piątek, 26 marca 2010

Kurs frywolitki igłowej

Obiecałam kilku osobom, że zrobię, a w każdym razie SPRÓBUJĘ zrobić kurs frywolitki igłowej.
Podzieliłam go na kilka fragmentów.
To pierwsza część kursu.
Druga o wrabianiu koralików będzie za kilka dni.

Wbrew pozorom to nie jest trudne. Jak dla mnie - łatwiejsze niż frywolitka czółenkowa.
Tej ostatniej próbowałam z mizernym skutkiem - jakoś się nie rozumiemy z czółenkiem ;-)
Natomiast igłową pojęłam bardzo szybko.

Na początku muszę złożyć podziękowania jednej młodej pani. Gdyby nie ona - nie byłoby tego "kursu".
To moja Ania. Robiła zdjęcia wtedy, gdy ja miałam obie ręce zajęte (trzecia ręka nie chciała mi wyrosnąć na potrzeby tej sesji zdjęciowej).

Wszystkie zdjęcia po kliknięciu powiększają się do dużych rozmiarów!


No to zaczynamy.

Kordonki:

Do robienia frywolitek potrzebne są kordonki.
Podstawowy warunek jaki muszą spełniać to dobry skręt nitki. Tzn. trzeba dobrze się przyjrzeć, żeby zobaczyć z ilu cieńszych niteczek składa się nitka kordonka.

Najlepsza jest AIDA DMC, ale niestety - do tanich nie należy.
Ale spokojnie można też dziobać np z Hemery (zamiennie zwaną Maxi - do kupienia w większości pasmanterii naziemnych w bogatej gamie kolorystycznej).

Igły:
Mają długość ok 13 cm i są tępo zakończone. W Polsce dostępne są niestety tylko w dwóch grubościach:
- nr 5 (gruba)
- nr 7 (cienka)
Kupić je można jedynie w pasmanteriach internetowych - co dla mnie jest trochę niezrozumiałe.
Uważajcie! Różne sklepy oferują je po biegunowo odmiennych cenach!

Co do innych rozmiarów - oczywiście można je kupić, np na Ebay'u, ale za kosmiczne pieniądze.
Moim skromnym zdaniem spokojnie wystarczą te dostępne na naszym rynku grubości.

Kiedy już mamy igły, kordonek i zapał do czynu możemy rozpocząć zabawę:


Do dzieła:

Nawlekamy igłę. Nitka w igle musi być odpowiednio długa do robionego wzorku, ponieważ na nią będziemy zsuwać słupki. Ja miałam krótką, ponieważ nie robiłam żadnej konkretnej rzeczy.
Ile jej trzeba zostawić w "zwisie" z uszka igielnego?
To zależy od tego co będziemy robić. To będą albo centymetry (w przypadku kolczyków), albo metry ( w przypadku naszyjników).




Zakładamy nitkę na palec wskazujący lewej ręki




Igłę wprowadzamy pod nitkę z przodu palca




I zsuwając ją do góry umieszczamy na igle



Teraz łapiemy nitkę z tyłu palca




I ponownie zsuwając nitkę do góry umieszczamy na igle.
Powstaje nam coś takiego:



Po pociągnięciu nitki idącej od kłębka ( to ta po lewej stronie)...




... mamy nasz pierwszy słupek :-)




Pikotki

Skoro już wiemy jak się robi słupki, to teraz czas przejść do pikotków.

A więc robimy wymaganą ilość słupków i dochodzimy do miejsca, w którym trzeba dodać pikotek.
Robimy pierwszą część słupka jak zwykle, ale nie dociągamy jej do tych zrobionych wcześniej, tylko pozostawiamy między nimi przerwę, przytrzymując palcem:

Robimy drugą część słupka



...przysuwamy gotowy słupek do tych robionych wcześniej
I włala! mamy pikotek :-)



Robimy sobie beztrosko dalej, aż dochodzimy do końca pierwszego elementu:



Teraz przesuwamy nasze pracowicie udziobane słupeczki w kierunku ucha igły. I zsuwamy je na nitkę zwisającą z tegoż uszka:


"Ciągniemy" słupki po nitce aż zrobimy pętelkę.
Przekładamy przez nią igłę...


I zaciągamy nitkę do końca, aż dojedzie do igły i ją "otoczy"
WAŻNE! Ciągniemy za nitkę OD IGŁY, nie od kłębka!



Przeciągamy igłę z nitką przez powstałą pętelkę...
... mamy pierwsze kółeczko!!

Łuczek robimy jedynie zsuwając słupki z igły na nitkę, bez wkładania igły to pętelki,


Łączenie kółeczek:

Pikotki oprócz funkcji ozdobnych pełnią również rolę łącznika między kółeczkami.
Jak je robić?
Oprócz igły i kordonka potzrebowac będziemy szydełka.
W moim przypadku jest to czółenko z szydełkiem.
Robimy drugie kółeczko wg wzoru i dochodzimy do miejsca, w którym należy połączyć je z sąsiadującym
Wkładamy szydełko w pikotek od góry i przewlekamy nitkę (tę od kłębka)

Powstałą pętelkę przekładamy przez igłę

I ciągnąc za nitkę (tę od kłębka) zaciągamy nasze połączenie kółeczka nr jeden z kółeczkiem nr dwa

I robimy dalej...


Supełki.

Aby robótka równo się układała, a słupki i kółeczka nie fruwały każde w inną stronę mądrzy ludzie wymyślili supełki :-).
Mini kursik robienia tychże robiłam jakiś czas temu na dwóch forach:
kuferek i babskie
Tak więc pozwoliłam sobie użyć tamtych fotek i treści.
Dla przejrzystości zastosowałam dość mocno cieniowaną nitkę.
A więc kiedy mamy już zaciągnięte kołeczko nitka (czerwona) z igłą musi być po PRAWEJ stronie tegoż, a kłębek po LEWEJ (nitka zielona)


Następnie przekładamy igłę pod nitką od kłębka w taki sposób, jak na zdjęciu prowadząc czy jak wolicie ciągnąć igłę w LEWĄ stronę.


Jednocześnie należy pilnować aby ten nasz supełek nie skręcał się - ma "iść" płasko


I tak oto ciągnąc cierpliwie i powoli nasze niteczki dochodzimy do kółeczka - jak widać na zdjęciu nitka prawa (czerwona) zamieniła się miejscem z nitką lewą (zielona)


Zaciągamy nitki aż do samego kółeczka i gotowe.

Odwracamy robótkę i nitki lewa(zielona) i prawa (czerwona) znowu są na swoich miejscach i dziergamy dalej - do następnego supełka wink.gif

Wzory i schematy:
Wzory na frywolitki są podawane w dwóch rodzajach:
schematy graficzne
schematy opisowe


Ten schemat powyżej rozpisany, czyli opisowy wyglądałby tak
k: 4-4-4 zamknąć
ł:12 zamknąć
Powtórzyć 6 razy.
Po angielsku zamiast "k" było by "r" (ring), a zamiast "ł" - "ch" (chain)

A teraz zadanie domowe:
Spróbujcie zrobić taki kwiatek jak ten ze schematu :-)
W razie pytań odpowiem :-)

A gdyby ktoś padł ze zmęczenia i zwątpienia to Garkotłuk zaprasza. Wrzuciłam kilka nowych przepisów na słodkości, a dziś na spaghetti ze szpinakiem :-)

wtorek, 23 marca 2010

Chwalipięta

Chwalić się będę. Ale dopiero w dalszej części tego wpisu.

Na wstępie nawiążę do poprzedniego postu.
Tak wiele serdecznych i ciepłych słów za jednym zamachem wyraźnie wzruszyło mojego rodziciela.
Czytał je z wyraźną przyjemnością.
I za moim pośrednictwem bardzo Wam dziękuje.
Ja również przyłączam się do niego.
Kochane jesteście wszystkie jak jeden mąż i jedna żona!

A ja urodziny taty w całości przespałam.
Dlaczego?
Bo we wtorek dość późnym wieczorem, tak koło 23:00 wpadła do mnie taka jedna znajoma.
Wybitnie niemiła! Zasiedziała się do 4:00!!
Nijak nie mogłam się jej pozbyć.
"Zabawiała" mnie bardzo intensywnie i upierdliwie. Miała w głębokim poważaniu, że mam jej dość, że chcę pójść do łóżka. Nic do niej nie docierało. Najwyraźniej w świecie dobrze jej było w moim towarzystwie.
Jak wreszcie polazła w cholerę, to padłam jak świerszcz za kominem i zasnęłam snem kamiennym.
Ocknęłam się z trudem ok 7:00.
Wyprawiłam Anię do szkoły (dziadkiem wyprawiłam, bo ja nadawałam się zupełnie do niczego), potem na moment popełzłam do kompa, żeby wysłać post urodzinowy (na szczęście napisałam go dzień wcześniej!) i poszłam dalej spać...
Zwłoki podźwignęłam z upadku jedynie koło 18:00, kiedy to z resztą rodziny poszliśmy złożyć tacie życzenia i wręczyć prezent.
Oni sobie zostali zajadając tort i popijając szampana, a ja...
No co?
No spać poszłam!
Czy wspomniałam jak się nazywa ta bezczelna pańcia?
Nie?
No to zaraz drukowanymi literami napiszę.
I guzik mnie obchodzi ustawa o ochronie danych osobowych!
Muszę Was przed nią ostrzec, choćby miała mnie później po sądach szargać.
Otóż to wredne babsko wabi się:





GRYPA ŻOŁĄDKOWA!!!



Myślicie, że se poszła?
No prawie. Na trochę.
W piątek wróciła i usiłowała zawrzeć bliższą znajomość z Joanną.
Aś ją olała i się nie dała, bo 3 tygodnie temu już się pokumały i młoda nie miała zamiaru odświeżać tej znajomości. Skończyło się na gorączce, katarze, kaszlu i bólu gardła.
W związku z tym, widząc, że z Asią nic nie wskóra menda szczerbata uczepiła się mojej młodszej panienki.
Ta jej wczoraj trochę uległa i jeszcze do dzisiejszego południa jeździła z nią do pięknej stolicy Łotwy nad rzeką Dźwiną (Ryga dla zdezorientowanych ;-)).
Na szczęście dziś właśnie w okolicach południa obie dziewczyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły zdrowieć!
Tak więc jest szansa, że pani GŻ poszła sobie od nas na dłużej ;-)



A teraz chwalipięta ze mnie wylezie - osoby wrażliwsze proszone są o odejście od monitorów ;-)
Ponieważ zdrowienie jest miłe, postanowiłam uczcić ten fakt wykończając w niedzielę kolejne dwa króliczki, które grzecznie i cichutko czekały, aż ich stworzycielka się weźmie do kupy pozbiera.



Szybko dogadały się ze starszą siostrą:


A dziś zrobiły sobie fotkę rodzinną z braćmi mniejszymi:


Ponieważ wczoraj w domu miałam dwie śpiące padliny, nie chciałam hałasować im maszyną do szycia.
Więc postanowiłam sprawdzić, czy jeszcze umiem trzymać szydełko. Po siedemnastu latach rozbratu z zakrzywionym drutem miałam co do tego mieszane uczucia.
Ale ponieważ jakiś czas temu Elisse na swoim blogu pokazała jak zrobić takie fajne kwadraty z resztek włóczki.
No to sobie zrobiłam takie cztery na próbę.
Oto moje Granny Squares - proszę nie śmiać się zbyt głośno


Czy będa następne? Pewnie tak, bo fajnie nam się współpracuje z szydełkiem.


Dziś rankiem skoro świt z braku lepszego zajęcia (kobitki jeszcze spały snem sprawiedliwych) upiekłam cynamonki
Życzy ktoś sobie przepis?

No to zapraszam na mojego drugiego bloga, który dziś postanowiłam upublicznić.
Garkotłuk będzie zbiorem wypróbowanych przeze mnie przepisów.
Zresztą wszystko jest wyjaśnione w pierwszym jego poście.
Jeszcze jest tam mało przepisów, ale stopniowo będzie się pojawiać więcej.
No i szata graficzna taka raczej uboga - nawet nie mam banerka. Ale spokojnie - wszystko będzie ;-)

Ale to nie koniec chwalenia się.
A więc, jak już dziewczyny mi zaczęły wracać do świata ludzi żywych, to się złapałam za maszynę i rach-ciach uszyłam takie ło igielniczki


A tak wyglądają w środku


No tom się nachwaliła, że hohoho! W poczuciu dobrze spełnionego samochwalstwa kończę tego przydługiego posta.

środa, 17 marca 2010

Tata

Zwykle bywa, że piszemy o urodzinach bloga, naszych własnych, naszych dzieci.
A reszta rodziny?
To ja dziś zrobię wyłom (pierwszy z kilku planowanych ;-))
Dziś urodziny ma mój tata!
Nie byle jakie!
Okrągłe.
Siedemdziesiąte!
Od czego zacząć mały rys biograficzny osobnika o bardzo ciekawym życiu??
No więc: urodził się jak łatwo policzyć 17.03.1940.
Czasy wojenne do łatwych zdecydowanie nie należały...
Ale dzięki staraniom swej Mamy, mały Staś był bardzo zadbanym dzieckiem.
Żeby nie powiedzieć ZA BARDZO!!
Krótko mówiąc: z powodu zbyt pulpetowatych kształtów Stasio nauczył się chodzić mając dwa lata ;-D

Szkolne czasy Staszek wspomina dobrze.

Zwłaszcza pół roku spędzone przez własne gapiostwo w liceum.
Jedno ze wspomnień, dość spektakularne, ale obrazujące Staszka i jego ogólny stosunek do otaczającego go świata z typowym dla niego przymrużeniem oka:
Polonistka kazała mu wymienić wszystkie księgi "Pana Tadeusza".
No to wymienił:
-Pierwsza, druga, trzecia, czwarta... - do dwunastej nie doszedł, bo polonistka była pozbawiona nie tylko umiejętności precyzowania poleceń, ale też brak jej było poczucia humoru i posadziła nieszczęśnika z dwóją z polskiego.
Za kpiny z niej i z wieszcza.

Nie mogąc dojść do porozumienia z rzeczoną panią, Staszek zmienił szkołę, na taką do której zawsze chciał pójść: Technikum Energetyczne.
Tu pośród kabelków, włączników, wyłączników i innych tego typu dynksów czuł się w swoim żywiole (to ten pilnie notujący w zeszycie młodzian z tarczą na ramieniu)

W glorii i chwale zdał maturę (z polskiego też!!) (pierwszy po lewej)

i... poszedł w kamasze!

Dzielnie bronił ojczyzny w Ludowym Wojsku Polskim w Pierwszym Pułku Lotnictwa Myśliwskiego
Do tej pory tęsknie wspomina zarówno skoki ze spadochronem, jak i latanie szybowcem...
W wojsku wziął i zmężniał.

Normalnie nie mógł sie opędzić od lasek!
Ale tylko jedna go skutecznie usidliła. Na zawsze.

Co nie przeszkadzało innym napalonym pannom w rzucaniu mu się w ramiona i publicznym obcałowywaniu!

Jak już nie dawały rady po dobroci przekonać go do siebie, to próbowały siłowych metod ujarzmienia ciacha.

Nic z tego!
Twardy z niego gość!
Jak każdy 100% facet wbudował dom (najpierw burząc stary ;-))

Posadził drzewo (chyba...). Tylko z tym synem mu nie wyszło...
No cóż! Nikt nie jest perfektem ;-)
A jak podsumować?
Najprościej: bardzo go kocham i nie wstydzę się tego oznajmić publicznie!
I cieszę się, że to On jest moim tatą!
O!