Zarówno w formie narzuty, jak i w postaci funkcjonalnej.
Postanowiłam, że przez najbliższe parę szyć, kotów u mnie na blogu nie będzie i już!
Wystarczy, bo nastąpi zmęczenie materiału ;-)
Tym bardziej, że jakoś tak parę dni temu, nawinęła mi się pod rękę koleżanka z pracy, która kompletnie nie umie szyć. Na drutach i owszem, ale szycie zdecydowanie ją przerasta.
W maju ma zostać szczęśliwą babcią i kombinuje, jakby tu tak w miarę szybko się przyuczyć i zapowiedziała, że będzie się ze mną konsultować w kwestiach szyciowych, Bo marzą jej się takie tam samodzielnie uszyte kołderki, ochraniacze i rożki.
Nie widziałam przeciwwskazań co do konsultacji.
Ale... Pomyślałam sobie, że w sumie to rożka jeszcze nie mam na koncie.
Kołderkę dziecięcą w jedynie słusznym kolorze "józiowym" jak najbardziej, ale rożek?
No to już mam :-D
Rożek jaki jest, każdy widzi. Przepikowany jest rzadko, w kratkę, bo ma być miękki. To to nie derka dla konia, czy inny bieżnik na stół.
W środku ma cienką, bawełnianą ocieplinę. Ponieważ dziewczątko ma się urodzić na lato, to zrezygnowałam z flanelki na rzecz szalenie miłej i delikatnej w dotyku bawełny.
Zapinany jest na guzik z pętelką ;-)
Rzep nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie można go dowolnie przeszywać, a to jest wg. mnie dość istotne, bo dziecko rośnie i dobrze jest móc dowolnie manewrować zapięciem. Poza tym nie miałam rzepów dla niemowląt, tylko takie zwykłe, twarde.
Jak dziecko będzie za duże na becikowanie, to rożek spokojnie będzie mógł pełnić funkcję kołderki, albo kocyka do brzuszkowania. Wystarczy tylko odpruć guzik i odciąć pętelkę.
Jutro rożek powędruje do babci in spe. Mam nadzieję, że się spodoba.
Drugim tworem bez kotów jest bieżnik. Leżał sobie bidak dość długo i czekał na lamówkę.
No i dzisiaj się doczekał:
Z założenia miał być pstrokaty i taki właśnie jest. Na przekór obecnej, niefajnej porze roku.
Rozmiar: 115 cm na 40 cm.
No i co? Miało być bez kotów?
Akurat! Kiedy robiłam zdjęcia bieżnikowi, jak spod ziemi objawił się Lucjusz:
Lucjusz musiał dokonać kontroli jakości!
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to jak długo już z Wami jest Lucek?
Ania
Bez Lucka się nie liczy :-D
UsuńRozrywkowego chłopaczka znalazłam 20 maja 2013.
Tu o tym pisałam : http://hobbyata.blogspot.com/2013/05/czyjs-nn.html
No cóż Siostro ... Będę nudna - piękne rzeczy szyjesz, piękne !!!!
OdpowiedzUsuńHoga - no coż... Dzięki :-DD
UsuńMarzyłam o takim rożku, gdy moja była w odpowiednim do tego wieku, ale matka mi uszyła zwyczajny becik, tyle tylko, że na dość cienkim sztywnym spodzie a jego wierzch był nie pierzem a wełną wypełniony.
OdpowiedzUsuńAta, a może któryś kot nauczy się szyć na maszynie???
Miłego, ;)
Anabell - też miałam taki becik. Nawet go używałam i był całkiem fajny. Ale młode szybko wyrastały i becik robił się bezuzyteczny. Taki rożek może pełnić później inne funkcje.
UsuńLucek ma wyraźne tendencje do szycia, więc kto wie... ;-)
No, nie da się od kotów wyzwolić:))Kontrola jakości musi być! Bardzo przydatna rzecz dla dziecka taki rożek.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Małgosiu - bez kotów się nie liczy :-D
UsuńFajnie piszesz,będę tu zaglądać jeśli pozwolisz?
OdpowiedzUsuńKrysiu - oczywiście! Wcale nie musisz pytać :-)
UsuńFajny ten rożek, może uszyć do kompletu jakiś fajny troczek, do zawiązywania.
OdpowiedzUsuńLubię jak koty mają ludzkie imiona. Mój to był Czarek. Lucek sprawdził, zatwierdził, wyrób atestowany zdatny do użytku.
Pozdrawiam.
Wisznia - troczek raczej nie będzie potrzebny, bo jest guzik.
UsuńLucek zawsze sprawdza, czy jego "mamusia" dobrze sprząta, szyje, pierze, prasuje itd... :-D