Pod obowiązkowym krawatem.
Porusza się z prędkością typu: "w uszach szum, w oczach mgła - na liczniku dwadzieścia dwa".
Jeździ jedynie słusznym lewym pasem.
Jeśli ulica jest jednopasmowa - trzyma się kurczowo prawego krawężnika, zbierając oponami gwoździe z pobocza.
Na zielonym rusza dostojnymi skokami kangura...
Często-gęsto charakteryzuje się tzw. "czarnymi blachami", do których jest doczepiony Fiat 126p. Czasem Daewoo Tico.
Sieje taki niedzielny grozę i spowolnienie ruchu - strach takiego wyprzedzić czy ominąć. Jest nieobliczalny!
Kierunkowskaz włącza mu się synchronicznie wraz ze skrętem kierownicy w dowolną stronę...
Parkuje gdziekolwiek i jakkolwiek, na zasadzie: oby mi było wygodnie - reszta niech się martwi sama za siebie.
A jak to się ma do niedzielnych krawcowych?
NIJAK na szczęście!!! :-DD
Niedzielne krawcowe, to silna grupa pod wezwaniem Ani i Marzenki.
Było nas 8 chętnych do zgłębiania tajemnic patchworkowych.
Pełnych zapału i braku wiary we własne siły i umiejętności.
Zwłaszcza, że najsamprzód obejrzałyśmy kursantki z wczorajszego dnia, a potem w ramach oswajania z tematem paczłorki Ani i szalone pikowanie Marzenki...
Tjaaaaaa...
Obie prowadzące zapewniły nas jednak, że nie taki diabeł straszny i że damy radę!
I że panie z dnia poprzedniego (przynajmniej niektóre) nigdy przy maszynach nie siedziały.
Więc tak zachęcone i podbudowane rzuciłyśmy się wszystkie na "wiatraczki".
A co! Kwadraciki po takim wstępie były dla nas zbyt banalne ;-D
I oto mój pierwszy wiatraczek na etapie 2 + 2
Patrząc na niego poczułam się normalnie jak stwórca!
W ramach oddechu pstryknęłam fotki dwóm kursantkom.
Ta ukryta za maszyną Bernina drobniutka brunetka to nasza blogowa Ania (Aploszek kochany jednym słowem)
A tu Ania od patchworków (nasze guru w jasnej bluzce) i Jola (zblogowana kursantka, ale nie zapamiętałam adresu :-( )
Potem już nie pstrykałam. Zbyt mnie pochłonęło szycie :-)))
Dopiero w domu, strzeliłam fotkę niezupełnie gotowej poduszce:
Brakuje jej plecków, ale to chwila moment i doszyję. Pewnie jutro :-)
Wiem, że nie jest doskonała i że do ideału to jeszcze hohohoho!
Ale mnie cieszy przeokrutnie!
Bo do dziś sądziłam, że patchworki to nie dla mnie! Że NIGDY W ŻYCIU!
Że nie dam rady.
Że brak mi kawałka mózgu odpowiedzialnego za szycie "matematyczne".
Gdzie tam! Jednak umiem!
Dałam radę.
Więcej zdjęć, czyli prac pozostałych uczestniczek będzie niebawem.
A będzie co oglądać! Dziewczyny stworzyły cuda!!
Miałyśmy, moje drogie czytelniczki, nadwornego fotografa - Eugeniusza, który parał się nie tylko obsługą aparatu, ale również oswajał nas z maszynami do szycia.
Nie byle jakimi!
BERNINA.
To takie powiedziałabym mercedesy!
Ja szyłam na modelu o numerze 380.
"Trochę" żałuję, że nie mam luźnych, drobnych 6 tysięcy złotych na waciki ;-D
Wiedziałbym, jak je zainwestować :-DD
Pocieszam się myślą, że za miesiąc znowu usiądę przy takiej wypasionej maszynce do tworzenia rzeczy pięknych. I znowu Ania i Marzenka z cierpliwością będą nas nauczać i wprowadzać w tajny przez poufne świat pozszywanych kawałków materiałów.
Panie Profesorki: dziękuję Wam za cierpliwość, za umiejętność przekazania własnej wiedzy, tajemnic i doświadczeń. Za poświęcony czas.
Za niepowtarzalną, ciepłą i energetyzującą atmosferę, jaką stworzyłyście.
Już odliczam czas do kolejnego kursu :-)))
Brawo! No to teraz czekam na kolejne patchworkowe dzieła :). Tym bardziej, że ta technika zawsze bardzo mi się podobała, ale jakoś jeszcze do tej pory się za nią nie zabrałam. Ale cały czas mam ja w planach :)).
OdpowiedzUsuńFrasiu - dzięki! Nie wierzę, że jest dziedzina, której Ty nie umiesz!! To dopiero odkrycie! :-DD
UsuńAz mnie zatkało, jak przeczytałam Twój komentarz. Do teraz byłam przekonana, że nic co rękodzielne nie jest Ci obce! Jsteś tak wszechstronna, że patchwork zapewne złapie Cię i nie puści już niedługo :-)))
Hahahaha Ata jak mówi Sebastian, jeden z chłopaków z Berniny te maszyny za kilka tysięcy to zabawki , które ułatwiają pracę :-) Cieszę się, że zostałaś zaszczepiona :-) Do Lubina pomimo moich namolnych próśb Bernina zawitać jeszcze nie chce , ale już niedługo, już za momencik cioteczkowo - kołderkowe spotkanie szyciowe i mam nadzieję , że uda mi się coś nauczyć :-)Ata szyj, szyj bo fajnie Ci to wychodzi :-) tym bardziej, że maszyna Ci nie obca i nie straszna :-)
OdpowiedzUsuńAsiu - dzięki! A Sebastian ma rację - to są super zabawki. I do tego baaardzo pociągające ;-D
UsuńCioteczki Kołderkowe nauczą Cię "kanapkować" - mają talent z tego co wiem :-))
oj mają :-) tylko ja zawsze wpadam jak po ogień na spotkanie :-( może tym razem uda mi się dłużej posiedzieć z dziewczynami :-)
UsuńSuper wyszło - gratulacje. No to obie znów mamy swój pierwszy raz za sobą - ja w scrapach, a Ty w patchworkach (bo w końcu maszynowa to jesteś od dawna :-) Czekam w takim razie nieceirpliwie na kolejne odsłony.
OdpowiedzUsuńSylwak - to nie do końca mój pierwszy raz z patchworkami - "szalone" już szyłam i pokazywałam je na blogu. Ta poducha to pierwszy, taki "ugrzeczniony" model z tej techniki ;-)
UsuńNo i wyszło super. Cieszę się, że atmosfera spotkaniowa niezwykle sympatyczna, bo to zdecydowanie ułatwia pracę i powoduje, że ma się ochotę na kolejne.
OdpowiedzUsuńJa dzięki Ani znalazłam się w krakowskiej grupie Berniny, gdzie mamy wspaniałą Julie.
Mnie do odliczania zostało już tylko 6 dni ;)
A potem kolejne, i kolejne odliczania :)
Kiniu - takie odliczanie jest szalenie przyjemne, prawda? :-))
UsuńKapitalne zajęcia. Szkoda, że nie mam tu w pobliżu takich. Ja na razie kupuję Janome XL601. Po starym łuczniku będzie to cudo. A poducha fajnie Ci wyszła:)
OdpowiedzUsuńJaskółko - a ja muszę pozostać przy chińskim "łuczniku" :-/
UsuńZ ciekawości poszukałam tej Twojej Janomki. Fiuuu!! Świetny zakup się szykuje! :-)))
Gratuluję... i podziwiam... to szycie matematyczne to nie dla mnie... choć ja z zawodu matematyk jestem ;)
OdpowiedzUsuńAtaboh - a ja humanistka i jakoś podstawy ogarniam (póki co) :-D Sądzę jednak, że jakbyś się za to wzięła, to byś nie jedną z nas pogrążyła w kompleksach ;-)
UsuńSzkoda, że nie zostałaś dłużej, na spotkaniu robótkowym, bo to tam właśnie od kilku lat takowe się odbywają!
OdpowiedzUsuńDorota - wiem. Nawet miałam ochotę zostać, ale jakoś mi odwagi zabrakło i poszłam o 15:30. Jeśli następne "szarotkowo" będzie 03.03, to się nie będę zastanawiać, tylko zacumuję na dłużej ;-)
UsuńTobie zabrakło odwagi? Żartujesz?
UsuńSzkoda, że nie zostałaś, spotkania są naprawdę super! I pogadać o wszystkim można i nauczyć się czegoś i pochwalić nowym "dziełem"! Następne chyba niestety 10 będzie, żeby nie kolidowało z Waszym :-((( Ale skoro drogę już znasz, to i 10 możesz przybyć!
Też tam byłam, też:))))
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia kochana jak się cieszę że udało nam się spotkać :)
Yenulko - byłaś, byłaś! I do tego uszyłaś skomplikowaną i precyzyjną poduchę! Musisz ją koniecznie pokazać na blogu, bo jest świetna!
UsuńJa się do tej pory cieszę ze spotkania - ile lat minęło od naszego ostatniego?
Może nie liczmy, bo się okaże, że już całkiem dorosłe jesteśmy ;-D
ajajajaj, jakie fajne warsztaty!!! Tylko pozazdrościć! Powodzenia na kolejnych etapach patchworkowania:)
OdpowiedzUsuńIwonko - dzięki! Warsztaty faktycznie były baaaardzo twórcze i rozwijające.
UsuńO piękny, ja niestety po 2 wymiękłam nie mam do tego cierpliwości
OdpowiedzUsuńMyibali - wcale nie jest powiedziane, że i ja wytrzymam ;-)
UsuńWow! Nigdy nie wątpiłam , że potrafisz wszystko! Ta podusia wygląda świetnie! Zazdroszczę Ci tych spotkań,kursów... w naszym wielgaśnym mieście mogę zapomnieć about it :) Pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńDanusiu - wszystkiego na szczęście nie umiem! :-D
UsuńAle ja aż tak bardzo często nie kursuję! To dopiero drugi profesjonalny kurs, w jakim wzięłam udział :-)
Na zdjęciu wierzch poduszki wygląda idealnie :)
OdpowiedzUsuńViolka - na żywo ciut mniej ;-))
UsuńNo to nowa pasja, jakby Ci jeszcze mało było :D
OdpowiedzUsuńMagda - to jakby rozszerzenie umiejętności szyciowych, więc w sumie nic nowego ;-DD
UsuńByłam, szyłam i piszę się na następne szycie. Dziękuję za miłą atmosferę. Interesujący blog. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńJolu - bardzo się cieszę, że mogłam Cię poznać :-) Spotkamy się za niecały miesiąc! Już odliczam dni :-)))
UsuńAta, gdzie te warsztaty? Mogłabym z nich skorzystać? Odpowiedz mi pls na mejla
OdpowiedzUsuńReniferze - idę skrobać maila :-)
UsuńAta! Ty szyjesz patchworki! No super, super! :)
OdpowiedzUsuńJolcia - to pierwsze koty. Nawet nie za płoty,tylko przed płoty ;-D
UsuńAle będę się starać! Obiecuję!
Ata - może byście Warszawę przeniosły trocha bliżej!!!!! Na Dolnym śląsku jest dużo miejsca!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!
Berninę podziwiaj, ale kup sobie Janomkę, będzie Pani zadowolniona!!!!!
Kankanko - a po co Tobie takie kursy, hę?? Sama byś mogła poprowadzić :-)
UsuńA Janomkę kupię - jak będę piękna, zdrowa, młoda i bogata ;-D
Ata, świetnie Ci poszło to szycie. I z Ciebie i z innych dziewczyn jestem bardzo dumna. Bardzo!!!! Fajnie jest spotykać się z takimi "zakręceńcami". To żeby było równo, nie jest najważniejsze. Dużo, dużo ważniejsze jest to serducho, które wkładacie w każdą pracę. I to widać i z bliska i z daleka. Do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńAnna - twoje słowa to miód na moje serce :-)) Dziekuję bardzo! :-)
Usuń