piątek, 16 maja 2014

Do szpiku kości...



Zdjęcie pochodzi z tej strony

"To jest mój starszy brat Karol"
Tak zaczyna się film "Powstanie Warszawskie"
Kiedy zobaczyłam zwiastun, wiedziałam, że chcę, że muszę, że BEZWZGLĘDNIE  MUSZĘ to zobaczyć.
A młoda młodsza absolutnie powinna.

Zarezerwowałam bilety do kina. Trochę mi ciarki po grzbiecie przeleciały, jak zobaczyłam, że sala w połowie jest już zajęta.
- Hyyy... Zapewne młódź szkolna! Oby wiochy nie odstawili!

Rozpoczął się seans.
Najpierw było tak zwyczajnie - ot dwóch braci - Karol i Witek kręcą film.
- Co robicie, chłopaki?
- Film o powstaniu.
- A my robimy powstanie!

Witek - młody  zbuntowany:
- Ja chcę walczyć!
- Wituś! To ważne! Trzeba będzie to  innym pokazać! - Karol, starszy, stonowany, rozważny i ostrożny.

Filmują "zwykłe", powstańcze życie -  roześmiane młode dziewczyny, chłopców pełnych zapału i rwących się do walki. Początkowe ujęcia są pozowane:
- Dobra! Biegnijcie! No nie! Panie majorze! Nie w kamerę! No znowu!

A później?
Później już nie było pozowania...

Później to już był realizm...
Taki strasznie bolesny, namacalny.
Niby dobrze znany, a jednak wstrząsający do szpiku kości...

"Poszły" napisy końcowe. Nikt się nie ruszył z foteli.
Tak, jakby każdy bał się, że jakikolwiek ruch, gest, słowo sprofanuje to, co właśnie się skończyło.
Absolutna cisza w kinie po skończonym seansie.

Ja: kłąb, gula i uścisk w gardle, łzy.
Ania: płacz.
Młodzież, której zachowania się obawiałam: spuszczone głowy, nie patrzą na siebie, ukryte łzy.
I cisza. Ciągle ta cisza...

Ciężko było wrócić w ten współczesny, plastikowy świat, mając pod czaszką tamten czas - uniesień, nadziei, młodzieńczej naiwności, walki z góry skazanej na niepowodzenie.

Jak miałabym ocenić ten film w skali od 0 do 10?
Nie da się. Nie można oceniać takiej absolutnej, bolesnej prawdy! To nie była fikcja. Tam ludzie naprawdę cieszyli się, bawili,  brali śluby, kochali się,  cierpieli, umierali...
To dramat non-fiction. Bez happy endu.

13 komentarzy:

  1. Nie zobaczę tego filmu. Piszesz bardzo emocjonalnie, odbieram całą sobą. Nie potrafię, nie chcę i nie będę oglądać filmów opowiadających o tamtych czasach. Ale jeżeli polecasz, to będę polecała innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - rozumiem Cię dobrze. Mój tata też odmówił...

      Usuń
  2. godzinę temu wróciliśmy z seansu...
    byliśmy całą rodziną... tą małą (z synami) i jednocześnie tą trochę większą - bowiem spontanicznie umówiła się na wspólne oglądanie niemal trzydziestoosobowa grupa harcerzy, którymi i my jesteśmy... grupa ludzi w wieku od 11 do ponad 40...
    cisza w trakcie i po seansie jest po prostu dojmująca.... nikt nie chrupie popcornu, nikt nie siorbie coli... a podczas napisów niemal nikt nie śmie drgnąć...

    mocne przeżycie, wstrząsające i piękne... dużo emocji... dużo smutku... refleksje... krótka (ze względu na późną porę) rozmowa pod kinem... prowadzona przyciszonymi głosami... nastolatek, który odwożony przez nas mówi w aucie "uroniłem łzę, płakałem"... i na pytanie "czy można wiedzieć, w którym momencie?" odpowiada: "podczas całego filmu"...
    nie do przecenienia....

    i masz rację Ato - trudno wrócić w ten nasz zapędzony, plastikowy świat......

    utulam... dziękuję za ten wpis....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - czyli reakcje wszędzie są takie same. Niezależnie od wieku odbiorcy.
      Ten film jest bardzo potrzebny.

      Usuń
  3. Nie wiem co napisac, nie wiem czy to na moj stan psychiczny...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj byłam w kinie z moim WTZ-em.Wszyscy niepełnosprawni umysłowo.Było to co napisałaś,dokładnie to samo.Nawet po powrocie było inaczej,choć zmoknięci i zmarznięci ....wiem ,że warto było.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anitko - warto. Bardzo warto. Takiego filmu jeszcze nie było...

      Usuń
  5. Ja do płaczek się zaliczam więc Cię może nie zdziwi, że własnie się poryczałam czytając Twoją recenzję:), a co dopiero będzie jak pójdę na film?:)! Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  6. W zeszła sobotę byłam. Trzyma mnie do tej pory. A jeszcze oglądanie ze świadomością, że moja Babcia tem była...
    Nawet nie miałam odwagi przeczytać Twojej recenzji...
    Uściskuję

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, tak piszecie, że chyba nie pójdę. Albo będę musiała to zrobić dwa razy, bo na filmach płaczę do dzisiaj, a na takim filmie na pewno tak będzie. Za pierwszym razem zużyję pudełko chusteczek, a dopiero za drugim razem we względnym spokoju go oglądnę. Dziękuję za taką recenzję, równie Kasi ...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)