piątek, 23 stycznia 2015

Farciara czy pechowiec?

Młodsze dziecko od września uczęszcza do jednego z licznych gimnazjów warszawskich. Jako iż jest to gimnazjum dwujęzyczne, niewinnym dziecinom serwowana jest nauka języka obcego w ilości siedmiu godzin tygodniowo. Konkretnie - język francuski.
Nauka nie polega na tępym wkuwaniu słówek i zasad gramatycznych. To zdecydowanie bardziej urozmaicona zabawa. Czyli takie przyswajanie języka mimochodem.
Choćby na podstawie przepisów kulinarnych.

Młoda młodsza wróciła pewnego dnia świecąc własnym nieodbitym światłem i oznajmiła mi, że upiecze ciasto.
Takie tradycyjne, jakie się piecze we Francji z okazji Święta Trzech Króli.
W skrócie mówiąc - do ciasta wkłada się figurkę i kto ją znajdzie w trakcie konsumpcji zostaje królem.
Oczywiście zażyczyłam sobie przeczytania przepisu. Zwłaszcza, że dowiedziałam się od dzieciny, że tenże rzeczony przepis miała podany w formie filmiku na jutubie.
 Po francusku.
Proszsz, tu dla chętnych oryginał:


Dziecko moje kochane i grzeczne, wyjęło zeszyt i przeczytało matce przepis.
Po francusku...

Taaa...
Zrozumiałam, że jajko jest potrzebne i cukier. Bo tylko tyle pamiętałam ze swojej nauki języka Wiktora Hugo z czasów liceum.
Zażądałam stanowczo przepisu po polsku, bo jak ona chce je upiec, to niech przynajmniej wiem, co mam kupić!
Kupiłam.

Problem niejaki pojawił się z figurką wkładaną do ciasta. Ludziki z klocków Lego odpadły niestety w przedbiegach - ciut za duże i nie wiadomo, jakby zareagowały na pieczenie.
Tak więc zasugerowałam młodszej migdał lub orzech laskowy zastępczy.
- Orzech? - małolacie wydłużyła się mina.
- No a co? Migdałów nie mamy.
- Ale Asia nie będzie mogła jeść. Przecież ma uczulenie na orzechy.
- Oj weź nie histeryzuj! Ile ty masz zamiar wkitrać tych orzechów? Dwa kilo?
- Nie, no jeden wystarczy.
- Właśnie. I weź pod uwagę, że ciasto jest duże, a orzeszek malutki. Szansa na to, że akurat  Asia trafi na orzecha są wyjątkowo znikome. Wręcz żadne. Musiałaby mieć wyjątkowego farta. Lub pecha :-D
- Faktycznie - młoda dała się szybko przekonać.

Ania ciacho upiekła. Pachniało obłędnie migdałami.
Dla chętnych przepis PO POLSKU w Garkotłuku.

Chuda Żaba, czyli Asia, wróciła do domu. Ciasto było już w sposób znaczący naruszone i pożarte przez pozostałą część rodziny.
- Oooo! Co tak pachnie? Ciacho??? Mniam! - dziecko moje starsze ukroiło sobie słuszny kawałek i przypełzło do matki.
- Mmm! Pycha! No bez kitu! Mega! Mmm!

I w tym momencie usłyszałam beztroskie: chrup chrup! Słabo mi się zrobiło...

- Oooo! I na migdałka trafiłam! Tylko jeden był? Co tak mało dała?

- Większa ilość mogłaby Cię zabić... Ten migdał to był orzech...

Nie rozumiem! Wielkie ciasto! Na całą blachę z piekarnika! Łakoma i żarta rodzina! Jeden, jedyny malusieńki orzeszek... I trafiło na Chudą.

Farciara ona, czy pechowiec?

W sumie nic się nie stało - znalazła orzech,  została królem, nie padła trupem, ale Ania ma lekką traumę do dziś. Wszak prawie zabiła na śmierć starszą siostrę!
 Następnym razem zapewne wepchnie do środka ludzika Lego. Wtedy na bank ja na niego trafię i połamię sobie zęby :-D


14 komentarzy:

  1. Wiesz co dla pewności to ty kup migdały - niech leżą i czekają na byćie królem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Asia, jak to Asia, ma farta, ot co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo Ho - bo wszystkie Aśki tak mają, c'nie? ;)

      Usuń
  3. Eeee to wcale uczulenia nie ma :P Jak się ma, to się naprawdę można przekręcić nawet od jednego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anek - uczulenia mają różne stopnie natężenia. U jednych uczulenie wywoła dopiero kilogram orzechów, a u innego sam widok kota powoduje atak astmy :P

      Usuń
  4. To może lepiej suszoną śliwkę?? Przynajmniej nikt sobie zębów w razie czego nie połamie a i zapewne uczulenia na nie niema. Ja w każdym razie nie słyszałam jeszcze o uczuleniu na suszone śliwki. Ale na jabłka, a nawet ich zapach to i owszem - mam znajomą uczuloną na orzechy laskowe i jabłka. Już sam zapach ją zabija. Na wszelki wypadek na czas jej wizyty jabłka wędrują do lodówki.
    Ale to ciasto to mi sie podoba- głównie z uwagi na minimalny wysiłek przy jego robieniu;)))
    Miłego, ;)
    P.S.
    Anek 73 ma racje -u prawdziwie uczulonej osoby już 1 laskowiec może spowodować paskudne skutki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - znam kilka osób uczulonych na jabłka. Śliwka nie bardzo pasuje do tego ciasta - raczej zostaniemy przy migdałku ;-)

      Usuń
    2. A może serce wycięte z kandyzowanej skórki pomarańczowej zamiast orzecha? Do migdałów chyba pasuje...
      No i odniosę się do pechowego szczęścia - to było pewne, że Asia trafi, bo to jak z zakazanym owocem jest, że kusi najbardziej. Tu kusiło los ;)

      Usuń
    3. Marta - o! To też fajny pomysł - w razie czego nikt sobie zęba nie złamie :-D

      Usuń
  5. Skoro migdałek nie wywołuje uczulenia, to znakomity pomysł na zamiennika:)) Farciara z Asi zdecydowanie, żeby tak z całej blachy właśnie ten kęs znalazł się w Jej buzi!
    Serdecznie pozdrawiam całą Rodzinkę , kizianki dla moich pupilków:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - dziękuję :-) Kocambry już pomiziane :-))

      Usuń
  6. Farciara- poleć jej wypełniać kupony totolotka. Nie przytyje, nie uczuli się, zęba nie złamie, a może Was "ozłocić"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - czasem grywa, ale bez większych efektów ;-)

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)