Żeby nie było, że tylko marudzę i narzekam, albo umieram ;-)
Dziś był taki miły dzień.
Ale od początku.
Zaczął się lekkim stresem, bo miałam obudzić dziecko starsze o 7:30. Więc dla pewności nastawiłam sobie budzik na 15 minut wcześniej (lubię mieć czas na "rozruch"), komórkę wetknęłam do ładowarki i zaległam. Obudziłam się nagle z dość niemiłym przeświadczeniem, że zaspałam! Złapałam w garść komórkę, a tam ciemnota! Tradycyjnie stary rzęch wyłączył się podczas ładowania. Popełzłam nerwowo na czworaka do najbliższego mi czasomierza i..
Uffffff!! 5 rano! Komórka mimo moich usilnych prób nie dała się włączyć, więc przez mój zaspany mózg przebiegła myśl:
-Baterię wyjmij i włóż! Może podziała!
Podziałało!
Budzik zadzwonił jak należało, ale nie musiałam zwlekać zwłok w celu urządzenia pobudki Rabarbarze, bo sama już wstała i tłukła się po domu niczym święty Marek po piekle.
Stresa miała ;-))
A mianowicie drugie podejście do egzaminu na prawko.
Wczoraj dla pewności skopałam jej dupsko aż jęczała, że nie ma na czym siedzieć (ale nad moim kolanem się nie litowała ;-D).
Poszła w humorze wisielczym żądając ode mnie kasy na powtórny, czyli trzeci egzamin.
Obiecałam, że dam. Co miałam dokładać jej nerwów ;-)
My z Anią miałyśmy na dziś umówione nagranie reklamy fryzur dla dzieci. Drugie podejście, bo pierwsze z powodu wycieczki do zoo nie doszło do skutku.
Z tą jazdą to z kolei ja miałam zgryz i to duży, bo gnębiła mnie myśl:
-Jesssu!! Gdzie ja tam zaparkuję?? Samo centrum, żeby nie powiedzieć EPICENTRUM Warszawy!
No i do tego rano lało jak diabli! Więc spacer w deszczu słabo mnie nęcił.
Ale...
Jakąś godzinkę przed naszym wyjściem ktoś na górze zakręcił kran i jeden problem odpadł.
Jadąc usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Domyśliłam się, że to młoda z wieściami o egzaminie.
I stres! Nie mogę odebrać, bo akurat światła się zmieniły, skręcam w lewo, jakiś baran nie wie co ma robić na środku skrzyżowania i się miota w te i na zad! W końcu się opowiedział, a ja wyciągnęłam komórkę i słyszę:
-No zgadnij...
-No zdałaś...
-No... ZDAŁAM!!
-Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!! Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!! SUPER!! ALE SIĘ CIESZĘ!! GRATULACJE!! - ogłuszyłam własne dziecko wrzeszcząc i piszcząc w słuchawkę.
Ania na wieść o sukcesie starszej siostry zareagowała ze stoickim spokojem i pragmatycznym podejściem do sprawy:
-Fajnie, że Asia zdała. Będzie mnie teraz wozić, gdzie będę chciała!
Dojechałam na miejsce bez korków i problemów i kolejny cud! Miejsce na parkingu było! I do tego "moje" kopertowe, czyli bezpłatne! Ha!
W salonie, gdzie mieli kręcić reklamówkę zameldowałyśmy się o pół godziny za wcześnie, bo jak zwykle wolałam wyjechać godzinę za wcześnie, niż o 2 minuty za późno. Ja wiem - nadgorliwość gorsza od faszyzmu, ale jakoś nie umiem kurna inaczej...
Poszłyśmy sobie pospacerować. I znowu telefon. Jakiś obcy numer.
-Dzień dobry. Dzwonię z serwisu Nokii. Telefon jest do odbioru.
Nareszcie - chciałam zakrzyknąć, ale się pohamowałam. Bo trzeba Wam wiedzieć, że sprawa wyświetlacza ciągnęła się aż do dzisiejszego dnia. Telefon jak się okazało (dzięki przytomności umysłu mojego taty) mam na gwarancji. Więc nie musiałam wydawać kasy na naprawę. Ale...
Telefonu zastępczego nie dali, bo stwierdzili, że to niewielka naprawa i:
-Jutro pojutrze telefon wróci do pani.
Yhy!! Akurat!! Mała rada dla Was - nie dajcie się zwieść takim zapewnieniom! Wczoraj minęły dwa tygodnie od oddania komórki do naprawy!! A ile razy dzwoniłam do naprawców i się wściekałam to tylko ja wiem! Tłumaczenie zawsze było takie samo:
-Wyświetlacze idą, bo są zamówione.
Szły... Jak ślimak po żużlu!!
Więc kolejne miłe zdarzenie. Nie ostatnie :-)
Nagranie reklamówki trwało tylko pół godziny dłużej niż było w założeniu. Ania w salonie przestała być moją Anią, a zamieniła się w księżniczkę Annę ;-)
Miała robione 3 wyjściowe fryzury. W jednej wróciła do domu dumna i blada.
Reklamówka będzie za ok 2 tygodnie w necie, więc nie omieszkam się pochwalić ;-)
Kiedy dreptałyśmy do samochodu, po raz kolejny odezwała się moja komórka. Tym razem zadzwonił kurier z przesyłką z Drewlandii. Nikogo nie zastał w domu, więc umówiliśmy się na jutro na rano, ale jeszcze ubłagałam pana, że jeśli będzie mógł, to może jeszcze raz podjechać za ok godzinę-dwie. Pan powiedział, że raczej mam na to nie liczyć, bo jedzie w inną stronę, ale rano będzie na pewno. Trudno - jutro wszak już niedługo ;-)
Wracając do domu, wstąpiłam do przychodni zapisać się do lekarza. Jeszcze wczoraj nie było grafiku na lipiec, a dziś już był. Wypełniony do bólu.
Ale...
Ta godzina, którą sobie wymarzyłam była wolna! :-DD
Kolejna banieczka szczęścia pękła nad moją głową ;-)
Jestem w sklepie. Znowu telefon.
-Jestem u pani z przesyłką. Kiedy pani będzie?
-Za pięć minut!! Już jadę!!
Wskakuję do mojej błękitnej strzały, daję po garach dynamicznego silnika 1,2 i po 3 minutach hamuję z wdziękiem pod własną bramą.
Drewienka moje!! Pachnące! Śliczne!! Achhh!!
Późnym popołudniem śmigam po odbiór telefonu.
Jednym słowem pełnia szczęścia!!
A teraz siedzę i czytam sobie przepisy pani Kai (to Pani, z którą zawierałam umowę na filmowanie Ani). To blog kulinarny dla początkujących, ale przepis są fajne i proste! poczytajcie, bo warto :-)
Dlaczego o tym wszystkim napisałam? Bo czuję się bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia.
Tak aż po czubeczki palców :-)))
No i nie mogę tego uczucia zadowolenia zatrzymać tylko dla siebie.
Bo szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli...
No nie? ;-)
Ato!!!! Każdy ma to na co sobie zaslużył!!!
OdpowiedzUsuńCzyli - super sprawa! Od jutra wstawaj z rana od razu z myślą: Jestem najlepsza!!!! Wiesz jak to działa? wszystko idzie po naszej mysli. Cieszę się z Tobą z tego dobrego dnia!!!
http://moto.allegro.pl/item667597921_garbus_okazja_2006_rok.html
OdpowiedzUsuńpoproszę.
:D
AAAAA gdzie zdjątka Aniusi Co ???
OdpowiedzUsuńNie chciało się Siostruni wklejać?
PS Mam nadzieję że same takie fajowe dni przed Tobą !!!!
Kankanko - dziękuję!! tak właśnie robię!!
OdpowiedzUsuńNikonowa - przeginasz :-P
Siostro - przecież wiesz, że aparat nad morzem, a Nokia jeszcze wtedy była w serwisie :-((
Gratuluję udanego dnia, ale- nie gniewaj się- wolę czytać o tych mniej udanych. Opisujesz je tak zabawnie, że to lepsze od wszystkich komedii razem wziętych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLucynko - nie gniewam się, tylko tak mnie ten dzisiejszy dzień rozmełmał szczęściem, że nie mogłam się powstrzymać i chciałam Wam chociaż troszkę pozytywnej energii przesłać :-))
OdpowiedzUsuńtak..do pelni szczescia zawsze potrzeba kogos by sie nim podzielic..znam to uczucie...zycze wielu takich szczesliwych dni...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńJak najwięcej takich miłych dni Ci życzę :c)Gratulacje dla córki,za zdany egzamin.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że bywają też takie dni :-) Całe szczęście!!! to one dodają nam sił na dalsze zmagania...
OdpowiedzUsuńAta, jak najwięcej takich dni :-) I gratulacje dla Rabarbary!
OdpowiedzUsuńZawsze po deszczu pojawia się słońce :))) tylko dlaczego nie tegorocznego lata :(
OdpowiedzUsuńGratuluję nowemu kierowcy :))))
Super dzień, to takie słoneczko w tym zalanym deszczem, zamglonym świecie. Gratulacje dla nowego kierowcy. A fotek Ani nikt nie zrobił? Protestuję. To chociaż daj znać jak reklamówka będzie w świecie :).
OdpowiedzUsuńAtuś! Oby więcej dni było takich fajnych! Takie małe szczęścia są super! I jak pięknie, że umiesz je dostrzec i się nimi cieszyć. Nie każdy to potrafi. A dzięki temu życie pięknieje.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości które u Ciebie miałam. Czytanie Cie przy śniadaniu grozi śmiercią lub kalectwem ;)Ale to niezawodny sposób na dobry nastrój.
Gratulacje dla Asi! czekam na film z fryzurami Ani.
Serdeczności dla uroczych pań G. :D
dziękuję wszystkim za gratulacje (:
OdpowiedzUsuńdzień faktycznie cudny, ale w każdym da się coś pozytywnego wyłuskać.
OdpowiedzUsuńŚlimaki po żużlu...zapamiętam... hihihi
Fajnie, gdy sie wszystko jakos uklada...gdy nie idzie wszystko jak po grudzie..
OdpowiedzUsuńZe mlodsza latorosl bedzie miala kierowce, watpie bardzo-moje dziecie tez mnie zapewnialo o tym. I ja sie musze prosic...najczesciej nie ma czasu( dla mnie) lub jej nie po drodze...No ale jeden stres mniej.
Zobaczymy jak to będzie... Bo najpierw ja (matka histeryczka) musiałabym się zgodzić na wspólne podróże obu moich panienek ;-)
OdpowiedzUsuńAto - jestem u Ciebie stałym gościem/bywalcem/podczytywaczem (jeszcze od starego miejsca na blogu w Multiply).
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje życiowe opowiastki czuję się wspaniale w klimacie tego miejsca, które stworzyłaś.Chyba już się nawet uzależniłam.
W jakim sensie jesteśmy do siebie podobne (ja tak uważam nieskromnie he, he).
Mam okazję wyrazić swoją sympatię do Ciebie tym symbolicznym wyróżnieniem - http://czas-relaksu.blogspot.com/2009/06/wyroznienie.html
Wiem oczywiście, że już je wcześniej dostałaś.
Ale teraz ja mam taką możliwość, więc z niej korzystam.
Pozdrawiam serdecznie
Frezjo! Jeszcze raz bardzo, bardzo Ci dziękuję! Sprawiłaś mi ogromną radość!
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę, że ktoś się ode mnie "uzależnił" :-)
Tworząc bloga miałam bardzo mieszane uczucia. Nie wiedziałam czy to ma sens, czy ktokolwiek będzie chciał tu przyjść i poświęcić kilka swoich cennych minut na przeczytanie moich wypocin...
Jednak okazuje się, że nie piszę "sobie a muzom" :-)))
Jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję za wyróżnienie! :-))
O proszę, zaciekawiły mnie ostatnio skrzyneczki na wineczko, które miałem sposobność podziwiać w Twym wykonaniu. A tu proszę zdradziłaś mi nazwę Drewlandia i kumpel Google zaprowadził mnie do celu. Teraz tylko trzeba się nauczyć tego decoupagu. Ale idzie zim to i time się na to znajdzie.
OdpowiedzUsuńAleż ja już napisałam Ci gdzieś tam, gdzie kupowałam drewienka! Wszak to nie tajemnica prawem chroniona :-D
UsuńZapewne, tylko dopiero teraz wpadłem na pomysł abym był powiadamiany na e-maila o Twych odpowiedziach. Taki facecki szybki refleks. Obiecałem, że przereaduję czy też przeчитатьuję wszystko od zarania to teraz nie wiem, gdzie tę skrzyneczkę już wcześniej widzianą skomentowałem. Musisz się uzbroić w cierpliwość, ponieważ będę odkurzał Twoje stare posty i część z nich komentował. Sorry :) Tak na marginesie pisałem o Twojej książce, ale film to byłby cool i mina tych gości w salonie od skody przy kłopotach z alarmem - bezcenna
Usuń:-DDD Spoko! Ogarniaj co chcesz. Ja staram się odpowiadać na komentarze w miarę sprawnie i terminowo ;-)
OdpowiedzUsuń