Takie właśnie uczucie owładnęło zapewne moje czytelniczki po poprzednim wpisie :-D
Jak to tak?
Matka tak spokojnie pisze o balandze młodzieży szkolnej i włosów z głowy nie rwie?? Mało tego - sprawia wrażenie rozbawionej całą tą sytuacją?? Jak tak można!
Sodoma i Gomora!
No cóż...
Ja głowy w piasek nie chowam i nie udaję, że moje dziecko jest inne.
Jest normalne! I dzięki Bogu!
Do tego wiem, co robi, z kim się spotyka - bo mi mówi.
Bo umiemy ze sobą ROZMAWIAĆ!!
Nie włażę na koturny dorosłości, doświadczenia życiowego i nie patrzę zarozumiale z góry na młodszych ode mnie.
Nazywajcie to jak chcecie: głupotą, lekkomyślnością, lenistwem, nadmiarem zaufania.
Ja to nazywam - TOLERANCJA!
I wyznaję zasadę starego górala: Jak się nie psewrócis, to sie nie naucys!
Moją rolą jest stać obok i pomóc wstać, oczyścić rany i zadrapania, przytulić i podać chusteczkę do nosa- o ile będę o to poproszona.
To tyle w temacie Absolwent day
Dziś napiszę jeszcze tylko o tym jak uchronić własnego bloga przed bezpowrotną utratą jego treści.
Wiele blogów na blogspocie zniknęło w niebycie.
Z powodów bliżej nieznanych.
Nie będę na ten temat się rozwodzić, bo nie wiem, a domysłów można snuć wiele, a i tak będzie to przypominać teorię spiskową dziejów.
Kiedyś pisała o problemie znikających blogów Ania
Sprawa jakby przycichła.
Jak wspomniałam wyżej problem zaczął ostatnio przybierać na sile.
Więc teraz szybki prosty sposób na zachowanie naszych pisanin:
Wchodzimy w Pulpit nawigacyjny,
następnie - Zarządzaj blogami.
Dalej: trzeba wejść w Ustawienia - wybrać Narzędzia bloga
Następnie Eksportuj bloga.
Klikamy i zapisujemy bloga na twardym dysku własnego kompa.
Proces przebiega szybko i bezboleśnie.
Polecam robić tak po każdym wpisie.
A na zakończenie zapraszam do Garkotłuka
Są tam dwa nowe przepisy.
Kochana - w sprawie absolwent day - mądra z Ciebie Matka i niejedna może się od Ciebie uczyć. Ja z prawdziwą przyjemnością obserwuję Twoje kontakty z Dziewczynami - są mądrymi Dziećmi mądrej Mamy. A upadamy wszyscy, tylko nie wszyscy potrafimy się do tego przyznać, poza tym często brakuje nam obok siebie kogoś, kto by pomógł nam się podnieść.
OdpowiedzUsuńZa porady odnośnie bloga dziękuję - już gnam się zabezpieczyć :-)
Cześć Mamo, jestem w ciąży.
OdpowiedzUsuńŻadna konsternacja mną nie owładnęła po poprzednim wpisie :). Wręcz przeciwnie - bardzo podoba mi się Twoje podejście do młodzieży i Twoje układy z córkami :)). Tylko zazdrościć! Mój syn jest nieco mniej wylewny i raczej muszę sama dopytać się dokąd wybywa i co porabiał, ale nie narzekam :).
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie o zapisaniu bloga - już to zrobiłam :).
Ata, a czemu konsternacja? Lepiej sądzić, że dziecię w białych podkolanówkach przesiaduje wyłącznie w bibliotece? ;) To się dopiero można by zdziwić...
OdpowiedzUsuńCórcia... sprawdzasz Matkę zdaje się:-)))
OdpowiedzUsuńTak, je też uważam, że my jesteśmy po to aby być obok... i pomóc wstać jeżeli nas o to proszą ( szczególnie nasze dorosłe dzieci) a jak nie proszą to z buciorami nie włazić... chyba, że ewidentnie widać, że trza...
Sylwia - nie wiem czy mądra. Czasem w to wątpię! Dzięki z dobre słowo! Aż się zarumieniłam!!
OdpowiedzUsuńChuda - no to będziesz GRUBA!! :-DD
Frasiu - bo chłopy mniej wylewne są ;-)
Magda - na szczęscie ja sobie złudzeń nie robię :-DD
Aś w białych podkolanówkach... O dżizas!! Biblioteka to zdecydowanie tak!
Beatko - znam te jej numery :-DD Masz rację - czasem nie poproszą, bo się boją, lub zwyczajnie wstydzą...
Nie zauwazylam,zeby ktos sie poczul zazenowany,nie zauwazylam tez,zeby ktos ci cos zarzucal,to po co sie tlumaczysz?Zeby pokazac jaka jestes cool? Nie obchodzi mnie co robi twoja corka i ile soczkow wypila.A jesli chodzi o tolerancje,to nawet ona ma swoje granice.Nadamiar toleracnji to glupota,bo nie wszystko mozna tolerowac.Dla dobra twojego dziecka.
OdpowiedzUsuńAnonimie - jak będziesz mieć odwagę i się podpiszesz, wtedy podejmę dyskusję.
OdpowiedzUsuńTy najlepiesz znasz Swoje dziecko i tylko Ty wiesz jak do niego podejsc i ile ufac! To co pomysla inni to ich sprawa, Ty rob swoje !!!! Usciski -Ag
OdpowiedzUsuńAto, ja co do bloga mam pytanie: w ten sposób eksportujemy tylko tekst, bez zdjęć, jeśli się nie mylę, prawda?
OdpowiedzUsuńAta - z mądrej matki trudno o głupie dziecię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie mądrą mamuśkę :)
OdpowiedzUsuńAgnicy - lepiej bym tego nie ujęła! Dzięki!
OdpowiedzUsuńAnnaszo - wszystko się eksportuje - zdjęcia też :-)
Aniu - uchhh! Aż się zarumieniłam :-))
Iwonko - jak wyżej i dziękuję! :-)
Hyhy...widzę, że i Ciebie nawiedza Pani "cool" :P
OdpowiedzUsuńBądźmy dla niej tolerancyjni :D
A jak!! :-DD
OdpowiedzUsuńAle widać, że pani "cool" nie wie, że teraz, żeby być "cool" to się pisze "ql" :-D
Pewnie nie jest mega trendy ;-DD
Nie wypowiadam się na temat twoich dzieci, nie jestem chyba w temacie. Trafiłam na twój blog w poszukiwaniu kursu frywolitkowego i twój kurs wrzuciłam sobie w ulubione. Sama jestem początkującą blogerką i pierwszy raz trafiam na blog, gdzie ludzie tak się spierają. I o co? Każdy prezentuje, co sam chce, każdy czyta to, co mu odpowiada. Dziewczyny, dajcie spokój, ile dzieci, tyle sposobów ich wychowywania. Moja dzieci, moja sprawa. Ja piszę tylko o wydzierganych przeze mnie rzeczach, dziergam, szydełkuję a frywolitkę chciałabym poznać. Igła bardzo mi odpowiada, choć wykonałam zaledwie 10 słupków.Chciałabym jeszcze się dowiedzieć, jak ty łączysz swoje frywolitkowe kółeczka? Pozdrawiam, Krystyna
OdpowiedzUsuńKrystyno - nikt się nie spiera :-D Jest spokojnie!
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pytania - odpowiedź jest w pierwszej części mojego kursu frywolitkowego. Łączę kółeczka jak każdy - pikotkami :-)
Co do wychowu- b.dobrze robisz, to metoda, która się sprawdza. Coś o tym wiem z własnego podwórka. Ja mam zamiar zapisać blog na zewnętrznym nośniku. A czy razem z blogiem ma zwyczaj znikać to wszystko co masz zapisane jako kopie robocze?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu - dziękuję za poparcie! Jak blog znika to w całości niestety :-(( Kopie robocze też.
OdpowiedzUsuńUważam, że najważniejszy jest dobry kontakt i zrozumienie. Każdy wiek ma swoje prawa i na nic się zdadzą zakazy, pogadanki i kary, jeśli nic więcej nie możemy dzieciom zaoferować.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zasłaniałam chłopcom oczu, kiedy na
filmach się całowali albo byli w pościeli -na filmach emitowanych przed godz. 22,oo ;) Nie zauważyłam, żeby nadmiernie interesowali się golizną itp.
Kiedy robiłam nalewki prosili daj spróbować i dawałam, spróbować ! nie stawiałam im kieliszka! Na Sylwestra też dostawali łyczek szampana. Wydaje mi się, że zaspokoili swoją ciekawość i nie potrzebowali próbować tego po kątach.
Na pewno w towarzystwie kolegów zachowują się inaczej niż w domu, ale nigdy nie miałam żadnych sygnałów, że jest coś nie tak.
Każde dziecko jest inne, każdy człowiek jest inny i do każdego należy przykładać inną miarkę.
Znam jednak domy gdzie udaje się, że pewne rzeczy nie istnieją, wprowadza rygory, a dzieci i dorośli wiele mają za kołnierzem. To jest hipokryzja i tego nienawidzę najbardziej.
Masz rację ważne jest żeby rozmawiać. Dzieci są jakie są nie idealne i całe szczęście ;)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwagę co do zachowania bloga przekazałem małżonce, której pewnego dnia bloga wcięło.
OdpowiedzUsuńI bardzo słusznie!
OdpowiedzUsuń