czwartek, 27 listopada 2014

Poezja dla potłuczonych

Jak wiecie, jestem bibliotekarzem nauczycielem.
Mus szerzenia  słowa pisanego/drukowanego,  wśród dziatwy szkolnej,  mam wpisany w zawód i pasję.
Wczoraj, będąc całkiem prywatnie w bibliotece publicznej, dostałam zaproszenie na spotkanie z pewną panią poetką.
Usiłowałam się wymigać mówiąc, że wiersze jakoś mnie niekoniecznie pociągają, że gdyby to była poetka wierszyków dziecięcych, to bardzo chętnie, bo wprawdzie w tym roku szkolnym mamy już zaplanowane (i jedno już odbyte), spotkanie z autorem, ale wszak można na przyszły rok szkolny, lub kalendarzowy pomyśleć, i tepe, itede...
No i się okazało, że pani ta pisze (a jakże!) również dla małolatów. I to takich całkiem małych małolatów w wieku mniej więcej 6-8.
Cudnie! Tak jak byłam średnio chętna na spędzenie jednego z późnych popołudni na odczycie poezji dla dorosłych, tak zaświeciłam własnym, nieodbitym światłem i chęcią natychmiastowego poznania twórczości rzeczonej autorki.
- Super! To ja chętnie! A czy jest w bibliotece jakaś jej książka?
- Ależ tak! Nawet kilka. W oddziale dziecięcym.

Wspaniale!
Poszłam. Wypożyczyłam całe cztery sztuki i pełna euforii udałam się do domu. Czekając na powrót młodej młodszej z gimnazjalnej placówki oświatowej, zapałem zagłębiłam się  w lekturę.

Ta...

Pierwsza książeczka  tytułem ( "Ada, Basia, Celina") zasugerowała mi, że kryje w sobie coś na kształt słynnego tuwimowskiego "Abecadła".
Mądrzy ludzie mówią: nie oceniaj książki po tytule!.
Cytuję fragmenty:

- Jestem Ada.
Ta modnisia - mówi Jędrek o mnie.
Koleżanki mi zazdroszczą,
bo mam modne spodnie.
[...]
- Jestem Basia - najładniejsza,
i tym się nie chwalę.
Tak przedwczoraj powiedzieli:
Adaś, Robert, Arek.
[...]
Jestem Cela, od Celiny.
Niezwykłe mam imię.
Gdy przechodzą korytarzem,
wszyscy patrzą na mnie.
[....]

I tak dalej w ten deseń.
W skrócie: panny okazały się być młodocianymi blacharami i flądrami. Po imprezie, na którą się wybrały, okropnie się pokłóciły, pobiły i wytytłały w błocie. Nie wiadomo skąd, znalazł się prosiak i powiedział im, że  są po prostu zwykłymi świniami.
Koniec wierszyka...

No cóż...
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc może ten wierszyk, wydany na bardzo przyzwoitym papierze, z nowoczesną, łapiącą oko grafiką, trochę się nie udał...

Sięgnęłam po całkiem wypasiony zbiór wierszy.
Pod względem edytorskim i graficznym: rewelacja! Ideał dla dzieci.
Otworzyłam pierwszą stronę i czytam:

KUCYK

Kucyk Basi stracił nogę.
Teraz ma protezę.
Kucyk odzyskuje sprawność,
bo uwierzył w siebie.

Lekko mną wstrząsnęło, ale przecież wierszyk treść ma jak najbardziej taką w duchu integracji, empatii, a dzięki rytmice, łatwo wpada w ucho.

Tak więc lekko podbudowana zawiesiłam oko na kolejnym:

MILENKA

Malutka Milenka
w sukieneczce w kropki
jest jak biedroneczka
i szczęście przynosi.

- A jak założy kieckę w paski, to pecha będzie rozsiewać? - pomyślałam.

W międzyczasie wróciła młoda młodsza i zaczęłam dzielić się z nią nowo odkrytą poetką:

LUBIĄ LATO

Bez wyjątku,
w każde lato -
tata, dziadek, babcia,
mama
- biorą malców na
barana.

- I? - zapytała Ania.
- Nic.
- Koniec już?
- Ta...
- Aha... A zimą?
- Zimą nie lubią.
- Tylko latem na barana targają?
- Jak widać.

Co ciekawe - identyczne pytania zadała mi dziś moja koleżanka bibliotekarka, którą to uszczęśliwiałam radosną lekturą przy drugim śniadaniu.
Podsłuchiwała naszą rozmowę z Anią, czy co? :-D

Pogrążyłam się w dalszej, jakże ekscytującej lekturze. I ku zdumieniu własnemu odkryłam wierszyk z kontekstem pedofilskim:

ŻARTOWNISIE

- Iwonko, moja mała kobietko,
bądź trochę inna od swojej mamy:
- Nie noś obcasów takich wysokich!
Nie pudruj noska.
Siądź na kolana i mnie pocałuj...
- I... mam powiedzieć: - Jestem córeczką
taty, nie mamy...
- Ty żartownisiu...
- My ciebie tatku obie kochamy.

O ile wiem i tak mnie uczono,wielokropek oznacza nieoczekiwane urwanie wypowiedzi i pełni funkcję niedopowiedzenia.

A na koniec, perełka czystej wody.
Czyli coś dla dorosłych, zabłąkanego w wierszykach dla małolatów:

NA PIESKA

Maciuś niezwykle lubi Milenkę.
Chciałby z Milenką się zaprzyjaźnić.
- Co jej powiedzieć? Poradź mi - proszę.
- Wyjdź jej naprzeciw ze swoim pieskiem.
Kiedy zobaczy twego jamnika,
wtedy nie będziesz musiał nic mówić...

Bogu dzięki, że nie tylko ja miałam co najmniej dziwne odczucia przy czytaniu tych wypocin. I nie mam tu na myśli moich córek, ale również siły bardziej doświadczone pedagogiczne w mojej szkole.

Bo gdybym tylko ja oceniała te wierszydła jako niebezpieczne i wstrząsająco głupie grafomaństwo, to musiałabym mocno zweryfikować swoje podejście do słowa pisanego - niezależnie czy ono rymowane jest to słowo, czy pisane wierszem białym, lub uczciwą prozą.

Nie muszę chyba dodawać, że tej pani nie zaproszę na spotkanie autorskie.
Ani dla klas 0-3, ani 4-6, ani gimnazjum.

Ps: Celowo nie podaję personaliów autorki, ani o niej nic bliższego nie piszę. To bardzo niszowa "tfurczyni", chociaż mocno nagradzana. Koleżanki po fachu oraz nauczycielki przedmiotowe mogę uświadomić mailowo, jak coś ;-)

34 komentarze:

  1. Gdyby to nie było takie smutne, to byłoby śmieszne.
    Ciekawe kto tę panią lansuje i dlaczego. Ciekawa jestem jak jej te straszydełka-wierszydełka "schodzą" w księgarniach.
    W sumie to lekka masakra taka "poezja".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - spokojnie! Tego cuda nie znajdziesz w żadnej księgarni. Ona straszy tylko w bibliotekach, które nawiedza jako gwiazda i tam opyla te cuda.

      Usuń
  2. ach, Ty jesteś moim marzeń szkoły podstawowej i połowy LO, potem wybito mi bibliotekarstwo z głowy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo Ho - mnie też usiłowano wybić. Nawet udawałam, że się wybijaczom udało. Ale w końcu skończyłam takie studia, jakie sobie wymarzyłam w podstawówce ;)

      Usuń
  3. Aaaaaaaa!!! O matko i córko! Padłam i długo nie powstanę.
    Powiedziałabym, że ta pani jest... hmmm... mocno monotematyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siencja - te wierszydła mają w sobie moc ;-)

      Usuń
  4. Wrrr...nóż się w kieszeni otwiera na tak płytkie grafomaństwo, dobrze, że nie podajesz nazwiska bo tylko autorce niepotrzebną reklamę byś zrobiła, pozdrawiam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia - u mnie reklamy się nie doczeka, nawet tej negatywnej :-)

      Usuń
  5. Prawie cytując "klasyka": jakie czasy taka poezja!
    Nie wypada wyżej wyskakiwać.
    I popatrz, można się cieszyć z tego, że dzieci coraz mniej czytają? Można!!
    Można tez ustanowić nagrodę za "wyżyny intelektualne w poezji", przy czym słowo "wyżyny" oznaczałoby to co jest wyciskane (np. z mokrej i brudnej ściery).......

    Język polski jest cudowny, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spes - "wyżyny"! Piękne słowo :-D Do tej poezji pasuje idealnie :-D

      Usuń
  6. Teraz wystarczy mieć swoje pieniądze, by dać do druku swoje wypociny i za własną kasę stać się "poetką" lub "prozaikiem". A mieć jeszcze "dobrego piarowca", to już sława na cały kraj. Widocznie ta pani tak ma.
    Od takich lektur, to ja trzymałabym swoje dzieci z daleka! Na szczęście - przez kilka lat prowadzenia bloga z recenzjami książek - moje dziewczyny wyrobiły już sobie swoje zdanie na temat dzisiejszej literatury i potrafią oddzielić badziewie od wartościowej twórczości.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu - to cudo było sponsorowane przez Urząd Miasta ... (przemilczę jakiego). Na szczęście wydane tylko 1000 egzemplarzy, więc szansa na znalezienie tego kuriozum w księgarniach jest znikoma (na szczęście)!

      Usuń
    2. Urząd Miasta!!!!!!???????

      Usuń
  7. "Kiedy zobaczy twojego jamnika" eee, eee, zapowietrzyłam się trochę - podaj proszę nazwisko. Często kupuję książeczki z wierszykami dla dzieci w internecie - nie mam możliwości przeczytania zawartości, a jednak takich perełek wolałabym uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elffaran - tak jak pisałam w poście - nazwisko podam tylko na maila. Nie będę robić reklamy tej pani na blogu ;-) Tak więc mailowo nie ma problemu - pisz i pytaj :-)

      Usuń
  8. Każdy wierszyk jakiś taki dwuznaczny... ale ten jamnik to mnie też zapowietrzył i ten tytuł "Na pieska" ??!!
    Czy to nie powinny być wierszyki dla dorosłych przypadkiem? Ktoś chyba działy pomylił :-/
    P.S. nie wiedziałam że Ty Atko jesteś bibliotekarką, ale teraz już mi się wszystko wyklarowało ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożenko - jak przeczytałam ten wierszyk z jamnikiem, to doszłam do wniosku, że moje koleżanki po fachu z biblioteki publicznej zbyt pochopnie przypisały to dzieło do książek dla dzieci. I do tego na poziom I :-D

      Usuń
    2. J.Tuwim to by się przekręcił w grobie po takiej wersji wiersza o psie Dżońciu ;-)
      I chyba faktycznie Panie z biblioteki muszą się wczytać troszkę lepiej w tekst :-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie Atko :-)

      Usuń
  9. świetne te teksty :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daria - świetne do pośmiania, ale nie dla dzieciaków ;-)

      Usuń
  10. Usiłowałam rozpoznać autorkę i mi nie wyszło. :-( Szkoda, że nie widziałaś mojej miny podczas lektury owych wierszyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko - nazwisko gwiazdy podam Ci prywatnie. A minę mogę sobie wyobrazić - zapewne była podobna do mojej :-D

      Usuń
  11. czytam i czytam i oczy mi się robią coraz większe !
    to to dla dzieci? dobrrre sobie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - podczas lektury tak szeroko otwierałam oczy ze zdumienia, że aż mi brwi na karku wylądowały :-D

      Usuń
  12. Ja Cię kręcę.......masakra jakaś!!! Masz rację to tylko "tfurczyni"!! i oczywiście nigdzie nie poszłaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu - oczywiście, że nie poszłam! Bo mogłoby mnie ponieść i doszłoby do ostrej konfrontacji z "gwiazdom" poezji dla dzieci ;-)

      Usuń
  13. No Kochana, prawdziwa perełka Ci się trafiła ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwka - ta perełka chyba w mocno zanieczyszczonym zbiorniku wodnym powstała, a muszla małża musi co z defektem genetycznym była ;)

      Usuń
  14. To nie wierszyki a poskładane zdania. Odniosłam wrażenie, ze jakby to napisać w liniach jedno za drugim, to będzie jakiś nieskładny tekst.

    Chyba powinnaś podać autora, zanim ludzie wybulą kupe kasy i kupią bubel "literacki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko - nieskładny tekst, czyli bełkot. Jak już pisałam w innych komentarzach - nie kupią, bo za mały był nakład i nie było łatwo kupić to cudo.

      Usuń
  15. Ta "tfurczyni" to niestety sam muł, bez dna. Nie lubię tak drastycznie oceniać, ale "to coś" to kompletna porażka. Gdyby tworzyła do swojej szuflady niech tam, ale wypływa na szersze wody, nie jest ważne, że zasięg niewielki, czyjeś dziecko może "skaleczyć". Brrr, wrrrrrr i błe. Pozdrawiam z mroźnej Warmii, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - dobrze, że ta książka była wydana w znikomej liczbie egzemplarzy, więc jest małe prawdopodobieństwo natknięcia się na nią w bibliotece. A dzieci mają zdrowe podejście do sprawy: przeczytałam dwa wierszyki dzieciom w szkole prosząc o opinię i jednogłośnie orzekły: głupie jakieś!

      Usuń
  16. Cała masa jest teraz takiej twórczości na rynku. Ten przykład to niewielki procent. Ostatnio w księgarniach spędziłam dużo czasu i wierzyć się nie chce, że znikoma ilość do poczytania na półkach. Interes nakręcają książki kucharskie i o "beleczem", sporo durnowatej fantastyki o nieokreślonym kręgu odbiorcy i właśnie niechlujnej książki dla dzieci - właśnie pod względem językowym, bo graficznie cudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kankanko - wydawnictwa nie dbają o czytelnika, tylko o siebie. Jak coś na zachodzie się sprzedaje, natychmiast jest byle jak tłumaczone i wrzucane na polski rynek. Oczywiście z odpowiednią reklamą. Książek takich do czytania jest co raz mniej niestety :(

      Usuń

Dziękuję, że chcesz pozostawić po sobie ślad :-)