Jak w tytule.
Czasem zaistnieje potrzeba odskoczni od szycia. Niekoniecznie tak sama z siebie ta potrzeba się pojawia.
Nie ukrywam, że zarażona zostałam przez moje trzy koleżanki, a szczególnie przez jedną, znaną powszechnie w paczłorkowym świecie jako Lenka :-)
Lenka jest paczłorkarą że hohoho! Niestety niezblogowaną, więc musicie mi wierzyć na słowo.
Otóż rzeczona ta przemiła pani podsunęła mi pod nos coś, co zupełnie nie ma nic wspólnego z szyciem.
No może na siłę igłę można podciągnąć pod szycie :-D
Był to naszyjnik koralikowy.
Taki, że kopara mi odpadła i tradycyjnie stwierdziłam, że to zupełnie nie dla mnie.
Ale...
Ale jak zobaczyłam kolejne i dość szybko przybywające etapy pracy, to zwyczajnie pękłam i zapytałam krótko i węzłowato:
- Jak to się do cholery robi, bo czuję, że muszę - inaczej się uduszę!
Odpowiedź dostałam szybką i konkretną.
Prościzna! Zwykły peyot na igle!
Tjjjaaaa...
Jak ktoś parę lat temu koraliki porzucił, to mu się zwoje mózgowe odpowiedzialne za dzierganie naszyjników co nieco zastały i zdrewniały...
Ileż ja się naklęłam...
Ileż ja krwistych i soczystych takich tam w przestrzeń posłałam...
Aż w końcu dziecko me młodsze, czyli Anna zlitowało się nade mną i przypomniało mi, jak się igła NIE SZYJE tylko DZIERGA.
Zapewniam Was, że była NAPRAWDĘ baaardzo cierpliwą i nad wyraz skuteczną nauczycielką otępiałej matki swej...
Po okropnie długim kwadransie pojęłam o czym ona do mnie rozmawia i jakoś poszło.
Ba! Mało tego!
Aniusi też się wzór spodobał i umówiłyśmy się, że dziergamy to samo, synchronicznie, ale z różnych kolorów.
Aha! Kolorystykę obu wybrała skrupulatnie Ania, nie ja.
I tak oto, mamy dwa przepiękne naszyjniki:
Zielony robiła Ania...
... niebieski jest hand by me:
Kot Lucjusz bardzo chętnie nam pomagał przy robocie, więc w nagrodę robił za modelkę:
I teraz taki mały paradoks:
robiłam niebieski naszyjnik - na rozpoczęcie roku szkolnego poszła w nim Ania (pasował jej do stroju):
Ania robiła zielony - na rozpoczęcie roku szkolnego poszłam w nim ja (pasował mi do ciuchów):
Obie, niezależnie od siebie, wzbudziłyśmy furorę naszymi ozdobami naszyjnymi:
W sumie, nieskromnie stwierdzę, że wcale się nie dziwię :-D
Bo są oryginale, niepowtarzalne i po prostu super!
Nie pamiętam kiedy byłam tak obmacana przez koleżanki z pracy (koledzy na szczęście trzymali ręce przy sobie).
A Ania przeżywała mniej więcej to samo u siebie w szkole:
Kto by to pomyślał: zwykłe koralki nawleczone na żyłkę, a tyle emocji wzbudzają...
Zachęciłam się tak spektakularnym efektem działania i mam zamiar zrobić sobie kolejny.
Tym razem pomarańczowy.
Nic, tylko znaleźć ochłap czasu, usiąść i wydziergać :-)
Zwłaszcza, że Ania już mi rozpisała schemat, dobrała i naszykowała konkretne koralki.
Tak więc w ramach relaksu po dźwiganiu setek kilogramów bezpłatnych podręczników i ćwiczeń, zasiądę i se dziergnę pomarańczkę.
O! Bo przecież nie samym paczłorkiem człek żyje ;-)
Ps: zdjęcia (pomysł, aranżacja, wykonanie i obróbka) są autorstwa mojej młodszej córki, czyli Anny, poważnej uczennicy klasy trzeciej gimnazjum :-)
Piękne Siostro! Ten zielony to dla mnie? :-)
OdpowiedzUsuńHoga - z młodą pogadaj ;-D
UsuńZaraza się rozłazi po kraju :) Wszystkiemu winna Beata z Budzikowa, która pokazała naszyjnik na warszawskim spotkaniu kołderkowym.
OdpowiedzUsuńPiękne bliźniaki !!!
Ja bluzgałąm tylko z powodu żyłki wędkarskiej, którą szyłam mój komplet :)
Tereniu - Beata, Ty i Lenka... Trzy moje kochane zarazy :-DDD Żyłka na szczęście jakoś się mnie słuchała i chętnie szyła ;-)
UsuńZdolna z Ciebie dziewczyna..koraliki to nie moja dzialka .Naszyjniki wyszyly przeslicznie.)
OdpowiedzUsuńAlicjo - dziękuję! Ale to dzięki mojej Ani powstał mój niebieski :-) Gdyby nie ona, to cisnęłabym to w kąt i już :-D
Usuńbardzo ładne są te naszyjniki - też się na nie czaję :)
OdpowiedzUsuńMadziula - to do dzieła! W miarę szybko się dziergają, a efekt powala ;-))
UsuńPotwierdzam, że są przepiękne!!! Sama chciałam sobie taki kiedyś wydziergać, jednak zawsze coś tam było pilniejsze... a teraz jak patrzę na Twój to znowu mi się chce, tylko nie mam z czego. Stwierdziłam jakiś czas temu , że jednak do koralików mnie nie ciągnie i wyprzedałam/rozdałam wszystko co z nimi związane :(
OdpowiedzUsuńKasiu - no to może kup sobie koraliki tylko na jeden naszyjnik, a potem zobaczysz, czy dalej Cię ciągnie do dziergania :-)
UsuńŚwietne! A schemat gdzieś znaleziony czy Wasz osobisty? Bo przyznam, że i mnie się zachciało przypomnieć sobie koralikowanie :)
OdpowiedzUsuńKiniu - to zwykły peyot :) Efekt wypukłości uzyskuje się dzięki zastosowaniu różnej wielkości koralików ;-)
UsuńAbsolutnie śliczne! Oba! Trudno byłoby zdecydować się na jeden z nich :-) Piękne są :-)
OdpowiedzUsuńPatchTworki - dziękuję! My się wymieniamy - Ania bierze mój, a ja się lansuję w jej ;-)
UsuńCudne są i wzbudzają chęć " miecia".Chyba wytaskam karton z koralikami co to je kilka lat temu moje dziecię pochowało i zacznę się do nich modlić.Tylko najpierw muszę opanować peyota bo robiłam szydełkiem.
OdpowiedzUsuńWzór Waszego autorstwa czy z sieci?
Pozdrawiam sympatycznie :)
Vipek - to peyot z trzech wielkości koralików.
UsuńPs: zerknij na maila ;-)
łał , dziękuję bardzo :)
UsuńAnia w klasie trzeciej gimnazjum... nie do wiary!Niedawno taki podlotek, a teraz panna:)Przepiękne naszyjniki. Druga rzecz po patchworku, gdzie wysiadam. Nawet nie podejmuję próby, ale oglądać i podziwiać lubię. Ciekawa jestem pomarańczowego. Z jakimi kolorami zostanie pomarańczowy zestawiony:)
OdpowiedzUsuńJaskółko - otóż pomarańczowy został zaczęty i... spruty :-D Kolorystyka była do bani. Ale robię inny, z domieszką czegoś, co może udawać pomarańczowy :-D
UsuńGdybym Ci ja miała takie zarazy jak Twoje w pobliżu dla takiego efektu dałabym się nawet zarazić koralikami;)Piękne naszyjniki!
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam :)
Iwonko - bardzo żałuję, że nie mieszkasz bliżej mnie. Mogłybyśmy zarażać się wzajemnie :-))
Usuńnie dziwię się Twojemu nieskromnemu stwierdzeniu, odlot tak ogólnie mówiąc!!!
OdpowiedzUsuńKasiu - dziękuję bardzo :-)
UsuńTrudny wybór, który piękniejszy.Zaraża na odległość ;) Słowem przepadłam...Gdzie mogę szukać wzoru? Co i jak,bo choć szyję, to takiego cudeńka nie robiłam.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńIventi - wzoru szukaj na mailu ;)
UsuńTrudny wybór, który piękniejszy.Zaraża na odległość ;) Słowem przepadłam...Gdzie mogę szukać wzoru? Co i jak,bo choć szyję, to takiego cudeńka nie robiłam.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne, przekłuwają uwagę a kotek wygląda w nich jak książę <3
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoriamigdar.blogspot.com/
Wiktoria - dziękuję :-)
UsuńŚliczne są! Baaardzo mi się podobają i oba pasowałyby do moich ciuchów :).
OdpowiedzUsuńFrasiu - no cóż... Muszę Cię zmartwić - oba nam pasują i nie oddamy :-D
UsuńPrzepiękne. :)
OdpowiedzUsuńAneta - dziękuję :-)
UsuńŚliczne oba. Podziwiam za pomysł i wykonanie. Jednak nie wydaje mi się, że tak każdy może :D
OdpowiedzUsuńNo dobra - myślałam że to Twoje. Ale czytam o Ani i uwierzyć nie mogę że Ona też popełniła! Synchronicznie dziergałyście i obu Wam wyszło tak samo pięknie! Gratuluję zdolnej Córki przezdolna Matko.
OdpowiedzUsuńPomarańczowy!? Zróbcie dwa! ;)
OdpowiedzUsuńJeju to jest piękne! oba bez wyjątku! podziwiam!
OdpowiedzUsuńJejku, też taki chcę :)
OdpowiedzUsuńRewelacja! Wygląda pięknie!
OdpowiedzUsuń