Węży nie lubię. Zdecydowanie! Za długie toto. Nie da się temu określić środka - człek zacznie głaskać po łbie, a tu nagle po dwóch-trzech metrach KONIEC!
Futerka nie ma mięciutkiego i cieplutkiego.
Wprawdzie zostałam kiedyś zmuszona do dotknięcia gada, ale nie sprawiło mi to większej przyjemności. Raczej mnie zdumiało, że to ciepłe jest i takie... delikatne!
Tak więc do wykonania bransoletek o mrożącej krew w żyłach nazwie "Russian snake" przystąpiłam z lekką dozą obrzydzenia.
Jednak skojarzenia robią swoje!
W sumie to zmobilizowała mnie moja Ania.
Swego czasu natknęłam się na blogu Kasi na bransoletki robione właśnie tą metodą.
Ogromnie mi się spodobały i jak zwykle zapragnęłam się naumieć.
Pogmerawszy trochę w necie znalazłam od metra kursów.
Wydrukowałam pierwszy najlepszy wg mnie i...
Powędrował do segregatora z tutkami wszelakimi.
Do czasu, aż moje chore (aktualnie na uszy) młodsze dziecko z nudów i chęci działania w pozycji horyzontalnej dziecko nie znalazło wyżej wspomnianego wydruku.
Zażądała przyniesienia pudeł z koralikami rzec jasna Toho (wie co najlepsze!) i zaczęła sobie dłubać.
Powolutku i pomalutku zaczęło się jej coś wykluwać...
Matka jej zazdrosna, czyli ja po paru dniach (wczoraj) pękła i zażyczyła sobie też się naumieć.
I tak oto pod bystrym okiem pani Ani powstała moja pierwsza wężowa bransoletka!
Koraliki Toho 8/00 (czarne) i 11/0 (benzynki). Kiedy ją robiłam, ogarniały mnie wątpliwości, czy to ma sens, czy to w ogóle będzie jakoś wyglądało...
Ale jak skończyłam i przyłożyłam do nadgarstka wszelkie zastrzeżenia minęły jak ręką odjął!
Jest super! Delikatna, dopasowująca się do ręki, miękka i... kurcze!! ŁADNA!!!
I doszłam do wniosku (przy aplauzie głuchej i kichająco-kaszlącej małolaty), że z mniejszych koralików będzie jeszcze bardziej "zwiewna".
I tak oto powstała bransoletka wężowa z koralików Toho 11/00 i 15/00
Wiem, ze to zabrzmi niewiarygodnie, ale ona jest FIOLETOWO-BENZYNKOWA!!
Zakochana w niej jestem po uszy!!
A dziś, korzystając z nieograniczonego wolnego czasu matki na zwolnieniu, machnęłam innego rodzaju "snejki".
Koraliki i patyczki Euroclass. Wyszła ażurowa i taka, że jej prawie nie ma na ręku, a jednak WIDAĆ!!
Ponieważ robiło mi się szybko i przyjemnie, postanowiłam zrobić doświadczenie i zniwelować ilość koralików do jednej sztuki w nawleczeniu i zrobiłam czerwoną:
Jest sprężysta i rozciągliwa i też delkatniutka, a jednak WIDOCZNA!
I kto by pomyślał, że tak mnie zafiksuje na węże! :-DD
Ale! Nie myślcie sobie, że tylko dzierrgam nie zważając na otoczenie!
Otoczenie nie cierpi, tylko z zadowolenia klepie się po pełnych brzuszkach.
Najpierw, na obiad, zaserwowałam zapiekankę,
a na deserek ciasto z brzoskwiniami
No! To jutro pewnie ciąg dalszy zmagań z robótkami, wężami i... świętami, które stoją na progu nieśmiało przebierając nóżkami...
To się nazywa- wszechstronnie uzdolniona. Wszystko super. :)
OdpowiedzUsuńJaskółko - dziękuję! Aż się zarumieniłam! :-)
UsuńGłaskałaś węża??? Podziwiam! Nie wiem czy ja bym się odważyła :).
OdpowiedzUsuńKoralikowe węże wychodzą Ci świetnie! Ta fioletowo-benzynkowa bransoletka jest super! Czerwona też mi się podoba i chyba poddałaś mi pomysł jak zutylizować przynajmniej część patyczków euroclassu, które kiedyś kupiłam :)). Muszę poszukać jakiegoś tutka :)).
Asiu - nie miałam wyjścia! Pan z wężem niedbale przerzuconym przez ramię zastąpił mi drogę i kazał pogłaskać! Nie mogłam być mięczakiem w oczach faceta i własnego dziecka młodszego stojącego obok i macającego gada z zachwytem w oczach :-D
UsuńUtylizuj! To są bardzo patyczkochłonne wzory ;-)
Ata , węże są takie milutkie:))
OdpowiedzUsuńPiękne bransoletki popełniłaś, ta benzynkowa pierwsza wpadła mi w oko:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Fredko - noooo owszem, ale hodować na pewno nie będę :-D Bransoletek już nie mam... Poooszły jak woda!
UsuńTakie węże są bardzo bardzo przyjemne. Dawno nie robiłam nic z koralików, ale zawsze mam problem z zaplanowaniem ilości koralików.
OdpowiedzUsuńMakneto - ja nie planuję ilości koralików - po prostu biorę i robię na żywioł! Jak wystarczy to ok, jak nie to jest ból ;-D
UsuńRewelacyjne bransoletki!!!!!
OdpowiedzUsuńI jedzonko jakie!!!
Aagaa - dzięki! :-))
UsuńBiedna Ania, żal mi gdy dzieciaki chorują.Ale zdolna to Ona jest.Fajne te bransoletki.Nie ma to jak toho,prawda? Ten rosyjski wąż to odmiana ściegu siateczkowego.Dobrze się nim robi plecie.
OdpowiedzUsuńZdrówka Ani życzę,;)
Aniu - Twoja imienniczka raczej zadowolona jest z wydłużonych do trzech tygodni ferii wiosennych ;-D Zaległości szkolne nadrabia lekko i z przyjemnością. No i pławi się w dobrodziejstwie wolnego czasu :-)
UsuńOj, jak Was pięknie zakoralikowało!!!!
OdpowiedzUsuńA do węży nie czuję ani odrazy, ani strachu, faktycznie jest ciepły i miły. Najbardziej to ja owadów nie trawię. A suche motylki w gablocie powodują odruch wymiotny. Brrrr!
Kankanko - tak samo reaguję na te suche trupki! Niedawno na jakiejś wystawie były gablotki z motylami. I wielki napis" ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA!". Zapytałam retorycznie, acz na głos: A kto by chciał mieć zdjęcia zwłok??" Pan się oburzył. Mam go w nosie - grabarz jeden!
UsuńNo ja nie mogę i znów takie cacka. Kiedy Ty kobitko sypiasz??? Robota pali Ci się w rękach, mogę tylko szczerze pogratulować takiej zwinności i precyzji. Wszystkie są prześliczne.
OdpowiedzUsuńP.S Czy mogła byś przesłać mi linki do stronek z tutkami jak zrobić takie cacko??? O ile to nie będzie problem.
A uzdolnionej młodej damie Ani życzę dużo zdrówka i uśmiechu.
AGA - zwyczajowo sypiam nocą ;-) Nie mam linków do tutków. Mam skazę - jak coś mi się spodoba - od razu drukuję i nie zapisuję stron.
UsuńI dziękuję za życzenia zdrowia dla panny Anny.
Namaluję na niebie słońce
OdpowiedzUsuńNa chmurach deszczem brzemiennych
wyczaruję stokrotkę na łące
na trawach jeszcze przyziemnych
Połaskoczę uśmiechem złocistym
dom cały sprzątnę do końca
i obudzę porankiem przejrzystym
puchatym uchem zająca.
Radosnych wężów...eee...to jest mężów...eee...Świąt Radosnych...
Przeczytałam, nadrobiłam zaległości i powiem jedno - strach Cię zostawiać na dłużej. Zadziergasz się kobieto i tyle - bransoletki boskie, że aż mnie zazdrość pożera straszliwa. Chusta świetna i mimo, że zrobiłam podobną, to miło było podejrzeć Twój udzierg. Szal takowoż. Gardziołko już zdrowe, więc tylko mam nadzieję, że długo Cie taka paskudna dla jednostek naszego pokroju przypadłość nie dopadnie. A teraz się oddalam kontemplować to, co tutaj przeczytałam ;-)
OdpowiedzUsuńWesołych, zdrowych i słonecznych Świąt z kolorowymi pisankami niekoniecznie w z wężowych "jajków" :))))
OdpowiedzUsuńAle wypieki :) Super!
OdpowiedzUsuń