I wpadła. Aż człek podskoczył ze szczęścia.
Bo człekowi szyć się chce i nawet coś tworzy długofalowo. Ale człek chciałby poza tym jeszcze coś tak szybko i bezboleśnie.
No to człek niechcący zobaczył zawody w szyciu na czas z użyciem Jelly Roll. Człek oszalał ze szczęścia, bo szybkie, fajne i w końcowej fazie efektowne.
Wprawdzie człek do zawodów nie przystąpi, bo wprawa nie ta i człek ogony by ciągnął, ale Jelly Roll skusiło jak nie wiem co!
Tym bardziej, że człek do JR wzdycha od stu lat z okładem.
Jelly Roll są piękne i oko rwące, ale...
Ale kosztują niestety jak na człeka możliwości fortunę.
Ponieważ jednak człek kreatywny jest, to stwierdził, że taką lekką niedogodność jak wicher śmigający w portfelu łatwo przezwycięży zasobami materiałowymi własnymi, ciułanymi przez lata.
Wystarczyło otworzyć szafę, w której jedną, całkiem pojemną półkę bezczelnie zajmują szmatki do szycia (nie mylić z resztą szafy, w której są szmaty codziennego przyoblekania na się przez człowieka między ludzi idącego!).
Na tejże czarodziejskiej półce leżały sobie spokojnie takie tam bawełniane końcówki pościelowe. Człowiek kupił je dawno dawno temu, w ilości 5 kg i zużył przez lata tak cirka ebałt 3,5 kg. Półtora kilosika się poniewierało i czekało na swój dzionek.
I się doczekało.
Człowiek wywlókł na światło dzienne kilogramek szmatek, posegregował kolorystycznie mniej więcej, podumał, pociął nożycami na części składowe, poprasował, a potem znowu ciął na szerokość odpowiednią. Te miłe zajęcia kosztowały człeka 5 godzin. Najgorsze i najmniej twórcze było prasowanie - godzina wyrwana z życiorysu!
Ale jak się chce mieć Jelly Roll lub jak kto woli Roll Up uzyskane domowym sposobem, to niech nie marudzi, tylko niech działa! O!
Potem człek pozszywał pasy, żeby móc śmigać jak te panie na youtubie bijące rekord szycia.
Nienienie! Człowiek niczego nie chciał bić! Człowiek po prostu chciał szyć!
I tak oto człowiek stworzył "tasiemkę" o długości 31 metrów i szerokości 12 cm.
Pierwszy szew miał długość, jak łatwo policzyć - 15,5 m. Zajęło to człekowi 40 minut, jak coś.
Czyli tyle, ile rekordzistki szyją całość z JR ;).
Wyszła z tego taka ło kupka szmatek:
Każdy kolejny szew miał o połowę mniejszą długość. Po jednym szwie następowało dziabanie nożycami po całości i ponowne składanie i szycie.
I tak 4 razy...
W sumie ok. dwóch godzin. Może dwóch i pół. Tak więc raczej rekordu człek nie pobił. I nie zamierza, bo człek raczej pacyfistą jest i do bójek nieskory ;-)
W efekcie kombinowania, prasowania, szycia i cięcia powstało takie coś:
Wiatr śmigał to i wybrzuszał.
W wersji statycznej wertykalnej wygląda tak:
A horyzontalnie tak:
Jest sporawy. Rzekłabym nawet, że człek poszalał i wyszło mu niezłe schronienie dla mamuciej rodzinki.
I będzie większy. Bo wykończenie człek przewiduje ramowe. W sensie, że ramka będzie. W kolorze beżu lub kremu. Człek jeszcze nie zdecydował.
A kiedy człek zdecyduje?
A licho wie, bo człek z gładkich bezwzorkowych szmat posiada jedynie wściekłą zieleń, rąbiący po oczach pomarańczowy, śnieżną biel i schizowy granat/prawie czarny :-D
Jak człek kiedyś kupi co wymyślił, to wykończy.
A kiedy człek kupi?
No tego to nawet najpotężniejsze wróżki tego świata nie wiedzą.
Więc człek pokazuje co zrobił, bo jak nie pokaże i upchnie w tapczanie kolejnego UFO'ka, to prędko go stamtąd nie wyciągnie.
A tak, jak człek już światu pokazał, to może świat go będzie kopał po kostkach/zadku/ambicji i się zmobilizuje gnuśny człek na oblot po szmateksach w celu zlokalizowania gałganów na ramkę tudzież na plecki paczwora co by taki łysy nie został po wsze czasy ;-)
No nieźle, nieźle:): Matko.... Ty masz cierpliwość. Niesamowitą:) A dlaczego nie ten pomarańcz? Fajnie by się odcinał:) tak charakterystycznie. No i JUŻ byłoby gotowe:)
OdpowiedzUsuńJaskółko - pomarańcz zbyt ostry jest do tej kolorystyki. A tak nawiasem mówiąc - kupiłam dziś w SH dwie zaczepiste, nowiutkie poszwy na kołdrę. Z jednej strony są brązowe, a z drugiej jedna kremowa, a druga beżowa. Mam w czym wybierać :-D
UsuńSH to dobry wynalazek. Muszę się też wybrać, bo potrzebne są nowe pokrowce na "poddupniki". Marzą mi się w taką mocno kolorową łączkę. Tylko materiał powinien być dosyć solidny.
UsuńJR nie mam pojęcia co to jest ale efekt jest wart roboty, tylko nie rób z niego ufoka !!!
OdpowiedzUsuńchyba ta brązowa poszwa się nada
Kasiu - Jelly roll to taka kupa materiałów, przycięta w idealne paski i zwinięta w roladę. Te oryginalne kosztują kosmiczne pieniądze, więc stworzyłam sobie sama takie coś na bazie JR ;-)
UsuńJa też posiadam szafkę z materiałami,trochę ich tam zalega :) Jak potrzeba to mogę kremową oddać w dobre ręce,by Twoje dzieło zostało skończone :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu - bardzo Ci dziękuję, ale już kupiłam. Ba! Nawet przyszyłam :-D Teraz mam zagwozdkę z "pleckami", bo to co miałam użyć, okazało się za małe :-D
UsuńNo to ode mnie masz solidnego kopa i kończ Wać Pani bo kolejne mamuty wyginą!!!!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDanusiu - czuję się skopana ;-) I skończę na bank, bo za dużo miejsca mi ten nieuszytek zajmuje ;-)
UsuńW naszym mieście stoi sobie zrekonstruowany mamut - takiego rozmiaru, w jakim odkopano go w tym miejscu i pewnie by mu się przydał taki kocyk na zimę:))
OdpowiedzUsuńA na temat zaczętych i nie dokończonych robótek, upchniętych w głębinach szaf, pawlaczy, tapczanów i przeróżnych schowków, wiem to i owo, dlatego uprasza się człeka, by człek skończył jak najszybciej:))
Serdecznie pozdrawiam:))
Małgosiu - to ja w takim razie pomyślę o przekazaniu mojego poczwora mamutowi w Twoim mieście - co ma chłopak marznąć ;-)
Usuń
OdpowiedzUsuńja też kopię po zadku albo i po tym co najbardziej dokuczy... coby człek się wziął do roboty i kończył co zaczoł...
Beatko - no już tak nie kop pliss! Bo nie będę mogła siedzieć przy maszynie i jak skończę poczwora? :-D
UsuńTeż tak sobie umyśliłam swoje zapasy szafowe zutylizować. Póki co nad pociętymi bluzami utknęłam z braku czasu i miejsca :)
OdpowiedzUsuńAle to świetny sposób na paczłora.
Kankanko - paczwor leży i czeka na przypływ mojej weny twórczej. Mam nadzieję, że w tym roku go skończę. Ale jak pomyślę o pikowaniu, to witki mi opadają...
Usuń