Szybki i krótki wpis.
Ania wróciła dziś ze szkoły pociągająca. Nosem.
Siąka i siąka.
Do obiadu jeszcze ciut, więc pomyślałam "gdyby nie ten katar, umarłaby z głodu..."
Ale zdjęta matczyną empatią zapytałam z troską:
- Młoda. Katar masz?
- Eeee?
- No bo głos masz taki "kataralny".
- Może trochę mi kapie...
- To jutro może na basen nie pójdziesz?
- Doooobra... - Bez entuzjazmu.
Po godzinie nadchodzi meldunek z pierwszej linii frontu:
- Gardło mnie boli.
- Uuuu! Lipa! Na ceramikę nie jedziemy.
- CZEMU???
- Nie będę cię w tę zimnicę wlokła i narażała na gorączkę!
- Doooobra... - Brak entuzjamu jeszcze się pogłębił.
Leki zapodane, dziecko lekcje zrobiło.
- Lepiej mi.
Po dwóch godzinach:
- Znowu mnie gardło boli :/
- Uuuu! No to jutro nie idziesz do szkoły. Cieszysz się?
I co? Wybuch entuzjazmu? Negocjacje, że w piątek też nie, bo się nie opłaca na jeden dzień? Że lepiej o jeden dzień za długo niż o pół za krótko?
NIE!!!
FOCH! Z przytupem.
Zobaczyłam tylko znikający w korytarzu warkocz i usłyszałam warknięcie:
- NIE!!
Po kolejnych dwóch godzinach młoda przyszła negocjować:
- Czy ja naprawdę muszę jutro NIE iść do szkoły??
- Musisz! W sobotę masz wykład, na niedzielę zaplanowałyśmy z Chudą coś naprawdę super dla ciebie.
- Yhy...
- No co? Czemu się nie cieszysz???
- BO JA LUBIĘ CHODZIĆ DO SZKOŁY!!!!
Moje szybka myśl:
"Nie moja ty córka. Nie ojca swego ty córka. I nie siostry swej ty siostra!"
Czyja ona??
Swoja własna. Moja to może nie przepadała za podstawówką , ale zawsze lubiła się uczyć.One mają po prostu zmutowane geny:)))
OdpowiedzUsuńMiłego dla Ciebie, zdróweczka dla Ani;)
Ania - masz rację! To te geny! One są po prostu GMO :-D
UsuńWpływ zmutowanego środowiska ;)
UsuńMoja :D Anuś posyłam zdrowia w kopercie!
OdpowiedzUsuńAniu - serio?? Nie tylko imiennie Twoja?? :D
UsuńMam słabość do takich Mózgów jak Ania. I co mam zrobić?
UsuńZnam to skądś. Mój najstarszy też negocjuje jak mu nie pozwalam iść do szkoły. Bo mu frekwencja się popsuje:-) No i nie będzie wiedział co było na lekcjach:-) A średnia od paru lat 6,0. Czasami go straszę, że jak będzie mnie denerwował to NIE pójdzie jutro do szkoły. I to skutkuje:-)
OdpowiedzUsuńLivia - to jest patent! Przysysam i nie zawaham się go użyć :-DDD
UsuńLivia, grutn to odpowiednia groźba ;)
OdpowiedzUsuńYadis - masz rację :-DD
UsuńEeeee tam, do dobrej szkoły chodzi, ma fajną klasę to i chce być wśród swoich:) Zdrowia dla Ani:)
OdpowiedzUsuńJaskółko - klasę to Ania ma do luftu. Szkoła spoko. A katar już prawie minął. Ale i jutro też nie idzie do szkoły - tak na wszelki wypadek ;-)
UsuńMoja Latorośl też tak miała i nijak ją tego oduczyć się nie dało... tak, że muszę Cię zmartwić, trzeba się będzie z tym pogodzić ;)))
OdpowiedzUsuńZosiu - przyjmuję to na klatę! Z całą odpowiedzialnością :-D
Usuńhehheheheh:D
OdpowiedzUsuńjak zwykle się uśmiałam na dobry początek dnia!
ps. zapraszam na moje świąteczne candy:)
Sandrynko - :-) A info o cansy zaraz będzie, bo takich poszewek nie mam i sama sobie na pewno nie zrobię :-))
UsuńEwenement! :D Gratuluję Córki!
OdpowiedzUsuńMbabko - taki jakby WYRODEK :-DDD
UsuńMoże w liceum się Jej odmieni? Mojej starszej się odmieniło.Pozdrawiam i życzę Młodej zdrówka.
OdpowiedzUsuńMałgosiu - może i tak. Póki co jeszcze mamy gimnazjum w perspektywie :/
Usuń:))). Moja córuś też szła do szkoły jak można było nie iść. No ale przy chorobie to nie dyskutowała. natomiast synek rozpacza, ze już trzy lata nie był chory i musi chodzić do szkoły. Takie życie. I nie wiem co gorsze :))))). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJola - złotego środka jak widać nie ma i pewnie nie będzie :-D
UsuńPewnie Mikołaj podrzucił :-)))
OdpowiedzUsuńGrażka - to musiałby być majowy mikołaj ;-)
UsuńA bo widzisz, pewnie Mikołaj w maju się kapnął, że coś na dnie worka mu zostało. I znalazł biegusiem najbliższy komin i się pozbył zaległości workowej, nie wiedząc, iż to najukochańszy prezencik pod słońcem :-)))
UsuńGrażka - :-D coś w tym jest :-D Dobrze, że mój komin wybrał :-D
UsuńOj oj. moja ci Ona :-D, tzn. ja też lubiłam chodzić do szkoły, syn mój już nie. Właśnie maturę z nim zdaję i modlę się o maj. bo już nie wyrabiam. Bardzo chętnie przygarnę tak inteligentne dziewczę, będzie u mnie miała dobrze, obiecuję :-D
OdpowiedzUsuńTayton - nie oddam! Za żadne skarby! :-D
UsuńA jak to tu u Ciebie jest? Nie pojawił się mój komentarz!?
OdpowiedzUsuńAaa... to przez Ksawerego nie pojawił się mój komentarz wcześniejszy :) Napisałam coś w tym stylu właśnie:
OdpowiedzUsuń"Zobaczyłam tylko znikający w korytarzu warkocz..." tym mnie tu ściągnęłaś Ata :)
I dalej jak tayton... moja ci ona! Moja! Dla mnie szkoła była radością. Nauka, żaden problem... i nie jest to spojrzenie z perspektywy czasu. Tak miałam i już :) Nie będę się tu więcej wywnętrzać, bo już raz napisałam o sobie, aż się zdziwiłaś Ata, że ja to ja! Hahaahaaa... :)))
Dla Ani z okazji Mikołaja, życzę nosa wolnego od kataru! Upierdliwe to potrafi być...
Uściski :)
Jolcia - ten warkocz to ma moc, prawda? ;-)
UsuńSzczerze mówiąc, mam nadzieję, że jej ten zapał nie przejdzie wraz ze zmianą podstawówki na gimnazjum :-/
Dziękuję za życzenia w imieniu pociagającej panny Anny :-))
Ależ ja chciałabym powiedzieć, że "moja ci ona", gdy tymczasem codziennie o 7:00 słyszę od 18-latka: Czy ja na serio muszę iść dzisiaj do szkoły???
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Majeczka
Majeczko - Ani pewnie się też zmieni (niestety!)
Usuń