Poczwor jest duży. Ma już ramkę, a właściwie ramę, której nie powstydziłby się Matejko do swojej "Bitwy pod Grunwaldem". Wszyta jak ta lala, zgodnie z moimi zamierzeniami i wyobrażeniami.
Aktualnie szukam plecków, a właściwie plerów, do tego strasznego etui na mamuta.
A ponieważ nie mam, to z nieukrywaną radością odłożyłam giganta na bok, czując się całkowicie rozgrzeszona.
I poczułam dziką chęć uszycia czegoś w skali mikro.
Tak na odreagowanie.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to może by tak w końcu zszyć podszewkę we własnej torebce, bo notorycznie coś mi w niej ginie: a to dokumenty, a to klucz pracowy, a to komórka...
No po prostu torebka-kradziejka!
Szybko mi ten dziwaczny pomysł przeszedł i pogmerałam na osobistym Pintereście.
Wybór był szybki i bezbolesny. Pudełeczko na niewiadomoco:
Następna w kolejce miała być oczywiście torebka i jej sponiewierane wnętrze...
Jasssne! Jak się znalazło takie ło fajne, to kto by tam se głowę podszewkami zawracał.
Się uszyło i już się ma miseczkę:
Można w nią wrzucić na ten przykład pyszne cukierasy:
Torebka szlocha...
A mnie się przypomniało to, co spychałam na tył głowy przez cały weekend, czyli konieczność wycięcia ponad 60 miśków z papieru na dekorację czytelni z okazji Dnia Misia.
Wycięłam 6 i skapitulowałam.
Beznadziejnie nudna robota!
Popadłam w zamyślenie. Kreatywne, jak coś ;-)
Planowałam dać resztę miśków moim pannom robótkarom jutro na kółku, ale jak oczami wyobraźni zobaczyłam ten entuzjazm buchający wręcz od dziewczynek, to mi się smutno zrobiło.
No bo z drugiej strony trudno im się dziwić. Zamiast znowu coś fajnego dłubać, szyć i tworzyć, pani zarzuci im pokserowanymi miśkami i każe prymitywnie wycinać...
Jak je tu zmotywować i samemu się nie narobić?
Ot, dylemat lenia :-D
I nagle przyszedł mi do głowy pomysł: uszyję coś! I konkurs ogłoszę! Ha!!!
Założenie pierwotne było takie:
ta z panieneczek, która powycina najwięcej i najstaranniej miśkowych postaci, dostanie w nagrodę podkładkę pod kubek.
Uszyłam, zaprezentowałam na FB i...
I nie wzięłam się za torebkę, co to to nie!
Doszłam do wniosku, że przecież takich dokładnych pracusiów to ja mogę mieć jakby więcej.
I co wtedy?
Kaszana!!!
To usiadłam i uszyłam dwie kolejne:
Z drugiej strony wyglądają ło tak:
A jak któraś się wybitnie wybije na niepodległość???
O matkoooo!!!
Jak widać - przypomniałam sobie o foceniu już po pakowaniu (podkładek i misia).
No! To jutro mogę spokojnie iść do pracy.
Z podartą podszewką w torebce, rzecz jasna :-D
pracuś :)
OdpowiedzUsuńJo Ho - zaraz tam pracuś - to lenistwo naprawcy tak na mnie działa ;)
UsuńNajlepsze są owce :)
OdpowiedzUsuńAnek - moją faworytką jest ta niebieska. Chociaż i miseczka też mi się podoba ;-)
UsuńOwieczki są super!!! Bardzo kreatywny ten Twój leń :). Swoją drogą też wolałabym szyć podkładki niż wycinać miśki z papieru :))).
OdpowiedzUsuńFrasiu - no właśnie! Dobrze, że mnie rozumiesz. Przyjemniej jest szyć niż dziabać papier :-D
UsuńWielce kreatywny ten Twój leń, a podkładki super, miś słodziutki.No właśnie, te podszewki w torebkach takie jakieś nietrwałe, aż musiałam kupic nową torebkę, bo w tej podszewka po prostu przetarła się wzdłuż szwu.
OdpowiedzUsuńBuziaki, ;)
Aniu - moja torebka też ma dziurę wzdłuż szwu i to tak perfidnie - w kieszeni. Nie chce mi się jej zszywać, bo muszę opróżnić całą torebkę, tak do zera. A to już katorżnicza robota :-D
UsuńNo tak , wypatroszenie torebki to ciężka i wielce ryzykowna sprawa. Bo albo człek odkryje coś, czego szukał latami albo odkryje, że ma w tej torebce zbiór dziwnych, często zdublowanych rzeczy.
UsuńPracowity dzionek!
OdpowiedzUsuńBasiu - lubię takie dni - leniwo-pracowite, spędzone tylko na przyjemnościach :-)
UsuńNie jesteś usprawiedliwiona z tymi plerami.
OdpowiedzUsuńOtóż sie zszywa dwa, trzy, cztery kawały plecków i otrzymuje piękne plery. A jak jeszcze mają być z biglem to trzepnąć jakieś odcinające sie ramówki w zszyciach plecków i plecki jak piersi - frontu się nie powstydzą!
Dostanie mi się jak sądzę za karę :D
UsuńAnia - nie oberwiesz tym razem ;-) Co do plerów - wiem! Tylko, żeby zszyć, to trzeba mieć CO zszyć :-D To, co mam, nie bardzo się nadaje, albo jest stanowczo za mało.
UsuńWydzierżaw mi Twojego lenia:):) Na jakiś czas:):)Mój próbuje i próbuje, ale chyba się z nim pożegnam:)Mizerny jakiś jest:(
OdpowiedzUsuńMisiek bombowy:):)
Jaskółko - mój leń jest zbyt leniwy, żeby mu się chciało do kogoś innego przemieszczać ;-)
UsuńPodziwiać tylko taki zapał do roboty i rzecz jasna jego realizację! Wszystko świetnie uszyłaś, a torebka co tam...:) Buziaczki!
OdpowiedzUsuńNuta - dziękuję! Ten zapał to z niechęci do naprawy :-D
UsuńWszystko ok., ładne pikne, tylko jak można nazwać białe michałki cukierkami, to tak jak biała czekolada, tylko z nazwy jest czekoladą. Jak Michałki to tylko z Hanki.
OdpowiedzUsuńKrzysiu - no a jak je miałam nazwać??? Białasy? Albinosy na słodko?
UsuńAta - kup sobie inną torbę, albo uszyj. Widać podszewka sama wyznacza jej los :)
OdpowiedzUsuńKankanko - w końcu jednak naprawiłam podszewkę :-D
Usuń