czwartek, 12 maja 2011

Skojarzenia...

Skojarzenia to dopust boży! I złudzenie wzrokowo-słuchowe takoż...
Siedziałam sobie dziś w ogrodzie, w pozie niedbałej, z kubasem kawy w jednej łapie i z fajką w drugiej.
I tak sobie myślałam, że mam LENIA!
A powinnam coś przekopać, wypadałoby coś wypielić, nie od rzeczy byłoby coś posiać...
Ale mi się nie chciało.
Taki jakiś marazm mnie dopadł. Rozładowanie bateryjek czy jak?

W sensie, że Joanna schizy miała wczoraj CAŁY dzień, bo NA PEWNO ona NIE ZDA ustnej matury z polskiego!
No nie ma szans, bo nic nie umie, nic nie wie i ogólnie dno!
Co 10 minut informowała mnie zgnębionym głosem:
-NIE ZDAM!!!

Akurat! Nie miała wyjścia! Zdała.
16/20! Najlepsza w grupie :-DDD

Cóż się dziwić - temat miała fajny.
Jaki?
Ależ to oczywiste! Jak się mieszka w nawiedzonym domu i do tego się jest czarownicą to się temat sam nasuwa: Motyw zjaw, duchów i zjawisk nadprzyrodzonych w literaturze i sztuce. Zbadaj jego realizację w oparciu o różne teksty kultury.

Ale matkę swą zatłukła prawie na śmierć swą pewnością NIEZDANIA!!

Więc jak wspomniałam siedziałam zwiędnięta i nie miałam chęci na nic.

W końcu jednak stwierdziłam, że na kaca najlepsza praca.

Wyciągnęłam z komórki "narządy" ogrodnicze i poszłam w sad zielony.
Zaczęłam lajtowo od pielenia lekko zarośniętych lawend i róż.
No a potem się rozkręciłam i poszalałam z widłami. W efekcie areał kwietnikowy powiększył mi się dość znacznie.
Chwasty wywalam z płot.
Proszę się nie oburzać - za płotem płynie kanałek, który regularnie demoluje nam brzeg i jedyną formą ochrony płotu przed spływem do Wisły jest umacnianie brzegów darnią, chwastami itp.

A więc - pierwszą porcję chwastów rypnęłam za płot dość energicznie i usłyszałam potężny chlupot.
-Matko! Co to było?? Aaaaa! Żaba! Ania patrz! Żabę przestraszyłam. Bidula! Jak zmyka! Żabką płynie! :-DD
-No! Jaka duża!
Fakt. Żabsko do małych trudno było zaliczyć.
Tak mi przez głowę przemknęło, że wprawdzie zapasiona była, ale żeby AŻ taki chlupot wywołać...
No nic. Nie zastanawiałam się nad tym dłużej i wróciłam do prac polowych, czy jak kto woli do orki na ugorze...
Tak po trzech godzinach intensywnego kopania i walki z darnią i obfitymi zasiewami stwierdziłam, że mam dość, akumulatory się naładowały, że hoho i że czas sprzątnąć artefakty ogrodnicze, podlać to co ma sucho i zasiąść na ławce pogrążając się w głębokim samozadowoleniu z wielce sympatycznego dnia.

I nagle...
Olśnienie! Jakby piorun rozjaśnił mroki mojego umysłu...

-ŻABA?? Kuźwa!! W życiu!! TO BYŁ MÓJ SEKATOR!!!

Rozpacz mnie ogarnęła totalna i bezbrzeżna!
Wprawdzie był on do odzyskania, ale...
Po pierwsze - pójście po niego w bród nie wchodziło w grę, bo za dużo wody i górą nawet przez moje wyjątkowo urocze gumofilce by się przelała.
Po drugie - wyciągnięcie go "do góry" przez siatkę też odpadało, bo 3 metry w dół ni jak nie sięgnę!
Tak więc pozostało mi trzecie wyjście...
Iść po niego brzegiem.
Którego NIE MA!
Jest siatka i na ten tychmiast kanałek!
Znaczy brzeg to urwisko...

Sekator (TEN!) kocham uczuciem niezrozumiałym i nieprzerwanym od lat stu. I co?? Miałabym mu pozwolić spocząć na dnie kanałku jako Titanicowi??Używać tych innych, co są w domu?
W życiu!!
-Maleńki! Mamunia już po ciebie idzie! Trzymaj się!

Idzie...
Hehehe! Dobre sobie!
Jak człek idzie, to nóg używa. A ja używałam do "iścia" rąk!
Trzymając się siatki jak tonący brzytwy, krok po kroku - a właściwie chwyt, za chwytem pokonywałam niewiarygodnie długą drogę do mojego sekatora. Kto u mnie był, wie jak cholernie długie mamy ogrodzenie.
W dość newralgicznym miejscu mój kadłub był równoległy do kanałku i dziękowałam opaczności, że wyposażyła mnie w bardzo silne łapy! Jeden zbyt słaby chwyt i rypnęłabym plerami w kamienie, że nie byłoby co zbierać.
Tak sobie myślałam, że jestem żywym dowodem na to, że człowiek ma faktycznie wspólnego przodka z małpą! Jednał łapa na jedną lianę, druga na drugą i tak dalej - aby do celu! Do pachnącego banana!
W moim przypadku do utytłanego błotem sekatora.
Dobrnęłam!
Dziecko młodsze cokolwiek przejęte, acz rozchichotane podało mi przez płot grabie i wyciągnęłam mojego skarba z otchłani wód!
A potem powrót! Dokładnie tak samo, tylko w drugą stronę.
Dałam radę! Nie wkitrałam się w toń wody torfowej, łba sobie nie rozwaliłam, płotu nie zdewastowałam!
Sekator umyty schnie sobie spokojnie i już wie, że jego pańcia następnym razem sto razy sprawdzi chwaściory nim się ich definitywnie pozbędzie.
Aś najpierw mnie opier... tego... znaczy zwróciła mi uwagę, że raczej nią się powinnam posłużyć w celu ratowania sprzętu ogrodniczego, a potem wredna jednostka się śmiała!
I to z czego??
Powiedziałam jej, że masa małych żabek uciekała przede mną do kanałku.
-Wiesz? Takie tycie, fajniusie!
-Pewna jesteś, że to były żabki??
-Nie kurna!! SEKATORKI!!

Ech...

23 komentarze:

  1. buhaha, znowu sie obśmiałam, Ato jestes niemozliwa :D sekatorki :DDD, myślałam, że fotkę chodzisz wrzucisz tego niezwykłego sekatora ;)...albo swoja jak brodzisz...

    OdpowiedzUsuń
  2. Żyrafko! A jak ja miałam fotkę swą wrzucać?? Wszak ino dwie ręce posiadam!! Ni czorta się nie dało focić i ratować nieszczęsnika!!

    Laura - powiem krótko - fleja jesteś!! Kto przy kopie je?? Wyrzutów nie mam! Wycieraczki se zainstaluj! :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehehehe xD ...może napiszę coś bardziej konstruktywnego, jak mi oczy wyschną i korpus się chwiać przestanie :P ... hehehehehehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Od początku, od tego chlupnięcia zastanawiałam się co to mogło być... jaki narządek wciepnęłas wraz z tymi chwaściorami... ale na sekatorek nie wpadłam... hi,hi
    Po kiego... tobie sekator przy chwaściorach??? Krzaje chciałaś wyrywać czy jak??? Ale się uśmiałam, a swoją drogą zdjątko to nie, ale filmik jak wisisz za płotem i jak to zwierzę pierwotne się przemieszczasz to chętnie bym zobaczyła...

    OdpowiedzUsuń
  5. Olka - a co Ci się tak ten korpus telepie?? Parkinson?? W tak młodocianym wieku?? :-PP

    Beatko - no wiesz??? Zero empatii!! Zwierze pierwotne... Sekator wzięłam, bo myslałam, że przy różach się przyda...

    OdpowiedzUsuń
  6. Skojarzenia wróciły, ale puste - bez komentarzy!
    Normalnie chamstwo w biały dzień (a raczej... ciemną nocką:)
    Zostawiam ślad, żebyś nie czuła się samotnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. nie ma jak dobra puenta na zakonczenie
    gratuluję silnych łapek i wiary w sukces(odzyskanie TEGO sekatorka)
    pozdrawiam
    konKata

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze,że udało się odzyskać notkę :)
    Obśmiałam się czytając ją ,a najlepsze na końcu -sekatorki :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorotko -mnie też bardzo szkoda komentarzy! Ale już Wasza w tym głowa, żeby znowu były ;-)

    Kasiu - wiara i determinacja to podstawa sukcesu!

    Naila - ;-)

    Elu - też się cieszę z odzyskanego posta! Tym bardziej, że nie miałam nawet kopii roboczej.

    OdpowiedzUsuń
  10. O! Wszystko jest; można czytać i się chichrać :o)
    Dobrze, że odzyskałaś TEN sekator
    gibka Ato :o)

    pozdrowienia
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam do Ciebie zaglądać i czytać. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje dla Asi, zdolna bestia :)
    Sekatorki wymiatają :D

    OdpowiedzUsuń
  13. A mnie właśnie posty robocze buchnęło!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Hi,hi-uwielbiam Cie Switezianko z zabami~!

    OdpowiedzUsuń
  15. Karmelku - gibka Ata dziękuje! A sekator chyba też jest mi wdzięczny za wyciągnięcie go z wód odchłani :-)

    Janeczko - i wzajemnie :-*

    Klauduś - dzięki! Sekatorki same mi się nasunęły ;-D

    Elu - ŻABKI to były!!! Tycie!! A posty robocze może też wrócą, tylko ciut później. Nie trać wiary!

    Kasiu - no dzięki!! Świtezianką to ja jeszcze nie byłam!! Ale fajnie! :-))

    OdpowiedzUsuń
  16. Sekatorki :))))))))) jacież!
    To u mnie było podobnie, z tym, że swoje do ogniska wrzuciłam z suchymi badylami i też uratowałam jak zadziwił mnie swąd!

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu - ognisko powiadasz... To już wiem, jakiego jeszcze żywiołu muszę się wystrzegać używając sektora! :-D

    OdpowiedzUsuń
  18. Znowu twój post mnie rozbawił do łez.I zdecydowanie proszę o więcej

    OdpowiedzUsuń
  19. o rany, o matko, pogięło mnie, szczęka wypadła, umarłam ze śmiechu....
    no i kiedy wydasz drukiem swoje posty? niech więcej narodu jako i my się raduje;)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Myibali - więcej będzie, jak życie coś podsunie ;-)

    Alicjo - chyba nieprędko do tego dojdzie... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Krztuszę się ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)