Bynajmniej nie kolęd!
Ogólnie tak.
Natchnęły mnie komentarze na blogu Doroty . Te o śpiewaniu.
Jak wszyscy wiedzą śpiewać każdy może. Trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi jak co komu wychodzi ;-)
Ja tam lubię śpiewać. Szczególnie w samochodzie, ku utrapieniu pasażerów.
Nieważne w jakim języku leci piosenka - ja śpiewam!
A co mi tam!
Moje dziewczyny chyba już przywykły do fioła mamusiowego.
Kiedyś jednak mój śpiew radosny doprowadził mnie prawie do więźnia!
Było to jakieś dwa lata temu.
Wróciłam z pracy oczywiście radośnie wyśpiewując jakąś pieśń miłosną wespół w zespół z Aniusią. Wjechałam na podwórko nie przerywając wtórowania gwiazdce aktualnie zawodzącej w radio. Wypakowywałam zakupy, artystycznie wypinając zadek na cały świat i okolice...
Wypełzłam z samochodu z pieśnią na ustach i... słowa zamarły mi już na poziomie przepony...
Pod bramą stała policja... Taka prawdziwa - mundurowa.
W ilości sztuk dwóch.
Jeden starszy od mnie (nie powiem! przystojniacha!), a drugi młody szczawik kapkę leciwszy od mojej Joanny.
Ten starszy wcale ni krył rozbawienia, natomiast młody usiłował przyoblec na swe oblicze marsową minę, ale z mizernym skutkiem i w efekcie oczy mu cokolwiek wypuczyło...
-O jesssuu! No ja wiem, że Marią Callas to ja nie jestem! Ale śpiewać każdy może. Aż tak sąsiadom za skórę zalazłam?? O matko! Ale żeby od razu policję wzywać?? Wystarczyło przecież powiedzieć! Obiecuję poprawę. Publicznie nie będę się produkować!
-No nie! - przerwał mi ten starszy - niech pani śpiewa. Podobało mi się. Koledze też. Prawda? - tu zwrócił się do młodego.
Ten spalił cegłę, ale wykrztusił z siebie coś na kształt potaknięcia.
-Nooo...
-NO! - potwierdził stanowczo starszy.
W kwestii wyjaśnienia: u sąsiadów było włamanie i pytali czy czegoś nie słyszałam. Słuch niby mam, ale nie wywieszam uszu za okno, więc niestety nie mogłam pomóc miłym mundurowym.
A ponieważ mam pozwolenie odgórne i to do samej władzy, to se dalej zawodzę radośnie.
Tyle tylko, że teraz rozglądam się na wszelki wypadek, czy nie ma w pobliżu niewinnych istnień ludzkich, które mogłabym porazić siłą swego głosu...
Bo jak coś - nie chcę być zakuta w kajdany!
Cierpliwość sąsiadów kiedyś się może skończyć ;-
Sasiedzi to pol biedy, gorzej jak sie rodzinie znudzi- mi nawet kolend nie daja spiewac...buuuu
OdpowiedzUsuńAg
Ty to masz jak moja mama - ona "śpiewa" od arii operowych po współczesne przeboje... A przynajmniej tak jej się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńPoszczam siękiedyś po Twich postach, jak nic nie dolecę do kibla:D:D:D
OdpowiedzUsuńI śpiewaj, babo, śpiewaj!
Płuca przewietrzysz, emocje dopieścisz, policajów zaskoczysz i mowę im odbierze - śpiewaj, ino pary w płucach:)))
ja tez nuce pod nosem
OdpowiedzUsuńMonia, to Ty widzę z jednej "rodziny" co mój Ślubny i moje Córczę....
OdpowiedzUsuńIm też melodia nie przeszkadza:0)
Wojtek to najbardziej się wykazuje w kościele, bo jak twierdzi: jak się nie wyśpiewam TU, za życia, to po śmierci za karę w chórze mnie na wieczność postawią:)... no to z litości nad tym szacownym świętm zgromadzeniem niebiańskim pozwalam mu TU śpiewać... TU przynajmniej zakłada w sobie jakiś kres... TAM - niekoniecznie...
No - ćwiczenia przepony do porannej kawy mam zaliczone :))))
OdpowiedzUsuńJako dziecko też uwielbiałam śpiewać w samochodzie, a że miałam przy tym bogaty repertuar ojciec zawsze mówił, że jemu radio w aucie nie jest potrzebne :). Musiało mi to chyba nie najgorzej wychodzić bo nikt się nie skarżył :).
Śpiewaj Ato ile sił w płucach - śpiewanie podobno świadczy o dobroci serca śpiewającego (źli ludzie podobno nie śpiewają) :)))
Oby Ci nigdy ta radość życia nie minęła :)))
Podobno śpiewać lubią tylko ludzie szczęśliwi. I tego szczęścia jak najwięcej Ci życzę i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAto, jak ty mogłaś włamywaczy słyszeć, jak śpiewasz!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, masz ujście energetyczne, źli nie śpiewają. Chwała pieśni!!!!!
Ty to masz dobrze głosa i słucha masz, mnie to by raczej za moje śpiewy przymknęli na 24 godziny jak nic ;o)
OdpowiedzUsuńNo cóż, może tym śpiewaniem włamywaczy odstraszyłaś, jeśli mówisz że tak źle z Twoim głosem ;-) Śpiewaj, Śpiewaj kochana w takim razie to włamań na Waszej ulicy nie będzie.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, należy śpiewać, bo wtedy się głębiej oddycha, a tym samym bardziej krew natlenia.W młodym wieku przeszłam operację tarczycy i mi skutecznie uszkodzili nerwy lewej struny głosowej, tak że jest ona nieczynna, a prawa się do niej przesunęła i dzięki ćwiczeniom (solfeż) mogę mówić.Śpiewanie miałam jako rehabilitację.I musiałam śpiewać, niezależnie od jakości dżwięków, jakie z siebie wydawałam.A były one fatalne, sama siebie nie mogłam znieść.Śpiewaj,śpiewaj, sąsiedzi już pewnie przywykli.
OdpowiedzUsuńA u mnie wszyscy śpiewają :)
OdpowiedzUsuńSynek nie mówi, a śpiewa :)
Niestety, mimo że lubię śpiewać mogę tylko w chórze i to takim nie szkolonym;-)
OdpowiedzUsuńGłos - brak
Słuch - brak
Chęci - ogromne !!!!
Ja też lubię śpiewać, szczególnie szanty :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie przy prasowaniu.
Ostatnio sobie prasowałam i córka wróciła do domu. Od progu oświadczyła, że, ponieważ wróciła, to mam zmienić repertuar, pozwoliła jedynie dżingobery, bo święta, to dżingobery wolno.
Tylko nie wiem, co będę śpiewać, jak święta miną :(.
Jeszcze lubię styl "my pierwsza brygada" ...
Wesołych Świąt Moniczko! Pełnych rodzinnego szczęścia i wspólnych kolęd.
OdpowiedzUsuńNiech ten nowy Rok też przebiega śpiewająco! :-)
Koniecznie śpiewaj kolędy przy świątecznym stole w takim razie ;)))
OdpowiedzUsuńCzyli życzę radosnych, śpiewających świąt :)))
Kochane moje! Bardzo Wam dziękuję!
OdpowiedzUsuńŚpiewałam, śpiewam i spiewać będę! Chociażby brygada antyterrorystów pod bramą mi stała! :-D
Jedno jest pewne, masz dar do pisania opowiadań :) Pozdrawiamy noworocznie.
OdpowiedzUsuń