czwartek, 20 lutego 2014

Upcycling - cz. 1

Obiecałam wczoraj kilku osobom, że opiszę mój sposób na okiełznanie szmatek.
Czyli jak zrobiłam matę do patchworku.

Normalni ludzie, to idą do sklepu i kupują gotowca i już.
Normalni inaczej -  kombinują.

Ja z tych ostatnich.

Wydawało mi się, że mata do projektowania patchworków, to zwykła fanaberia i kolejny, niepotrzebny arefakt.
Ale...
Jak się złapałam za nieco większe rzeczy, niż poduszki to już nie byłam taka pewna swego.
Przy pierwszych dwóch pledzikach spokojnie poradziłam sobie bez maty (w inny sposób, nieważne jaki).

Natomiast pled nr trzy wymiary miał z założenia zdecydowanie większe. I wzór zupełnie nie jednoznaczny.
Mus go zobaczyć przed zszyciem!
No więc zaczęłam kombinacje alpejskie.
Jakby tu z czegoś, co się ma, stworzyć coś, czego się nie ma, a chce się mieć.

Potoczyłam oczami swemi po posiadanych rzeczach dziwnych, co to normalni ludzie wywalają natychmiast, a ja chomikuję i... BINGO!!!

Otóż weszłam niedawno w posiadanie takiego czegoś, czym się zabezpiecza sprzęt elektroniczny przed podrapaniem wrażliwych części.
Jak by to opisać sensownie? Kondom? No chyba tak. Nie wiem, z czego to jest zrobione, ale jest to bardzo miękkie i sztuczne.
Gabaryt posiadanego przeze mnie kondoma też był całkiem, całkiem - otulał 40 calowy telewizor.

- No dobra! Matę mam. Ale wypadałoby ją jakoś, gdzieś, na czymś powiesić. I to tak, żeby się nie zwijała do środka - sam sznurek nie wystarczy.

I znowu olśnienie! Jak dobrze demolantem być! Jakiś czas temu połamałam mopa Viledy. Znaczy nie kij jako taki, tylko taką plastikową końcówkę -  słabo silna była i po 14 latach szlag ją trafił.
Notorycznie zapominałam wystawić kij na wywózkę ze śmieciami i tak się bidak poniewierał...
Nie bez przyczyny, jak się okazało.
Kij + kondom = mata do patchworków! HA!!!
Kondom rozprułam po bokach, górą przeszyłam tunel.
Kij pozbawiłam resztek plastiku i przewlokłam przez niego sznurek.
Ponieważ kondom był szerszy, niż długość kija, nacięłam go z dwóch stron, tak jak to widać na zdjęciu:



Całość maty należało na czymś powiesić.
No na czym najprościej?
No na sprężynach od weków, rzecz jasna:


A mata prezentuje się tak:


Na zdjęciu jest tylko połowa maty, bo TAM NIŻEJ jest fragment mojego patchworku, który pokażę dopiero, jak skończę.
Też upcyklingowy jak coś :-D
Rozmiar maty: 140x200 cm.
Jak na moje potrzeby, póki co, jest ok.
Po co mi ona, skoro dysponuję hektarami podłóg?
Po pierwsze - nie wyobrażam sobie, żebym nawet te hektary miała wyłączyć z użytkowania na co najmniej tydzień.
Po drugie - mam dwa koty z turbo ADHD, z popsutym wyłącznikiem "off" ;-)
Na wiszącej macie, kawałki szmatek mają większe szanse na przetrwanie w stanie niezdezelowanym, niż w pozycji horyzontalnej.
Chociaż i w takim zwisie patchwork kusił sierściuchy, oj kusił! Zwłaszcza Lucjusza, który teraz jak anioł siedzi mi na kolanach i kontroluje, czy pańcia przypadkiem publicznie go nie szkaluje ;-)


24 komentarze:

  1. Złamany kij od szczotki jest świetnym drzewcem flagi w święta wszelakie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a czym Ty mocujesz na tym kondomie kawałki potworków??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziula - klasyką gatunku, czyli szpilkami ;-)

      Usuń
  3. Mój Bambuś już by na takiej macie nie tylko ostrzył pazurki, ale byłby jego centralną ozdobą (dokładnie na środeczku!) Ostatnio właśnie bardzo polubił ćwiczenie zwisu na firankach - dodam,że jeden karnisz razem z nim leżał na podłodze!
    A co się tyczy pomysłu - jesteś niezwykle, powtarzam - niezwykle kreatywna, stworzyłaś naprawdę coś z "niczego"!
    Serdecznie pozdrawiam :) Oczywiście przesyłam kizianki dla Lucusia i Fryderyczka - moich ulubieńców:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - a myślisz, że Lucek już nie wisiał na macie w charakterze ozdobnika? :-D

      Usuń
  4. Fajnie to wymyśliłaś! Niech koty nie tracą nadziei na świetną zabawę- przecież kiedyś trafi się chwila, że Pańcia będzie musiała nagle opuścić pokój z wiszącą matą i upiętymi "kawałkami", a wtedy... kocurki sprawdzą dokładnie czy te kawałki dokładnie zszyte.
    Miziaki dla kotów, Miłego dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - oj sprawdzają, sprawdzają! Z "mięsem" wyrywają pozszywane kawałki :-D

      Usuń
  5. Kłania się pomysłowy Dobromir i pan Adam Słodowy :)
    Ja też staram się robić coś, czego nie mam, z czegoś co mam, albo z czegoś całkiem innego. Potrzebna mi była podkładka do cięcia papieru; najpierw używałam różnych tekturek, ale się marnie sprawdzały, aż w końcu znalazłam przypadkiem w jakimś sklepie tekturowa, sztywną podstawkę pod jakieś cięższe "cosie". Jest podwójnie usztywniona tektura falistą i służy mi co najmniej od roku. Niedługo jednak muszę poszukać czegoś nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko - zanim kupiłam matę do cięcia (taka do decu), to kombinowałam z tekturą i podkładką pod mysz. Też się sprawdzało :-)

      Usuń
  6. Dobra jesteś:):):) Taka wisząca jest lepsza, bo obraz ma inną perspektywę niż na podłodze. No i na kolanach przecież można oszaleć nim się poupina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - właśnie o to mi chodziło - o perspektywę. W zwisie lepiej widać, co się tworzy :-)

      Usuń
  7. Pomysłowa na każdym kroku... i dlaczego mnie to nie dziwi!!!! Pozdrowionka!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - dzięki! Pomysły mi się jakoś tak same wylęgają :-)

      Usuń
  8. Kreatywność przede wszystkim. Chylę czoła :-D
    Jednak czytając posty o Lucjuszu kusi mnie, żeby obstawić zakład: po jakim czasie dzielne kocisko zatrenuje zwis na macie do patchworków.
    Pozdrawiam. Głaski i drapki dla kotów
    Majeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majeczko - kiedy zaczął trening? Pół godziny po zawieszeniu maty pod sufitem :-D Szybko jest chłopak ;-)

      Usuń
  9. nie jest sztuką coś kupić, tylko zrobić z niczego, super pomysł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myibali - ano właśnie! Poza tym - taka samodzielnie stworzona rzecz bardziej cieszy :-)

      Usuń
  10. Ja patchworków raczej nie wytwarzam, ale potrzebę posiadania takiej maty rozumiem w 100%: no, bo jak obejrzeć w całości (bez zbędnych efektów patrzenia pod skosem) coś większego niż 50x50cm? Przecież nie z lotu ptaka... Chyba łatwiej podwiesić kocyk na macie niż siebie osobiście ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - zdecydowanie łatwiej :-D W celu podwieszenia siebie zmuszona bym była uszyć sobie uprząż, wkręcić ze dwa haki w sufit i zatrudnić dźwigowego do podciągania mnie na tym oprzyrządowaniu pod sufit :-D

      Usuń
  11. Super pomysł! Zaczynam poszukiwania maty w swoich zakamarkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kankanko - jak Cię znam, to stworzysz coś dużo lepszego od mojego upcyclingu :-))

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)