesteś moją inspiracją! Masz tak fajne przepisy, że nie można przejść obok nich obojętnie :-)
OdpowiedzUsuń