środa, 25 lipca 2012

Psuja ja...

Ech...
Dopiero co się pakowałam na wyjazd, a dziś już pralka dyszy z nadmiaru pracy, obracając w przepastnym brzuszysku kolejne porcje "cokolwiek"  zużytej odzieży...
Ech...

Nie będzie to dziennik podróży, tylko takie tam luźne, acz powiązane ze sobą nietypowe trochę może wspomnienia. Takie typowo moje...

Dzień pierwszy, czyli 16.07.

Jak zwykle wyruszamy z dziewczynami rankiem, skoro świt. Trasa znana od lat. Droga prosta jak drut. Żeby nie powiedzieć NUDNA  przez całe 450 km.
Chuda rzuca żarcikiem:
- Może dżipiesa włączyć, żebyś nie zabłądziła?
Wzrok matki nie zabił jej tylko z litości.
- Siódemką jadę. Za cholerę nie dam rady zabłądzić!
Yhy!! Taaa...
Do tych pór jeździłam ja sobie do Obwodnicy Trójmiasta przez Pruszcz Gdański. Ale z okazji Euro wzięli i połączyli "siódemkę" z obwodnicą bezpośrednio.
No super!! Ileż to czasu można oszczędzić, nie tłukąc się po bocznych, chociaż urokliwych, drogach!

Tak więc beztrosko minęłam ja sobie skręt na Pruszcz i pomknęłam po gładkiej jak stół drodze przed się...
I tak se mknęłam, uśmiechając się radośnie pod nosem myśląc, że zyskuję jakieś cenne pół godzinki pobytu nad Bałtykiem...
Trasa fajna, nowiutka, szybka i raczej niezatłoczona.
Tzn. w jednym miejscu było sobie sporo samochodów. Stały karnie zderzak w zderzak na skręcie w prawo.
A prosto było puuuuusto!!
No to co wybierze rozmarzony i wyposzczony plażowo człowiek?
Korek??
W życiu!!
Prościutko poleciałam. Jak z procy.

I tak se leciałam...
Coś mi tam brzęczało pod sufitem, ale...


Chuda śpi.
Mała z tyłu kontempluje widoki.
Ale w pewnym momencie odezwała się kwestią, która lekko mnie zmroziła:
- No to wjeżdżamy na płatny odcinek autostrady A1. Mamo? Czy my dobrze jedziemy??
- Noooo... Dobrze! Na pewno! Prościutko na Obwodnicę.
- Aha - mruknęła mała, ale tonem niezupełnie dowierzającym.
Chuda ocknęła się  tak jakoś w momencie pobierania przeze mnie biletu na przejazd po autostradzie.
- Gdzie my jesteśmy właściwie?
- W Polsce - poinformowałam uprzejmie - na A1.
- A1? Dziwne...
Pfff!! Dziwne! Też coś! Zero zaufania dla własnej matki! Co za koszmarne potomkinie se urodziłam!
- To może ja jednak ten GPS włączę?
- A włączaj! Jak nie masz co robić, to się baw!
GPS powiedział miłym, męskim głosem: jedziesz na południe.
Ekehm... Co??? Morze wszak na północy jest! Co on gada??
- Mamo? Jesteś PEWNA, że dobrze jedziemy??
- Tak! - szłam w zaparte! Co tam jakiś mechaniczny i do tego męski głos będzie mi trasę wytyczał!!  Ja wiem i już!
- MAMO!!! My na Łódź jedziemy!! WRACAMY!!!
- Co??? Niemożliwe!
Dojechałam do kolejnej bramki. Zapłaciłam myto i pojechałam.
Konsekwentnie przed siebie.
Ale...

Zatrzymałam się w jakiejś zatoczce autobusowej i wyjęłam atlas samochodowy.
Atlas bezlitośnie poinformował zarówno mnie jak i triumfującą Joannę, że gnam centralnie na Tczew, a w zasadzie, to już jestem na przedmieściach tegoż!
Aaaaaaa!!!! RATUNKU!!!! Obwodnicę źli ludzie mi ukradli!!

- To co tam ten miły pan w dżipiesie mówi? Jak mam jechać? - spokorniałam jakby...
- Że musisz znowu pojechać A1 - bezlitośnie poinformowała mnie Joanna.
A mała z tyłu odezwała się:
- Wiedziałam! Mówiłam, że wjeżdżamy na płatną A1, to mnie nie słuchałaś!
Pojechałam na zad. Znowu się uiściłam płatniczo :-/
- To jak teraz? - zapytałam cienkim głosem Chudą nawigatorkę.
- TAM - palcem pokazała kierunek, który nijak mi nie pasował na moją pokrętną logikę.
O dziwo okazało się, że Obwodnica jest, nikt jej nie rąbnął i ma się dobrze. Jak zwykle.
- Jak ty tego dokonałaś?? Jakim cudem jechałaś do Łodzi, skoro jedziemy na Hel?? Że też ja spałam! Nie mogłaś mnie obudzić??

Z dwojga złego - wolę zabłądzić w czeluściach mojej ojczyzny, niż budzić Chudą!
To mniej stresujące ;-D


Ale to nie koniec! O nie!
Zwyczajowo, na Hel jeździmy razem z moją Sis. W tym roku ekipa powiększyła nam się o Sylwię.
Rzeczona osobniczka jechała tam pierwszy raz i nie do końca wiedziała, jak dojechać do punktu docelowego.
Więc zadzwoniła i dostała ode mnie dokładne instrukcje. Cokolwiek się zdziwiła, że jestem za nią, a nie przed nią, ale jak w końcu wydusiłam z siebie, że się zabłąkałam jak owca na hali, to się najpierw obśmiała, a potem skupiła (mniej więcej) na instrukcji dojazdowej.
Po pewnym czasie znowu dzwoni:
- Słuchaaaajjj... Bo ja jadę tą Leśną, jak mi kazałaś. Ona taka wąziutka jest? Kostką wyłożona?

- Noooo nieee... Normalna raczej. Asfaltowa. Pod górę wjechałaś?
-  Nieeee... Płasko tu jest. O! Właśnie minęłam taki drewaniany domek.
- Co?? Sylwia! Na Leśnej są bloki! TYLKO!! Nie ma domków!
- No jak to? Taki brązowy. Ludzi tu sporo.
I w tym momencie spłynęło na mnie olśnienie:
- W którą ty stronę skręciłaś???
- No w lewo!
- Mówiłam W PRAWO w Leśną! ZAWRACAJ!!! Centralnie popychasz deptakiem NA PLAŻĘ!!!


Poczekałam na moją spragnioną jak mało kto plaży koleżankę i już grupowo dojechałyśmy do celu.


Co dalej? Dlaczego psuja ja?
Ma ktoś ochotę na ciąg dalszy, niekoniecznie morskich, opowieści znad morza?

31 komentarzy:

  1. Oj, opowiadaj dalej, bo to było super :))) Przynajmniej jest co wspominać :))

    OdpowiedzUsuń
  2. :DDDD Poćwiczyłam sobie mięśnie brzucha, zwilżyłam gałki oczne i dorobiłam kilku zmarszczek mimicznych ;)). Cieszę się ogromnie, że szczęśliwie wróciłyście do domu :).
    Czekam na ciąg dalszy opowieści - nie musi być dzisiaj, bo mam zamiar za chwilę paść w objęcia Morfeusza i coś czuję, że po lekturze Twojego posta będę miała fajne sny :))).

    OdpowiedzUsuń
  3. no baaaaaaaa!!!!! dawaj!!!! pranie samo się wytrzęsie!!!! a ja tu nie mogę ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ata my tak się gubimy co roku ,niestety najczęściej w Holandii i to w nocy ,bo akurat tak nam wypada ten odcinek hihi

    OdpowiedzUsuń
  5. Ata piszesz świetnie,ja chce jeszcze...:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A jeszcze tak mi się nasunęło a propos tytułu. Nie Psuja ja, tylko Wędrowniczka ja. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jasssne !!!!
    KonKata

    OdpowiedzUsuń
  8. No pisz, pisz:) uwielbiam Cie czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm... Kto pyta, nie błądzi???
    Ninka.
    P.s. Odpowiedź jest oczywista; czekam na dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
  10. He he...przypomniało mi się jak moje koleżanki (tzw.współspaczki) ze studenckich czasów wybrały się w Kraków samochodem. Do Galerii handlowej były dwa zakręty (właściwie jeden) a one cały Kraków i okolice zjeździły i w końcu zawezwały na pomoc znajomego :) Dla ścisłości wyjaśnię tylko, że wszystkie studiowałyśmy geografię :) :) :)
    A Ty pisz pisz pisz.....

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj bardzo bardzo,
    czekam na cd.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Kto by nie chciał poznać dalszych losów wczasowiczek?! Ja czekam na ciąg dalszy opowieści :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Pisz Kobieto, jak najwięcej:) Toż to super opowieści spod Twojego pióra wychodzą:)
    A błądzeniem się nie martw, tak nasze autostrady oznakowane są, że......
    Ania rządzi! Ja chcę więcej opowieści o Ani! I oczywiście życzenia imieninowe dla rzeczonej przesyłam:)
    pozdrawiam
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  14. Pełna uznania jestem.:) W życiu nie pojechałabym samochodem (jako kierowca) taki szmat drogi. Samochód zostawiłabym w domu i telepałabym się pociągami i autobusami.
    Zazdroszczę Ci tego morza. Domyślam się, że było Ci tam genialnie, ale zajrzę do następnych Twoich relacji, żeby się upewnić.;)
    Aga Wojdowicz

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, wielkie mi co, po prostu poczułaś się bardzo ważną obywatelką i podratowałaś kasę właścicieli autostrady...
    Czekałam na dalsze "przygody"- mam nadzieję,że falochronu na Helu nie zdewastowałaś:)
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja mam wielką ochotę na ciąg dalszy :)))I uważaj na te foki :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Dawaj, dawaj Kochana, normalnie uwielbiam Cię czytać :-D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale fajnie - czekam na resztę;)))

    OdpowiedzUsuń
  19. No to ciąg dalszy już psuja opisała ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. O tak - wyprawa na południe to był dobry pomysł - wypróbowałam wczoraj i było bosko... do samego Włocławka, bo dalej już jakby lekko pod górkę, ale to chyba normalne, jak się jedzie na południe Polski, nie ? A tą plażę to już naprawdę mogłaś sobie darować, no kurka - raz mi się kierunki pomyliły, a tu od razu, na pierwszej stronie opisana - wielka mi rzecz, toć melexy tam popitalały, to ja nie mogłam ;-D

    OdpowiedzUsuń
  21. Sylwuś - bo ja tak z zazdrości! Od lat marzę, żeby na plażę własnym samochodem se śmignąć ;-DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia, następnym razem zabiorę Cię ze sobą ;-)

      Usuń
    2. Trzymam za słowo!! Melexem jeździłam, ale wypasioną bryką jeszcze nie :-D

      Usuń
    3. No widzisz, a ja melex odpuściłam - no to chyba muszę nadrobić next year ;-)

      Usuń
    4. Koniecznie! Fajnie jest śmigać z rozwianym włosem 10 minut z dzikiej na główną ;-D

      Usuń
  22. Jak chcesz po plaży zapylać swoim autkiem, to zapraszam do Danii. Tam to nikogo nie dziwi tylko trza zwracać uwagę na przypływy.
    Nie jesteś pierwszą i ostatnią białogłową, która zbłądziła. Nazywa się to idiotyzm topograficzny, w który większość kobitek wyposażona jest od urodzenia. Jak myślisz, dla kogo wymyślono GPS-a?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja parcie na jeżdżenie po piachu miałam!

      A na połączeniu A1 z obwodnicą i męscy osobnicy błądzili :-)

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)