Wczoraj, na zlocie czarownic dziergających w Magic Loop, spotkałam się z taką jedną Middią
Do wyjścia z domu, poza możliwością ploteczek w miłym gronie robótkujących pasjonatek, skusiła mnie wizja cro-tatów.
Niby kiedyś już liznęłam początki, ale na żywo usłyszeć JAK się to je, to co innego niż fotki w necie.
Tak więc zabrałam szydełka i kordonek (badziewny, jak się okazało) i pojechałam na spotkanie z przeznaczeniem.
Zasiadłam i zaczęłam dziarsko dziergać pod czujnym okiem fachowca wyżej wspomnianego.
Pierwszy płatek kwaituszka jakoś mi poszedł.
Drugi mi śmignął i oznajmiłam beztrosko nauczycielce:
- Ha! Załapałam!
Taaa! Już był w ogródku...
Trzeci płatek prułam coś koło czterech razy.
Ale w końcu się udało i kwiatuszek został szczęśliwie skończony.
Kiedy rozstawałyśmy się z Klarą usłyszałam:
- Tylko nie zapomnij, czego się nauczyłaś!
Obiecałam, że nie zapomnę i że zaraz po powrocie do domu zasiadam do treningu.
Efektem ćwiczeń są te oto kolczyki:
Wzór oczywiście ze strony Middi.
O dziwo - dość szybko mi się robiły i bardzo sympatycznie.
W środku powinny mieć koraliki, ale nie posiadam w odpowiednim rozmiarze, więc mają dziury ;-D
Lekkie schody zaliczyłam dzisiaj przy robieniu kolejnego projektu.
Jakoś nie bardzo kumałam, o co chodzi z tym obracaniem robótki po łańcuszku.
Ale wyłączyłam myślenie i...
STYKŁO!
I nawet w miarę przyzwoicie wyszło!
No dobra! Wiem! Jeszcze muszę "trochę" poćwiczyć, żeby dojść do stanu przyzwoitości, który mnie mniej więcej zadowoli.
Ale przecież ćwiczenie czyni mistrza ;-)
Tak więc idę dalej męczyć dziwaczne szydełko.
Hmmm... trochę jak frywolitka, ale się zowie inaczej... więc pewnie i coś innego to jest. Początek nazwy jak do francuskich rogalików... Zdecydowanie jestem ciekawa czym i jak się to je :D
OdpowiedzUsuńNapisz, proszę, coś więcej na ten temat
Pozdrowionka
Majeczka
Cro nie od rogalików ale od crochet-szydełko, a tatting czyli frywolitka.
UsuńMajeczko - o cro-tatach możesz poczytać na blogu u Middii :-)
UsuńTy jesteś skazana na sukces, i to pod okiem mistrzyni zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńAnette - oj dziękuję! Skazana na sukces- to brzmi obiecująco i kusząco :-D
UsuńPrzyzwoicie? Proszę Cię! Wyszło świetnie! Piszesz tak, bo zapewne cierpisz na tę samą przypadłość co ja, zadowolona jestem dopiero, jak sama nie widzę niedoskonałości :). Podziwiam zapał, bo ja tylko myślę "chciałabym się nauczyć", a wciąż czasu brak. Jak już go znajdę , to zmęczenie pozwala na "znajome" techniki :). Niemniej wierzę, że kiedyś...
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wyczarujesz cudeńka swoimi łapkami, masz zadatki, moce i talent! Ja, czarownica, to mówię! Buziaki. Kasia.
Kasiu - kochana moja czarownico :-)) Dziękuję bardzo! Czuję się zmotywowana do dalszych prób :-)
UsuńBardzo ładnie się naumiałaś! Kolczyki świetne. Zresztą nic dziwnego - wiadomo przecież, że zdolna z Ciebie kobieta :).
OdpowiedzUsuńInteresująca technika. Wypadło super. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńŚwietnie, jak zwykle, Jędzo. Ale ja leżę w łóżku, tralalala, z koncertowym przeziębieniem, więc może i ja odkurzę swe szydełka i choć jedną małą gwiazdkę dziubnę ;-)
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę!!! Frywolitka szydełkowa chodzi za mną od dawna, mam nawet odpowiednie szydełko - dosyć grube, bo miałam plan cro-tatować jakieś włóczkowe projekty... No, ale na planach się skończyło i dalej nie wiem, jak tego szydełka używać. No, zazdroszczę Ci na maksa, normaleni ;)
OdpowiedzUsuńTeż posiadam szydełko od Middii, ale jak na razie na posiadaniu się kończy :-)
OdpowiedzUsuńWytrwale dziubię frywolitki na igle. Twoje szydełkowe są prawie jak Middiowe.