W części drugiej, czyli "Ania z Avonlea", rzeczona Ania lekko zabłądziła i natknęła się na domek panny Lawendy Lewis. Kamienny domek zwany Chatką Ech.
Dlaczego przypominam tę książkę?
Otóż błąkając się po czeluściach internetu, natknęłam się na zdjęcie, które mnie absolutnie urzekło.
Zdjęcie uszytka, żeby była jasność.
Pierwsze skojarzenie jakie miałam: kamienny domek panny Lawendy! Nieważne, że ona w ogródku hodowała lawendę, a nie malwy. Domek był kamienny i już!
Żadnych danych odnośnie autora nie było, ale wystarczyło wrzucić fotkę w wyszukiwarkę i niezawodny wujek google doniósł mi, kto jest twórcą. Pisałam do autorki z prośbą o zgodę na uszycie czegoś w ten sam deseń, ale niestety nie odpisała mi. Może mail na blogu nieaktualny? Może inna przyczyna. Nie wiem.
Ale absolutnie musiałam to uszyć! I po prostu mieć. Tylko dla siebie 😁
Ale absolutnie musiałam to uszyć! I po prostu mieć. Tylko dla siebie 😁
Korzystając z tego, że w nowy rok weszłam plując płucami i smarcząc mózgiem (znaczy przymusowo na zwolnieniu byłam), przystąpiłam do szycia.
I uszyłam! I mam! I już wisi w kuchni!
I bardzo jestem z niego zadowolona :-)
W te ponure, bardziej obleśnie jesienne niż zimowe dni, bardzo sympatycznie rozwesela oczy tęskniące za kolorami.
Małe zbliżenia na malwy (yo yo maker sprawdził się doskonale :-D )
Kamienny mur pikowany z wolnej ręki - jestem z niego baaardzo dumna! Wyszedł idealnie, dokładnie tak, jak zamierzałam :-))
Okno na świat, lekko malwami przesłonięte:
Fajnie jest mieć na ścianie ciepłe lato.
Obrazek nie ma imponujących rozmiarów: 35 cm na 55 cm.
Hmm... Jakby to powiedzieć... Bardzo mi się spodobało szycie kamiennego domku panny Lawendy. I już wymyśliłam kolejne dwa. Jeden już zaczynam powoli szykować. Nad drugim jeszcze lekko się zastanawiam ;-)
Za piękne zdjęcia dziękuję mojej córce Joannie :-)
Cudo!!!!
OdpowiedzUsuńBlasiuk - dziękuję :-)
Usuńjestem zachwycona ! faktycznie daje energetycznego kopa, i przypomina mi mój dom z przed 30 lat gdy pod oknami była istna łąka z malw, teraz choroba je zniszczyła, zresztą w całej okolicy. czy guzik robi za klamkę?
OdpowiedzUsuńżyczę zdrówka i doleczenia infekcji bo te potrafią się ciągną dłuuugo
Kasiu - moje malwy też wyginęły. Muszę odnowić ich populację, bo bardzo je lubię :-) Guziki są jako niby pączki nierozwinięte ;-)
UsuńJutro wracam do pracy, bo muszę. Mimo, że dalej kaszlę i smarczę i nie czuję się kwitnąco niczym te malwy ;-)
Ależ piękne lato stworzyłaś w środku tej paskudnej szaro- burej zimy!
OdpowiedzUsuńIwonko - jakoś trzeba sobie tę paskudę pokolorować :-)
UsuńBardzo mi się podoba, tak jakby lato już przyszło. Przełamałaś szare, ponure dni. A mur to prawdziwy majstersztyk, nigdy nie podejrzewałam, że w taki sposób można osiągnąć taki fantastyczny efekt :)
OdpowiedzUsuńJoanno - bardzo Ci dziękuję! Skoro Ty chwalisz mój ur, to faktycznie chyba nie najgorzej mi wyszedł :-)
UsuńObrazek jest "po zbóju". A murek wyszedł superancko. Całośc naprawdę radująca oko!!! Jedz czosnek z miodem, pomaga na te syfy niewiadomego pochodzenia.
OdpowiedzUsuńZdróweczka Ci życzę,;)
Aniu - czosnek nie bardzo mogę - mogłabym oddechem pozabijać dzieci w pracy ;-)
UsuńPrzekrój każdy ząbek i usuń z niego ten "zielony kiełek"- wtedy nie będzie owego "cuchu" po zjedzeniu.No i stosuj to wieczorkiem. Mój ślubny twierdził, że nie zionęłam.
UsuńMiłego;)
Aniu - jest mały problem: nie lubię czosnku. W sosach, z mięsem itp jest jak najbardziej mniam! Ale jedzenie go na surowo przyprawia mnie o mdłości.
Usuńo matuchno dla mnie to on jest imponujący a rozmiar to nie ma żadnego znaczenia :)))))
OdpowiedzUsuńAniu - bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :-)
UsuńPiękne dzieło, taka namiastka wiosny, pozwalająca zapomnieć o długich, zimowych wieczorach. Pamiętam książki Montgomery, panna Lewis była jedną z moich ulubionych bohaterek.
OdpowiedzUsuńEdyta - nieskromnie powiem, że z przyjemnością zerkam na ścianę, na której powiesiłam te malwy. Jakoś tak mimo woli człowiek się uśmiecha :-)
UsuńPrzede wszystkim zdrowia życzę, bo bibliotekarce mózg bardzo potrzebny, a i płuca też. Po drugie makatka interesująca i faktycznie rozwesela nie tylko ponure dni ale także pomieszczenie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko - bibliotekarce to przede wszystkim bicepsy są potrzebne i siła chłopa fizycznego ;-)
UsuńBrawo TY! Superaśny kilimek:) Wracaj szybko do zdrowia i szyj następne cuda:)
OdpowiedzUsuńJaskółko - dziękuję :-) Mimo, że ciągle jestem "nieswoja" coś tam znowu kombinuję. Ot taki syndrom niespokojnych rąk ;-)
UsuńCudne patchworki ale przyznam że trochę tęsknię za twoimi dzierganymi cudeńkami.
OdpowiedzUsuńAga - też trochę za nimi tęsknię, ale doba nie chce się wydłużyć, ani czas wziąć na wstrzymanie :-)
UsuńBardzo ładny domek, a raczej fragment domku:)
OdpowiedzUsuńMięta - dziękuję :-)
UsuńJaki piękny obraz artyzmem podszyty. Super, jak mnie te małe dzieła sztuki się podobają. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Co mi zjadło komentarz?
OdpowiedzUsuńUltra - komentarza nie zjadło :-D Mam włączoną moderację dla postów starszych niż trzy dni. To ze względu na wszechobecny spam. Bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa :-)
UsuńAle super !!! Też chcę taki uszyć !!!
OdpowiedzUsuńEwa - szyj więc! :-D
UsuńLubię te obrazy szyte, wyszywane, haftowane. Mają swój klimat i historię. Wspaniałe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetny radosny obrazek. Ja od dwóch lat rozsiewam malwy u siebie w ogrodzie. W okolicy u nikogo nie ma a ja się cieszę że zakupiłam i pięknie mi kwitną. W domu rodzinnym co prawda gdy byłam mała nie było malw ale jakoś ja wracam do starych zapomnianych kwiatów. W tym roku już rozglądam się za lubinem. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Radosna i cudowna makatka :) Uwielbiam książki Montgomery.
OdpowiedzUsuń