Kilka dni temu zostałam "ustrzelona" przez Dommę79 do zabawy krążącej ostatnio po blogach.
Czyli "10 zdjęcie".
Zasad nie przypominam, bo już wszyscy je znają.
A więc 10 zdjęcie od końca początku (że tak powiem) to fotka mojej Ani.
Zrobiona dokładnie 11.07.2006 (wtorek) w drodze na Hel. Dokładnie o 6:26
To był nasz pierwszy wyjazd do tego naszego miejsca na ziemi.
Zorganizowany na wariackich papierach ;-D
Zaczęło się niewinnie - dwa dni wcześniej (niedziela) zadzwoniła moja sis zachwycona pobytem właśnie na Helu i rzekła nieopacznie:
-Szkoda, że was tu nie ma.
Akurat w tym czasie lato dawało ostro popalić i upały były nieprzeciętne!
Więc oczami wewnętrznymi zobaczyłam ten bezmiar zimnej i ożywczej wody i niewiele myśląc powiedziałam:
-A nie ma tam miejsca przez przypadek dla 3 niedużych kobitek?
-Poczekaj! Właśnie przyszła właścicielka. Zapytam
-Pytaj!
Okazało się, że są miejsca! Na tydzień! Od wtorku!
No i się zaczęło szybkie szykowanie. Po kryjomu...
A czemu?
A temu, że moje młodsze dziecko przez cały poniedziałek miałoby tzw. Reisefieber i nic by z przejęcia nie jadła. Ba! Nawet wręcz przeciwnie, że tak powiem ;-)
Tak więc pakowałam nas jak partyzant z wyciętego lasu - skokami i mimochodem.
A we wtorek bladym świtem (tak trochę po 4 rano) obudziłam delikwentkę mówiąc:
-Aniu! Wstań. Taki ładny dzień się zapowiada. Może pojedziemy na piknik? Nad wodę?
Piknik - to było coś, o czym moje dziecko gadało swego czasu na okrągło. I pikniki miała - w ogrodzie ;-)
Na wieść o wodzie i ukochanym pikniku Ania zerwała się jak skowronek bez słowa protestu.
Dostała aviomarin (na szczęście kasłała, więc wmówiłam jej, że to pastylka przeciwkaszlowa) Czyli pełna konspira trwa!
Ale mała cwaniara podstęp zaczęła węszyć już na stacji benzynowej:
-A po co tankujesz? Przecież niedawno brałaś benzynę.
-A tak sobie. Akurat przejeżdżałam obok, to nakarmiłam autko.
-Aha. A daleko na ten piknik?
-No kawałek.
-To ja w takim razie się zdrzemnę.
No i zadrzemała jak widać na fotce ;-)
Ocknęła się tak mniej więcej w połowie drogi, pod Ostródą.
I zadała pytanie rodem ze Shreka:
-Daleko jeszcze?
-Eeee. Nieee. Już połowa drogi za nami.
-Aha... A wzięłaś wiaderko, łopatkę i foremki?
-Wzięłam.
-Ahaaaa... A żółwia do pływania?
-Wzięłam.
-Ha! To ja już wiem gdzie jedziemy!
-No?? - zapytałyśmy z Asiem chóralnie
-NAD MORZE! NA HEL!!
Hyyyyy! A to nas zażyła!
-Zgadza się! A skąd wiesz??
-Domyśliłam się - powiedziało z wyższością pięcioletnie wówczas przemądrzałe maleństwo - przecież ciocia Agatka tam jest, no to jedziemy ją odwiedzić, no nie?
-No tak...
-A zostaniemy tam na trochę?
-Tak.
-Fajnie!! No to daleko jeszcze???
-Tak sobie.
-No to daleko, czy nie???
Huh! I tak przez kolejne 230 km...
Jak było na tym nieplanowanym wyjeździe?
Zaczepiście!
Joanna zamieniła się na własne życzenie w czerwonoskórego Indianina i już do końca życia będzie wiedziała, że jak mądrzy ludzie tłumaczą, że opalanie się jedynie na słoną wodę nie jest dobrym pomysłem, to wiedzą co mówią ;-)
Ania po raz kolejny w swoim krótkim życiu przekonała się, że jak matka mówi "nie" to znaczy NIE!
Tak wygląda mała furia, kiedy wredna rodzicielka stanowczo odmówiła kupna pamiątki z Helu Made in China ;-)
Dzięki tej fajnej zabawie przypomniałam sobie tamten pobyt, tamto lato...
Ktoś miał naprawdę doskonały pomysł wymyślając zabawę w "10 zdjęcie".
Po prostu strzał w dziesiątkę! ;-)
To teraz ja typuję kolejne dziewczyny:
Kankankę - może przestanie na chwilę wyrywać chwasty z ogródka i wyrwie się w stronę komputera ;-)
Madziulę - w ramach odpoczynku po organizowaniu Zjazdu Robótkarek ;-)
Kass - ciekawa jestem, czy 10 zdjęcie będzie smakowite, czy szczekająco-miauczące, czy kwitnące? A może zupełnie inne ;-)
A skoro jesteśmy w temacie zdjęciowym, to pozwólcie, że znowu się będę chwaliła Rabarbarą.
Jakiś czas temu wysłała kilka swoich fotek na konkurs. Oczywiście tradycyjnie nie wierzyła w siebie...
I się zdziwiła dziś rano.
Otóż dostała maila z informacją, że jedno z tych wysłanych zdjęć będzie w Galerii Jabłkowskich !
Nie wiemy, która to będzie fotka więc póki co nie mogę Wam jej zaprezentować.
W zastępstwie zapraszam do obejrzenia zdjęć na blogu Asi ze specjalną dedykacją dla mnie!!
No a teraz ja się polansuję ;-)
Jakiś czas temu, Ania zażyczyła sobie, żebym jej uszyła zabawkę. Konkretnie kota. Na urodziny.
Oto jej uzasadnienie:
-Chcę taką zabawkę, którą ty mi uszyjesz, a nie taką kupowaną w sklepie. Bo kupić może każdy, a ta, którą ty mi uszyjesz, to będzie tylko jedna jedyna i specjalnie dla mnie!
Zdumiałam się. Ale uszyłam.
W tajemnicy. Z doskoku. Niczym to pakowanie na Hel 4 lata temu ;-).
I dziś skończyłam.
Proszę Państwa, oto "kotecek"
Od góry:
W zwisie krzesłowym:
I za przeproszeniem od dupy strony:
Spory jest - co można zauważyć, dzięki długopisowi obok "kotecka".
Po raz pierwszy szyłam takiego wielkoluda i chyba jakoś mi wyszedł.
Teraz jest schowany w szafie. Za dwa tygodnie będzie miał swoją panią.
I niewątpliwie imię też ;-)
Oooo!!! Już wszystko widać :o)
OdpowiedzUsuńAle jesteś w 100% pewna, że kotek nie wyskoczy wcześniej "sam" z szafy? ;o)
Cuuudny jest!!! Z każdej strony ;o)
Jestem pewna na 10000%! Ania do tej szafy nie podchodzi.
OdpowiedzUsuńpiękna historyjka :)
OdpowiedzUsuńa kotecek całkiem pokaźnych rozmiarów, niczym król lew:)
eee to był pikuś.czytałam twoje poprzednie posty
OdpowiedzUsuńpękałam ze śmiechu !!! a kotek fajowski wyszedł
Ata, historyjka opatrzona 10-tym zdjęciem baaardzo fajna i ciekawa, 'pan kot' dla Ani piękny! :) aż się oczy śmieją...a zdjęcia Rabarbary (jutro piekę ciasto z rabarbarem:)) cudowne, ma dziewczyna TALENT!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was Dziewczyny!
ps. dziękuję za zaproszenie do zabawy '10 zdjęcie', jutro zanurkuję w przepastne zbiory w kompie...całusy!
oooo....śliczny kotecek !!! Ja też chcę takiego kotecka :))
OdpowiedzUsuńżebyś nie napisała to bym nie zobaczyła tego długopisu tak się w kota z każdej strony wlampiłam hihi. Na pewno się spodoba :)
OdpowiedzUsuńNo to i ja muszę pogrzebać na twardym dysku tak??
Kotecek rewelka! Zdjęcia córci podziwiałam i też uważam, że dziewczyna ma dar... Talent przez duże T.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ata, jak tak można było dziecko w balona zrobić? Hę? Teraz za to nie jednego kota, ale całe stado kotów powinnaś jej uszyć! :D
OdpowiedzUsuńekstra Kotek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe komentarze :-))
OdpowiedzUsuńMadziu - właśnie tak - masz pogrzebać na dysku i znaleźć najstarsze 10 zdjęcie ;-)
Koroneczko - robienie w balona to moje hobby ;-)
Patrycjo - on się szybko szyje i jest łatwy. Spróbuj :-)
Kasiu - niewątpliwie skorzystam z Twojego przepisu i uszczęśliwię rodzinkę. Lubię rabarbar, ale z tylko tego powodu, że ja nie mogę go jeść, to nie będę dziewczyn i taty katować jedynie widokiem roślinki w ogrodzie ;-)
Aga - czasem nawet mnie się zdarzają w miarę normalne wpisy ;-)
Decu-galeryjko - kotecek faktycznie taki więcej lwi wyszedł (gabarytowo).
wypad nad morze miałyście rzeczywiście szalony:) no i podziwiałam już dziś zdjęcia twojej Córy, są piękne, maja w sobie TO COŚ. A no i kot jest świetny, nie tylko od d... strony;)
OdpowiedzUsuńzdjęcie cudne, historia miodzio... a kotek... kotek jest zaczepisty i genialny!!!
OdpowiedzUsuńach, no normalnie pozytywnie zazdraszczam takiego kota :))
Ulinko - dziękuję bardzo! W imieniu Asi i moim własnym :-)
OdpowiedzUsuńKasiu - nie zazdrość! Co to dla Ciebie uszyć takiego stwora!
O kochana, jeszcze jedno 10 foto i zabawną historyjkę szukaj, bo ja też Cię zaprosiłam jakiś czas temu do 10 :)
OdpowiedzUsuńA morska opowieść superowa- ja bym nie umiała utrzymać buzi na kłódkę ;)
Kocisław wspaniały i też nie zauważyłam długopisu, tak przytłacza swoją wielkością :)
A Rabarbara ma talent i oko :)
Pozdrawiam Was serdecznie Dziewczyny :D
Jejku! Kasiu! Przeoczyłam! Litości! Kolejne 10 to musiałby być chyba 2007 rok. Nie będę Was zanudzać :-)
OdpowiedzUsuńOj ma talent moje dziecię! Ma! To fakt!
Monika, kocur jest fantastyczny :-)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marta
Martuś! Dziękuję Ci bardzo :-)))
OdpowiedzUsuńKocisko rewelka :-)))
OdpowiedzUsuńA co Ty kobieto trzymasz w tej szafie, że dziecię się doń nie zbliża??????
Całkiem całkiem ten kotek, jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńPomyszkowałam tu trochę i widzę że masz kobieto charakter:)
To już wiadomo po kim córcia taka zdolna:)))
Muszę powiedzieć, że bardzo mnie jej zdjęcie zaskoczyło- pozytywnie oczywiście.
Myślałam, że to tylko moje dzieci tak potrafią, a tu się okazuje, że to bardziej rozpowszechnione:)
Mina pierwsza klasa! ach, te złośliwe rodzicielki....
Pozdrawiam!
Magda-lenka
http://pod-niebem-pelnym-cudow.blogspot.com/
Cudny kocurek.
OdpowiedzUsuńHistoria wesoła.
Mądra córa
Właśnie Ata, co trzymasz w szafie, że dziecko się do niej nie zbliża?
OdpowiedzUsuńWpadłam jeszcze nacieszyć oczy kotem :o)
Historia wypadu na Hel - super!
OdpowiedzUsuńKotek - super!
Córy zdjęcia - Super!
Gratuluję :)
Pozdrawiam
No rewelacja,jak zwykle. Zarówno to co, jak i jak piszesz, a na dodatek ten świetny kot! Kotek podoba mi się z każdej strony, od dupy też ;-)
OdpowiedzUsuńSzafa tez mnie ciekawi niemożliwie???
OdpowiedzUsuńKocur bosko-gigantyczny, w sam raz na brzuchowe leżenie z książką:)))
Historia, jak zwykle:)) Skojarzyła mi się z naszą weekendową historią - tajemnica pełną gębą, i oczywiście, jak się już tajemnica rozwiała zaczęło się namolne dopytywanie: DALEKO JESZCZE?!:))Wszystkie dzieci nasze są:)
Pozdrowienia dla Twoich:)
Pa
No to rozwiewam tajemnicę szafy. Zwykła jest. Tyle, że stoi w pokoju, do którego Ania nie wchodzi, bo nie odczuwa takiej potrzeby.
OdpowiedzUsuńTak więc kot jest bezpieczny w jej czeluściach ;-)
No i wywlokłaś mnie z chaszczy! Z niekłamanym zachwytem przeczytałam opowieść o Twoim 10 zdjęciu. Historia super!
OdpowiedzUsuńAleż podchody!!!!
Kot boski, a już ten podpis "od dupy strony" to kolejny niesamowity podpis. Jak Ty to ładnie potrafisz ująć!!!
No bo taka prawda - "od zada" miałam pisać?? ;-DD
OdpowiedzUsuńKotecek jest śliczny :)Buziaki:)
OdpowiedzUsuńPenino - dziękuję :-))
OdpowiedzUsuńrezolutna twoja córcia...ale co sie dziwić....przy takiej mamci:)..kot nieziemski...zwłaszcza od dupy strony hihihi.Lubie twoje poczucie humoru
OdpowiedzUsuńEeeee tam... to taka zwykła ta szafa??? A ja już liczyłam chociaż na jakieś straszydło co to wyskakuje znienacka, jak ktoś ośmiela się ja otworzyć ... a tu tak sobie zwykła...
OdpowiedzUsuńNo cóż ... niech będzie niezwykły kot w zwykłej szafie ;-))))
Kawał fajnego kota:) Musiałaś się solidnie nawypychać, żeby ukształtować takie duże zwierzę. Młoda słodka na zdjęciu, ach czemuż te nasze dzieci najkochańsze są jak śpią?;)(pytanie retoryczne, hehehe) Pozdrawiam majowo, choć za oknem leje jak z cebra, brrrr
OdpowiedzUsuńQro - dzięki :-)
OdpowiedzUsuńTak jest Beatko - zwykła szafa w zwykłym pokoju ;-)
Kaprysiu - wepchnęłam w tego kotecka coś koło 1,5 metra ociepliny!
Też od lat powtarzam, że dzieci są kochane - jak śpią ;-DD
ach..(to o zdjęciach przyrodniczych). A kotek prześmieszny (pozytywnie) ja bym go nazwała "Walec".;p
OdpowiedzUsuńKotek bardzo udany.Fantastyczny.Z czego go uszyłaś i czym wypchałaś? A gębusie własnorecznie wyszyłaś? aaaaa doczytałam.Ocieplina.Fajna niespodzianka z tym Helem.Podobami sie.
OdpowiedzUsuńAga! Fajny pomysł! ;-D
OdpowiedzUsuńEwentualnie zasugeruję ;-))
Kasiu - dzięki! Uszyłam go z polaru, wąsy własnoręcznie wyhaftowałam. Oczy i nos są naklejone :-)
Dzieci są najbardziej słodkie i kochane, kiedy śpią jak... ;)
OdpowiedzUsuńKocur fantastyczny!!!
piękny kotecek :):) Że też ja nie mam takich zdolności :( :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Jolu :-))
OdpowiedzUsuńMarta - a toś mnie rozbawiła :-DDD Ty nie masz zdolności?? Hehehe! A patchworki to Ci krasnoludki szyją??
Bardzo lubię koty ,a ten szczególnie mocno mi się podoba:-) Wielkością to jest chyba nawet zbliżony do mojego kociska ;-)
OdpowiedzUsuńKot mnie powalił! Boski! Dziękuję za udział w moim candy!
OdpowiedzUsuń