Wpis będzie szkalujący. Zarówno mnie, jak i moją młodszą latorośl o wdzięcznym imieniu Aniusia.
A co! Nie raz obrabiałam dupsko starszemu dziecięciu, to i młodsza też nie może być pokrzywdzona.
Na początek krótki rys historyczny.
Ania jest dzieckiem cholernie inteligentnym. A zarazem strasznie dziecinnym.
Znając doskonale anatomię człowieka, robiąc doświadczenia fizyczne i chemiczne, żyje beztrosko w świecie księżniczek, krasnoludków i innych wymyślonych przez siebie istnień.
Niedawno zaskoczyła mnie wykładem, że jak szybko będzie kręciła torbą pełną cukierków, to żaden nie wyleci.
-Bo wiesz - na te cukierki działa siła odśrodkowa. Tzn. przeciwna to siły grawitacji, która w tym momencie nie działa ze swoją zwykłą siłą przyciągania. I co ciekawe - te dwie siły się nie równoważą. Ta odśrodkowa jest silniejsza i dlatego cukierki się nie sypią.
Tjaaaaaaa...
Mała ma 9 lat jak coś ;-)
Ja od fizyki trzymałam się z dala! A co mnie obchodziło z jaką prędkością kula się staczała po równi pochyłej? Jaką miała prędkość początkową, środkową i końcową? Na końcu to zero na logikę, a po drodze to ja tej kuli z drogi zejdę i już ;-)
Ania ma dość ironiczne podejście do świata i ludzi.
W środę Rabarbara strzeliła sobie nową fryzurkę.
Taka nowa-stara córka mi się zrobiła ;-)
Żeby opisać jej wygląd posłużę się osobistym wpisem Rabarbary z jej tablicy na Facebook'u:
lewokrótko, prawodługo
Młodsza siostra przyglądała się starszej z uwagą, systematycznie i metodycznie przeżuwając schaboszczaka...
Starsza nie wytrzymała i zapytała:
-No Aniu? Ładnie wyglądam?
Wnikliwość błękitnego spojrzenia przybrała lekko na sile. W końcu dziecina wygłosiła kwestię:
-Nooooo... Ładnie... Mniej więcej!
-Hyyyy!! Tzn mniej, czy więcej??
-No więcej, więcej.
W sumie miała rację - z lewej krócej, z prawej dłużej - mniej-więcej ;-)
No to teraz przejdę do meritum.
Z okazji Komunii spełniło się jedno z gorących marzeń mojego maleństwa: dostała aparat fotograficzny.
Szał ciał i uprzęży normalnie!
Już raz to przeżywałam ze starszą, kiedy to znienacka wyskakiwała zza winkla dzierżąc w dłoniach aparat i wykrzykując za plecami:
-MAMO!
Jak wychodziłam na takich zdjęciach możecie sobie wyobrazić...
Wypłosz z oczami na wierzchu to najłagodniejsze określenie...
Ania podeszła do aparatu fachowo. Najpierw zapoznała się z instrukcją, a potem zaczęła walić fleszem po oczach ;-)
Rozkminiała kolejne funkcje aparatu i szczęście kwitło.
Do czasu.
A konkretnie do wyjazdu na klasową, całodniową wycieczkę do Białowieży.
Znając możliwości mojego dziecka stanowczo zakazałam jej zabierania aparatu.
Brzmi dziwnie? Możliwe. Ale mam swoje argumenty na obronę.
Ania przy całej swej inteligencji jest jak to mówi o niej mój tata: "poczciwą gapą".
Giną jej bardzo różne i dziwne rzeczy.
A to marker, a to kaczuszka uszyta przez mamę, a to bluza...
Często jej mówię, że kiedyś własną łepetynę zaprzepaści i będzie problem ;-)
Raz zdarzyło się na lekcji, że "kolega" z klasy gwizdnął jej słodycze z plecaka, a ona się nie zorientowała. Tak była pochłonięta czytaniem. Dopiero jak oddał jej puste opakowanie, to dostała ataku wściekłości. Post factum jakby...
Tak więc dziecko dało sobie wytłumaczyć, że aparat na wycieczce równa się "aparatowi mówimy bye, bye na zawsze".
Zbiórka pod szkołą bladym świtem.
I co?
Pierwsze pytania od koleżanek:
-Ania! A wzięłaś aparat? Bo ja mam.
-I ja też!
-I ja!
-A ja mam aparat i komórkę!
-A ja samą komórkę, ale z doskonałym aparatem!
Upssss...
Buzia w podkówkę...
Usunęłam się dyskretnie na bok, za telefon i dzwonię do chłopa:
-Weź ten aparat i przywieź pod szkołę, bo jest rozpacz. Wszystkie lalunie mają, a ona nie!
-Nie ma mnie już w domu. Ale zawrócę.
-Tylko szybko, żeby nie odjechali!
Przyjechał... Dokładnie w tej chwili, kiedy oni dojechali do pierwszego skrzyżowania. Zabrakło maksymalnie jednej minuty. Tak więc mój małżon mógł jedynie zobaczyć zadek autokaru, którym pojechało jego młodsze dziecko w świat...
A ja zostałam z poczuciem winy i niechęci do siebie samej.
-Wyrodna matka - syczało mi gdzieś w głowie przez cały dzień - tak popsuć dziecku zabawę!
W pracy na siłę wymyślałam sobie zajęcia, żeby jakoś zabić ten głosik. Z mizernym skutkiem...
W domu wzięłam się kompletnie bez zapału do robienia syropu z kwiatów czarnego bzu.
Podejrzewam, że będzie gorzki...
W końcu pojechałam odebrać maleństwo z wycieczki.
Wysiadła z autokaru promieniejąca uśmiechem i zadowoleniem.
Natychmiast dowiedziałam się co się działo, jak było, co widziała, co słyszała itp.
Wsiadając do samochodu wysłała w moim kierunku pierwszą, delikatną strzałę:
-Tam było strasznie dużo fajnych obiektów do fotografowania...
Uhhhh...
Przeprosiłam Anię. Powiedziałam jak strasznie jest mi przykro, głupio i beznadziejnie. I o tym, że tata nie zdążył.
-No trudno - powiedziało dziecko spokojnie - następnym razem już będziesz wiedziała, że POWINNAM zabierać aparat, prawda?
Kolejny strzał padł przy stole w kuchni, kiedy to zadowolona z życia panna Anna posilała się mocno spóźnioną kolacją.
Uśmiechnęła się do mnie promiennie i rzekła:
-A tego aparatu, to ja ci do końca życia nie zapomnę!
Taaaa... Nie wątpię.
Następny pocisk poleciał dzień później, czyli wczoraj.
-Zobacz jakie fajne funkcje sobie ponastawiałam. O! Widać ile zdjęć dziennie robię. Dziś jest zrobionych 5. A z wczoraj nie ma żadnego. No bo i jakim cudem, prawda? - i kolejny "niewinny" uśmieszek.
-Długo tak jeszcze możesz??
-No doooobra! Już nie będę!
Yhy! Ani razu - do następnego razu!
Zanim mnie osądzicie i rozstrzelacie ostatnia historyjka. Z wczorajszego dnia. Czyli dzień po tej wycieczce.
Odbieram moją panienkę ze szkoły. A za nią rączo pomyka pani wychowawczyni.
-Jak dobrze, że panią spotkałam! Aniu, poczekaj chwilkę!
-A co się stało?
-Czy Ania jest w swoim ubraniu??
Zatkało mnie! Kompletnie!
-Noooo... Taaaak...
-Oj to dobrze! Bo dziś po basenie Ania przyszła do mnie i zapytała 'proszę pani, czy pani pamięta w co ja byłam ubrana, bo to nie jest moja bluzka'. Ale w szafce innej nie było, więc ją włożyła. A twierdziła, że miała różową z napisami, a nie gładką niebieską.
-To jej ciuszki. Z całą pewnością. I ona NIE MA ŻADNEJ różowej bluzki :-DD
Ot cała moja Aniusia...
Proszę o łagodny wymiar kary ;-)
A na koniec pochwalę się wygraną w candy u Agaty
Jak zwykle nie wierzyłam, że to mnie szczęście w kuper kopnęło. Ale fakt! Króliś przykicał na początku tego tygodnia i już się całkiem dobrze zadomowił
Jak widać ma najlepszą, chociaż roztrzepaną i trzymającą głowę w chmurach panią ;-)
Uwielbiam twoje historie z życia wzięte! Uśmiałam się do łez ze wszystkich opisów :))) Kamieniować cię nie będę, bo jako równie wyrodna matka nie raz i nie dwa wymyśliłam sobie coś, co miało służyć dobru jednego czy drugiego Maleństwa, znaczy się, że chciałam dobrze, a wyszło jak zawsze :D i za co później plułam sobie w brodę do końca świata i o jeden dzień dłużej ;))) Pozdrawiam serdecznie i bardzo słonecznie znad porannej kawki! :)) Też Ania :D
OdpowiedzUsuńFajnie widzieć królika w takich fajnych łapkach
OdpowiedzUsuńzapisalam sie tu na "czytatela" bo miałam dość wchodzenia przez kuchnie
Cuuuuuudownie się czyta :) Uśmiech z twarzy nie schodzi ;) Oceniać ani wyrokować tez nie mam zamiaru bo pewnie większość z nas zachowałaby się podobnie, a później czuła identycznie - także luzik - było minęło...jak widać dzieci wychowuja i nas, więc kolejnym razem się "poprawisz" ;-b Pozdrawiam cieplucho!
OdpowiedzUsuńMasz cudowną Anię, a ona ma cudowną Mamę!!!
OdpowiedzUsuńps. usmiałam się do łez...jak zawsze u Ciebie, i dobrze zaczął mi się weekend w związku z tym...Całusy dla Was!
hihi Monika :)
OdpowiedzUsuńAnia jest powalajaca ;)
Widać, że się bardzo kochacie, skoro
OdpowiedzUsuńtakie szalone chwile przeżywacie.
Generalnie uważam, że jako wyrodną matkę powinno się Ciebie rozstrzelać
OdpowiedzUsuńAta , doskonale Cię rozumiem i strzelać nie będę:)Sama osobiście przerabiałam takiego osobnika jak Ania( buziaki Aniu dla Ciebie:) ).
OdpowiedzUsuńMój syn jako pacholę potrafił wychodzić na spacer z psem bez psa, a jako dorosły już facet też potrafi mieć głowę w chmurach :))
Bardzo dobrze zrobiłaś, że nie dałaś córeczce aparatu. Po jednej z wycieczek cała szkoła wraz z rodzicami szukała telefonu 3-cio klasisty w lesie ;-)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o takie roztrzepanie co do ubrań to myślałam, że tylko chłopcy tak potrafią (mój najstarszy syn), a tu widać, że dziewczynki również.
Pozdrawiam
Jak ja uwielbiam te Twoje historyje :)
OdpowiedzUsuńPotrafią mi poprawić nawet najbardziej ponury dzionek.
A Ania to chyba po mamusi taka rezolutna :)
Bo roztrzepana to chyba nie ;)
Jakbyś normalnie o mojej Karolce pisała!! Można przyjść również ze szkoły bez tornistra lub z dżinsami założonymi na lewą stronę:) Uściski dla Ani.
OdpowiedzUsuńHaha...ja pierwszy aparat dostałam w wieku lat 12 i to był bez wątpienia najlepszy prezent z gatunku "bystre chwyta dołgo trymajet" ;p
OdpowiedzUsuńZnowu się szczerze pośmiałam. Twoje teksty są wspaniałe. Pozdrowienia dla całej rodzinki:)
OdpowiedzUsuńNiezłe!:) Córcia śliczna bardzo (!!!) i charakterna dziewczyna, podoba mi się ! :)
OdpowiedzUsuńPs. świetnie piszesz, będę wpadać na conieco, jeśli można ?! :)
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję za liczne i przesympatyczne komentarze :-))
OdpowiedzUsuńAnnasza - dobrze, że jest nas więcej: matek wyrodnych ;-) W kupie raźniej.
Agajaw - jakbyś w realu do mnie przez kuchnię chciała wejść, to musiałabyś sforsować okna :-D Drzwiami wygodniej ;-)
Darsi - masz rację. W sumie to chyba obie moje córzydła mnie wychowują ;-))
Kass - bardzo Ci dziękuję!
Laura - Ania uściskana. A bluzki permanentnie tył na przód wkłada. Jej tam bez różnicy ;-) Czyli, że niby WIELKA będzie? Już się boję, co będzie dalej!!
Agnieszko - oj jest, jest ;-DD
Tereso - dokładnie tak! :-))
Irenko - o matulu! A ja jeszcze testamentu nie spisałam! A może jakieś okoliczności łagodzące??
Fredko - czyli z wiekiem to nie mija? Ładna perspektywa! ;-DD
Makneto - może i dobrze, ale kaca moralnego mam. I jak widzisz nie tylko chłopcy są obojętnie nastawieni do tego co na siebie przyobleką ;-)
Kiniu- dziękuję! Szczerze mówiąc mnie też nic nie brakuje ;-)
Edi - cóż można powiedzieć? Nic! Tylko śmiać się, a nie płakać ;-))
Aga - starsze dziecię to mi do tej pory trzyma! Zobaczymy co będzie z młodszą...
Janeczko - bardzo Ci dziękuję! :-)))
Anya - dziękuję za pochwały małej mądrali. I oczywiście zapraszam tak często, jak tylko będziesz miała ochotę :-)))
No to jak taka roztrzepana dziewczynka to będzie bardzo mądrą Kobietą!
OdpowiedzUsuńZauważ, ze te ułożone i grzeczne na duperelach się skupiają i jakoś im dalej do gwiazd. A te sprawdzające ciuchy na sobie to objaw gonitwy myśli w głowie i kto wie? Może jakaś Curie będzie????
Świetna masz "pióro".Może troczę późno piszę.Tak jakby wszystkie komentarze już tu są...
OdpowiedzUsuńFajne masz córcie i nie ma co robić "urawniłowki".To dobrze, że każde dziecko inne. Ja ze swoim 13-tolatkiem mam problemy. Aparat mu dałam na wyjazd, jak miał 11 lat.Był w małym zoo a na zdjęciach tylko zady zwierząt.Ale aparatu nie stracił.Mało gubi. Od gubienia jest mój mąż. W tym miesiącu "posiał" drogi parasol.Swego czasu nawet obrączkę ślubną zgubił!!!
Aniu - weź mnie nie strasz! Jakiś czas temu Ania zalała mi kuchnię robiąc kolejne doświadczenie. Dobrze, że dynamit już wynaleziono! Przynajmniej jakiś czas jeszcze będę miała dach nad głową!!
OdpowiedzUsuńElu - mój mąż już dawno temu posiał swoją obrączkę. A dziewczyny mam za jednym zamachem różne i takie same! Zwariować można! :-DD
Skąd ja znam takie przemądrzałe dziecko :)
OdpowiedzUsuńRoztrzepane też - ale wiesz że to cecha/wada ludzi inteligentnych ponad swoją miarę??
Uśmiałam się jak norka.
Buziaki dla Was Dziewczyny :*
ja tam postanowiłam Cię jednak nie karać!! Bo bardzo dobrze postąpiłaś. A gdyby zadziałało standardowo spotykane u tej młodej damy roztrzepanie to byłby płacz zgrzytanie zębami a wszystko to dosyć kosztowne jak sądzę.
OdpowiedzUsuńJa jestem po Twojej stronie o!
Kochana
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowieści.
Córcia bardzo inteligentna, to o sile odsrodkowej, no zatkało mnie, po prostu.
Nie dość , ze mądra to jeszcze śliczna.
Pozdrawiam
Matko jedyna, Ata, aleś Ty płodna!
OdpowiedzUsuńLiteracko. ;>
Poza tym WSZYSTKIE ANIE TO FAJNE CHŁOPAKI! ;)
Krzyczeć, karać???
OdpowiedzUsuńI dobrze, przynajmniej teraz Ania może dalej fotki robić. A tak czym by fociła??? Jednorazówką??? Moje oba dzieci gapowate, ubrania notorycznie zostawiają gzie popadnie. Szczyt nastąpił jesienią gdy Toś wróciła do domu w kapciach przedszkolnych... Dobrze że było ciepło:)))
Pozdrawiam serdecznie
Ach ta Ania!!
OdpowiedzUsuńŚwietne historyjki!!
Buziaki
Ato chętnie zaglądam do Ciebie,
OdpowiedzUsuńTwoje "Historie z życia wzięte" czyta się jednym tchem.
Córcie masz wspaniale i bardzo zdolne,
chyba w mamę się wdały:)
A to ze Ania taka roztargniona i zapominalska-
taki jej urok.
Moja Kasia to też wszystko gubi albo wsadzi gdzieś i później szuka.
W tamtym roku pojechała na wycieczkę no i wyprosiła aparat.Biedne dziecko zrobiło tylko 2 zdjęcia bo tatuś niestety coś tak namieszał,że więcej nie szło.
Aparat przywiozła ale o kurtce zapomniała.
Pozdrawiam:)
Aniusia ma piękne, niedzisiejsze warkocze!
OdpowiedzUsuńNie warkoczyki!
Tylko właśnie - w a r k o c z e :)
Co tu dużo pisać. Jaka mama taka córcia:))) Pozdrawiam serdecznie Was obie:)
OdpowiedzUsuńTeż aparatu bym nie dała... Bałabym się, że zgubi... No ale ja wyrodna matka jestem :-)
OdpowiedzUsuńNiezła Aparatka z Ani :-)
Kasiu - też się tym pocieszam ;-)
OdpowiedzUsuńFuerto - bardzo Ci dziękuję :-)
Kroneczko - dobrze, że tylko literacko ;-) I zgadzam się z Twoim stwierdzeniem! Nie znam żadnej niefajnej Ani ;-)
Iwonko - krzyczeć chyba przed faktem, bo po to już nie ma po co :-D
Aagaa - oj, tak! Ach! ;-D
Askoz - dziękuję i zapraszam częściej :-) Myślę, że nasze roztrzepańce bez trudu by się dogadały ;-)
Jolciu - i nie wyobraża sobie, że mogłoby być inaczej. Czasem jej "grożę", że złapię nożyczki i CIACH!!
Na szczęście wie, że ja jestem do tych warkoczy przywiązana równie mocno jak i ona :-)
Kaprysiu - ja jednak jestem mniej roztrzepana ;-))
Kasiu - ja też z tych wyrodnych ;-))
Ato kochana,ja Ciebie najzupełniej rozumiem i popieram z tym aparatem, moim zdaniem nie zrobiłas nic złego.Rzecz w tym że inne dziewczynki mogą prędko stracic swoje aparaty,a to im spadnie,a to się wodą zaleje jak to dzieci,a dzięki Twojemu postępowaniu Ania będzie się mogla dłużej swoim prezentem cieszyc, bo przecież nie zabroniłas jej brania aparatu z zasady nie i już, ale własnie dlatego by mogła długo go miec:)Królis jest cudny, gdzie mu byłoby tak dobrze jak z Twoją Anusią:)
OdpowiedzUsuńwszystkie baby jesteście boskie w tej rodzinie, jak Boga kocham!!! :)))
OdpowiedzUsuńArsarnem - między innymi i to mi przyświecało w tym moim upartym zakazie! A królik faktycznie ma super - wygodne legowisko w łóżku pani Ani :-)
OdpowiedzUsuńEmily - dzięki! :-DD
Dzięki za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na moje powitalne candy.
Ata, bywam u Ciebie czasami i zawsze mam banana na twarzy. Ciesze sie, ze trafilas rowniez do mnie!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Aga
PS Stwierdzam, ze wyrodna matka w Twoim wykonaniu brzmi lepiej niz idealna w wielu innych; )
Uśmiałam sie z tej bluzy. Dobre.Jest lekko roztargniona.Będą z niej ludzie. :-) Tak mają naukowcy, fachowcy i inni... :-)
OdpowiedzUsuńCudne babeczki z Was!
OdpowiedzUsuńA przy okazji donoszę Ci, że już zmieniłam termin zabawy, więc ponawiam zaproszenie - może jednak dołączysz?
Liczyłam, że się skusisz - co to dla Ciebie takie wyzwanie...
Kochane - moje! Bardzo Wam dziękuję :-))
OdpowiedzUsuńElu - skusiłam się ;-)
Ale mnie rozbawiłaś,Świetne prace :)
OdpowiedzUsuńPiękne, zdolne dziewczyny, wyrosły spod Twoich skrzydeł. (:
OdpowiedzUsuńAlegrio i Cerie - dziękuję Wam pięknie :-))
OdpowiedzUsuńNiedaleko pada gruszka od gruszy..... (tak zaadoptowane na babskie potrzeby)
OdpowiedzUsuńJaka mała pszczółka z tej Aniuli i tak żądełko w boczek mamusi wkłuwa......dobrze Tobie tak.
Chrissjakob - ta? A wiesz, że aparat jej w końcu ukradli? Właśnie na szkolnej wycieczce :-/
Usuń