niedziela, 7 stycznia 2018

Kamienny domek panny Lawendy

Na pewno większość z Was czytała serię książek o Ani autorstwa L.M.Montgomery.
W części drugiej, czyli "Ania z Avonlea", rzeczona Ania lekko zabłądziła i natknęła się na domek panny Lawendy Lewis. Kamienny domek zwany Chatką Ech.

Dlaczego przypominam tę książkę?
Otóż błąkając się po czeluściach internetu, natknęłam się na zdjęcie, które mnie absolutnie urzekło.
Zdjęcie uszytka, żeby była jasność. 
Pierwsze skojarzenie jakie miałam: kamienny domek panny Lawendy! Nieważne, że ona w ogródku hodowała lawendę, a nie malwy. Domek był kamienny i już!
Żadnych danych odnośnie autora nie było, ale wystarczyło wrzucić fotkę w wyszukiwarkę i niezawodny wujek google doniósł mi, kto jest twórcą. Pisałam do autorki z prośbą o zgodę na uszycie czegoś w ten sam deseń, ale niestety nie odpisała mi. Może mail na blogu nieaktualny? Może inna przyczyna. Nie wiem.
Ale absolutnie musiałam to uszyć! I po prostu mieć. Tylko dla siebie 😁

Korzystając z tego, że w nowy rok weszłam plując płucami i smarcząc mózgiem (znaczy przymusowo na zwolnieniu byłam), przystąpiłam do szycia.
I uszyłam! I mam! I już wisi w kuchni!

I bardzo jestem z niego zadowolona :-)
W te ponure, bardziej obleśnie jesienne niż zimowe dni, bardzo sympatycznie rozwesela oczy tęskniące za kolorami.


Małe zbliżenia na malwy (yo yo maker sprawdził się doskonale :-D )


Kamienny mur pikowany z wolnej ręki - jestem z niego baaardzo dumna! Wyszedł idealnie, dokładnie tak, jak zamierzałam :-))




Okno na świat, lekko malwami przesłonięte:



Fajnie jest mieć na ścianie ciepłe lato. 

Obrazek nie ma imponujących rozmiarów: 35 cm na 55 cm.

Hmm... Jakby to powiedzieć... Bardzo mi się spodobało szycie kamiennego domku panny Lawendy. I już wymyśliłam kolejne dwa. Jeden już zaczynam powoli szykować. Nad drugim jeszcze lekko się zastanawiam ;-)

Za piękne zdjęcia dziękuję mojej córce Joannie :-)

32 komentarze:

  1. jestem zachwycona ! faktycznie daje energetycznego kopa, i przypomina mi mój dom z przed 30 lat gdy pod oknami była istna łąka z malw, teraz choroba je zniszczyła, zresztą w całej okolicy. czy guzik robi za klamkę?
    życzę zdrówka i doleczenia infekcji bo te potrafią się ciągną dłuuugo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - moje malwy też wyginęły. Muszę odnowić ich populację, bo bardzo je lubię :-) Guziki są jako niby pączki nierozwinięte ;-)
      Jutro wracam do pracy, bo muszę. Mimo, że dalej kaszlę i smarczę i nie czuję się kwitnąco niczym te malwy ;-)

      Usuń
  2. Ależ piękne lato stworzyłaś w środku tej paskudnej szaro- burej zimy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - jakoś trzeba sobie tę paskudę pokolorować :-)

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba, tak jakby lato już przyszło. Przełamałaś szare, ponure dni. A mur to prawdziwy majstersztyk, nigdy nie podejrzewałam, że w taki sposób można osiągnąć taki fantastyczny efekt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno - bardzo Ci dziękuję! Skoro Ty chwalisz mój ur, to faktycznie chyba nie najgorzej mi wyszedł :-)

      Usuń
  4. Obrazek jest "po zbóju". A murek wyszedł superancko. Całośc naprawdę radująca oko!!! Jedz czosnek z miodem, pomaga na te syfy niewiadomego pochodzenia.
    Zdróweczka Ci życzę,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - czosnek nie bardzo mogę - mogłabym oddechem pozabijać dzieci w pracy ;-)

      Usuń
    2. Przekrój każdy ząbek i usuń z niego ten "zielony kiełek"- wtedy nie będzie owego "cuchu" po zjedzeniu.No i stosuj to wieczorkiem. Mój ślubny twierdził, że nie zionęłam.
      Miłego;)

      Usuń
    3. Aniu - jest mały problem: nie lubię czosnku. W sosach, z mięsem itp jest jak najbardziej mniam! Ale jedzenie go na surowo przyprawia mnie o mdłości.

      Usuń
  5. o matuchno dla mnie to on jest imponujący a rozmiar to nie ma żadnego znaczenia :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :-)

      Usuń
  6. Piękne dzieło, taka namiastka wiosny, pozwalająca zapomnieć o długich, zimowych wieczorach. Pamiętam książki Montgomery, panna Lewis była jedną z moich ulubionych bohaterek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta - nieskromnie powiem, że z przyjemnością zerkam na ścianę, na której powiesiłam te malwy. Jakoś tak mimo woli człowiek się uśmiecha :-)

      Usuń
  7. Przede wszystkim zdrowia życzę, bo bibliotekarce mózg bardzo potrzebny, a i płuca też. Po drugie makatka interesująca i faktycznie rozwesela nie tylko ponure dni ale także pomieszczenie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - bibliotekarce to przede wszystkim bicepsy są potrzebne i siła chłopa fizycznego ;-)

      Usuń
  8. Brawo TY! Superaśny kilimek:) Wracaj szybko do zdrowia i szyj następne cuda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - dziękuję :-) Mimo, że ciągle jestem "nieswoja" coś tam znowu kombinuję. Ot taki syndrom niespokojnych rąk ;-)

      Usuń
  9. Cudne patchworki ale przyznam że trochę tęsknię za twoimi dzierganymi cudeńkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga - też trochę za nimi tęsknię, ale doba nie chce się wydłużyć, ani czas wziąć na wstrzymanie :-)

      Usuń
  10. Bardzo ładny domek, a raczej fragment domku:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaki piękny obraz artyzmem podszyty. Super, jak mnie te małe dzieła sztuki się podobają. Podziwiam.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Ultra - komentarza nie zjadło :-D Mam włączoną moderację dla postów starszych niż trzy dni. To ze względu na wszechobecny spam. Bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa :-)

      Usuń
  13. Ale super !!! Też chcę taki uszyć !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię te obrazy szyte, wyszywane, haftowane. Mają swój klimat i historię. Wspaniałe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny radosny obrazek. Ja od dwóch lat rozsiewam malwy u siebie w ogrodzie. W okolicy u nikogo nie ma a ja się cieszę że zakupiłam i pięknie mi kwitną. W domu rodzinnym co prawda gdy byłam mała nie było malw ale jakoś ja wracam do starych zapomnianych kwiatów. W tym roku już rozglądam się za lubinem. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepiękne! Radosna i cudowna makatka :) Uwielbiam książki Montgomery.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)