Czyli tworzyłam prywatne Jelly Roll. Pisałam o tym tutaj ponad dwa miesiące temu...
Potem paczwor został schowany, bo wprawdzie obszyłam go zgodnie z planem ramą godną oprawy "Bitwy pod Grunwaldem", ale nie miałam materiału na plecki.
Krótko nie miałam, bo dość szybko w ręce weszła mi bardzo fajna bawełna. Ponieważ potwór rozrósł się nad podziw, musiałam kupić jej 4 metry bieżące.
I tu się zaczęły schody.
No bo jak tu sieknąć materiał o szerokości 150 cm i długości wspomnianej wyżej tak, żeby wystarczyło na całość, czyli cirka ebałt 210 cm na 240 cm???
Oj tam oj tam! Twarda jestem! Dam radę!
Siadłam uzbrojona w kalkulator i notes i zaczęłam liczyć. Zapisałam 3 strony dziwnymi obliczeniami, karkołomnymi rysunkami i ciągle wychodziło mi, że jakby nie liczyć, to co najmniej o pół metra mam za mało.
Ba!
W innej wyliczance okazało się, że na gwałt mus jeszcze metr dokupić.
MINIMUM!
Ze wstrętem odrzuciłam wyliczanki, a poczworowi powiedziałam dobitnie:
- Nie wierzę, żebym kiedykolwiek cię cholero skończyła!
Cholera nic nie powiedziała, tylko potulnie zeszła mi z oczu, czujnie kryjąc się w tapczanie, bo chyba mnie wyczuła, że jestem bliska posiekania gada na kawałki.
I tak oto paczwor gniótł się w tapczanowej skrzyni, osnuty pozornym zapomnieniem, aż do ubiegłego tygodnia.
Siedziałam sobie oddając się przyjemności palenia i od niechcenia wzięłam długopis i ochłap kartki walającej mi się przed nosem...
Zanim skończyłam palić, miałam już dokładne wyliczenia ile, jak i gdzie ciapnąć bawełnę i ocieplinę, żeby wszystko styknęło!
Obeszło się bez kalkulatora, kretyńskich obliczeń pól prostokątów itp.
Lecąc na fali sukcesu złapałam za nożyce i przystąpiłam do czynu.
Plecki zszyłam na maszynie. Niestety z ociepliną tak łatwo nie było...
Szycie ręczne - na kolanach, żeby się nie porozłaziło w trakcie zszywania:
Następnie przygotowałam lamówkę - 11 metrów:
A tu odpady poprodukcyjne czyli polamówkowe ;-)
A potem...
A potem to było kanapkowanie i pikowanie...
Nie wierzyłam, że kiedykolwiek skończę! Upchnąć taką potężną bułę pod wąskim ramieniem Jaszyny-Jadwigi to była próba sił! I to takich solidnie fizycznych sił :-D
Ale UDAŁO SIĘ!!!
Paczwor spoczął na łóżku w sypialni:
Jak widać, jest duży, żeby nie powiedzieć ZA duży.
Rozmiar końcowy: 250 x 220.
Chciałam go sfotografować na dworze, w zwisie. Niestety, sznury do suszenia prania mam na wysokości nie wymagającej używania drabiny.
Tak więc do pomocy zaangażowałam męża i Anię
Mężu wyniósł schowaną na zimę ławkę, weszliśmy na nią, sprawiedliwie dzieląc się paczworem, a Ania pstryknęła fotkę:
Zabrakło mi trzeciej ręki, żeby po środku się paczwor nie zapadał ;-)
No po prostu NIE WIERZĘ, że jednak go skończyłam i że nie uległam pokusie rozszarpania paczwora na strzępy :-D
bomba dżelirolik! jak Ty to upchnęłaś pod maszyną? z ociepliną puchatą? masakra
OdpowiedzUsuńJo Ho - no właśnie nie wiem! Też tego nie pojmuję :-D Widać mocno zdesperowana byłam ;-)
UsuńO masakra!!! Olbrzym normalnie!!! Kawał dobrej roboty odwaliłaś!!!
OdpowiedzUsuńA na tej ocieplinie wygladasz jakbyś coś na sniegu dłubała igiełką :D
Grażynko - oj kawał, kawał! Poniosło mnie przy tworzeniu prywatnego Jelly Roll i takie są skutki :-D
UsuńNa razie nic mondrego nie powiem bo się śmieję i podziwam jak żeś to Kruszynko upchała????
UsuńAniu - nie wiem :D Bóg mi świadkiem - nie wiem :-D
UsuńCałkiem zgrabny patchwor, kochana i zgrabnie się prezentuje. Ja bym mu chyba jeszcze te boczki wypikowała fantazyjnie hi hi (to tak, żebyś się jeszcze trochę pomęczyła, choć pikowanie brzegów to absolutny pikuś w porównaniu z hektarami stworzenia, które wtykałaś pod maszynę).
OdpowiedzUsuńGratulacje Ata!
Renata - powiem Ci, że nawet tak planowałam, ale coś ta moja poczciwa maszyna się buntuje na fantazyjnych pikowankach. Jeszcze nie rozgryzłam co jej nie pasuje. Muszę potrenować, ale na mniejszych powierzchniach :-D
UsuńWidzisz, już dawno mówiłam, że jesteś WIELKA!!!
OdpowiedzUsuńAle trzeba zupełnie bezstronnie powiedzieć, że ta narzuta wyszła Ci pięknie. Podejrzewam , że i koty będą wielce zadowolone:))) Fajna, bo kolorowa a jednocześnie wszystko stonowane.
Serdeczności;)
Aniu - koty już wypróbowały - pełna akceptacja i zadowolenie - miękko i cieplutko ;-)
UsuńNapracowałaś się! Puchaty jakby jest.... :-) I tkaniny bardzo ciekawe! Ata, kursy niedługo bedziesz prowadzić :-)
OdpowiedzUsuńLika - na bank! Zwłaszcza kursy z procesu obliczania potrzebnych materiałów ;-D
UsuńAtejszyn gratulejszyn!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMaryno - dziękuję, dziękuję! :)))))
UsuńO kurde ale poczwór! Mega ekstra przefajnisty! I TY go sama temi recami, na Jaszynie ??? Pełen szacun! A dobór kolorów miodzio. Gdyby Cię kiedyś poniosło i uszyłabyś sobie drugi ten u mnie wpasowałby się idealnie ;) Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńIwonko - temi ręcami, osobistemi ;-) A takiego paczwora sama dasz radę uszyć :) To łatwizna jest. Naprawdę :-)
UsuńStrasznie mi się podoba!!!!
OdpowiedzUsuńKasiu - w sumie, mnie już niechęć do niego przeszła i też mi się zaczął podobać ;-)
Usuńgratulacje :)
OdpowiedzUsuńMadziula - dziękuję :) :*
UsuńGratulacje! Jestem pod ogromnym wrażeniem paczwora i Twej pomysłowości :)
OdpowiedzUsuńMajeczko - dziękuję Ci bardzo :-)
UsuńWielkie WOW!!! Gratulacje! Wreszcie się wydało, co za modlitwy na kolanach czyniłaś ;). Podziwiam!
OdpowiedzUsuńAbulinko - fakt - szyjąc ocieplinę, wyglądałam jak pokorny mahometanin :D
UsuńAle śliczności, jak ci sie znudzi dać znać, ale tak po cichutku, bo będą szybsi ;-)
OdpowiedzUsuńBasiu - oj nie wiem, czy mi się znudzi. Jakoś już się wpasował w domowy krajobraz ;-)
UsuńNo kochana szacun wielki... czyli jakby co mamut ma w czym się okryć :) w razie mrozów oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńBeatko - tak jest! Mamut zabezpieczony ;-)
UsuńPaczwor jest super!!! Gratuluję i podziwiam, bo wyobraźni mi nie starcza, żeby pojąć jak tego potwora zmieściłaś pod maszyną. A gdy patrzę na zdjęcie, na którym na kolanach zszywasz ocieplinę to kręgosłup zaczyna mnie boleć ;).
OdpowiedzUsuńFrasiu - też cały czas nie mogę tego pojąć - maszyna ma prześwit pod ramieniem ok 12 cm. Jak ja to cholerstwo zrolowałam i zdekatyzowałam, że się zmieściło, do tej pory nie wiem :-D Tłumaczę to absolutną desperacją ;-)
UsuńW połowie czytania zrobiło mi się trochę dziwnie. A pod koniec ogarnęła mnie groza:(. Mamuci paczwor wyszedł Ci genialnie, ale zgroza pozostała i pytanie:co tym razem "ambitnego"wymyślisz?
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze pozycja:"Upinająca paczwor Ata" , jest dosyć oryginalna? Może, jak kiedyś będziesz pisała instrukcję pt: "Jak uszyć gigant paczwor", umieścisz spis pozycji, jakie trzeba przyjąć podczas kolejnych etapów szycia?
No i podczas prezentacji. To może być HIT wydawniczy:):):)
Szczery podziw iśmiech dla Ciebie:)
Jaskółko - nie ukrywam, że mam plan... Jako go zwizualizowałam mężowi, to na moment biedaka zatchnęło... Ale spokojnie! Aż takie to to planowane wielgaśne nie będzie :-D. A pomysł na instrukcję szycia w różnych pozycjach (najlepiej ergonomicznych) bardzo mi przypadł do gustu :-D Pomyślę ;)
UsuńPodziwu jestem pełna, paczwor piękny i imponujący Ci wyszedł, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKasiu - dziękuję :-)
Usuńrany, barany, jak to mój wujek mówił, toż to kawał roboty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńwyszedł fantastyczny! no i pomoc rodziny bezcenna
Kasiu - dziękuję! Faktycznie - bez rodziny nie byłoby fotki w zwisie i szycia ociepliny :-)
UsuńA jak tam Twój kręgosłup...wytrzymał te wojenne działania ? Pełen podziw z mojej strony w Twoim kierunku płynie :)
OdpowiedzUsuńEwo - powiem tak - BARDZO wiem, że człowiek składa się z kręgosłupa ;-)
UsuńI innych tam takich części typu kolana, łokcie, nadgarstki i barki ;-)
Świetny! Piękne kolory i ta wielkość! Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńJoanno - dziękuję pięknie za miłe słowa :-)
Usuńsuper! :)
OdpowiedzUsuńZosiu - dziękuję :-)
UsuńPodziwiam, podziwiam, podziwiam.... napracowałaś się mocno, ale efekt powalający na kolana!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Małgosiu - fakt! Roboty przy nim było ssstrasznie dużo, ale jestem zadowolona (prawie do końca!) ;-)
UsuńBoziu jedyna jaki wielki :) Jest Świetny - mój pierwszy quilt wyglądał podobnie :) Podziwiam za zmagania i cierpliwość, której jednak wystarczyło ;)
OdpowiedzUsuńKarolino - to mnie napawa otuchą :-D Skoro Ty też takie coś szyłaś, to jest szansa i dla mnie na szyciowy rozwój ;-)
Usuńogromny wkład pracy widze, gratulacje!
OdpowiedzUsuńAnka - dziękuję za miłe słowa :-)
UsuńMałe to to nie jest:)
OdpowiedzUsuńYenulka - no nie jest małe... Raczej rozrośnięte :-D
UsuńGratuluje wytrwalosci. Zwlaszcza w pikowaniu potwora. Bardzo mi sie podoba efekt koncowy
OdpowiedzUsuń