Człowiek się obudził zadowolony z życia po 10 (!) godzinach nieprzerwanego snu. Wściekle poranne wstawanie przez ostatnie tygodnie dało o sobie znać...
Człowiek absolutnie i do granic przyzwoitości zrelaksowany, wypoczęty się przeciągnął i pomyślał, że w perspektywie ma baaardzo miły dzionek. Bo nic nie musi robić, bo nie musi nigdzie się spieszyć, bo nigdzie nie jedzie...
Nie jedzie?
I tu nagle człowieka w pion podniosło! Jak to nie jedzie! Jedzie, jedzie! I to jak jedzie! Wszak umówiony jest!
Szkoła Patchworku czeka!
Dramatyczny rzut oka na zegarek... I człowiek oniemiał na chwilę. Bo bezwzględny zegarek oznajmił beztrosko, że jest 9:05. A kurs u Ani zaczyna się o 10:00!
O żeszszsz!
Człowiek się zerwał z ciepłego łóżka, porzucił protestującą poduchę i dramatycznie oplątującą członki kołderkę i runął do czynności porannych.
Ruszając z domu, wysłał człek sms'a do Ani, że się spóźni, że zaspał i że dopiero rusza z domu. O 9:45.
Niby na Ursynów człek ma stosunkowo blisko, bo trasą siekierkowską śmiga i był po 20 minutach na miejscu, ale Ursynów ma swoje prawa i nie ma bata, żeby od razu trafić tam gdzie się chce.
Pisałam o tym zresztą jakiś czas temu.
Udało się spóźnić "tylko" trochę. Aczkolwiek człek spóźnień nie lubi, oj nie lubi i ma do siebie żal i czuje wstyd do teraz.
Ale jak już człek dotarł, to wsiąkł w robotę po same uszy!
Dziś były efekty specjalne.
Czyli na przykład faux chenille, które robiła kursantka Kamila:
Efekt końcowy jej działań po prostu oszałamia:
Cudo, proszę Was! Ma to być użyte jako fragment torby.
Człek, czyli ja, też dzielnie szył
Potem był Cathedral Windows.
Człowiek nie skończył, jedynie przyfastrygował w celu oglądu, czy coś mu wychodzi.
COŚ wychodzi :-D
Nie jest źle! Jeszcze będą z człowieka ludzie ;-)
Inne techniki takie jak piping czy trapunto wypróbuje człek na bank! Bo za bardzo mu się to podobało, żeby miało zostać tylko hipotetyczną zabawą.
Co człowiek może napisać na podsumowanie?
Podziękowania rzecz jasna!
Aniu i Marzenko - dziękuję Wam za przemiłą niedzielę. Dziękuję za cierpliwość i za przekazanie swojej wiedzy i umiejętności. Dziękuję za przepyszne powidła śliwkowe i patent na smażenie ich bez przypalania garów ;-D
Ale przede wszystkim dziękuję Wam za to, że znowu mi się chce szyć.
Że dzięki Wam obu odzyskałam odwagę do kolejnych zmagań z patchworkami.
Że wróciła mi wena twórcza i znowu mam plany, plany, plany! :)))
I dziękuję Wam za naładowanie mi akumulatorów robótkowych.
Dobrze jest wiedzieć, że jest w Warszawie taka szkoła, w której niezależnie od umiejętności i zdolności zawsze dostaje się najwyższe noty.
I fajnie by było, gdyby wszystkie placówki oświatowe były pod dyrekcją tak ciepłej i kochanej osoby, jak Ania:
Howgh!
OdpowiedzUsuńSekutnico - HOWGH! :-D Byłaś, to wiesz ;-)
Usuńno wiem, na szczęście na tych zajęciach już byłam wiec mi mniej szkoda :)
UsuńSekutnico - kolejne czekają ;-)
UsuńBardzo miła niedziela :)
OdpowiedzUsuńAnek - i to jak! Wprawdzie wiatraków nie uświadczysz, ale też by Ci się spodobało ;-)
UsuńOprócz tego, że było super, to przynajmniej się solidnie wyspałaś :) A to wielki plus!
OdpowiedzUsuńMajeczko - wyspałam się, ale w sumie z wyrzutami sumienia :-D
UsuńDo takiej szkoły to nawet w niedzielę człowiek na skrzydłach leci. Kurcze też bym poleciała z miłą chęcią, wypróbować co znaczą te wszystkie obco brzmiące słowa :)
OdpowiedzUsuńIvonna - taka szkoła nawet w wakacje od bladego świtu nie przeraża, tylko przyciąga jak magnes!
UsuńTo coś w paseczki... niesamowite. A to cathedral coś tam coś tam... fajnie zaczyna się. Kiedyś zobaczyłam kurs na youtube i zamarzyłam też coś takiego zrobić. A potem zapomniałam o sprawie.
OdpowiedzUsuńA te "bułeczki", to z czym "się je"?Pierwszy raz widzę taką formę. Do czego ona służy?
UsuńJaskółko - no Ci przypomniałam o "oknach katedry" ;-) Spróbuj, bo to nie jest trudne. A buły w ogólnym zarysie są na przykład tu:
Usuńhttp://www.awaitingada.com/2012/06/bubble-quilt.html
Szkoda,że w Słupsku o takiej szkole nic mi nie jest wiadome, tylko pozazdrościć :-)
OdpowiedzUsuńBasiu - może coś jest... Nie wiem, nie słyszałam. Wiem tylko o warsztatach w Gdańsku i w Szczecinie.
UsuńSuper! No to czekam na kolejne uszytki :). Też przydałaby mi się taka szkoła, która obudziłaby we mnie chęć do szycia, bo pomysłów szyciowych mi nie brakuje, ale z ich realizacją jest już duży problem :(.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie wygląda to faux chenille :).
Frasiu - sama szkoła to mało - ważne są osoby prowadzące. Mają taką energię i dają takiego pałera, że się chce lecieć w klapeczkach na Mont Blanc :-D Faux chenille baaaardzo mnie ciągnie, ale niestety nie ma odpowiedniego oprzyrządowania do mojej stukniętej Zośki i póki co, zostanie w sferze dobrze opanowanej teorii :-D
UsuńO, tak, Szkoła Patchworku to jest idealna rozrywka niedzielna: ładowanie akumulatorów i nauka w niesamowicie inspirującej atmosferze zarazem :) To od Ciebie dowiedziałam się o istnieniu tego niezwykłego miejsca i odtąd moje życie robótkowe już nigdy nie było takie samo ;)
OdpowiedzUsuńMario - nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłaś swoim komentarzem! Znaczy, że nie piszę sobie a Muzom, tylko to przynosi konkretny efekt - ku pokrzepieniu serc (i duszy) :-))))
UsuńNo cóż, dla mnie to szkoły szycia na pewno nie ma - tym bardziej się cieszę, że Ty trafiłaś na swoją. Czekam na efekty ;-)
OdpowiedzUsuńSylwka - nigdy nie mów nigdy! Mogę się założyć, że wsiąkłabyś w szycie po pierwszych zajęciach u Ani.
UsuńPoczytaj kalendarz zajęć:
http://www.szkolapatchworku.pl/nasze-zaj-cia/kalendarz-zaj/
Myślę, że dwie daty - 16.11 i 22.11 są warte rozważenia dla Ciebie ;-)
Jednym słowem udana niedziela :-) I dobrze, tak powinno być :-)
OdpowiedzUsuńKasia - to była super niedziela! Taka, którą się wspomina przez dłuuuugi czas! :-)))
UsuńJesteś Wielka - podziwiam nieustannie osoby, które potrafią a poza tym lubią szyc na maszynie- osobiście nie trawię tej czynności- wole prowadzic ciężarówkę 26-biegową.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu - oj tam zaraz wielka! Raptem metr sześćdziesiąt w kapeluszu :-D
UsuńKocham szyć od dawien dawna, a ciężarówkę 26-biegową chętnie też bym poprowadziła. Zwłaszcza w dzikich korkach na łazienkowskiej i siekierkowskiej w godzinach szczytu porannego (lub popołudniowego). Ależ bym popłoch siała! :-DDDD
Monika, jak Ty cudnie opisałaś taki zwykły szkolny dzień. Och, gdybym ja miała takie talenty pisarskie :) Na razie muszę się zadowolić innymi. Bardzo się cieszę, że podobał Ci się kursik. Do następnego!
OdpowiedzUsuńAnna - dzień w Twojej szkole nie jest zwykły! Absolutnie! Wiesz co? Ty miej swój talent nie do podrobienia w kwestii patchworków i nauczania - nie zmieniaj go na inny! Nawet o tym nie myśl :-)
UsuńCo za relacja, rewelacyjnie się czytało :) Jak ja zazdroszczę Warszawiakom :) Może kiedyś i mnie tam przywieje ;)
OdpowiedzUsuń