wtorek, 12 czerwca 2012

Odkryłam Skłodowską! Bez torebki ;-)

No to dziś będzie długo! I obficie.
Tak więc proponuję zasiąść wygodnie i... albo dobrnąć do końca, albo zrezygnować w trakcie ;-)
Wybór należy do Was.

Zacznę od chwalenia się.
Otóż jakiś czas temu zapisałam się na candy u Agnieszki . Konkurencje miałam ostrą (ponad setka osób!), ale... Ha! WYGRAŁAM!!
I oto dziś pan donosiciel doręczył mi pokaźnych rozmiarów i słusznej wagi kopertę...
A w niej....


Piękna jest!! I jaka pakowna ;-DD Już od jutra przewiduję lekki lansik z nowym damskim sprzętem podręczno-niezbędnym ;-)
I zwróćcie tez uwagę na filcowy kwiatek przy torebce. Jak się domyślam - własnoręcznie zrobiony przez Agę :-))

Oprócz torebki dostałam od Agnieszki również książkę i zawieszki-adresowniki na walizki.



Książkę rąbnęła mi Ania z okrzykiem:
- To dla mnie!!!
Nawet nie dostąpiłam zaszczytu obejrzenia obrazków!!!
Nic to - mała idzie jutro do szkoły, to się dorwę! ;-)


Agnieszko! Bardzo, bardzo Ci dziękuję :-)) Jestem przeszczęśliwa! Torebka oprócz tego, że jest już MOJA, to jest dokładnie taka jak lubię - czyli MOJA!
Moja podwójnie!

Ja to jestem farciara!
Takiej torebki to by się Skłodowska nie powstydziła!
- Czemu Skłodowska?? - zakrzyknęła zapewne część z czytelniczek. A druga część popukała się w czoło z litości nad zidioceniem Aty.
Nie zdurniałam. I nie celebruję Roku Marii Skłodowskiej Curie.
Zaraz będzie ciąg dalszy.
Przed wyjaśnieniem powyższego proponuję przegryźć coś dla wzmocnienia mdlejącego ducha.
Mogą to być na ten przykład maślane ciasteczka


Się panie częstują. Świeżynki!

No to teraz o co biega z tą naszą Noblistką.
Pani Ania, czyli moje młodsze córzydło jest, jak już do znudzenia pisałam, typem naukowca.
Naukowiec jak wiadomo na rzeczy przyziemne nie zwraca uwagi. Szkoda na nie czasu, który można poświęcić na dręczenie wykładami z dziedziny chemii, fizyki, przyrody i medycyny: matki, siostry, dziadka, ojca, pani od ceramiki, pana od rzeźby (jak się nawinie), koleżanek, przygodnych słuchaczy itp itd.
 Naukowiec olewa (mówiąc kolokwialnie) między innymi sposób ubierania się.
Ania najchętniej przyobleka się w dżinsy. W dalszej kolejności są spodnie dresowe, legginsy i krótkie spodenki.
Sukienki wkłada sporadycznie i od wielkiego dzwonu. Zaobserwowałam, że sukienki przyobleka na swój grzbiet, kiedy na dworze panują pierwsze upały.
Potem już nie...

Dziś panna naukowca (jak jest ministra od sportu, to może być i panna naukowca ;-)) jechała na Seminarium Młodych Badaczy Przyrody. Została wytypowana jako jedna z pięciu uczennic ze szkoły na reprezentowanie swojej placówki naukowej na niwie warszawskiej.
Kilka dni wcześniej Ania powiedziała:
- Pani prosiła, żebyśmy miały stroje szkolne.
- Znaczy na galowo plus tarcza, czy kamizelki? - sprecyzowałam.
- Kamizelki wystarczą.
- Spoko!
Dziś rano przygotowałam małej strój zwyczajowo szkolny, czyli dżinsy, bluzka w stonowanej kolorystyce granatu z szarością plus kamizelka codzienna z logo szkoły.
- A wiesz? Pani prosiła, żebyśmy włożyły spódniczki.
- Spódniczki??? A buty?? Jakie?? Adidasy, czy trampki??
- Pantofle mam.
- Za małe - powiedziałam ponuro.
- Może nie...
Spódniczka... Tjaaaaaa...
- A MASZ JAKĄŚ SPÓDNICĘ?? - spanikowałam z lekka.
- Nooo nie wiem...
- Dobra! Szukamy! O! Jest! Dżinsowa. Może być?
- NIE!! Ma różowy napis.
No ma. Nienachalny, ale ma. W sumie Ania miała ją na sobie dwa, może trzy razy. Czwartego nie będzie...
- Spoko! O! Patrz! Princeska! Twoja siostra ją nosiła dokładnie w twoim wieku! Ze dwa razy ją włożyła: na zakończenie i rozpoczęcie roku szkolnego, bo potem wyrosła. Dobrze, że ją ze strychu stargałam!
- No! Fajna!
- To zmieniamy bluzkę, bo ta nie pasuje.
Wyciągnęłam zaczepistą bluzkę koszulową w krateczkę, z rękawkami modnie podpinanymi w okolicach łokcia.
- Tąąąą???
- No tą!
-Dooobra... :-/
- Ty się nie krzyw, tylko pomyśl co na dół włożysz! Rajstopy! Rany boskie!! Szare! Mogą być?
- Mogą!
Taaa... Mogłyby być, gdyby nie zatrzymały się w połowie udek... Ania wyglądała w nich jak zaawansowany hiphopowiec z krokiem w okolicach kolan!
- Mam jeszcze białe. Cienkie.
Znalazłam! O dziwo dobre!
Dziecko przyobleczone. Ale...
- Zapięcie princeski ma być z tyłu! - zakrzyknęła małolata.
- Z tyłu to masz metkę ze wzrostem! Suwak jest z przodu! 
 - To ja jej nie chcę!
Zazgrzytałam zębami:
- PÓŹNO JUŻ!!! Nie ma czasu na przebieranki! Idziemy się czesać!!
- JA CHCĘ DŻINSYYYYY!!!!!
- CZESANIE!!!! JUŻ!!!!
Stanęła przed lustrem. Mina jak z komina!
Staram się ułaskawić głodną, przedśniadaniową furię:
- Zobacz jak fajnie wyglądasz.
- Wcale się tu nie widzę. Za wysoko lustro jest.
- To jak cię uczeszę, to pójdziesz do sypialni i zobaczysz się w większym fragmencie.
Poszła. I co słyszę?
- No tak! Wiedziałam! Wyglądam jak DEBIL!!!
Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! Trzymajcie mnie ludzie, bo dziabnę nożyczkami po warkoczu!!!
- To co chcesz?? - zapytałam słodko.
- DŻINSY!!!
- Mowy nie ma!! Miały być spódnice!
- Pani nie kazała! Tylko sugerowała!!
- Więc poddamy się jej sugestii!! Możemy ewentualnie zmienić bluzkę.
Zmieniłyśmy.
- Lepiej?
Taaaaaa.... Lepiej... NIE MÓWIĆ!!!
Łzy w oczach jak grochy, zupa mleczna z czekoladowymi chrupkami dosolona jak ta lala!
- Ciągle wyglądam fatalnie!
- Nie znasz się!!! A od kiedy ty się na modzie znasz?? Chodzisz w czymkolwiek, a teraz ci odbiło!!!
- Bo ja wolę DŻINSYYYYY!!!!
 Poszłam precz na fajkę, bo chybabym jej tętnicę podgryzła!!
Wróciłam i popędziłam złym słowem:
- Czy ty widzisz która godzina??? Za 20 ósma!! O tej porze jesteśmy już w drodze do szkoły!! Chcesz się spóźnić i nie pojechac??
- Wszystko mi jedno!
Jasssne!
Powlokła się do przedsionka. Włożyła pantofle.
- Ciasne? - zapytałam
- Nie - dziecko wyraźnie obrało opcję na "NIE".
- Jakim cudem?? Przecież to 32, a ty masz 33!!
- Bo to tylko jeden numer. Bez różnicy...
Zazgrzytałam zębami po raz kolejny tego poranka, ale się pohamowałam...
Zgarnęłam małolatę przed siebie, ustawiłam twarzą do lustra i powiedziałam stanowczo:
- Patrz!! Co widzisz??
- Eeee tam - zaskrzeczała odwracając wzrok.
- Patrz!! Zobacz, jaka jesteś śliczna, masz mądrą buźkę, a ciuchy do siebie pasują!!!  Szary z granatem to dobre połączenie!!
- Eeee tammmm - ale już bez większego przekonania.
No to walnęłam najgłupszym argumentem z możliwych, jak mi się wydawało:
- Anka! A czy ty widziałaś, żeby Skłodowska chodziła w spodniach??
- No nie! - buźka poweselała, oko rozbłysło i padło stwierdzenie:
- W sumie, to może być... Nie jest źle :-))

Ooooooo!!! Loooooosieeeee!!!! Na jakież wyżyny idiotyzmów argumentacyjnych jeszcze będę się musiała wspinać, żeby przekonać upartego naukowca do słuszności słów i czynów mych??

Tak więc: Skłodowska odkryła dwa pierwiastki, a ja Skłodowską jako przekonywacz pedagogiczny!
Ona dostała Nobla, ja uśmiech na pocieszonym buziaku uparciucha.

Ale jedno jest pewne: moja domowa Skłodowska nie dostanie MOJEJ torebki! Mowy nie ma!
Wystarczy jej książka!
A zawieszki do walizek będą jej, jak będzie jechać na Sorbonę.
W dżinsach ;-D

47 komentarzy:

  1. Cała Ania, cała Mamunia, Skłodowskiej nie znałam, choć w dżinsach na pewno nie chodziła ;-) A ja obśmiałam się, jak zwykle - kocham Was Dziewczyny :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwuś - ze Skłodowską to i ja nie miałam do czynienia osobiście, ale tak mi się właśnie wydawało z tymi spodniami ;-)
      Po Helu to pewnie Ci ta miłość wyparuje... ;-D

      Usuń
    2. Czyżbyście się wybierały w moje okolice? :))) Meldować mi tu kiedy mam tam wypad planować, coby Wam życie skomplikować ;P

      Usuń
    3. Alicjo - wybieramy się. Jak najbardziej. W sumie blisko Ciebie, jak coś. Ino Zatoka będzie granicą ;-D

      Usuń
    4. Jeżeli tylko termin będzie i Wam i mnie pasował, to nawet po wodzie do Was przylecę ;)

      Usuń
  2. Ja ja tam rozumiem. Zwłaszcza, kiedy nie chce się wyglądać debilowato :)Dobrze, że nie odgryzła, że Einstein w spodniach chodził :)

    OdpowiedzUsuń
  3. skąd ja znam to " wyglądam jak debil"- u mnie takie texty Kuba rzuca, gdy musi założyć koszulę z kołnierzykiem i guzikami - to nasza zgroza od dzieciństwa - w guzikach zawsze głupio wygląda wg niego ofkors :)
    buziaki dla Was dziewczyny, torebka fajna :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - Ania też tak ma! Modne w tym sezonie bluzki koszulowe są DEBILNE wg niej!

      Usuń
  4. :)))) Ciesz się, że w ogóle dała się przekonać - argumenty nieważne ;)). Mój syn już od małego miał zdecydowane zdanie co do własnego ubioru - jak mu się coś nie podobało, to za skarby świata tego nie założył. Gdy mam mu kupić coś do ubrania to zawsze idziemy razem, bo żal mi wydawać forsę na ciuchy, które i tak będą tylko leżały w szafie. Jedynie skarpetki czasem odważę się kupić sama - jak mu się nie spodobają, najwyżej mąż w nich pochodzi ;))).
    Torebkę wygrałaś świetną - gratuluję! Nie oddawaj jej nikomu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasiu - ja nawet rajstop tej abnegatce sama nie kupuję! Ogólnie stroje olewa, ale jak przyjdzie co do czego, to jest Sajgon!

      Usuń
  5. Z tymi dżinsami to ja ją rozumiem. Sama na wyposażeniu mam 1 długą spódnicę i nie byłam w niej ani razu i 2 sukienki, w czym jedna jeszcze ze ślubu córki i też raczej tylko raz ją miałam na sobie.A tak to furt dżinsy lub inne spodnie.Uważaj, bo gdy Ania zobaczy na jakimś zdjęciu, że madame Skłodowska w długiej spódnicy chodziła, to będziesz musiała takową dziecięciu sprawić. A torba fajna, pół domu w nią upchniesz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - a ja się buntuję! Ania ma tak delikatną urodę, stworzoną do zwiewnych szatek, że żal mi dupę ściska, jak przystraja się w dżinsy :-/ NO trudno. Spodnie są wygodne i to nie podlega dyskusji, niestety :///

      Usuń
  6. Poczekaj jeszcze ciut, ciut... Przypuszczam, że za jakiś czas wygląd i strój nabiorą nieco większego znaczenia ;)
    Ale Tobie i tak złoty medal za pomysły w argumentacji się należy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo - Ania w sumie lubi ładne łaszki, ale nasze gusta i poczucie smaku różnią się jak ogień i woda...

      Usuń
  7. Mam podobnie moa córa też tylko spodnie spodnie ewentualnie legginsy.
    Ale się uśmiałam z puenty posta- swietna.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuerto - dawno Cię u mnie nie było. Witaj z powrotem :-) Widać tendencja męskości w niejednej córce tkwi ;-)

      Usuń
  8. Kochana Aniu! Świetnie Cie rozumiem, ja też kocham dżinsy, chociaż jestem ponad 30 lat od Ciebie starsza... i też w kieckach czuje się jak DEBIL :).
    Ale zaczynam rozważać opcje kupna kiecki na wesele córki... chyba umrę :)
    Ata, ja niestety nie jestem naukowcem i na mnie argument ze Skłodowską nie działa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irenko - wszak na wesele Agaty możesz kupić sobie spodnie! Eleganckie, z przyzwoitej materii będą lepsze od kiecki, skoro źle się w niej czujesz! Wszak samopoczucie mamy panny młodej też jest bardzo ważne :-)

      Usuń
  9. No niezłą przeprawę miałaś z Małą. Moja Monia też się stawia, ale na odwrót- chce zakładać sukienki,ale niestety z pewnych względów nie może!Wiem więc co to znaczy uparte dziecko. Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nuto - czytałam u Ciebie na blogu o mojej imienniczce. Uściskaj ją od wirtualnej ciotki,która wprawdzie kocha kiecki, ale na co dzień daje zły przykład własnym dzieciom ;-))

      Usuń
  10. Monika wiesz co... lubię tę Twoją Anię - naukowca, całusy dla niej!
    Mnie też nie łatwo przekonać do czegoś innego niż dżinsy ... jak ubiorę coś inszego ( gdy muszę ) to zawsze czuję, że wyglądam tak jakbym szła na bal przebierańców ... chociaż stara ze mnie kobieta i patrzę i widzę, że wyglądam fajnie ... ale czuję się tak jak napisałam wyżej!!!
    Dlatego rozumiem Anię ... Ciebie też bo jestem pewna, ze Ania wyglądała świetnie w stroju galowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko - po pierwsze: nie jesteś stara! Skąd ten osąd??
      Po drugie: jakoś mi się z dżinsami kojarzysz... I rozumiem, że w stroju tzw. kobiecym czujesz się źle... :-)

      Usuń
  11. Ha!Ha! Byłam dokładnie taką córeczką! Doprowadzałam mamę do desperacji bo nie chciałam żadnych sukienek :D Do dziś mój mąż rzuca "Żeby cię facet namawiał do kupowania ciuchów??" Ale ja jestem jak Włóczykij - po co kupować nowe skoro są stare?
    Ale to ma swoje zalety absolutnie. Kupić albo uszyć bojówki z dużą ilością kieszeni, może nawet z jakiejś wieczorowej/eleganckiej tkaniny, kilka par dżinsów i córka obsprawiona. I z całą pewnością będziesz wiedziała, kiedy się zakocha - bo nagle sukienki zrobią się jakieś takie bardziej interesujące :D

    PS Skłodowska nie nosiła spodni bo jednak chyba jeszcze nie wypadało... W ogóle legenda niesie, że ponoć nie wiedziała, że do gotowania rosołu używa się wody. Fajny dowcip, ale trudno mi w to uwierzyć - ostatecznie była chemiczką. Analiza organoleptyczna rosołu z pewnością dostarczała wskazówek co do zawartości wody... Ale ona sama przyznawała że spośród wszystkich obowiązków gospodyni gotowanie było dla niej największym dopustem boskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hannah - no to jesteśmy takie same!! Ha! Ja też jestem wyznawcą idei: jak są stare, to po kij nowe?? Mój mąż też się za głowę łapie, bo nie wiedział, że wiąże się z abnegatką :-)))
      Ania wie jak się rosół gotuje... Czyli Skłodowską nie zostanie :-DDD

      Usuń
  12. nie ma to jak odpowiedni argument zastosować do konkretnej osoby
    a dochodzenie się w temacie ciuchów, hmmm coś o tym wiem
    konKata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - za chwilę pomysłów na argumenty może mi po prostu zabraknąć... I co wtedy zrobię?? ;-DD

      Usuń
  13. hahahahaha baboooo masz pocieche z młodej ;p ostatnio podsunelam Twojego bloga mojemu syneczkowi (licealiscie) do poczytania, zgadnij jaka byla reakcja? ;> rechot znaczy sie smiech, a szczegolnie przy wpisie o malowaniu lawki dziecko rzalo niczym kon na padoku :) pozdrawiam bezblogowa Aśka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aśka - a ładnie to się tak śmiać ze starszej pani?? ;-DDD
      Kiedy założysz bloga, bo poprzednio pisałaś, że się przymierzasz do tego?

      Usuń
    2. że jakiej pani? dziecinkoooooo moja :) yyy bloga powiadasz o "starsza pani"? hmmm noooo chyba trza sie za realizacje wziac ochoczo :) wkrotce ;p

      Usuń
  14. W mojej szafie uświadczysz jedną sukienkę( ostała się po weselu syna) i jedną lnianą spódnicę:), reszta same spodnie:)
    więc doskonale Anuśkę rozumiem !!!
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fredko - w sumie to ja też mam tylko jedną kieckę. Spódnic mam kilka, a najwygodniej w spodniach ;-)

      Usuń
  15. "dziabnę nożyczkami po warkoczu!!!" Już ja Ci dziabnę Ata!
    ...a Kopernik też była kobietą! Zobacz Ania, stoi w sukience na piedestale w Toruniu ;)
    Ściskam Was wszystkie trzy!

    Hahaahaaa... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolcia - nie dziabnę! Matko i córko! Ręka by mi chyba uschła!!
      Ania vel Kopernik... Nieźle :-D

      Usuń
  16. Jak ja się cieszę, że mam chłopców :-) odpada problem z kieckami :-) Chociaż zdarza mi się słyszeć - nie ta koszulka itp. Dobrze, że jeszcze małoletni bardzo ,i nie muszę wiele kombinować , aby ich przekonać, że jest dobrze.
    Ata torebka cudna, tylko pytanie czy starsze dziecię w niej się nie zakocha ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu - czyli jednak coś się zaczyna, mimo płci męskiej? ;-)
      Aś nie przejmie torebki z prostej przyczyny: za mała, aparat się nie zmieści :-DD

      Usuń
  17. Ja tam Annę całkowicie rozumiem. Spódnice to złooo. Sukienki podobnie. Nie ma to jak jeansy na szanownej czteroliterowej :). Ciepło wygodnie i nic się nie zadziera nie podwiewa. Ot cudo doskonałe. Pozdrawiam obie Panie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PoszUkująca - ja lubię spódnice. Spodnie też - są mniej wymagające niz kiecki ;-)

      Usuń
  18. No, "konKata" już to napisała - trzeba argument dopasować do osoby; ale uśmiałam się, jak zwykle.
    Chusta z poprzedniego wpisu bardzo ładna.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko - sam mi ten argument przyszedł. Jakoś z sufitu, może dlatego, że Ania czytała niedawno biografię Skłodowskiej ;-)

      Usuń
  19. Skłodowska zakładała też do pracy fartuch, długi i szary, dość paskudny; pewnie nawet Anię by zniechęcił.Mam takie zdjęcie Noblistki, w pracowni przy probówkach itp., z rozwianym włosem i dość nieprzytomnym spojrzeniem. Może by tak pokazać je Ani, dla przestrogi?;))) Ale miłość do dżinsów rozumiem - chyba ludzie nie wymyślili jeszcze wygodniejszego ubrania.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko - watpię! Ania do doświadczeń wkłada "byleco", więc pewnie i fartuch by jej nie zraził ;-) A rozczochrana chodzi zwyczajowo :-DD

      Usuń
  20. Też wolę spodnie od spódnic - w pełni rozumiem Anię :)
    Ale kiecki toleruję, lepsze niż spódnice :)
    Jak zwykle uśmiałam się niesamowicie, nie ma to jak siła odpowiedniego argumentu. Zawsze lepsze to niż argument odpowiedniej siły ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Troszkę mnie TU nie było:(
    Strasznie lubię Twoje/Wasze historie codzienne, aż musiałam zaległości nadrobić i do urodzin Ani się cofnąć, moją imienniczką jest:) I ja do tej pory kocham dżinsy miłością bezgraniczną i nieustanną. Spódniczkę zakładałam tylko na koniec roku szkolnego.
    Co do Skłodowskiej,wiemy sporo z jej życia jako naukowca, a przecież też była kiedyś dzieckiem. Polecam książkę "Maniusia"- Wandy Żółkiewskiej ,myślę że by się Ani spodobała.Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Podobnie przed wyjściem kryguje się ... Jaś! Tosia założy co podpowiem, jeśli ma to być francja-elegancja, jednak preferuje nieśmiertelny dżins z nogawkami. Choć bywa że wybrzydza przed szafką, ale czy w jej przypadku zadziałałaby Skłodowska???? Cóż, argument do zapamiętania na zaś :)))

    OdpowiedzUsuń
  23. "Naukowiec olewa (mówiąc kolokwialnie) między innymi sposób ubierania się",
    TTTTTTTTaaaaaaaaaaa myślałby, słyszałby, widziałby kto. Jak idziecie pobiegać to kolor sznurówek pod tipsy dobieracie. Nic przykładu z pierwowzoru nie bierzecie, Ewka tylko w zieleń skromną była przyodziana. Gratuluję pomysłu ze Skłodowską. Drugą Noblistką chyba co do mody byś Pani Profesor nie przekonała :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tu się mylisz! Obie z Anią jesteśmy absolutnymi abnegatkami! Wkładamy na się cokolwiek, aby było czyste i całe.
      Pazurów nie maluję, bo by mi lakier przeszkadzał. Do kosmetyczki nie chodzę, bo nie wiem po co tam się uczęszcza, fryzjera ogarniam tak rzadko, że po każdej wizycie umieszczam notkę na blogu: jedna takowa była :-P

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)