Siema! W końcu po wielu, wielu miesiącach udało mi się dorwać do kompa!
Ta starsza to jakiś potwór! Od mojego ostatniego wpisu pilnuje mnie, żebym znowu się tu nie mógł lansować! Zazdrośnica jedna! Boi się konkurencji najwyraźniej w świecie!
Ale udało mi się!
Ha! Skorzystałem z okazji, że ostatnio nie ma jej w domu popołudniami i wczesnymi wieczorami, a jak wraca to nadaje się zupełnie do niczego i nie reaguje zbyt żywiołowo na bodźce zewnętrzne ;-)
Skarżyć się będę na tę złą kobietę i jej przychówek!
Jestem poniewierany, nękany i szykanowany!
Moja kocia godność i dostojeństwo ustawicznie są wystawiane na szwank!
Nie mogę się rozwijać! W żadnym zakresie i dziedzinie! Wszędzie mnie dopadną, wyśledzą i obśmieją!
Ba! Albo obsobaczą od góry do dołu!
Ale może po kolei.
Jak najlepiej poznaje się świat?
ORGANOLEPTYCZNIE!
No pytam Was: co niby na tym zdjęciu jest takiego śmiesznego?? Niby jak miałbym się dowiedzieć jak smakuje beton??
Następna sprawa.
Kotem jestem! Łownym! Drapieżnikiem! I do tego pacyfistą...
Jak coś mi w łapy samo wchodzi, to pewnie mnie lubi i chce się ze mną kumplować. No to sobie przynoszę do domu. Zacząłem od zwierzątek futerkowych.
Konkretnie zaprosiłem do domu kreta. Ładny był! Gruby taki i miękki. Pewnie byśmy sobie razem żyli w zgodnej symbiozie, ale nie! Ta starsza jędza wypatrzyła go tymi swoimi uzbrojonymi oczami jak kopał sobie norkę w pokoju na dole w wykładzinie i musiała podnieść dziki wrzask!
Zabrali mi kolegę! Na szufelce wynieśli precz do lasu!!
Nie poddałem się!
Znalazłem drugiego. Schowałem go w łazience...
I znowu dzikie wrzaski!
O co chodzi?
Przecież nie przekopałby się przez terakotę i fundamenty. I kolejny kolega powędrował na szufelce wyżej wspomnianej do lasu...
Pomyślałem sobie, że może ta starsza potwora z futerkowców to tylko mnie kocha, a dla innych nie ma miejsca w jej sercu...
Więc przyniosłem do domu srokę. Stwór owłosiony piórami jakby nie było.
Młoda była jako i ja.
Pasowaliśmy do siebie. Wprawdzie jej bliska rodzina wrzeszczała mi nad głową (nie przymierzając jak starsza na widok kretów) i próbowała mi wydziobać oczy, ale dałem radę! Zainstalowałem sroczkę w pokoju uznając, że łazienka będzie nie dość dobra dla tak ślicznej panienki.
I co???
Starsza wiedziona nieomylnym instynktem szpiega Shoguna wlazła do pokoju i tradycyjnie wrzasnęła. Tym razem jednak słowami skierowanymi do średniej, zwanej Chudą:
-Houston! Mamy problem!
Co było dalej? Do końca nie wiem, bo Chuda wystawiła mnie na korytarz zamykając mi drzwi przed nosem.
Podsłuchiwałem więc...
Otworzyły okno na szeroko, wzięły ręcznik i jakąś tam jeszcze szmatę, i zaczęły machać tymi ścierami przed dziobem mojej nowo zdobytej koleżanki.
Po pewnym czasie usłyszałem gromki śmiech obu i taki tekst:
-Kuźwa! Jakbyśmy w tenisa grały: twoja-moja, twoja-moja! Do sądnego dnia jej nie wygnamy!
Nadzieja wstąpiła w me serce... ZOSTAWIĄ MI JĄ! ALE BĘDZIE SUPER!
Gdzie tam...
Starsza zarzuciła na nią ręcznik i wypuściła przez okno, wprost pod skrzydła wrzeszczącej w dalszym ciągu rodziny i znajomych mojej sroczki... :-(((
Mało tego!
Zamknęły okno i nałożyły na mnie mnie dwugodzinny areszt domowy! Że niby znowu ją mogę przyciągnąć...
Smutno mi było...
Znowu zostałem sam...
Ale po kilku dniach znalazłem coś nowego! I to podwójnego!
Złożyłem to coś przy kominku. Na takiej brązowej szybie zabezpieczającej podłogę. Czemu tam? Bo te cosie dobrze mi się kolorystycznie z tą szybą komponowały ;-)
Nie wiem co to było.
Starsza tradycyjne okrzyki typu: o boszszsz!! gdzieś ty to znalazł?? wzbogaciła o dodatkowy repertuar: jasssna choleeerrraaa!! co ten kretyn znowu przytargał?? RATUNKU!!! FUUUU!!! RANY BOSKIE!!! TO SIĘ RUSZA!!! AAAAA!!!! AŚKAAAAAAAAAA!!!
Wezwana Aśka zgarnęła szczotką moje obie zdobycze na szufelkę i spytała retorycznie:
-Fuuuu!!! Co to jest?? Gó..no jakieś??
-Nie. Rusza się przecież! Jakby turkucie podjadki w stadium późno larwalnym... - starsza błysnęła dość niepewną elokwencją.
-Ohyda! I jakieś wąsy ma jakby...
-Weź mi to sprzed oczu i wywal w cholerę!!
Też nie wiem co to było. Ale skoro nie chciały ani zwierząt futerkowych, ani pierzastych to przyniosłem takie tłuste i łyse. Może zdeprymowała je znikoma ilość ziemi na odwłokach? No a co niby miały mieć na sobie, skoro je wykopałem na grządce z fasolką najmłodszej ogrodniczki??
Znowu nie trafiłem...
A tak bardzo chciałem mieć przyjaciela...
Czy to tak trudno zrozumieć?
Popatrzyłem na obie z wyrzutem...
Zamyślony i smutny powlokłem się nad kanałek...
I...
Mam!! Tralalala!! Żaby! W hurcie! Nie do przewalczenia!!
Od razu humor mi wrócił! Znosiłem tego po kilka dziennie :-)))
Chuda nie nadążała wynosić, a jak jej nie było na pomoc był wzywany pan najstarszy, czyli tata pani starszej.
Bo ta starsza brzydzi się żab jak diabli i za nic sama ich nie zutylizuje na słynnej i jakże znienawidzonej przeze mnie szufelce ;-)
A jak już bardzo musi, to wygląda to przezabawnie: szufelka trzymana w wciągniętych na maksa rękach, galop w stronę kanałku i histeryczna przemowa w kierunku płaza:
-Nie ruszaj się! Ani się waż!! A jak na mnie skoczysz to nie wiem co ci zrobię! NIE RUSZAJ SIĘ DO DIABŁAAAA!!! Brrr!!!
Uwielbiam to!! :-DDD
I przynoszę te żabki ciągle i nieustannie.
Znaczy teraz nie, bo wyginęły czy coś? A może im zimno?
Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej, że one są takie wrażliwe na spadki temperatur.
Wszak kaloryferów wystarczy dla nas wszystkich:
Taki kaloryfer to bardzo fajny wynalazek. Doskonale podgrzewa jedzonko w brzuszku.
A jedzonko jakby ktoś nie wiedział rośnie sobie w takiej dziwnej szafce zwanej lodówką.
Nie wiem czemu ciągle ją mają zamkniętą i tak rzadko otwierają?
Przecież tam są same cuda! Jakby to był mój dom, to lodówka byłaby otwarta 24 godziny na dobę!
Na samą myśl o tych skarbach tam ukrytych ślinka mi cieknie tak, że aż się muszę oblizać:
Próbowałem wielokrotnie wytłumaczyć tym ludziom co ze mną mieszkają o bezsensowności zamykania "sezamu", ale na nic to się zdało.
Wręcz przeciwnie...
Mogę sobie mówić i mówić...
...a oni nic sobie z tego nie robią...
Tak samo jak z tego, że chcę wejść do domu! Trzymają mnie za oknem.
A po co?
A bo starsza mówi tak:
-Wpuszczę cię jak skruszejesz! Nie będziesz miał chęci gryźć mnie po nogach, ani walić po tyłku, sierściarzu paskudny!!
Często gęsto ta starsza mnie pyta, czy w poprzednim wcieleniu nie byłem przypadkiem damskim bokserem, bo faktycznie zdarza mi się podnieść na nią łapę. Tak mniej więcej 10 razy dziennie...
No cóż...
Się ma łapy, to się z nich korzysta
A rano lubię sobie zjechać do kuchni uczepiony jej łydki!
Poza tym poranki mam pracowite: muszę asystować przy budzeniu pani najmłodszej, pilnować żeby moja micha była pełna. No i żeby Chuda nie zapomniała zabrać ze sobą na uczelnię tzw niezbędnika studentki:
One wszystkie dobrze wiedzą, że ja nie lubię jak mnie zostawiają samego w domu.
Ale nie chcą mnie ze sobą brać! Tak więc czuwam na posterunku czekając, aż w końcu któraś wróci do domu:
Jak już wrócą, to nie ukrywam, że się cieszę:
Ale potem muszę strzelić fochem i się chowam...
Wcale mnie nie widać!
Ale i tak mnie znajdują i odczepiają od firanek.
I jeszcze jedno!
Nie chcą ze mną spać!
Te dwie najstarsze, bo mała chętnie mnie przygarnia.
Wiecie dlaczego nie mogę ich usypiać do snu?
Bo podobno o drugiej w nocy dostaję ataku namiętności i włażę na głowę (dosłownie), całuję po policzkach i mruczę prosto w ucho...
I rzekomo nie da się przy takiej eskalacji uczuć spać!
Też coś!
Jak ktoś jest śpiący, to uśnie nawet na chudych nogach Chudej!
Tak więc same widzicie: jestem kotem, którego najbliższe otoczenie kompletnie nie rozumie, nie docenia i nie szanuje!!!
Rozpacz mnie ogarnia jak o tym myślę!
Ja tę złość musiałem wykrzyczeć!
całym sobą!
A że mi wrzask płynnie przeszedł w ziewanie, to chyba pójdę spać! Jednak blogowanie bywa męczące. Ale za to mi użyło i już wiecie jaka ta Ata i jej przychówek są!
Wszystkie zdjęcia w tym poście są autorstwa Joanny. Za samowolne udostępnienie nie przepraszam. Fredek.
Nie chcę nic mówić, ale jak teraz wróciłam do domu to zastałam Fredzia zamkniętego w przedsionku. Myślę, że gdyby nie ja to biedak by spędził tam całą noc! Zła Ata pewnie się mściła za wpis.
OdpowiedzUsuńSam się gad zamknął i nieszczęśnika zgrywa! Pewnie mu głupio było.
UsuńTa, gad. Płakał mi w mankiet.
UsuńBiedny Kocio, stara się jak może umilić Wam życie. A myszy nie znosi do domu? Koleżanki kot notorycznie przynosił myszy na wpół uduszone i mocno nadwyrężone ptaszki. Weterynarz twierdził,że to z miłości do pańci. I z tej wielkiej miłości do pańci sikał do zlewu.I z wielkiej miłości codziennie odprowadzał ją do kolejki i czekał na nią przed furtką ogrodu. A potem sąsiad go wykończył, bo mu kiciuś kurczaki zaczął dusić.
OdpowiedzUsuńNie reagował na "kici,kici", tylko na swe imię, a miał je wytworne- Maciek.
Miłego, ;)
Dlaczego się boisz żab? One nie gryzą.:)))
Anabell - myszy nie przynosi o dziwo. A żab nie lubię, bo są ohydnie śliskie! Brrrr!
UsuńŚwietne !!!:)
OdpowiedzUsuńAneta - dziękuję :-)
Usuńfajne :)
OdpowiedzUsuńAgata - dziękuję :-)
Usuń:]
OdpowiedzUsuńmoj kotek ma adhd..ciagle lata ..nie biega:[hihih ale jak sie zmeczy jest slodki:]hihi pozdrawiam:]
Magiczna - Fredek też ma ADHD z turbodoładowaniem...
UsuńTymek łączy się w niedoli z Fredkiem. Rozumie doskonale wszystkie te szykany i prześladowania - jego dotykają podobne. Trudno być kotem... ;-)
OdpowiedzUsuńRzeko - to fakt - zycie kota nie jest usłane mięskiem ;-)
Usuńcudowny wpis. I co za kić z charakterkiem!
OdpowiedzUsuńMegimoher - dziękuję :-)
UsuńCo za baby! Kotka biednego tak?
OdpowiedzUsuńZacznij przynosić im takie skarby na pół-żywe to zaraz poproszą o to co dotychczas!
A swoją drogą, nasze jeżeli już to żywych nie targają, więc ...
A pióro to ty masz kocie podobne do tej najstarszej Pańci...
Ataboh - nic dziwnego - w końcu kto z kim przestaje... ;-)
UsuńFredek , a może przyprowadz sobie panienkę:)
OdpowiedzUsuńPańcia ma dobre serduszko do jej nie wyrzuci:)
Fredko - Fredek panny nie przyprowadzi. Bo on nie do końca jest facetem ;-D
UsuńHAHAHAHAHA super wpis!! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAniam1009 - dziękuję :-)
UsuńPozdrowienia od Tety Fredku żebyś nie czuł się taki samotny. Ja tu też dniami całymi muszę czekać aż pani wróci, a potem bawić się nie chce, bo coś tam dzierga i nawet włóczki polizać nie pozwoli.
OdpowiedzUsuńNami (Teta) - te nasze pańcie to się nadają... :-/ Moja też pohukuje jak sobie niteczki oglądam ;-)
UsuńA ja myślałam że tylko mój ma "trudny" charakter ;))) Pozdrowionka dla Fredzia z Przyległościami ;)))
OdpowiedzUsuńIwonko - jak widzisz nie tylko Twój cechuje się charrrrakterrrkiem ;-)
Usuńoj, Ferdek ty to masz kocie życie i jakiś znajomy hmm....język, hmm pisany
OdpowiedzUsuńżyczę pełnej i otwartej non stop lodówki
KonKata - dziękuję za życzenia! Już trenuje samodzielne otwieranie drzwi do żywieniowego raju ;-)
UsuńNiesamowity kociaczek, a opowieść super wkręcająca. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńAGA - dziękuję :-)
UsuńAch, Fredziu, współczuję i przesyłam najsłodsze mrautaczenia. Ja mam jeszcze gorzej, nie wypuszczają mnie wcale:( Dopiero jak mnie zabiorą na działką to będę miała szansę na przyjaźń z myszką, kretem , czy czymkolwiek, ech.. Twoja pełna zrozumienia Mrautak.
OdpowiedzUsuńPs. Mój żeński dwunóg grozi napisaniem wierszyka o mojej niedoli. Lepiej by przyniosła mi coś żywego do domu, miauuuu.
Kaprysiu (Mrautak) - jak ja Ci współczuję! Jakbym miał liczyć na łaskawość wyprowadzania na dwór, to pewnie nie zawarłbym tylu ciekawych znajomości!
UsuńI widzę, że Twój dwunóg gorszy od mojego!! Trzymaj się moja piękna! Do następnego wpisu :-)
Biedny koteczek! Przesyłam pozdrowienia od mojego kocurka Songa.
OdpowiedzUsuńNinka.
Ninko - dziękuję. Pozdrowienia przekazane :-)
UsuńTakiemu to dobrze..pochodzi pozwiedza, jakieś nowe stworzenia pozna. A ja biedny tylko na balkon wychodzę i jeszcze mnie pilnują ;-/
OdpowiedzUsuńTwoimi dużymi się nie przejmuj ,ja mam sposób..jak raz zastrajkujesz i cały dzień nic nie zjesz to będą koło ciebie biegać na wyścigi he,he .Trzymaj się Fredek -Henio .
Mięta (Heniu) - myślisz, że i tego nie próbowałem?? Na kilka dni ogłosiłem bunt żywieniowy. I co usłyszałem?? "A nie żryj! Masz co spalać! Te pokłady tłuszczu na cały rok ci wystarczą!"
UsuńEhhh...
Jak się bierze kota do domu, to od razu 2 sztuki, bo kłopotu tyle samo, a radości 2 razy tyle:) Proponuję rozważyć przygarnięcie towarzyszki.
OdpowiedzUsuń(Świetny tekst:)
Reniferze - Fredek był singlem ;-). Tu pisałam jak Fredzio stał się nowym członkiem rodziny:
OdpowiedzUsuńhttp://hobbyata.blogspot.com/2010/11/reinkarnacja_11.html
Ja przygarnęłam od razu trzy futrzaki i przyjemności i kłopotu trzy razy tyle;) Nie chcę myśleć co by było gdyby dorwały się do kompa. Pozdrowionka dla dwunożnych i sierściucha:)
OdpowiedzUsuńIwonko - pilnuj kompa! Sierśiuchy są nieobliczalne :-D
UsuńUmrę:D
OdpowiedzUsuńTenis sroką:D
A zdjęcie sierścia w kuchni, identyczne jak mojej. Chyba faktycznie koty w kuchni mają zawsze taki wygłodzony wyraz twarzy.
Aga - i każdy kot ma ochotę zamieszkać w lodówce ;-D
UsuńFredziu, jesteś boski! :D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od największego fana - Bambiego :)
PS Muszę Ci powiedzieć, że w pełni Cię rozumiem. Moje panie uważają, że mam ADHD, a i mi samemu tak się czasem wydaje... Zwłaszcza kiedy zjem solidną porcję mięsa.
Bishoujo - Bambi - te nasze panie to sie na niczym nie znają! Szczególnie na kotach szczęśliwych ;-D
UsuńEee! To nasza pańcia oduczyła się reobić wraski na widok myszowatych. Teraz to robi się tylko sztywna na widok myszowatych. Ale jak jej sztywność przechodzi to nas bardzo chwali, że takie łowne jesteśmy. Zeszłego lata miałyśmy ogromnego stres związanego z przebudową domu. Żeby nam to zrekompensować pan nam zrobił "tajne" przejście i teraz bez problumu i bez łskai możemy wychdzic na polowanie kiedy tylko chcemy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie Kizia i Gizmolka.
Dana (Kizia i Gizmolka) - ja tam wcale nie chcę, żeby moja przestała wrzeszczeć - fajnie wygląda jak podskakuje ze strachu ;-D A ja nie mam takich luksusów :-(( Muszę liczyć na ich łaskawość... :-/
UsuńCoś mi się zdaje, że wyrasta z kociaczka taki kot, jak w Shreku. Minki, słóweczka... kombinatorek... Kota trzymać krótko, jak każdego faceta, bo się zbisurmani :)))
OdpowiedzUsuńJaskółko - Fredek już wyrósł - to już dorosły kocur! Ma półtora roku :-)
UsuńKOCHAM CIE FREDKU MÓJ:)))
OdpowiedzUsuńQro - wcale mu tego nie przekażę! Bo w dumę większą wpadnie i już całkiem będzie nie do wytrzymania! ;-D
UsuńŁowny kiciuś - odpowiedni na kryzys! Jak go podszkolić to przytarga dziczyznę!
OdpowiedzUsuńAniu - nie daj Bóg! Co ja zrobię, jak mi dzika zaaportuje???
UsuńAto, Twoje blogowe opowieści są niesamowite!!!
OdpowiedzUsuńRenik - dzięki! Ale te wszystkie opowieści sa pisane przez życie. Ja ich nie wymyślam :-)
UsuńDywanik i kiełbasę kochana!!!!
OdpowiedzUsuńO matulu... Ale on mi te artefakty ŻYWE przynosi!!
UsuńUbić trza....mam bagnety! Przedwojenne!
UsuńDobra! Jak coś przytarga, to dzwonię do Ciebie i przyjeżdżasz z bagnetami i chłopem ;-D
OdpowiedzUsuńNo ba! Jasne!
OdpowiedzUsuń