sobota, 20 kwietnia 2013

Makabrycznie, ekologicznie...

 Na początek zasunę makabreską.
I refleksją, że jednak, mimo upływu lat cieszę się, że skończyłam takie studia, jakie skończyłam...

Rankiem, skoro świt wywiozłam dziecko młodsze na zajęcia Uniwersytetu Dzieci.
Nic nowego - jak w każdą sobotę.
Dziś miała warsztaty na Wydziale Nauk o Zwierzętach w warszawskiej SGGW.
Młoda młodsza poszła w teren poszukując bezkręgowców, a później głaszcząc skorpiony i pająki ptaszniki.
Mamuśka jej pogrążyła się po uszy w lekturze.
Książkę miałam mocno w temacie wydziału :"Kocie opowieści" Jamesa Herriota (nawiasem mówiąc polecam wszystkim miłośnikom kotów).
Niestety - zdolność szybkiego czytania mam opanowaną do perfekcji i zanim Ania wróciła, ja byłam już po lekturze...
I mimo woli przysłuchiwałam się rozmowom toczonym obok mnie przez młodziutkie studentki.
- Wiesz co wczoraj robiłam na zoologii?
- Nie.
- Musiałam obedrzeć szczura ze skóry!
- Nie!! O matko...
- On był jeszcze ciepły, jak go przynieśli.
- Nie!!! O matko!!!
- A wiesz, co było najśmieszniejsze?
- Nie...
- Przed zajęciami staliśmy  w szóstkę - ja z koleżanką i czterech chłopaków. Wiedzieliśmy co będziemy robić. Chłopaki prawie się pobili, jak się licytowali, co który będzie wycinał i co będą robić z tym biednym szczurem. A jak przyszło co do czego, to tylko my z koleżanką zostałyśmy. Chłopaki odpadli :-D

Ja też prawie odpadłam ;-D

Na szczęście, dalszych zwierzeń nie usłyszałam, bo młódź studencka poszła na zajęcia, a moje młodsze dziecko z zajęć właśnie wróciło.
I pojechałyśmy na pierwszą w tym roku akcję recyklingową.
Od razu mówię: lipa, jeśli chodzi o zielsko. Nie wzbogaciłam się o kwiatki, a elektrośmiecie wróciły do domu w oczekiwaniu na kolejną akcję, w innej dzielnicy ;-)
Nie znaczy to jednak, że było beznadziejnie.

Co to, to nie!
Ania najpierw wzięła udział w jakimś konkursie, zgarnęła nagrodę, a potem zniknęła dla świata i ludzi, pogrążając się w fascynującej zabawie:
                                    

Ja się poczułam cokolwiek osamotniona.
Ot taki syndrom pustego gniazda, czy coś... ;-)

Poszłam sobie precz, do stoiska obok i malnęłam sobie ekologiczną torbę, z jakże prawdziwym napisem :-D
                                     


A Ania dalej tworzyła:

A ja dalej się nudziłam.
I znowu coś musiałam zrobić z czasem i osamotnieniem...
No to machnęłam wieszaczek:
                                  
W nagrodę za piękne i pomysłowe wykonanie, miałam możliwość wygrania megawielkiego pojemnika na cokolwiek.
Trzeba było tylko odpowiedzieć na jedno pytanie.
Oj truuuudne było!
Ledwo z niego wybrnęłam ;-D
"Co zrobi pani z kawałkami materiałów?"
Jakoś dałam radę :-D
I mam!
                                  
W pudle zamieszkały moje piękne włóczki.
Jest im w nim komfortowo i luźno, bo pudło jest naprawdę WIELKIE!!
 W tym samym czasie, Ania skończyła, to co robiła po raz pierwszy w życiu i i baaardzo jej się ta zabawa spodobała.
A mnie bardzo przypadł do gustu efekt jej zabawy:
                                
Pierwsza miseczka wypleciona z papierowej wikliny!

Jest idealnie sztywna, trzyma się jak ta lala i czeka na lakierowanie.
I jest zdecydowanie równiejsza, niż by to wynikało z makabrycznego zdjęcia ;-)
Młoda twórczyni chce ją zachować w oryginalnej postaci, bez paćkania farbą.

Czyż muszę dodawać, że po powrocie do domu ukręciłyśmy cały wazon "wikliny"? :-D

39 komentarzy:

  1. Świetnie, a gdzie fotka tego wazonu????Też nie psułabym pięknej miseczki. Najładniejsza będzie taka "pierwotna". A na dalsze dni wróżę dalsze kręcenie np. koszyczka, pudełka,bo podobno to wkręca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - fakt! Zapomniałam pstryknąć :-D Miseczka nie będzie malowana, tylko lakierowana :-)

      Usuń
  2. Makabra by mnie na pewno rozłożyła....
    Gratulacje dla Ani !!! Twoje wytwory też super, włóczki na pewno szczęśliwe z nowego domu. Pytanie rzeczywiście poniżej pasa :):):):)

    Po dzisiejszym dniu w okolicy nie będzie makulatury, całą gazetową w "wiklinę" zamienicie. Piękne rzeczy powstają z tego recyklingu.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu - na szczęście nie ja musiałam tego szczura... Brrrr!!
      Makulatury faktycznie trochę mamy, więc kto wie, co jeszcze będzie ;-)

      Usuń
  3. Ha,
    bo wiklina wkręca bardzo - ta papierowa też :) Miseczka piękna taka, jaka jest (gdybyście ją polakierowały bezbarwnie byłaby jeszcze sztywniejsza i łatwiej usuwałoby się kurz).
    Będąc osobą bezczelną pozwalam sobie podesłać adres mojego posta z wiklinowymi linkami do instrukcji: http://craftbymarfka74.blogspot.com/2013/01/koszykarstwo-recyklingowe-3-linki.html
    Pozdrawiam bardzo wkręcone kobiety :)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - dzięki za link! Już byłam i ugrzęzłam na dłuższą chwilę ;-)
      Miseczka będzie lakierowana. Właśnie po to, żeby ją utrwalić :-)

      Usuń
    2. Ja - jeśli można też tu chętnie zajrzę!!!

      Usuń
    3. Kankanko - po co pytasz! Wpadaj zawsze i bez zapowiedzi :-)

      Usuń
    4. Mnie ta wiklina od dawna nęci, wszak to znów czysty recykling :)

      Usuń
    5. Kankanko - to prawda! recykling w najlepszym wydaniu! I do tego nie wymagający żadnych nakładów finansowych :-))

      Usuń
  4. jaki miły dzień,zazdroszczę takich możliwości-dla każdego...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga J - a u Ciebie nie ma takich akcji typu recykling?

      Usuń
  5. no to miałyście pracowity dzień :-)
    A swoją drogą to naprawdę super ta misa,zważywszy,że pierwsza.Uważajcie-to bardzo wciągające zajęcie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolanta - póki co, trzymam się twardo patchworków ;-) Mała jak chce, to niech wyplata ;-D

      Usuń
  6. Ja tylko zapytam... czy Ania ma kurtkę też z gazety? Czaderska!

    Ot... co się ludziom rzuca w oczy w pierwszej kolejności! Pozdrawiam dziewczynkę z warkoczami!) i Ciebie Ata też :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolcia - Ty to masz oko :-DD Kurtka gazetowo-nieprzemakalna ;-)
      Pozdrowienia przekazane - dziękuję! :-)

      Usuń
  7. Zdolne osóbki dwie - normalnie, jak Matka z Córką ;-) Was to strach gdzieś posłać ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - nikt nas nie posyła - same się delegujemy :-D

      Usuń
  8. Zdolniachy "obie dwie!"A wiklina papierowa mnie i tak dopadnie tylko na razie bronię się przed nią "ręcami i nożyma:)"A'propos tego szczura potwierdza się tylko, że chłopy to tylko w gębie mocni!!!! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - nie broń się zbyt mocno ;-))
      Dokładnie to samo powiedziałam, jak opowiadałam to mojej sis :-D

      Usuń
    2. Że się wtrącę w konwersację, faceci są stworzeni do wyższych celów.
      Brałyście kiedyś udział w świniobiciu, patroszyłyście kiedyś świnkę, która tak ze smakiem później jako szyneczkę zajadacie?
      Gratuluję "kujona", rozbraja mnie ta Twoja córa, musisz ją jeszcze nauczyć spawać, bo jak wiem Ty już tego próbowałaś.

      Usuń
    3. Krzysiu - do wyższych celów? Znaczy żarówkę w żyrandolu bez krzesła zmieniacie? ;-P
      W świniobiciu brałam udział. A potem nawet jelita i pęcherz myłam na kaszanę i salcesony, bo tylko ja to umiałam i miałam niebiańską cierpliwość :-D
      Ubolewam nad Anią, bo ona niestety nie ma ciągot do rzeczy technicznych - wiertarki nie lubi, gumówki się boi, a od spawarki podobno zapalenia spojówek można dostać :-/

      Usuń
    4. chrissjakob, a karpia na święta kto u Ciebie...? Hęęę?

      Usuń
  9. znam te sobotnie przedpoludnia na "uniwersytecie", tyle że ja na Matika z reguły czekam spacerując z papierochem w ręku;) ot taka moja słabość do dymka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiniu - to w drugą rękę książkę i połączysz przyjemne z przyjemnym ;-)

      Usuń
  10. tego szczura to nie zazdraszczam :)
    mój młody na razie nic na zoologi nie miał (na mamusi szczęście:)

    Gratulacje dla Ani - wiklina jak ta lala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yen - na szczęście to nie Ania musiała tego szczura rozprawiać, tylko całkiem dorosłe studentki weterynarii :-D
      Ale kto tam wie, co będzie na etapie "Mistrz i uczeń" :-D

      Usuń
  11. Cóż, nauka wymaga poświęceń:))) Jakoś mnie ta gazetowa wiklina nie wzięła, ale dziewczyny kręcą gazety , aż miło , a potem przekoszyczkowują:)Uściski dla zdolnych mamy i córci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaprysiu - ciekawe, czy tego szczurzynę pytał ktoś o jego chęć poświęcenia się dla nauki :-D
      Mnie też to słabo nęci, ale skoro mała się napaliła, to może się pobawić, jak pogoda będzie nie rowerowo-rolkowe ;-)

      Usuń
  12. zdolniaszki jakie, prosze bardzo...wieszaczek super zrobiłaś a córcia tez widzę zdolności po mamuni odziedziczyła...super...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - Ania to samorodek z innymi zdolnościami ;-) Mnie wiklina nie pociąga :-D

      Usuń
  13. Fajne te "Kocie opowieści", prawda? :-))) Wszyscy zachwycają się wikliną gazetową, więc ja skomplementuję wieszaczek! Jest absolutnie koci! Najpierw przednie kocie łapy, później uszy i ogonek na końcu! Zainspirowałaś się Herriotem, że her! To znaczy, że hej! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeka - oj fajne! Dzięki nim wróciłam po wielu latach do Herriota :-)

      Usuń
  14. ajajajaj, przerażające opowieści snujesz!
    Ryupieci sie nie pozbyłaś, ale wytwórstwo kwitło - fajne prace ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona - graty upłynnię w innym terminie, a co stworzyłyśmy - to nasze :-D

      Usuń
  15. No padlam jak sie okazalo,ze ty to TY !!! swiat jest jednak maly :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata - :-D świat jest mały jak dziadowska torba :-D Ciągle,gdzieś spotykamy znajomych :-D

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)