Dziś rano po przebudzeniu ogłosiłam sama sobie "Dzień lenia".
Stwierdziłam, że po wczorajszym maratonie sokowo-konfiturowo-sprzątaniowo-piernym należy mi się taka niedziela nicnierobienia.
Dziecko starsze wyjechało do Gdańska i drażniło mnie od piątku smsami typu: "idę na plażę", "słyszałam, ze Wawę zalało..." itp.
Ale przyszła kryska na Matyska!
Rano tata powiedział mi, że w nocy nad Gdańskiem przeszła potężna burza.
Ha! Aż podskoczyłam! I wysłałam smsa: "Słyszałam, że jakaś burza w Gdańsku była..."
Po pewnym czasie przyszła odpowiedź: "Szukam suchych spodni"
Wredność mi się obudziła po kawie, więc napisałam: "W szafie są :-P"
Następnie doszłam do wniosku, że za pomysł ustanowienia "Dnia lenia" należy mi się jakaś nagroda.
A więc wyciągnęłam na światło dzienne pudła z kordonkami i koralikami. Co wyszło?
Ano komplecik :-) Bransoletka i obowiązkowo kolczyki
Wytrawne oko "frywolnych" pań z łatwością dostrzeże błąd, jaki popełniłam. Ale co tam! To prototyp, czyli dla mnie ;-)
W tak zwanym międzyczasie porzuciłam frywolenie i korzystając, że ulewa przeszła w "normalny" deszcz, poleciałam zerwać porzeczki na ciasto.
Jakby nie było - Dzień lenia najlepiej obchodzi się z czym słodkim pod ręką ;-)
Kiedy kończyłam robotę kuchenną, mój małż oznajmił mi obojętnym tonem:
-W nocy piorun uderzył w słup trakcyjny i są zawieszone połączenia między Gdańskiem a Warszawą.
-Jaja se robisz?
-Nie.
No to posłałam młodej kolejnego esesmana. Oddzwoniła natychmiast:
-Mamo! Powiedz, że się wygłupiasz!!
-Nie!
Dziecko dostało głupawki. Śmiała się jak durna, aż jej powiedziałam:
-Aśka niech ktoś cię tam walnie, gadać z tobą się nie da!
Jakoś się ogarnęła a ja ją zapytałam:
-To jak? Fajnie tak pod namiocikiem, no nie?? :-P
-Słuchaj! Polecam! Ekstra jest! Hihihihihihi! W butach mi chlupie, spodnie mam mokre, namiot jak szmata, cały błotem upieprzony. Nie wiem, jak go Agacie oddam, z włosów mi się leje i zimno mi hihihihihihi.
-A w domciu suchutko i ciacho się piecze...
-NIE DENERWUJ MNIE!!! Jak długo nie będą jeździć?
-Nie wiem. Zaraz sprawdzę i oddzwonię.
Wlazłam na onet i znalazłam co chciałam. Młoda przełączyła na głośnik, bo reszta zmokłych łowców promieni słonecznych też do końca nie wierzyła.
Przeczytałam niedowiarkom co następuje:
"Piorun uderzył w sieć trakcyjną PKP w miejscowości Szymankowo (woj. pomorskie) pomiędzy Tczewem a Malborkiem - informuje TVN24. Ruch pociągów jest bardzo utrudniony. Ich opóźnienie na trasie Warszawa - Gdańsk może wynieść nawet 3 godz. Naprawa potrawa najpewniej do godzin wieczornych.-->--> Powodem awarii jest uderzenie błyskawicy w jedno z urządzeń elektrycznych sieci trakcyjnej. Po zdarzeniu funkcjonowało ono jeszcze przez kilka godzin, potem ok. godz. 9 jednak zupełnie się zepsuło. Zorganizowanie objazdów nie jest możliwe."
Ostatnie zdanie wstrząsnęło nimi do głębi...
Chwila ciszy po drugiej stronie, a potem przyszłość narodu w ilości sztuk coś koło 7-8 przemówiła chóralnie i głośno:
-$&(#!^%#$@*())+!!*:$#@!
I opanowała ich ogólna głupawka. Chyba szok, czy coś? ;-D
Po kilku godzinach milczenia mojej córuni wysłałam kolejnego smsa: "No co tam u Ciebie Noe?"
Okazało się że już jadą i jakimś cudem mają nawet miejsca siedzące.
Zmokłą kurę....yyyy... znaczy Rabarbarę odbieram z pociągu ok 22.00.
A teraz sobie spokojniutko sobie bloguję, pojadając pyszne ciacho z przepisu Elizy i całkiem mi dobrze na tym świecie w moim osobistym, kończącym się już "Dniu lenia" ;-)
Dla wszystkich chętnych przyniosłam wspomniane wyżej ciasto z porzeczkami
Smacznego!
Ale pyszne ciacho :)
OdpowiedzUsuńAta, ja chcę jutro mieć dzień lenia? Mogę? ;)
OdpowiedzUsuńCo do frywolitek, to trzeba było nic nie pisać,że są błędy, tylko że tak miało być. ;) Poza tym błędy każdemu się zdarzają. W końcu tylko Pan Bóg jest nieomylny. A komplecik wygląda śliczne. :)
Ależ piękne rzeczy robisz!!!!
OdpowiedzUsuńDialogi z córcią bezbłędne.
Ciasto - och, jak zapachniało!
Ja wiem, zazdrość Cie wzięła, że dziecko na plaży sobie leży to przeklęłaś. To nieładnie znęcać się nad dzieckiem. Moja miała lepiej, bo zawsze jeździła pod namioty z nami, znaczy na obozy - ona w drużynie, my jako kadra i jak lało my mieliśmy gorzej, bo ratowało się namioty dzieci, a swoje to zwykle nie było kiedy.
OdpowiedzUsuńCiasto pachnie nawet z ekranu, a frywolitki bezbłędne, bo ja i tak nie wiem, gdzie jest błąd.
Nie próbowałam jeszcze frywolitek, nawet nie wiem jak się je robi, domyslam się tak troszkę, wiem za to, że śliczne!!!
OdpowiedzUsuńŚliczne frywoleńki.Frywolna nie jestem,a błądzik znalazłam :c),ale tylko dlatego,że opanowała mnie ostatnio koralikomania;),bo tak w życiu bym nie zauważyła,wogóle się w oczy nie rzuca.A tak na marginesie,to fajną zabawę nam tu dałaś w szukanie różnic,nawet mój ośmiolatek szukał,bo lubi takie łamigłówki w "Supełku" rozwiązywać :c).Pozdrawiam serdecznie...A ciasto wygląda pysznie mmmm....
OdpowiedzUsuńCiacho super !!! a Twoje biedne, zmoknięte dziecko potrzebuje zdecydowanie lepszej matki :))))
OdpowiedzUsuńdni lenia powinny być co drugi dzięń minimum - może jakąś petycyjkę?? tylko do kogo??
OdpowiedzUsuńAle piekny komplecik!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo coz...z latoroslami tak wlasnie jest...szkoda mi sie jej zrobilo, wyobrazilam sobie ja mokra, ublocona... Moja podobna przygode miala rok temu, tyle, ze ona w jakis przyczepach kempingowych byla z kolezankami...W tym roku madrzejsze-wynajely pokoj z lazienka
Pięknie,pięknie...piękne te Twoje dzieła. I czytać Cię miło. Uśmialam się.Fajna babka z Ciebie.I dowcipna. Heheheh.
OdpowiedzUsuńAgawa - smacznego :-)
OdpowiedzUsuńKoroneczko - pewnie, że możesz! To nawet wskazane!
Kankanko - dziękuję! Nasze "dialogi na cztery nogi" to norma i standard ;-)
Irenko - pewnie, że zazdrościłam, ale nie przeklęłam - samo wyszło ;-D
Wolvin - spróbuj - to łatwe :-)
Arkadio - gratulacje dla Ciebie i synka :-)
Krzysiu - chcesz ją?? BIERZ kochana! Co mam w gratisie dorzucić?? ;-D
Madziu - pomysł popieram i podpisuję się obiema łapami! I niestety też nie wiem, gdzie tę petycję kierować.
Elu - ona była mokra, ale do bólu szczęśliwa :-) Taka atrakcja nie trafia się codziennie.
Kasiu - dzięki!
Melduję, że przebimbałam dzisiaj dzień niemal w stu procentach! Hi,hi! A teraz na dodatek idę sobie spać, choć jeszcze północy nie było. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Aniu! :-DD
OdpowiedzUsuńTak trzymaj!
Kto następny do naśladownictwa??
Ja też chcę dzień lenia!... A jakoś mi nie wychodzi. I chcę umieć robić frywolitki! A sama jakoś nie mogę się nauczyć :/
OdpowiedzUsuńByć może dzień lenie to ja będę miała ale przymusowy, bo mi ręka odmawia współpracy...
Czy wysuszyłaś już moją imienniczkę?
Uściski serdecznie
Asiu! Imienniczka już sucha jak pieprz, ale ona moknięcie to chyba ma w standardzie... Wczoraj wróciła od koleżanki przemoczona jak zmokła kura :-D
OdpowiedzUsuńI proponuję w związku z "awarią" ręki bezwzględnie zrobić sobie dzień lenia! Kuruj łapkę :-)
Ja tam sobie zorganizuje tydzień lenia :-) Jak tylko znajdę czas.
OdpowiedzUsuńBłędy fajna rzecz, ja je lubię. Przynajmniej od razu wiadomo, że to Twoje i jak ktoś podprowadzi, to się mu łatwo podprowadzenie udowodni.
A biedne, przemoczone dziecko wymaga troskliwej opieki, ale ja nie biorę, chyba, że na wymianę za mojego Młodego.
Tydzień lenia powiadasz? Brzmi ciekawie! :-D
OdpowiedzUsuńA co do tego błędu - masz rację - tak na to nie spojrzałam ;-)