wtorek, 19 grudnia 2017

Pierwsza polska patchworkowa!

Dawno nie było u mnie na blogu recenzji. Jakoś czasu brak i weny na pisanie jakby mniej.
Ale od wczoraj aż mnie palce świerzbią, żeby podzielić się z Wami moją opinią na temat najnowszej książki, jakiej właśnie od wczoraj jestem szczęśliwą posiadaczką!

Takiej na polskim rynku jeszcze nie było.
Tzn., żeby być w zgodzie z rzeczywistością - były. I owszem. Ale nie polskich autorów. Wszystkie to tłumaczenia z innych języków.
Tak więc proszę państwa oto ona! Pierwsza, polska patchworkowa i zapewne nie ostatnia książka Marzeny Krzewickiej:

Zdjęcie ze strony Mananko

Część zasadniczą recenzji zacznę może od przedstawienia autorki.
Jak możemy dowiedzieć się z tylnej okładki, Marzena Krzewicka:
  • z wykształcenia archeolog śródziemnomorski
  • z zawodu dziennikarka
  • z zamiłowania quilterka (...)

A prywatnie: gaduła zakochana w kolorze niebieskim, roztargniona okularnica ceniąca artystyczny nieład i bardzo kontaktowy człowiek ;-)

To teraz skupmy się na zewnętrznej stronie książki, czyli na pierwszym efekcie wizualnym:
okładka w kolorze szafirowym, (co nie powinno dziwić w świetle zamiłowania kolorystycznego autorki) z pomysłowo wkomponowanymi w formie heksagonów fragmentami prac Marzeny. 
Oprawa jest bardzo fajna w dotyku - taka ja wiem? Satynowa? 

Ale co tam okładka. Wszak nie ocenia się książki po okładce.

Teraz część zasadnicza, czyli pokaż kotku, co masz w środku ;-)

Zdjęcie ze strony Mananko

Pierwszy rozdział to po prostu bardzo szczegółowy opis tego, co do szycia patchworków jest niezbędne. Od wyboru odpowiedniej maszyny, stopek, radzenia sobie z ewentualnymi drobnymi awariami sprzętu szyjącego,  przez igły, nici, dobór kolorystyczny materiałów,  markery, pisaki, cięcie, wypełnienia itp itd...
Zdjęcie ze strony Mananko


Rozdział drugi to już konkret. Czyli JAK SZYĆ, żeby nie zwariować! Sposoby na okiełznanie tkanin, jak szyć ekonomicznie i poprawnie. Jak zwalczać uparte szwy, chętnie tworzące na środku pracy mniej lub bardziej "artystyczne" wulkany.
Osobiście bardzo mocno przewertowałam rozdziały o trójkątach i o okręgach. To śmierć moja! Raz mi się udają, a innym razem... Ekhemm.... Spuśćmy zasłonę milczenia ;-)
Zdjęcie ze strony Mananko



Po szyciu następuje PIKOWANIE, czyli rozdział nr trzy.
Jak zrobić kanapkę - z agrafkami czy ze szpilkami (mała przekąska na ostro ;-) ). 
I gdzie ją zrobić: na stole czy może na podłodze? Jak okiełznać chlebek, masełko i szyneczkę? Yyyy... Znaczy spód, wypełnienie i wierzch. A potem w jaki sposób pikowaniem wydobyć z naszego dzieła całe piękno i urodę. 

Koniec wieńczy dzieło, tak więc czas na rozdział czwarty i ostatni.
O tym w jaki sposób "obrobić" ostatecznie nasz patchwork, żeby go nie zbrzydzić sobie i otoczeniu. Prosto, czy "na herbatnika"? A może metodą "na poszewkę". Lamówka pojedyncza, czy może podwójna? Ozdobna bordiura też kusi...

Podsumowując: bardzo się cieszę, że w końcu mam taką zarąbistą książkę, w której jest wszystko to, co do sz(ż)ycia  jest mi potrzebne.Wbrew tytułowi nie jest to książka adresowana tylko do osób początkujących. Absolutnie nie.
To takie bardzo wygodne kompendium wiedzy dostępne w każdej chwili zwątpienia. Bo przecież czasem takie uczucia ogarniają patchworkujące osoby. Nie tylko początkujące. I zdecydowanie wygodniej i szybciej jest sięgnąć ręką na półkę po książkę niż gmerać w internecie w poszukiwaniu rozwiązania nurtujących nas wątpliwości.

Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, lekkim stylem i z werwą. W każdym zdaniu widać pasję Marzeny. 
Pasję i ogromne umiłowanie patchworków i quiltów, trwające nieprzerwanie od lat. 
Pięknie napisała o tym we wstępie: 
(cyt:) Niniejsza książka jest niczym patchwork mojej wiedzy - składa się z kawałeczków doświadczeń prawie trzydziestu lat szycia"

Ogromnym atutem książki są zdjęcia. Jest ich dokładnie 568 (!). Idealnie uzupełniają i współgrają z tekstem. Czyli jak ktoś nie zrozumie słowa pisanego - podpiera się zdjęciem. I na odwrót - zdjęcie niewiele mówi? W treści jest odpowiedź. 

To teraz będzie Ata i jej prywata :-)
Autorką zdjęć (no nie wszystkich, rzecz jasna!) jest moja osobista córka Joanna!





No i ja też mam tyciusieńki  udział w tej książce, co zostało ujęte w podziękowaniach Marzeny i wydawnictwa FIBRUM:

Dostałyśmy z Chudą egzemplarze autorskie ze specjalnymi dedykacjami.
Moja brzmi następująco: Współquilterce i ulubionej Modelce ze str. 124
Mogę się założyć, że te osoby, które mają już książkę Marzeny, właśnie ją wertują w poszukiwaniu modelki :-D 
To dodam jeszcze, że w zdecydowanie mniejszym fragmencie "jestem" również na stronie 127 ;-)
A jeśli ktoś nie ma książki?
Nic straconego! Można to zmienić bardzo szybko! Na blogu Marzeny są podane wszystkie szczegóły dotyczące zakupu książki.
Dodam jeszcze, że książkę można również kupić stacjonarnie u Ewy i u dziewczyn w Outlecie tkanin.

Marzenko! Życzę Ci, aby Twoja pierwsza, polska patchworkowa książka była rozchwytywana jak świeże bułeczki i żeby  konieczny był szybki dodruk  ;-)
Życzę Ci również, aby ta pierwsza książka nie była Twoją ostatnią. Bo jesteś osobą, u której wiedza teoretyczna idzie w parze z  praktyczną. Ty umiesz ten duet pięknie przedstawić i przekazać innym. 
A to niesłychanie rzadko się zdarza :-)

12 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podoba twoja recenzja. Ksiazke mam i ja ale na razie nie zaglebilam sie w nią. Zostawiam sobie na swieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okko - ja musiałam i chciałam, bo już dawno temu obiecałam Marzenie recenzję :-)

      Usuń
  2. Ładny pazurek, już chyba świąteczny! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulach - istotnie. Nie mój on, tylko Joanny. Szkoda, że innych nie widać, bo są wyjątkowo piękne. I nie są czerwone :-)

      Usuń
  3. Świetny komentarz-recenzja. Czekam z niecierpliwością na książkę, która już dawno powinna byc u mnie. Mam nadzieję na ciekawą lekturę w święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresko - i jak? Doszła już do Ciebie książka? Jak wrażenia?

      Usuń
  4. Myślę, że kłopoty z wydawaniem w Polsce książek powodują,że brak jest teraz tego typu książek i bazujemy głownie na różnych tłumaczeniach. A jestem pewna, że jest wiele pań, które mogłyby z powodzeniem napisać dobrą książkę- podręcznik na tematy związane z craftem.
    Wprawdzie nie szyje, ale bardzo się cieszę, że taka książka zaistniała.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - wydawnictwa w Polsce kompletnie nie doceniają polskich autorek. Zwłaszcza tych, które chcą wydać książkę na temat rękodzieła. Autorka sama musi zdobyć fundusze, zorganizować sobie zaplecze techniczne itp. Wiem jak to wyglądało przy tej konkretnej książce. Tak więc i inne zapewne borykają się z takimi samymi problemami. Na współczesnym polskim rynku jest naprawdę niewiele książek rękodzielniczych rodzimych autorów. A kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej. Sama mam pokaźny zbiór książek z lat 70. i 80. pisanych przez Polki.

      Usuń
  5. Dobrze, że powstał polski poradnik.
    bardzo dobra recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu - bardzo był potrzebny. Wszystko jest pod ręką, podane wręcz na tacy w bardzo przejrzysty i czytelny sposób :-)

      Usuń
  6. Zaczynam żałować, że przestałam wierzyć w Mikołaja,bo może by mi taką książkę podarował? Przyłączam się do Twoich życzeń dla autorki, bo dobrej książki nigdy dość. Niechaj Wam obu się darzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko - może niekoniecznie Mikołaj? Może jakieś imieniny, urodziny, dzień dziecka, strażaka ;-) Każda okazja jest dobra, żeby dostać tę książkę :-)

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)