Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim KOBIETOM, nie kobietkom!
Jechałam sobie spokojnie do domu. Samochodem własnym.
Przede mną jechał dostawczak. Stary jak świat!
Okna miałam otwarte, bo było gorąco i usłyszałam coś niepokojącego...
Jakiś taki mało miły dla ucha łomot...
-Co za cholera??? Gumę złapałam, czy co??
Puściłam kierownicę i nic. Samochód jedzie sobie dalej prosto, nie ściąga na żadną stronę.
-Eeee! To nie ja. To ten przede mną.
Jak wspomniałam leciwy mocno był. Karoseria łopotała mu na wietrze, a trzymał się w kupie dzięki opatrzności boskiej i resztkom lakieru.
I tak to w łomocie i klekocie dojechaliśmy sobie do ronda.
On skręcił w lewo, a ja pojechałam prosto.
Łomot nie ustał. Wręcz przeciwnie. Jakby nabrał mocy...
-Jasny gwint! To ja!
Zjechałam na pobocze, tuż obok stacji LPG.
Wyszłam z samochodu i poleciałam do tylnego prawego koła.
Boszszsz!!
Na feldze stałam!!
Zawał w toku!!
-No wiesz co!! Nie mogłaś poczekać?? Tylko 6 km do domu!!
Skonana całkowicie opona nie odpowiedziała, bo tchu nie miała.
Więc chcąc nie chcąc, wjechałam sobie na wstecznym na stację, bo w przeciwieństwie do pobocza była solidnie utwardzona.
A jakoś nie miałam ochoty na to, żeby mi podlewarowany samochód na ręce spadł...
Zmiana koła.
Nic nadzwyczajnego.
No może nie jest to moja codzienność, ale JA TO UMIEM!!! Dla sportu zmieniałam koła!
Ale zawsze obok miałam męskie ramię, które to ramię patrzyło jak ja to robię, z lekką pobłażliwością i zawsze jak coś mogło mnie wspomóc.
Ramienia nie miałam, więc zadzwoniłam do rzeczonego, czyli do taty.
Tata tak wychował jedynaczkę, że ma pewność, iż poradzi sobie ona w każdej "ekstremalnie mechanicznej" sytuacji.
-Tato ! Złapałam gumę. Tylna prawa. Zaciągnąć ręczny?
-Zaciągnij. A gdzie stoisz?
Opisałam.
-To w sumie dobrze. Z całą pewnością jest tam jakiś facet, to jak coś pomoże ci.
-No wiem. Mam zamiar szukać chętnego, tylko wolałam się upewnić co do ręcznego.
Kiedy wjeżdżałam na stację, widziałam dwóch osobników płci męskiej.
Jeden karmił swoje autko, a drugi był tym karmiącym.
Karmiący zniknął mi z oczu zamykając się w kanciapie, jak tylko wyciągnęłam artefakty do zmiany koła.
Niezrażona, poleciałam za nim i zapukałam grzecznie do drzwi.
Drzwi się uchyliły nieznacznie i w szparze zobaczyłam młodzieńca w wieku mniej więcej mojej Chudej. Tyle, że gabarytowo lata świetlne starszego od niej...
Oczami duszy ujrzałam, jak to młodzianek ten dzielny jedną ręką unosi moje chore autko, a drugą od niechcenia odkręca jedno i przykręca drugie koło...
Ach ta moja wyobraźnia!
Zawsze mija się z realem!!
-Słucham? - zapytał pyzaty.
-Czy może mi pan pomóc przy zmianie koła? Gumę złapałam i...
-NIE UMIEM! NIGDY TEGO NIE ROBIŁEM! NIE WIEM JAK! A w ogóle to ja zajęty jestem!
I trzask mi drzwiami przed nosem...
-Umiesz liczyć? Licz na siebie! - powtórzyłam sobie prawdę znaną od lat...
Zdjęłam kołpak, założyłam klucz na śrubę (jedną z pięciu) i...
O żesz!!
Zaparłam się całym swoim (hmmm umownym) ciężarem.
NIC! Ani drgnęło!
Zgłupiałam.
-A może ja w złą stronę kręcę??
W drugą - efekt podobny!
-Tato! W którą stronę do cholery mam kręcić?? W lewo??
-No w lewo... Zakręcasz w prawo, odkręcasz w lewo... A co? Nikt ci nie pomoże??
-No nie. Gostek nie umie i nie ma czasu. Chrzanię go! A śruby ani drgną!!
-Nogą musisz! Nie rękami!
-Ok. Czyli jak stoję dupą do przodu, to dupę mam z przodu?
Tata w lot zrozumiał skomplikowany tok myślenia swej podstarzałej latorośli i potwierdził.
I dodał jeszcze:
-Dasz sobie radę sama, ale może jednak podjadę do ciebie?
-Jak nie masz co robić, to dawaj!
Się rozłączyliśmy, a ja dalej działałam
-Czyli "z kopa". Phi! Teraz to lajtem poleci!
Nooooo...
Poleciałoby!
Gdyby to była na ten przykład zima.
Albo nieco chłodniejszy dzionek...
Miałabym buty posiadające ZELÓWKĘ, a nie zelóweczkę...
Obuta byłam w balerinki.
Cienizna górą, a dół umowny - aby tylko stopę od podłoża izolować.
Przykopałam solidnie w klucz...
Nic.
Przyłożyłam się mocniej!
Nic.
No może nie do końca, bo poczułam dość mocno opór materii...
-Uhhh! TY!!! Albo ty mnie, albo ja ciebie!!
Jeszcze raz.
I jeszcze!
Po piątym kopie prawie bosą stopą coś chrupnęło obiecująco.
-Jeszcze raz!!
Srrrrrrrrru!
POSZŁO!!!
VICTORIA!!
Jeszcze tylko 4 śrubki i jestem w domu!!
Tylko...
Druga śruba poszła łatwiej.
Przy drugiej podjechał samochód do tankowania.
Wysiadł pan kierowca.
-Cudownie - pomyślałam - zobaczy chudą facetkę szarpiącą się z oporną materia, to pewnie pomoże.
Ale że ja w cuda nie wierzę, nawiązałam z nim na wszelki wypadek tzw. kontakt wzrokowy i już otwierałam paszczę, żeby poprosić o pomoc przy odkręceniu śrub, gdy pan zrobił elegancki zwrot na pięcie i mogłam podziwiać jego plecy i tylne szwy na spodniach...
-Nie to nie... $@#%&*&^% sama **&&%$# sobie dam radę! &&^%$##@
Te znaczki to moje niekoniecznie cenzuralne myśli i życzenia pod adresem pana z plecami.
Znowu chrupnęło!
CUD!! Druga puściła!!
-No to trzecia!
Trzecia puściła, jak tankowany był kolejny samochód.
Tym razem, pan kolejny nie odwrócił się zadem, tylko rozbawiony do łez palcem mnie pokazywał temu pulchnemu z kanciapy.
-No i se patrz palancie &^%#%@(@)!!! Na zdrowie! *&%@!@#(@!!! - moje myśli dymiły mi uszami jak sądzę...
Chrup!!
Trzecia za mną!
-I co ćwoku! Napatrzyłeś się?? No to teraz czwarta!!
Palantunio radosny odjechał.
Czwarta była zaparta...
Bardzo.
Albo ja już nie miałam siły przekonywania.
Po sześciu próbach oparłam się bezsilnie o samochód, a prawą nogę usiłowałam wepchnąć sobie do kieszeni dżinsów.
Tak sobie głupio pomyślałam, że może mniej będzie boleć...
Popadłam w ponure zamyślenie...
-Przecież wiem, że Barbie to ja nie jestem, ale do cholery nie wyglądam chyba jak troglodyta?? Ani kulomiot!! A jak się bezsilnie szarpię z oporną materią klucza nasadowego tzn, że słabo-silna jestem i płci de facto mocniejszej wypadałoby przynajmniej zapytać, czy by nie pomóc!! Ale czego ja oczekuję od istot, które rozróżniają tylko 16 kolorów???
Z furią jeszcze raz przykopałam w klucz...
Powiem wam, że sporo gwiazd zobaczyłam mimo południa, bo mi się noga ześlizgnęła i trafiłam kostką w uchwyt klucza...
W tym właśnie momencie zmaterializował się przede mną wspomniany już wcześniej młodzieniec nie mający czasu i umiejętności.
-Eeee... Tego... Bo ja nigdy tego nie robiłem... I eeee tegoo... Musiałem raporty wypełnić... I eee... Pani mi powie jak to się robi?
Ja pierdziu!!
Mam rozprawiczać równolatka mojej córki???
W sumie... Czemu nie...
-Ja to umiem. Tylko nie mogę pokonać śrub. przykręcone są pneumatycznie. Ręcznie trudno jest odkręcić. Trzy poluzowałam. Dwie mnie zabiły.
Młodzian zabrał się ochoczo do dzieła.
Ręcznie.
-Nie rękami! Nie da pan rady! - powiedziałam, kiedy to sapał szarpiąc się z kluczem.
-A jak?
-Z kopa!
Kopnął.
Nic.
-Z życiem!
Łubudu! Poszło!!
Piątą poszła szybko.
W międzyczasie nadjechał mój tata.
-Widzę, że pomoc już ci nie potrzebna? Ktoś się znalazł?
Zanim zdążyłam otworzyć paszczę, adept mechaniki pojazdowej zaczął się usprawiedliwiać:\
-Bo wie pan! Ja nie umiem! Pierwszy raz to robię! A pani mi powiedziała jak! I raporty pisałem! Ale się odkręciło!
Uśmiechnęliśmy się do siebie z tatą.
Faktycznie - chłopak robił TO pierwszy raz.
To widać było po jego dalszych wyczynach.
Śruby wprawdzie poluzował, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów chciał je na ten tychmiast odkręcić i ściągnąć koło.
-Moment! Muszę go podlewarować!
Szybciutko samochodzik stracił kontakt z podłożem, a chłopię zaczęło dalej operować kluczem.
Klucz też chyba miał pierwszy raz w rękach...
Rozpacz!
Ale dał radę!
Zapas osadził na miejscu i ramię w ramię zaczęliśmy wkręcać śruby.
Potem dałam mu znowu pobawić się kluczem.
-Tylko niech pan nie dokręca do oporu. To dopiero jak opuszczę samochód z lewarka. Musi stanąć na 4 kołach.
-Ok!
Pierwszą przykręcił jak ta lala i pokazowo.
A przy drugiej chóralnie zakrzyknęliśmy z moim tatą:
-NIE! NIE TA!!
-Nie?
-No nie. na krzyż trzeba. Nie po kolei.
-Dlaczego?
-Bo źle załapią, będą źle trzymać i mogą się wytłuc.
-Aaaa!
Potem poszło już szybciutko!
Zdemolowane koło poszło do bagażnika, sprzęt ratunkowy takoż.
A młodzian?
Stał obok i promieniał.
Ba! Świecił nawet własnym, nieodbitym światłem!
-Pierwszy raz to robiłem! No pierwszy! I udało się! :-DDD
Paszcza mu się śmiała od ucha do ucha!
-Super poszło! - znowu chór tatulowo-córkowy.
Na pożegnanie i w podzięce dostał ode mnie tzw. "kieszonkowe".
-Ale za co??
-Na piwo - tata mrugnął do niego okiem.
-Nie należy mi się...
-Należy! Za pilną naukę - to już ja ;-)
Opona jest do wyrzucenia. Wulkanizator pokazał mi dziursko wielkości... no ja wiem czego? No nie wiem. Duże jest! I powietrze uchodzi z niej z dzikim świstem.
Jako i ze mnie uchodziło przy odkręcaniu śrub.
Podjęłam (KOBIECĄ , nie MĘSKĄ) decyzję: od dziś, letnim wyposażeniem mojego samochodu będzie dziesięciokilogramowy młot! Przynajmniej sama sobie dam radę! W każdej sytuacji!
Stan ogólny nogi : kolana niet, kostki posiniaczone, pięta z masakrowana z mega guzem.
Miał ktoś kiedyś guza na stopie, czy jestem prekursorką? ;-D
Omatkoboska Ata Ty jesteś demon nie kobieta, odkręcać śruby pneumatycznie dokręcone... Hopryna jakaś czy co? Mój mąż ma taką przedłużkę do klucza i dźwignią to daje rady, ale nogą nie próbował. Ja, gdybym jeździła i gdyby takie coś mi się trafiło, siedziałabym na tej stacji pięć godzin czekając, aż mąż przyjedzie, albo wezwałabym pomoc drogową :) na męską obcą pomoc nie licząc :)
OdpowiedzUsuńMoniko dzielna jesteś... ja swego czasu też... a że las był, stacji niet a w samochodzie 5 kobiet i tylko ja kiedyś WIDZIAŁAM jak się to robi, więc bez wskazówek wykonałam pierwszą w moim życiu zmianę koła... potem dojechałyśmy do pierwszego warsztatu ( dla sprawdzenia) i dostałam pochwałę ot co!!!
OdpowiedzUsuńCoś Ty ostatnio z tymi nogami masz pecha.
OdpowiedzUsuńAle rozprawiczyłaś kolesia za to :D
Medal, Ata, medal ;)
Irenko - bo ja to taka kobieta-bohater Emila Plater jestem... Siedzieć i czekac?? Mowy nie ma!! Szlag by nie trafił!
OdpowiedzUsuńBeatko - takie pochwały to jak order za zasługi, no nie? ;-)
Magda - ostatnio? Nooo powiedzmy ;-) A do medalu chętnie pierś swą wklęsłą wysuwam :-D
Dzielna Dziewczynka jesteś:)I moc masz wielką;)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, gdy jeszcze w maluchu wył mi bęben, a ja zwalałam to na jadącą obok ciężarówkę. Koło umiem zmieniać, ale jakoś nigdy nie musiałam.A oprócz tego młota to miej ze sobą "takie coś" do zardzewiałych śrub, chyba W40 się wabi.Dobrze taką zapyziałą śrubę wpierw "popsikać", łatwiej wtedy puści.Dziś wypatrzyłam sklep stacjonarny z koralikami i półfabrykatami do biżuterii. Świat od Ciebie, bo to Mokotów. Jutro lub w sobotę sprawdzę co tam jest i napiszę Ci. Obłóż się altacetem, zawsze trochę pomoże.Współczuję Ci tego obtłuczenia stopy, to bolesne.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, buziole;)
No jestem pełna podziwu i ciekawa co ja też bym zrobiła jakbym gumę złapała.... no nie wiem...
OdpowiedzUsuńhehe, to Ci się prawiczek trafił :D
OdpowiedzUsuńzdolna kobita z Ciebie - ja nie mam zielonego pojęcia o naprawiania czegokolwiek w aucie - ja bym czekała pewnie do usranej śmierci na pomoc :)
buziole
ooo ja też zawsze nogami odkręcam i zakręcam. Już trzy razy mi się zdarzyło. A raz w zimie, śniegu pełno, ciemno, bo ok 19.00 a dzieci w aucie (w tym jedno roczne). ale co ? ja nie dam rady?
OdpowiedzUsuńmoże lepiej trepy woź w bagażniku, bo jak znów Ci się prawiczek trafi ..... ;-)
Boże drogi!!! Uwielbiam Twoje pisanie!!! Kochana, Ty to byś mi humor chyba nawet na własnym pogrzebie poprawiła!
OdpowiedzUsuńA ja nie umię, więc podziwiam! No i oczywiście uśmiałam sie po pachy ;)
OdpowiedzUsuńuśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńZuch dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam!!! Naprawdę! Nigdy w życiu koła nie zmieniałam (na kursie też nie uczyli) i mam nadzieję, że nigdy nie będę do tego zmuszona. Swoją drogą to dzięki za kurs zmiany koła - teraz już, przynajmniej teoretycznie, wiem jak się to robi :)). A jakieś solidne buty może warto w bagażniku wozić? ;)))
OdpowiedzUsuńMatko...Przepadło. Nie robię prawka. Przenigdy. Niech mnie wożą. Najlepiej z czterema zapasowymi kołami.
OdpowiedzUsuńLudkasz - mocarną kobietą jestem! I w przenośni i dosłownie ;-)
OdpowiedzUsuńAniu - śruby nie były "zapieczne" tylko przykręcone pneumatycznie i dlatego tak ciężko szło.
A na Mokotów nie mam daleko - siekierkowskim ino mig ;-) Idź i zobacz! Koniecznie!!
Aneta - może Assistans? Ja też mam, ale jakoś nie pomyślałam wczesniej :-D
Kasiu - dumna jestem z siebie, że tak go ładnie przystosowałam do życia w świecie samochodowym ;-)
Myśli - właśnie po to ten młot 10kg! Nigdy nie wiadomo do czego może się przydać... ;-)
deZeal - a Ty masz zamiar smucić się na własnym pogrzebie?? Ja planuję siedzieć sobie na pomniku i machając nogami patrzeć kto NAPRAWDĘ żałuje, że odeszłam. A resztę będę straszyć po nocach ;-D
Kasica - to nic trudnego. Wystarczy tylko siła fizyczna.
Gooocha - Radek-sobieradek ;-)
Frasiu - jak coś to dzwoń - słownie wspomogę ;-) Zamiast butów mam młot!
Aga - nie panikuj! Prawdopodobieństwo złapania gumy jest znikome! Tym samochodem jeżdżę 8 lat i to dopiero drugi, czy trzeci raz. Więc nie jest to nagminna przypadłość ;-)
Moja dzielna Koleżanko - wielkie brawa ! A silna płeć niech się schowa przy Twoich zdolnościach :-)
OdpowiedzUsuńBrawo Ja sama zmieniam koła i nawet nie liczę na to że jakiś przedstawiciel płci przeciwnej pomoże.
OdpowiedzUsuńBrawo,wielkie brawa za to że radę sobie dałaś i młodziaka nauczyłaś;)
OdpowiedzUsuńJa na mojej pierwszej gumie w maluszku to z 10 km przejechałam tak ,że i felga do wymiany była.
Drugim razem się udało,dałam radę bo i trzeba było do pracy się spieszyłam.Teraz to liczę tylko na szczęście bo auto sporo większe od malucha;)
"Ale czego ja oczekuję od istot, które rozróżniają tylko 16 kolorów???"
OdpowiedzUsuńumarłam po tym tekście :P to mi wyjaśniło wszystkie moje problemy z facetami :D dzięki :D
"Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
OdpowiedzUsuńmmm, orły, sokoły, herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy!? - Jeeeee! "
Laura - na bosaka kopałaś?? Współczuję obrażeń na ciele. Ale za to zwalczyłaś cholerę i masz miejsce na coś nowego!! ;-D
OdpowiedzUsuńSylwuś - dzięki!
Myibali - i tak trzymać! Same musimy sobie radzić!
Akoz - też mam felgę od malucha na sumieniu ;-)
Wiedźmo - a proszę Cię bardzo!! :-))
Kasandro - Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk,
drobny cwaniak, skrzętna mrówa, niepoważne to, nieszczere.
Jak bezwolne manekiny przestawiane i kopane,
gęby pełne wazeliny, oczka stale rozbiegane.
Gdzie ci mężczyźni??? Gdzie te chłopy????
OdpowiedzUsuńO matko, moje obserwacje znajdują kolejne potwierdzenie, dziś prawdziwych facetów już nie ma :P
Kilkanaście lat temu miałam podobny przypadek, ja spychałam swojego maluszka ze skrzyżowania, a przechodzący panowie mieli niezły ubaw :P Co ciekawe, kilku ich było, i żaden nie wyraził chęci pomocy.
Prawda najświętsza, licz na siebie.
Zdrowia dla piętki stłuczonej.
No proszszsz - ciało mikre, ale duch i wola ze stali!
OdpowiedzUsuńNiech się chłopy schowają - tak naprawdę to my się nie poddajemy:)
Zapamiętam sobie ten sposób zmiany koła (młot w bagażniku i śruby na krzyż) - niedługo zaczynam prawko!
Obciachu chłopom narobiłas i tyle!!
OdpowiedzUsuńNiemożliwa jesteś!!
Pozdrówki
Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju!
OdpowiedzUsuńAtuś !!! po zmianie koła na stacji benzynowej na 20 stopniowym mrozie - nigdy więcej. tylko assistance, jest tańsze niż rękawiczki, które wtedy załatwiłam, oczywiście żaden z trzech!!!facetów nie był łaskaw ni pomóc.
OdpowiedzUsuńNie, no w sumie masz rację. Bez sensu byłoby się smucić na własnym pogrzebie. Niech się smucą Ci co zostają i dalej muszą się zmagać z trudnościami zycia codziennego, hahaha... Nie żebym ja sie teraz jakoś specjalnie szarpała... (ale to tylko dlatego, że ja taki "mańjana" pogląd na życie mam, hahaha:) - pisownia w moim przypadku absolutnie zamierzona.
OdpowiedzUsuńszacunek dla szanownej kobiety !!!!
OdpowiedzUsuńdo tej pory nie musiałam, ale dzięki za wykład, w żartobliwej formie lepiej sie pamięta (oby nie było potrzebne)
usterkę dziwnie pracujących kierunkowskazy zgłosiłam ślubnemu, od razu po objawie stwierdził, że 1 żarówka wyzionęła ducha
Iwonko - smutne, ale prawdziwe niestety...
OdpowiedzUsuńDorotko - tylko jak coś na egzaminie tego nie stosuj ;-)
Aaagaa - nie wiem, czy te chłopy o tym wiedzą, ale mi wystarczy satysfakcja z samodzielności ;-)
Edi.es - tak mówią niektórzy ;-D
Pracownio - trzech?? Pewnie nie umieli biedacy...
deZeal - no widzisz! Niech się martwią! A wierzyciele najbardziej ;-D
KonKato - dzięki! I mam nadzieję, że "wykład" faktycznie nikomu się nie przyda, ale... ;-)
boszszszsz, Moni......najsampierw:
OdpowiedzUsuńBRAWO!!!!!
Za tę oponę/koło....nie rozróżniam...
za młodziana, co to poczuł współczucie (pomimo, iż długo mu zajęło myślenie, liczy się, że nauki nie poszły w las....ciekawe kto go kultury uczył....jemu też należą się brawa......W sumie wstyd przełamał, nie?
Moni, kobieto myśląca....czemu Ty glanów nie nosisz w aucie????????????????????????
Moniś - koło to całość, opona to ta część gumczata ;-)
OdpowiedzUsuńJa i glany?? W ŻYCIU!! :-DDD
Czytalam i szlag mnie trafial sukcesywnie z kazda sruba, a juz jak doszlam do momentu kiedy jeden palant pokazywal Ciebie walczaca drugiemu palantowi, to myslalam, ze pekne z wscieklosci.
OdpowiedzUsuńA dlaczego?
No z tej prostej przyczyny, ze pamietam jak mi ktos kiedys napisal, ze wspolczuje mi zycia w Ameryce, bo w Polsce to sie kobiety po rekach caluje z szacunku.
No fakt calowac latwiej niz pomoc.
Raz jeden rozkraczylam sie na drodze i czekalam na poboczu na serwis, czekalam tak chyba ze 20 minut i w ciagu tych 20 minut co najmniej 15 kierowcow zwolnilo zeby zapytac czy moga pomoc.
Ale widocznie w Ameryce sie kobiet po rekach nie caluje, tylko sie im pomaga.
Ot niewielka roznica:)))
Strach ciebie czytać...............
OdpowiedzUsuńZaraz jadę sama do puszczy................
Do lasu gdzie może nie być zasięgu..........
Gdzie nie ma ludzi tylko na kwartał lasu jeden emeryt na grzybach....................
50 km od domu.......................
Sama......................
Ata, boję się!!!!!!!!!!
no cóż ... to tylko świadczy o tym jaki poziom reprezentują niektórzy panowie, i czy aby przypadkiem nie jest to częściowa zasługa ich rodziców, którzy nie uczą elementarnych zasad życia z innymi na tej samej ziemi ... (o jak wzniośle mi się napisało hihi).
OdpowiedzUsuńJa nie mam prawo jazdy a koło zmieniałam już dwa razy i mi się strasznie podobało :)
Co do pięty - mi ostatnio wykryli kształtującą się ostrogę - boli pioruństwo strasznie i nie wiem co mam z tym zrobić :(
Dzięki Ata za bardzo obrazowy kurs przyśpieszony zmiany koła! Ja miałam to szczęście, że miesiąc po kupnie opon, nowiutkich nieśmiganych jedna z nich mi trzasnęła pięknie.. ale dzięki opatrzności przy domu koleżanki, której ojciec jest złotą rączką - niemniej śruby odkręcał z naskoku :D :D :D
OdpowiedzUsuńStardust - calowac latwiej niz pomoc. masz rację! Wolę żeby mi pomagali, a nie ślinili po łapach :-// Tyle, że pomoc wymaga choćby lekkiego zaangażowania i ewentualnego pobrudzenia rąk - cmok-nonsens jest mniej wyczerpujący...
OdpowiedzUsuńAniu - dałaś radę! My nie do zdarcia jesteśmy ;-)
Madziu - wychowanie? Zdecydowanie tak! Akurat trafiłam na tych bez kindresztuby :-/ Co do ostrogi zaraz Ci maila wyślę :-)
Naila - mój mąż też mi sugerował, żebym następnym razem skakała po kluczu. Tyle, że zaraz się wycofał z pomysłu, bo dodarło do niego, że żona wagi (prawie) 44 kg może sobie poskakać razem z pchłą w zawodach ;-D
:-DDDD Jazda bez trzymanki. Czy Ty gdzieś publikujesz oprócz bloga? Masz TALENT, kobieto!
OdpowiedzUsuńPrześlę linka do tego posta koleżankom :-)
A ja myślałam, że tylko ja jestem taka szalona. Cieszę się że jest nas więcej. Nie mam co prawda autka i nigdy nie zmieniałam koła, ale mam w swojej kolekcji listę - tych rzeczy które dla panów były nie możliwe do wykonania. Podziwiam i pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńJesteś prekursorką stanowczo:)Gratulacje w sprawie koła:) Zamiast młota w samochodzie proponuję siekierę. Obuchem jak młotem, a ostrzem nawet kiedyś chleb kroiłam;) Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńRenifer - nigdzie nie publikuję. A linka ślij komu chcesz :-)
OdpowiedzUsuńNiteczkowa - a to ciekawe... Zainteresowałaś mnie. Czyżby hydraulika, elektryka itp?
Kaprysiu - jak widać nie tylko ja guza na pięcie sobie zafundowałam - Laura też. Tyle, że ona łopatą ;-D
Chleb siekierą powiadasz? Nononono!! :-DDD
Taaaaaa, bo wszystkie chłopy to świnie co????? Tak po raz pierwszy oprócz Twojego posta przeczytałem wszystkie komentarze zawiedzionych facetami pań, które nie pozostawiły na nas suchej nitki. Ale jakbym napisał, to ślepe byłyście jak za nich wychodziłyście, to od razu podniósłby się wrzask i lament, że to ich facetów nie dotyczy. Śmiać mi się chce.
OdpowiedzUsuńJak ja prasuję sobie spodnie to żona mi nie pomaga. Raz mi wyprasowała i dzięki. Do tego momentu nie wiedziałem, że spodnie też mogą być plisowane. Co do zmiany koła, tak po prawdzie, to że koło było przykręcone kluczem pneumatycznym, to lepiej dla ciebie. Nie chciałabyś odkręcać koła po moim przykręceniu. Jak raz sam zmieniłem letnie na zimówki to na wiosnę trochę gościu się natrudził. Pneumatyczny "klucyk" mu nie pomógł.Zamiast młotka (po uderzeniu młotkiem w klucz możesz stracić uzębienie, bo zapewne odbije) proponuję zakup klucza teleskopowego (z wysuwaną przedłużającą się rączką). Takie prawo fizyki (siła i ramię), usiądziesz na końcu klucza, samo pójdzie. 16 kolorów to i prawda, ale to nie nasza wina, genetyka. Faceci, którzy Tobie nie pomogli, to po prostu dupki, tacy też bywają i jest mi z tego powodu wstyd.
usiądziesz na końcu klucza, samo pójdzie.
OdpowiedzUsuńZałożysz się, że ni hugo? ;-DD
A my wszystkie wychodziłyśmy za mąż za dumnych samców! Nie za melepety bez ikry i empatii ;-D
No dobra, usiądziesz i podskoczysz :)
OdpowiedzUsuń